blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Krajoznawczo

Dystans całkowity:3648.74 km (w terenie 1880.64 km; 51.54%)
Czas w ruchu:226:21
Średnia prędkość:16.12 km/h
Maksymalna prędkość:61.90 km/h
Suma podjazdów:26776 m
Maks. tętno maksymalne:203 (112 %)
Maks. tętno średnie:152 (84 %)
Suma kalorii:200238 kcal
Liczba aktywności:75
Średnio na aktywność:48.65 km i 3h 01m
Więcej statystyk

Do Gietrzwałdu

Sobota, 5 kwietnia 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Polska, Teren, Warmia
Km: 21.37 Km teren: 13.00 Czas: 01:31 km/h: 14.09
Pr. maks.: 40.80 Temperatura: 10.0°C HRmax: 163163 ( 90%) HRavg 134( 74%)
Kalorie: 1649kcal Podjazdy: 245m Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) Aktywność: Jazda na rowerze
Po samochodowej wycieczce do Olsztynka (skansen) i Ameryki wygospodarowałem dwie godziny "wolnego" na rower. Od dawna zamierzałem się na Gietrzwałd, więc skorzystałem z okazji.
Na początek jadę do leśniczówki, przy której rano już przejeżdżałem.
Prośba
Prośba © Magic

Miejsce biwakowe przy leśniczówce Mitelki
Miejsce biwakowe przy leśniczówce Mitelki © Magic

Most na Pasłęce przy leśniczówce
Most na Pasłęce przy leśniczówce © Magic

Dalej kieruję się na Łajsy. Zaraz za lasem, przed Pęglitami napotykam grupkę rowerzystów: dorosły i trójka dzieci. Trochę dzieciaki się męczą w piasku, ale z górki idzie im dużo lepiej a dorosły rozmawia przez telefon i widząc, że mu dzieciaki odjeżdżają woła "Wolniej
siurki!" co poprawia mi znacznie i tak już dobry humor :-)
Pęglity
Pęglity © Magic

Stawy koło Łajsów
Stawy koło Łajsów © Magic

Leśna
Leśna "kępka" © Magic

Po niecałej godzinie dojeżdżam do Gietrzwałdu - wsi sławnej z objawień Matki Boskiej w 1877 roku.
Przed Gietrzwałdem
Przed Gietrzwałdem © Magic

Przy Bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zatrzymuję się na dłużej, żeby ją sobie obejrzeć i sfotografować.
Bazylika Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie
Bazylika Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie © Magic

Miejsce objawień z 1877 roku
Miejsce objawień z 1877 roku © Magic

Krzyż przy bazylice
Krzyż przy bazylice © Magic

Obok bazyliki znajduje się ogromny parking (niewidoczny na zdjęciu) oraz miejsce odpoczynku z amfiteatrem. Miejsce dobrze przygotowane dla pielgrzymów.
Panorama Gietrzwałdu
Panorama Gietrzwałdu © Magic

Słońce coraz niżej i muszę wracać, tym razem na kolację.
Przed zachodem
Przed zachodem © Magic

Parę kilometrów jadę drogą Ostróda-Olsztyn. Jest tu straszny ruch i męczę się na wąskim poboczu. Za Gietrzwałdem napotykam tablicę oznajmiającą "Granica Mazur". To jest dla mnie odwieczna zagadka - gdzie w końcu przebiega granica pomiędzy Mazurami a Warmią? Myślałem, że jestem na Warmii, a tu niespodzianka... Kilka razy szukałem, ale ostatecznie nie rozstrzygnęło się, gdzie dziś przebiega ta granica. Jeżeli ktoś wie, to proszę o info :-)
Granica Warmii i Mazur koło Gietrzwałdu
Granica Warmii i Mazur koło Gietrzwałdu © Magic

Chmury szaleją
Chmury szaleją © Magic

Dobra wiadomość - żaby przetrwają! (Rzucewo-Zielony Dwór-Wejherowo-Szemud-Kartuzy)

Sobota, 29 marca 2014 Kategoria >100 km, Kaszuby, Krajoznawczo, Polska, Teren
Km: 102.38 Km teren: 70.00 Czas: 06:31 km/h: 15.71
Pr. maks.: 44.60 Temperatura: 13.0°C HRmax: 153153 ( 85%) HRavg 133( 73%)
Kalorie: 7101kcal Podjazdy: 1107m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Wymęczony po pracowitym tygodniu, niewyspany po koncercie Ray'a Wilsona poprzedniego wieczoru długo się "łamałem" jak bardzo się sponiewierać kolejnego dnia, tj. w sobotę, kiedy powinno się przecież odpoczywać do bólu... Moje wątpliwości nie trwały jednak długo - szybko do spania, bo zostało jeszcze tylko niecałe pięć godzin do wschodu słońca. A wschodu w ciekawym miejscu przegapić przecież nie można, prawda? ;-)
No i wstałem... Zwaliłem się z łóżka przed 5.00... Jak już się wstaje, to tak, żeby przypadkiem się nie spóźnić. Na szczęście pogoda dopisała i mimo niedospania chwilę po wyjściu na świeże powietrze byłem już całkiem rześki. Zarówno pogoda jak i miejsce okazały się tak dziś sprzyjać, że dwugodzinna sesja - fotografowanie wschodu - minęły jakby to było parę minut.

Wschód słońca nad Jastarnią
Wschód słońca nad Jastarnią © Magic

Wschód nad Zatoką Pucką
Wschód nad Zatoką Pucką © Magic

Gdynia w tle
Gdynia w tle © Magic

Przy okazji wschodu słońca napotkałem tutejszy park kulturowy - Osadę Łowców Fok. Nie miałem okazji pozwiedzać go dokładnie, ale pochodziłem sobie po nim - na pewno jest ciekawostką turystyczną okolicy.

Osada Łowców Fok w Rzucewie
Osada Łowców Fok w Rzucewie © Magic

Po sesji "o wschodzie" wróciłem na chwilę, żeby się odświeżyć, zjeść śniadanie i zaraz po śniadaniu wyruszam w trasę. Plan był bardzo ambitny - dojechać do Ostrzyc i, o ile czas pozwoli, jechać w stronę Turza. Ostatni rzut okiem na zamek w Rzucewie i jadę!


"Nalot" na zamek w Rzucewie © Magic

Dojeżdżam do drogi Żelistrzewo-Puck i dalej wjeżdżam już w drogę polną. Trochę niepokoi mnie to, że w pewnym momencie droga zamienia się w wąski ślad maszyny rolniczej, ale jadę dalej. Jest całkiem sympatycznie, ślad prowadzi środkiem rozległej równiny, widoki piękne, pogoda ładna, nie wieje a na dodatek mijam stado saren, które zbyt szybko mnie zauważa, żebym im mógł zrobić zdjęcie. Sielanka kończy się w Celbowie, gdzie na mojej drodze staje brama... Powinienem jechać dalej drogą prosto, ale ponieważ na drodze stoi brama, to muszę kilkaset metrów ryć się przez zabronowane pole. Na szczęście nie ma błota. Udaje mi się ostatecznie wjechać jakoś na teren gospodarstwa i wrócić na cywilizowane drogi.

Pałac w Celbowie
Pałac w Celbowie © Magic

Za Darzlubiem zaczynają się coraz bardziej "kaszubskie" tj. górzyste tereny - coraz więcej górek, podjazdów, wąwozów. A przy tym pełno rolników w polu - widać tak jak ja zdecydowali się wykorzystać piękną pogodę.

Droga za Darzlubiem
Droga za Darzlubiem © Magic

W Mechowie podjeżdżam do Grot Mechowskich. Z zewnątrz nie wyglądają jak Błędne Skały, są malutkie, ale po bliższym poznaniu nabierają uroku. Z rozrzewnieniem będę wspominał bliskie spotkanie mojej głowy ze skałą, gdy przymierzałem się do zdjęcia - nie spodziewałem się, że w grocie będzie widać gwiazdy :-) A myślałem przed wejściem, żeby, kurna, nie ściągać kasku...

Groty Mechowskie
Groty Mechowskie © Magic

Groty Mechowskie
Groty Mechowskie © Magic

Ja w grocie
Ja w grocie © Magic

Ugasimy każdy pożar! :-)
Ugasimy każdy pożar! :-) © Magic

Mechowo - kościół ryglowy z 1742 roku
Mechowo - kościół ryglowy z 1742 roku © Magic

Z Mechowa kieruję się na zachód - chcę czarnym szlakiem dojechać do zielonego i tym z kolei do Wejherowa. Początkowo jedzie się dobrze, ale kawałek w dalej w lesie zaczynają się problemy - najpierw drogę zagradzają wiatrołomy, a później bardzo miękka i błotnista droga. Widać nie ominęły tych terenów tegoroczne wichury...

Wiatrołomy na szlaku
Wiatrołomy na szlaku © Magic

W pewnym momencie, jadąc sobie spokojnie, tylne koło zjeżdża mi w liście, a w liściach jest takie błoto, że ląduję fantazyjnie w koleinie po drugiej stronie drogi. No całą zimę, na śniegu i lodzie się nie wygrzmociłem a tu na niemal prostej drodze... dzwon... Cóż... Na szczęście ani mi, ani rowerowi nic się nie stało, więc otrzepałem się z błota, popatrzyłem na krążące nade mną bociany i ruszyłem dalej.

Ale żeby w takim miejscu zaliczyć dzwon... :-)
Ale żeby w takim miejscu zaliczyć dzwon... :-) © Magic

Ze względu na trudne warunki musiałem nieco odbić od czarnego szlaku, ale wróciłem na niego przed kolejnymi ciekawostkami tych okolic - kamieniami narzutowymi. W tym miejscu minął mnie inny rowerzysta, który też podążał czarnym szlakiem, ale bez aparatu, więc szybciej :-)

Diabelski Kamień
Diabelski Kamień © Magic

Za Diabelskim Kamieniem dojechałem do miejsca nazwanego Czechy. A Czesi, jak wiadomo, dowcipni są bardzo i nazwali taki oto kamień "Bożą Stopką":

Boża... Stopka
Boża... Stopka © Magic

Żeby było jasne - to brązowe po prawej, to nie jest kamień, to jest mrowisko, a kamień, to jest to takie szaro-zielone coś ogrodzone drewnianymi barierkami. Jak ja to zobaczyłem, to pomyślałem sobie po cichu, że powinno się toto nazywać ewentualnie "Boża kupka", ale w życiu Boża Stopka...

Zjazd wąwozem do Jeziora Dobrego
Zjazd wąwozem do Jeziora Dobrego © Magic

Jezioro Dobre
Jezioro Dobre © Magic

Nad Jeziorem Dobrym przerzuciłem się na zielony szlak i kawałek nim jechałem, ale ponieważ zauważyłem, że mam już dość spore opóźnienie czasowe, wjechałem na asfalt i chwilę później na konny szlak w kierunku Wejherowa. Muszę przyznać, że bardzo miło się nim jedzie. Myślałem, że będzie zryty kopytami, ale nie było tam najmniejszego problemu, a droga szeroka, twarda i dużo jazdy z górki. Tak się tym szlakiem rozbujałem, że zamiast wjechać do Wejherowa, wjechałem do Bolszewa i dopiero stamtąd przejechałem do Wejherowa.

Boćki w miejscowości Orle
Boćki w miejscowości Orle © Magic

Reda przepływająca przez Orle
Reda przepływająca przez Orle © Magic

W Wejherowie znów zeszło mi trochę czasu na fotostopach... Tak już mam... :-)

Budynek jednostki wojskowej w Wejherowie
Budynek jednostki wojskowej w Wejherowie © Magic

Orzeł może :-)
Orzeł może :-) © Magic

Neogotycki kościół św. Stanisława Kostki w Wejherowie
Neogotycki kościół św. Stanisława Kostki w Wejherowie © Magic

Park Miejski im. A. Majkowskiego w Wejherowie
Park Miejski im. A. Majkowskiego w Wejherowie © Magic

Pałac Keyserlingków i Przebendowskich w Wejherowie
Pałac Keyserlingków i Przebendowskich w Wejherowie © Magic

Muszę przyznać, że park miejski w Wejherowie zrobił na mnie pozytywne wrażenie - z jednej trony przestrzeń, gdzie każdy znajdzie kąt dla siebie, a z drugiej wyjeżdża się z niego prosto na szlak prowadzący aż do Gdyni i Sopotu (czerwony szlak pieszy). Nie przejechałem całego tego szlaku, ale ten fragment, który przejechałem jest naprawdę malowniczo poprowadzony.

Zbiornik w Młynkach przy czerwonym szlaku z Wejherowa
Zbiornik w Młynkach przy czerwonym szlaku z Wejherowa © Magic

Przejeżdżając koło zbiorników wodnych napotkałem masową migrację żab do wody. Myślę, że po tym co zobaczyłem, możemy być niemal pewni, że ten gatunek przetrwa bez problemów ;-) Choć jeden problem mniej dla Greenpeace...

Taką wiosnę mamy! ;-)
Taką wiosnę mamy! ;-) © Magic

Spadaj z mojej łąki!!!
Spadaj z mojej łąki!!! © Magic

Czerwony szlak koło Gniewowa
Czerwony szlak koło Gniewowa © Magic

Cedron - nie ten koło Jerozolimy ;-)
Cedron - nie ten koło Jerozolimy ;-) © Magic

Koło jeziora Pałsznik zrobiłem sobie krótki przystanek. Miejsce jest energetyczne - cisza, spokój, odgłosy ptaków a na dodatek motyl, który wg Wikipedii jest bardzo płochliwy, sprawiał wrażenie, że pozuje mi do zdjęć a nawet chce wejść do obiektywu. :-)
Czyli - motyle już też są - wiosna na całego!

Jezioro Pałsznik
Jezioro Pałsznik © Magic

Rusałka żałobnik
Rusałka żałobnik © Magic

Jakby dwa drzewa trzecie zniewoliły
Jakby dwa drzewa trzecie zniewoliły © Magic

Kawałek dalej chciałem sobie skrócić drogę i skierowałem się wg mapy najkrótszą drogą do Grabowca, gdzie koniecznie chciałem odwiedzić tamtejszy "monastyr" wypatrzony na innej mapie. Wszystko wyglądało dobrze aż do momentu gdy na dość sporym podjeździe w lesie skończyła się droga... No i się musiałem dalej przedzierać przez dzicz - jechać się nie dało, ale po kilkunastu minutach walki dotarłem wreszcie do drogi po drugiej stronie!
Chwilę później stałem już na skraju lasu, na drodze, która, wydawało mi się, prowadzi wprost do gospodarstwa przede mną. I tak nie wiedziałem, czy mogę tam przejechać czy nie, stoję i myślę niezdecydowany aż podeszła, a właściwie podjechała mi z pomocą blondynka na rowerze. Dojechała do mnie z tego właśnie gospodarstwa. Widzę, że mam szanse na pomoc, więc pytam inteligentnie:
- Przepraszam, którędy dojadę do Grabowca?
- Pan jest na Grabowcu... - Odpowiada, a ja pewnie robię w tym momencie jeszcze bardziej inteligentną minę...
- Aaaaa.... A jak mogę dojechać do "monastyru"?
- A! Tam, to pojedzie Pan prosto (czyli przez to gospodarstwo przede mną), potem skręci Pan w prawo, potem przy krzyżu w lewo i daleko, daleko a na dole będzie Pan musiał zapytać gdzie dalej...
- Dziękuję!
No! To jestem prawie w domu. Jadę zgodnie ze wskazówkami i dojeżdżam "na dół". Tu wypatruję jakiegoś tubylca krzątającego się na swoich włościach więc podchodzę (na pewno będzie wiedział):
- Dzień dobry! Którędy dojadę do "monastyru"?
- Eeeee....
Wygląda na zdezorientowanego...
- Czy jest tu gdzieś w okolicy "monastyr"?
- Co?! Nie, nie ma.
No to czarna dupa - jak to nie ma, myślę sobie. Znowu nieaktualna mapa czy co? Próbuję jeszcze raz:
- A jakiś klasztor?
- A! Klasztor! Tak, jest! Pojedzie Pan tam i potem na górę.
No to jadę, zawracam i 100 metrów dalej dojeżdżam do skrzyżowania, którym chwilę wcześniej przejeżdżałem a na nim drogowskaz "Do klasztoru" :-) Jadę dalej zgodnie z drogowskazem, wjeżdżam mozolnie na górę, potem miłym wąwozem w dół aż wreszcie trafiam na miejsce.
Zaskakuje mnie trochę to co widzę, bo spodziewałem się budynku typu grecki monastyr a tu niemal zwykły dom i na dodatek z tabliczką "Monaster Najświętszej Dziewicy na Pustyni".
Do dziś nie wiem, czy "monastyr" i "monaster" to to samo...

Monaster w Grabowcu
Monaster w Grabowcu © Magic

Gościcina w Grabowcu
Gościcina w Grabowcu © Magic

Po przygodach przed i w Grabowcu wiem już, że nie zrealizuję swojego całego planu na dziś, więc ustawiam GPS na Kartuzy i jadę w tym kierunku najkrótszą drogą. Zatrzymuję się w Szemudzie, żeby uzupełnić bidon, bo już czuję, że wysycham na dobre. Przez przypadek trafiam do sklepu o dość swojsko brzmiącej nazwie :-)

Kościół w Szemudzie
Kościół w Szemudzie © Magic

Sklep w Szemudzie
Sklep w Szemudzie © Magic

Za Szemudem zaczyna się "strefa przemysłowa" - jadę od huty do huty. A to Szemudzka Huta, a to Jeleńska Huta itd. itp. Zastanawia mnie tylko, że nigdzie tych hut nie widzę. Dobrze je musieli ukryć. Ale za to mijam jeszcze ładniejsze niż wcześniej krajobrazy - jechać się nie da, bo 3-4 minuty jazdy i fotostop i znów chwila jazdy i znów fotostop. Jest pięknie wbrew hutniczym nazwom.

Jezioro Otalżyno
Jezioro Otalżyno © Magic

Pokicamy???
Pokicamy??? © Magic

Bajkowy terenik
Bajkowy terenik © Magic

Otalżyno - charakterystyczny kaszubski krajobraz
Otalżyno - charakterystyczny kaszubski krajobraz © Magic

Okolice Pomieczyna
Okolice Pomieczyna © Magic

Ciekawa kolekcja :-)
Ciekawa kolekcja :-) © Magic

Przed Pomieczyńską Hutą
Przed Pomieczyńską Hutą © Magic

Kolejna huta po drodze
Kolejna huta po drodze © Magic

Ucisko
Ucisko © Magic

Jezioro Białe
Jezioro Białe © Magic

Do Kartuz dojeżdżam tuż przed zachodem słońca. Udaje mi się jeszcze wjechać na wzgórze na którym znajduje się "Ławka Asesora" z przepięknym widokiem na miasto. Przy okazji szukając po powrocie do domu jakichś informacji nt. tego miejsca trafiłem na stronę Nonsensopedia i myślę, że dużo częściej będę z niej korzystał, bo opisy są tu naprawdę przednie:
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Kartuzy
Niewiele brakowało do tego, żebym stracił laptopa czytając w niej informacje nt. Starogardu - o mało co utonąłby w złocistym napoju, który akurat piłem ;-)

Asesor na swojej ławce
Asesor na swojej ławce © Magic

Panorama Kartuz
Panorama Kartuz © Magic

Bociany, czajki, skowronki i... dąb!

Sobota, 22 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Tczewa, Polska, Teren, Żuławy
Km: 77.38 Km teren: 40.00 Czas: 03:55 km/h: 19.76
Pr. maks.: 43.20 Temperatura: 10.0°C HRmax: 162162 ( 90%) HRavg 133( 73%)
Kalorie: 3969kcal Podjazdy: 486m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Po obejrzeniu skoków w Planicy wyjeżdżam na planowane 3-godzinne kółeczko: do dębu i może nieco dalej. Zobaczymy.
Na pewno chciałbym odnaleźć drogę do dębu, koło którego przejeżdżałem już pewnie ponad sto razy od kiedy wybudowali autostradę i który za każdym razem fascynuje mnie swoimi kształtami...
Na początek objeżdżam jezioro Damaszka i kieruję się do Szczerbięcina. I już tutaj napotykam krajobraz, którego się nie spodziewałem...
Krajobraz przed Szczerbięcinem
Krajobraz przed Szczerbięcinem © Magic

Po drodze przelatują przede mną dwa duże ptaki - wydaje mi się, że były to pierwsze bociany widziane przeze mnie w tym roku, ale nie jestem  tego na 100% pewien - leciały nieco za daleko i mogłem je pomylić z żurawiami...

Dalej kieruję się na Żelisławki - miejsce, gdzie obecnie zaczyna się parę km ścieżki rowerowej zbudowanej na dawnym nasypie kolejowym. Jadę asfaltem, ale też skracam sobie nieco drogę skręcając przed Sobowidzem w las. Chwilę później dojeżdżam do Żelisławek i ścieżki. Kiedyś jeździł tędy pociąg na trasie Pszczółki-Sobowidz-Skarszewy-Kościerzyna. Dziś jest tylko kawałeczek ścieżki Pszczółki-Żelisławki, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie można rowerem śmignąć dużo dalej - to by była atrakcja dla rowerzystów!

Początek ścieżki rowerowej w Żelisławkach
Początek ścieżki rowerowej w Żelisławkach © Magic

W drugą stronę na razie ciężko byłoby jechać
W drugą stronę na razie ciężko byłoby jechać © Magic

Jadę dalej drogą wśród pól aż dojeżdżam do miejscowości Ulkowy. Wjeżdżając tu widzę już z daleka główny cel mojej dzisiejszej podróży - okazały dąb. Tylko jak do niego dojechać? Jest jakieś 500 m przede mną, ale żeby do niego dojechać muszę zrobić 3 km polną drogą.
Ulkowy - przed autostradą widzę już cel mojej wyprawy
Ulkowy - przed autostradą widzę już cel mojej wyprawy © Magic

No i dotarłem - to ten dąb tak mnie intrygował przez lata aż wreszcie jestem. Korzystam z okazji i robię długi foto-stop przyrodniczy. :-)
Dąb, który chodził mi od lat po głowie :-)
Dąb, który chodził mi od lat po głowie :-) © Magic

Dąb na odludziu
Dąb na odludziu © Magic

Widok spod dębu
Widok spod dębu © Magic

I tu również widok spod dębu :-)
I tu również widok spod dębu :-) © Magic

Spojrzenie na dąb, na pożegnanie
Spojrzenie na dąb, na pożegnanie © Magic

Po zakończeniu sesji przy dębie chcę dotrzeć jak najkrótszą drogą do Łęgowa, a że skracam aż za bardzo, to kończy się to przedzieraniem brzegiem zabronowanego pola oraz łąką. Ciężko tu jechać ale jakoś daję radę przedrzeć się do polnej drogi za przystankiem przy autostradzie. Ten odcinek umilają mi skowronki śpiewające nade mną - kolejny znak, że wiosna przyszła :-)
Przedzieram się przez pole
Przedzieram się przez pole © Magic

Kwiatki na polu
Kwiatki na polu © Magic

Nieco błądzę po Łęgowie, aż wreszcie udaje mi się wyjechać na żuławskie równiny - krajobraz jest tu zupełnie inny niż parę kilometrów wcześniej - równina, równina, równina...
Panorama za Cieplewem - krajobraz się znacznie zmienił
Panorama za Cieplewem - krajobraz się znacznie zmienił © Magic

Od Łęgowa kieruję się do miejscowości Grabiny-Zameczek - tak mi się wymyśliło, więc tak jadę, a że nie zmieszczę się w trzech planowanych godzinach - trudno, trzeba korzystać z pogody - miało padać, a nie pada a wręcz pogoda zachęca do dalszej jazdy.
Jadę parę minut za traktorem jadącym do pracy na polu, później samotnie (tzn. w towarzystwie czajek szalejących na polu) drogą z płyt aż dojeżdżam do Kłodawy płynącej tędy w kierunku Motławy.
Tu napotykam widok jak na zdjęciu poniżej... załamka... Ktoś tu musiał ciężarówką przyjechać, żeby tyle śmieci zwieźć. Zupełnie czegoś takiego nie rozumiem i w żaden sposób nie potrafię wytłumaczyć, ale jak walczyć z takimi śmieciarzami? Jak to możliwe, że stać kogoś na budowę domu, a nie stać na zapłacenie za wywóz śmieci???
Tak dbamy o naszą piękną przyrodę... :-(
Tak dbamy o naszą piękną przyrodę... :-( © Magic

Na szczęście widoki poprawiają mi nastrój. Nie wszędzie (jeszcze) jest śmietnisko...
Droga wzdłuż Kłodawy
Droga wzdłuż Kłodawy © Magic

Chwilę później znów załamujący widok... Przecież te znaki jakaś firma musiała wymieniać... I też trafiły na pole...
Tu ktoś chyba zgubił drogę... Tylko znaki zostały
Tu ktoś chyba zgubił drogę... Tylko znaki zostały © Magic

Później, na szczęście, już nie było podobnych śmietnisk i spokojniej dojechałem do drugiego celu mojej wycieczki.
Stopień wodny przy ujściu Kłodawy do Motławy
Stopień wodny przy ujściu Kłodawy do Motławy © Magic

Pozostałości po zamku, który kiedyś tu stał nie wyglądają imponująco. No ale wciąż coś tu stoi i jest szansa, że może pojawi się kiedyś ktoś, kto przywróci temu miejscu dawną świetność.
Dwór obronny z XIII wieku w miejscowości Grabiny-Zameczek
Dwór obronny z XIII wieku w miejscowości Grabiny-Zameczek © Magic

Wejście do kaplicy p.w. Trójcy Św
Wejście do kaplicy p.w. Trójcy Św © Magic

Brama przy dworze
Brama przy dworze © Magic

Herb Gdańska na bramie wjazdowej do dworu
Herb Gdańska na bramie wjazdowej do dworu © Magic

Przejeżdżając przez Grabiny-Zameczek nie wiedziałem jeszcze, że jestem tuż obok najwyższego wzniesienia Żuław Wiślanych mającego zawrotną wysokość 14,6 m n.p.m. Niestety wyczytałem tą informację na Wikipedii dopiero w domu i nie zajechałem w to ważne miejsce... Będę musiał tu wrócić! ;-)
Z Grabin-Zameczka muszę już kierować się do domu, żeby zdążyć przed zmrokiem. Od tego miejsca staram się trzymać czerwonego szlaku pieszego aż za Koźliny, gdzie odbijam na zachód okrążając Tczew.
Po drodze oglądam jeszcze i uwieczniam na zdjęciach kilka zabytków, których jest tu więcej niż mi się wydawało, że może być w tej okolicy.
Chata w Suchym Dębie
Chata w Suchym Dębie © Magic

Kościół w Suchym Dębie
Kościół w Suchym Dębie © Magic

Motława na wysokości Suchego Dębu
Motława na wysokości Suchego Dębu © Magic

Mennonicki dom podcieniowy z XIX w. w Krzywym Kole
Mennonicki dom podcieniowy z XIX w. w Krzywym Kole © Magic

Świetlica wiejska w Krzywym Kole
Świetlica wiejska w Krzywym Kole © Magic

Kościół z XIV w. p.w. Znalezienia Krzyża Świętego w Krzywym Kole
Kościół z XIV w. p.w. Znalezienia Krzyża Świętego w Krzywym Kole © Magic

Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej w Koźlinach (XIV/XVI w.)
Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej w Koźlinach (XIV/XVI w.) © Magic

Herb Gdańska na kościele
Herb Gdańska na kościele © Magic

Drewniany dom w Koźlinach
Drewniany dom w Koźlinach © Magic

Konik polny :-)
Konik polny :-) © Magic

W Tczewskich Łąkach muszę przedrzeć się przez wielotorową zajezdnię kolejową. Był tu kiedyś most, ale go już nie ma... Nie wiem, czemu, nie znalazłem informacji... W każdym razie powoduje to, że przedostanie się na drugą stronę torów nie jest łatwe.
Tczew objeżdżam ulicą Działkową i później dobrze znaną drogą przez Szpęgawę i Małżewko wracam do domu. Zaczyna trochę mżyć i robi się ciemno...


Jezioro Przywidzkie i dalej

Niedziela, 9 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kaszuby, Kociewie, Krajoznawczo, Polska, Teren Uczestnicy
Km: 91.82 Km teren: 54.00 Czas: 05:34 km/h: 16.49
Pr. maks.: 52.40 Temperatura: 6.0°C HRmax: 163163 ( 90%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: 7795kcal Podjazdy: 924m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym niepowodzeniu i nie zrealizowaniu dość ambitnego planu rowerowego dziś musiałem sobie to odbić. Już wcześniej umówiliśmy się z Adamem na dłuższy przejazd gdzieś po okolicach.
Wstaję więc rano, przygotowuję Bielika do drogi, wyprowadzam z garażu i... utykam na próbie uruchomienia Endomondo... I tak nic, i tak nic, włączam, wyłączam, restartuję, uaktualniam i... dalej nic... Czas goni... W końcu się poddaję i ruszam do Kleszczewa, gdzie mamy się spotkać. Na szczęście mam też GPS. Z Turza kieruję się leśnymi drogami do Sobowidza, a dalej przez Kaczki do Kleszczewa. Przed Sobowidzem robię krótki przystanek koło leśnego parkingu.

Kolejny kamień pamiątkowy z ostatniego wysypu - tym razem Koło Łowieckie
Kolejny kamień pamiątkowy z ostatniego wysypu - tym razem Koło Łowieckie "Krogulec" © Magic

W lesie przed Sobowidzem
W lesie przed Sobowidzem © Magic

Bielik na rozdrożu
Bielik na rozdrożu © Magic

W Kleszczewie Adam już czeka. Podpowiada mi, żeby spróbować usunąć dane aplikacji - usuwam i... Rzeczywiście działa! Nie wiem o co chodzi, ale metoda okazała się skuteczna. Widać Android ma jakieś swoje tajemnice :-)
Po kilku drobnych korektach w rowerze i rozmowie o "planie na dziś" ruszamy ostatecznie w kierunku Jeziora Przywidzkiego - kierujemy się na Mierzeszyn. Po drodze, za Zaskoczynem, po pokonaniu pierwszego ponad 60-metrowego podjazdu mijamy sarnę stojącą tuż przy drodze i obserwującą dziwnych "przejezdnych".
W Mierzeszynie robimy fotostop - przydaje się po podjechaniu 65 m. :-)

Kościół w Mierzeszynie
Kościół w Mierzeszynie © Magic

Domek w Mierzeszynie
Domek w Mierzeszynie © Magic

Zaraz za Mierzeszynem króciutki zjazd i znów 75 m do góry. Tym razem jeszcze stromiej i bez asfaltu. Się można nieco zmachać...
Na górze skręcamy w lewo w drogę do jeziora przez Szklaną Górę.

Wjazd na Kozią Górę
Wjazd na Kozią Górę © Magic

Domek w Szklanej Górze
Domek w Szklanej Górze © Magic

Do Szklanej góry i nieco za droga była całkiem przyzwoita. Niestety jak tylko zaczął się zjazd w lesie zamieniła się w błotne grzęzawisko. Szczęśliwe było to, że lewa strona była jeszcze w cieniu i nie zdążyła do końca odtajać - tak więc na dużym odcinku było tam dość twardo. Gdyby było parę stopni więcej, to chyba byśmy nie przebrnęli...

Tak wygląda teraz droga do Jeziora Przywidzkiego
Tak wygląda teraz droga do Jeziora Przywidzkiego © Magic

No ale za to nad jeziorem "Ameryka"! Na początek myjnia rowerowa w pięknych okolicznościach przyrody, a później jazda niemal autostradą dookoła jeziora.

Myjnia naturalna
Myjnia naturalna © Magic

Na jeziorze jeszcze lód
Na jeziorze jeszcze lód © Magic

Jezioro Przywidzkie w pełnej krasie
Jezioro Przywidzkie w pełnej krasie © Magic

I widok z drugiej strony
I widok z drugiej strony © Magic

10 stopni, a niektórzy wciąż chodzą po wodzie :-)
10 stopni, a niektórzy wciąż chodzą po wodzie :-) © Magic

Po okrążeniu jeziora z kilkoma przystankami na fotografowanie dojeżdżamy do Przywidza i zatrzymujemy się w Zielonej Bramie w pierogarni na obiad. No naprawdę warto było! Pierogi bardzo dobre, a pogoda taka ładna, że na zewnątrz spokojnie można było usiąść.

Pierogarnia w Przywidzu
Pierogarnia w Przywidzu © Magic

Smakowite pierożki
Smakowite pierożki © Magic

Po posiłku, pełni nowej energii jedziemy dalej w kierunku Michalina. Początkowo ciężko mi się rozkręcić na podjeździe, ale już chwilę później na zjeździe rozpędzam się do nieco ponad 52 km/h - fajnie się jedzie z taką prędkością :-)

Jezioro Głębokie (Głęboczko) koło Michalina
Jezioro Głębokie (Głęboczko) koło Michalina © Magic

Za Jeziorem Głebokim kolejny 65-metrowy podjazd. Wjeżdżamy do Michalina. Parę kilometrów dalej wjeżdżamy do lasu na leśną "autostradę" prowadzącą w kierunku Przyjaźni.

Kolejny kamyk - ten nieco starszy i praktycznie nieczytelny (gdzieś za Michalinem)
Kolejny kamyk - ten nieco starszy i praktycznie nieczytelny (gdzieś za Michalinem) © Magic

Na wysokości Czapielska żegnamy się - Adam jedzie prosto do siebie, a ja skręcam w prawo do siebie. Już chwilę później nieco żałuję że wybrałem tą drogę, bo leśnicy zrobili tu niezłą masakrę. Na szczęście tak wyglądało tylko kilkaset metrów drogi.

Zjazd do Czapielska - leśnicy tu byli
Zjazd do Czapielska - leśnicy tu byli © Magic

Za Czapielskiem jadę "na azymut" do Ełganowa skąd zamierzam przejechać odcinek asfaltową drogą do Sobowidza wykorzystując zachodni wiatr, który się po południu nasilił. Zatrzymuję się tylko na chwilę w Czerniewie, żeby pozbyć się kamyka z buta...

Kościół w Czerniewie
Kościół w Czerniewie © Magic

Odcinek z Ełganowa do Sobowidza śmigam aż miło - mój plan wykorzystania wiatru powiódł się bardzo dobrze. Za to w Sobowidzu robię sobie kilka dodatkowych fotostopów. Dojechałem tu o bardzo dobrej fotograficznie porze i staram się to wykorzystać jak najlepiej. Słońce ładnie przyświeca.

Dawny młyn w Sobowidzu
Dawny młyn w Sobowidzu © Magic

Platforma widokowa w Sobowidzu
Platforma widokowa w Sobowidzu © Magic

Panorama Sobowidza
Panorama Sobowidza © Magic

Z Sobowidza kieruję się już bardzo podobną drogą jak rano, tylko w przeciwnym kierunku. Jest tuż przed zachodem, więc i saren kilka zauważam w lesie. Niestety wszystkie uciekają zanim w ogóle zdążę pomyśleć o aparacie.
Kilkanaście minut przed Turzem zaczynają się odzywać żurawie. Niestety nie udaje mi się przejechać nigdzie w ich pobliżu, ale za to mijam wóz konny, którego już nie mogę bez zdjęcia przepuścić :-)

Przed Turzem
Przed Turzem © Magic

No a do domu dojeżdżam o takiej ładnej porze - jak mało kiedy jeszcze przed zachodem :-)

Zachód nad Jeziorem Damaszka
Zachód nad Jeziorem Damaszka © Magic



No i się zrypało... (Awaria ramy)

Sobota, 8 marca 2014 Kategoria < 25, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: 16.07 Km teren: 15.50 Czas: 00:54 km/h: 17.86
Pr. maks.: 41.80 Temperatura: 9.0°C HRmax: 164164 ( 91%) HRavg 139( 77%)
Kalorie: 961kcal Podjazdy: 196m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
A miało być tak pięknie...
Pogoda sprzyjała, weekend, słońce i cztery planowane godziny na rowerku... Początek więc bardzo obiecujący - ruszam przez Boroszewo w kierunku Trzcińska, a po drodze zahaczam o Jezioro Żygowickie.
Jezioro Żygowickie
Jezioro Żygowickie © Magic

Myślałem, że to kaczka przymarzła :-)
Myślałem, że to kaczka przymarzła :-) © Magic

Tranquill nad jeziorem
Tranquill nad jeziorem © Magic

Po przystanku nad jeziorem pędzę dalej przez Trzcińsk do lasu drogą, której wcześniej nie znałem. Zaraz za Trzcińskiem wjeżdżam w okolice, gdzie leży kilka małych ale bardzo malowniczo położonych jeziorek. W tym ustroniu stoi i buduje się jeszcze kilka ciekawych domów.
Hacjenda w Jastrzębiach Skarszewskich
Hacjenda w Jastrzębiach Skarszewskich © Magic

Dalej chciałem jechać do Pogódek, ale chwilę później niepokoi mnie jakiś dziwny dźwięk spod siodełka... Zatrzymuję się i oglądam rower - niestety zauważam to, co widać poniżej na zdjęciu. Klops!
W tej sytuacji muszę zmienić plany - jadę do najbliższej drogi asfaltowej, gdzie czekam na "wóz techniczny" - nie chcę ryzykować dalszej jazdy z taką ramą...
No i się zrypało
No i się zrypało © Magic

Po drodze spotykam jeszcze kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego - najwyraźniej w ostatnim czasie nastąpił duży wysyp podobnych kamieni :-)
Kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego
Kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego "Jedność" w okolicach Zapowiednika © Magic

Finlandia zdobyta!

Środa, 5 marca 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Finlandia
Km: 10.94 Km teren: 2.00 Czas: 01:04 km/h: 10.26
Pr. maks.: 28.90 Temperatura: 1.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 590kcal Podjazdy: 100m Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) Aktywność: Jazda na rowerze
Przy okazji wyjazdu służbowego udało mi się wyrwać na godzinne rowerowe zwiedzanie okolicy. Za dużo nie przejechałem, bo rower isojopo z napędem typu "ostre koło" nie pozwalał mi się za bardzo rozwinąć no i przed wyjazdem musiałem nieco podpompować koła, ale po półgodzinnym przygotowaniu ruszyłem na podbój okolicy. Poniżej kilka zdjęć z tego przejazdu.

Hotelik Hämeenkylän kartano
Hotelik Hämeenkylän kartano © Magic

Jedno fińskie osiedle
Jedno fińskie osiedle © Magic

Pitkäjärvi - jezioro, które chciałem objechać
Pitkäjärvi - jezioro, które chciałem objechać © Magic
Jezioro na zdjęciu powyżej chciałem objechać dookoła, ale mimo tego, że byłoby to tylko ok. 20 km nie udało mi się tego z robić z braku czasu :-(

Fińska willa, z rowerkiem isojopo na pierwszym planie
Fińska willa, z rowerkiem isojopo na pierwszym planie © Magic

Drugie fińskie osiedle
Drugie fińskie osiedle © Magic

Droga przez las
Droga przez las © Magic

Trzecie fińskie osiedle
Trzecie fińskie osiedle © Magic

Hotel od zaplecza
Hotel od zaplecza © Magic

A tak jeziorko wyglądało parę godzin później z góry
A tak jeziorko wyglądało parę godzin później z góry © Magic

Tak sobie po wszystkim policzyłem i wyszło mi, że Finlandia była moim siódmym krajem, gdzie śmigałem rowerem :-)


Wreszcie poznałem Trygława

Niedziela, 23 lutego 2014 Kategoria 25 - 50, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren
Km: 39.46 Km teren: 23.50 Czas: 02:46 km/h: 14.26
Pr. maks.: 39.60 Temperatura: 8.0°C HRmax: 170170 ( 94%) HRavg 140( 77%)
Kalorie: 2734kcal Podjazdy: 248m Sprzęt: Rower taty Aktywność: Jazda na rowerze
Od czasu, kiedy jeszcze byłem w podstawówce intrygował mnie Trygław w Tychowie - największy głaz narzutowy w Polsce. Jak o nim usłyszałem, to chciałem go koniecznie odwiedzić - w końcu znajduje się niecałe 50 km od mojego domu rodzinnego... No i tak zeszło jakieś 30 lat gdy wreszcie pojawiła się okazja, żeby na spokojnie odwiedzić kolegę Trygława :-)
Załapałem transport samochodem w kierunku Białogardu, wysiadam w Moczyłkach, skąd kieruję się leśną drogą do Tychowa. Droga prowadzi początkowo ładnym sosnowym lasem. Jest luty, a już temperatury niemal wiosenne, w słońcu jest naprawdę fajnie.

Krzyż przydrożny za Moczyłkami
Krzyż przydrożny za Moczyłkami © Magic

Droga pozytywnie mnie zaskakuje - sucho, nie ma kałuż, tylko czasami, w lesie, "łatki" ze śniegu lub lodu, które bez problemu można ominąć. Co jakiś czas się zatrzymuję, a to przy krzyżu, a to przy jeziorku... Typowy turystyczno-rekreacyjno-fotograficzny przejazd.

Droga za Moczyłkami
Droga za Moczyłkami © Magic

Jezioro Dobrowieckie Wielkie
Jezioro Dobrowieckie Wielkie © Magic

Jadę dalej
Jadę dalej © Magic

Przy okazji jednego z przystanków zauważam pozostałości po ognisku ze spalonym pociętym pieńkiem z widoczną resztką wymalowanego na nim szlaku turystycznego. Nowego oznakowania w okolicy nie zauważyłem. Chyba leśnicy powinni cokolwiek wiedzieć o szlakach turystycznych... :-(

Tak tu dbają o szlaki turystyczne
Tak tu dbają o szlaki turystyczne © Magic

Rzeka Leśnica
Rzeka Leśnica © Magic

Przejeżdżając mostek na Leśnicy nie miałem jeszcze pojęcia, że niedaleko stąd był w czasach wojny o obóz jeniecki dla lotników alianckich... Doczytałem się tej ciekawostki dopiero po powrocie do domu. Szkoda, bo z wielką ciekawością bym podjechał obejrzeć, co dziś po nim zostało.
Kilka kilometrów dalej jestem już w Tychowie. Kieruję się prosto na cmentarz, gdzie urzęduje od wieków Trygław.

Na cmentarzu w Tychowie
Na cmentarzu w Tychowie © Magic

Na Trygławie znajduje się krzyż postawiony w XIX w. przez mieszkających tu wówczas Niemców.

Krzyż postawiony przez Niemców w 1874 r. na Trygławie
Krzyż postawiony przez Niemców w 1874 r. na Trygławie © Magic

Sam Trygław jest rzeczywiście imponujący choć nie wygląda mi on na niemal 4 m ponad powierzchnią ziemi... Wg Wikipedii wysokość Trygława to 7,8 m, z czego 4 m jest pod ziemią. Na moje oko miał nieco mniej, ale miarki ze sobą nie miałem :-)

Trygław w całej okazałości
Trygław w całej okazałości © Magic

Poniemieckie groby na cmentarzu w Tychowie
Poniemieckie groby na cmentarzu w Tychowie © Magic

Po dłuższym postoju na podziwianie i fotografowanie Trygława kieruję się drogą na Połczyn Zdr. Czasu zostało mi nie za dużo, a do przejechania jeszcze całkiem spory odcinek. Myślałem, żeby pojechać czerwonym szlakiem pieszym, ale zniechęciło mnie ryzyko błotnych przepraw, które mogły zdarzyć się w lesie. Zanim wyjechałem z Tychowa zatrzymałem się jeszcze na chwilkę przy tutejszym kościele - w słońcu wyglądał całkiem interesująco.

Średniowieczny kościół w Tychowie
Średniowieczny kościół w Tychowie © Magic

Niecałe 10 km za Tychowem odkrywam z zaskoczeniem, że tędy płynie Parsęta. Zawsze kojarzyła mi się ona z Kołobrzegiem i myślałem, że płynie gdzieś bardziej na zachód, a tymczasem płynie właśnie tędy. Z okazji tego niespodziewanego odkrycia muszę oczywiście zarządzić kolejny fotostop, żeby je odpowiednio uczcić! :-)

Parsęta - 100km do mety :-)
Parsęta - 100km do mety :-) © Magic

Rozlewiska Parsęty
Rozlewiska Parsęty © Magic

I Parsęta widziana z drugiej strony
I Parsęta widziana z drugiej strony © Magic

Nad Parsętą tracę tyle czasu, że wsiadam na rower z mocnym postanowieniem, że zdjęć już dziś, niestety, nie będzie - czas goni. Postanowienia udaje mi się dotrzymać jakieś 3 km - odpuszczam koło Rudna, gdzie widzę następującą panoramę:

Okolice Rudna
Okolice Rudna © Magic

Za Rudnem skręcam w las, żeby skrócić sobie drogę do Połczyna. Wiem, że tędy prowadzi wspomniany czerwony szlak i liczę, że szybciej dojadę na skróty. Początkowo trochę żałuję tej decyzji, bo momentami droga jest piaszczysta, ale rekompensują mi to piękne widoki doliny Dębnicy. Sama droga zdecydowanie poprawia się, gdy łączy się z drogą leśną z Ostrego Barda - dalej spory odcinek to "leśna autostrada", którą pędzę do Połczyna na spotkanie wozu technicznego. :-)


Spotkanie po latach

Sobota, 22 lutego 2014 Kategoria 25 - 50, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren
Km: 45.06 Km teren: 13.00 Czas: 03:00 km/h: 15.02
Pr. maks.: 33.90 Temperatura: 6.0°C HRmax: 173173 ( 96%) HRavg 140( 77%)
Kalorie: 3382kcal Podjazdy: 248m Sprzęt: Rower taty Aktywność: Jazda na rowerze
Korzystając z wiosennej zimy udało nam się wreszcie zorganizować mini-ustawkę z Pawłem. Pawła nie widziałem od... kilkunastu lat? Kurna, nawet nie pamiętam... No dawno to było bardzo... Nieważne... Ważne, że się zgadaliśmy dzięki wszechobecnym "portalom społecznościowym" i okazało się, że mamy wspólne zainteresowania - rowery :-) Tak sobie więc podsyłaliśmy jakieś informacje od czasu do czasu aż wreszcie udało nam się zgrać na wspólną jazdę. A że Paweł mieszka w Bornem Sulinowie, to przy okazji wjechaliśmy na bardzo ciekawy historycznie teren.
Wycieczkę zaczęliśmy od podziwiania mapnika własnej roboty -  muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem myśli technicznej - całość kosztowała kilkanaście złotych, a działa dużo lepiej od wielu profesjonalnych i nietanich konstrukcji komercyjnych.

Mapnik made in Borne :-)
Mapnik made in Borne :-) © Magic

Po dokładnym zapoznaniu z konstrukcją mapnika pojechaliśmy dalej leśnymi drogami w kierunku Kłomina - dawnej bazy Armii Radzieckiej, przez długi czas całkowicie opuszczonej, a teraz powoli odżywającej.

Droga koło Bornego Sulinowa
Droga koło Bornego Sulinowa © Magic

Zanim dojechaliśmy do Kłomina, udało nam się zatrzymać jeszcze przy rezerwacie przyrody Diabelskie Pustacie, który słynie m.in. z chyba największych w Polsce wrzosowisk (niestety teraz nie kwitną :-) ).

Rezerwat przyrody Diabelskie Pustacie
Rezerwat przyrody Diabelskie Pustacie © Magic

Chwilę później nasza droga skrzyżowała się ze szlakiem stadka jeleni, które przebiegło tuż przed nami. Spotkanie to tak na nas podziałało, że aż się po raz kolejny zatrzymaliśmy i przy tej okazji zauważyliśmy duże stada ptaków przelatujące nad nami - była ogromna ilość kaczek lub gęsi i mniejsze stadko żurawi. Wyraźnie widać, że wiosna idzie!

Ślady jeleni, które przebiegły tuż przed nami
Ślady jeleni, które przebiegły tuż przed nami © Magic

Wiosna przybywa jak nic!
Wiosna przybywa jak nic! © Magic

Po tych przyrodniczych przystankach pojechaliśmy już bez dodatkowych postojów do Kłomina. Nie spieszyliśmy się za bardzo, bo tematów do rozmowy było mnóstwo.
Samo Kłomino zaskakuje już na wjeździe, a całość robi wrażenie... Byłby tu niezły plener filmowy.

W Kłominie dbają o bezpieczeństwo jak nigdzie ;-)
W Kłominie dbają o bezpieczeństwo jak nigdzie ;-) © Magic

Kłomino - opuszczone bloki
Kłomino - opuszczone bloki © Magic

Ja w Kłominie
Ja w Kłominie © Magic

Z Kłomina skierowaliśmy się do Nadarzyc. Jeszcze przed Nadarzycami przy drodze stały pomniki upamiętniające tutejszy niemiecki obóz jeniecki z czasów II Wojny Światowej. Nawet nie wiedziałem, że i tu był obóz. Więziony tu był m.in. Henryk Sucharski. Człowiek się uczy całe życie ;-)

Pomniki upamiętniające obóz jeniecki Oflag II D Gross-Born
Pomniki upamiętniające obóz jeniecki Oflag II D Gross-Born © Magic

Jadąc z Nadarzyc na północ droga prowadzi tuż obok Zalewów Nadarzyckich na rzece Piławie. Kilka lat temu miałem okazję spłynąć Piławą (z Bornego Sulinowa zresztą) i pamiętam, że zarówno rzeka jak i zalewy są bardzo malownicze. Mimo, że jest zima i tak robią one bardzo sympatyczne wrażenie.
No a my z Pawłem przy tej okazji zdążyliśmy omówić kilka kolejnych ważnych tematów :-)

Zalewy Nadarzyckie na rzece Piławie
Zalewy Nadarzyckie na rzece Piławie © Magic

Z Pawłem nad Zalewami
Z Pawłem nad Zalewami © Magic

Na koniec udaliśmy się w kierunku Łubowa, gdzie miałem wcześniej umówione spotkanie z "wozem technicznym" :-)


Dzik jest dziki, dzik jest zły...

Sobota, 28 grudnia 2013 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren, Złocieniec
Km: 60.66 Km teren: 25.00 Czas: 03:52 km/h: 15.69
Pr. maks.: 36.80 Temperatura: 5.0°C HRmax: 167167 ( 92%) HRavg 139( 77%)
Kalorie: 3875kcal Podjazdy: 414m Sprzęt: Rower taty Aktywność: Jazda na rowerze

Grudniowy przejazd dla lepszego rozruszania.

Jadę w kierunku leśnej drogi pożarowej zbudowanej specjalnie dla leśników a poprowadzonej środkiem dużego lasu w okolicach Złocieńca. Po przejechaniu przez Bobrowo docieram do drogi i chwilę później widzę drogę po horyzont :-)

Droga w środku lasu - po horyzont
Droga w środku lasu - po horyzont © Magic

Chwilowe przebłyski słońca
Chwilowe przebłyski słońca © Magic

Przejeżdżam cały asfaltowy odcinek - ma w sumie aż 12 km. Nie jest może zbyt równy, ale jedzie się non-stop ciekawymi leśnymi ostępami. Podoba mi się tu bardziej niż na ścieżce do Połczyna.

Przed samym końcem odcinka zaliczam jeszcze spotkanie z dzikiem, który na mój widok próbuje uciec biegnąc przede mną lasem obok ścieżki aż do momentu, gdy natyka się na ogrodzenie szkółki leśnej - tu zalicza mocne odbicie od siatki. Próbuje biec dalej wzdłuż ogrodzenia, odbija się jeszcze o nie dwa razy i dopiero wtedy dochodzi do wniosku, że musi zmienić kierunek.

Chwilę później jestem już na drodze do Sośnicy. Tu zaskakują mnie słupy energetyczne jakich w Polsce jeszcze nie widziałem i zaciekawia wieża widoczna na horyzoncie.

Przed Sośnicą - wieża leśników w oddali
Przed Sośnicą - wieża leśników w oddali © Magic

Podjeżdżam do tej wieży i "zwiedzam" jej otoczenie. Niestety dziś wejść na nią nie można.

Ksawery czy inny chuligan tu był? :-)
Ksawery czy inny chuligan tu był? :-) © Magic

Leśna wieża obserwacyjna w Sośnicy
Leśna wieża obserwacyjna w Sośnicy © Magic

Po odwiedzinach u wieży kieruję się z Sośnicy niebieskim szlakiem pieszym w kierunku Wierzchowa i później Lubieszewa. Szlak ten poprowadzony jest ciekawie, a co najważniejsze w większości bezproblemowo przejezdny. Początkowo jedzie się wzdłuż dawno nie używanej linii kolejowej (z małą przerwą wyciętą zapewne przez złomiarzy), a później skręca w las i tak kluczy w lesie aż do Wierzchowa. Na tym odcinku spotkałem gościa, który niósł okazałe poroże - chyba znalazł dziś w lesie... Wyglądało imponująco.

Ktoś zabrał kawałek
Ktoś zabrał kawałek © Magic

Od Wierzchowa szlak prowadzi parę kilometrów drogą asfaltową - tu mi dokucza bardzo chłodny wiatr z pd-wschodu. Cieszę się więc gdy wreszcie szlak skręca w las. Szybko przestaję się cieszyć, bo droga w tym miejscu przez około kilometr jest bardzo przeryta przez dziki i jazda tu jest walką z kupkami piachu i darni. Na szczęście nie jest to długi odcinek. Dalej jedzie się już wygodnie szeroką i bardzo dobrze utrzymaną leśną drogą aż do asfaltu, który zaczyna się ok. 2-3 km przed Lubieszewem.

Panorama Lubia
Panorama Lubia © Magic

Z Lubieszewa znów asfaltem jadę do Kańska i później już najkrótszą drogą przez las do domu. Nie myślałem, że wykręcę dziś tyle km.

Wigilia

Wtorek, 24 grudnia 2013 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Polska, Świnoujście, Teren
Km: 22.89 Km teren: 9.00 Czas: 01:21 km/h: 16.96
Pr. maks.: 24.70 Temperatura: 9.0°C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: 1270kcal Podjazdy: 117m Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) Aktywność: Jazda na rowerze

W wigilijne przedpołudnie wybrałem się na obserwację ptaków w rezerwacie Karsiborskie Paprocie.

Po drodze zauważam dość oryginalny manifest środowiskowy:

Manifest środowiskowy
Manifest środowiskowy © Magic

Przekaz jest oczywisty choć forma wątpliwa. Dodatkowej głębi nabiera jednak dla mnie ten manifest, gdy chwilę później zauważam to:

Śmieci w lesie :-)
Śmieci w lesie :-) © Magic

Później już bez dodatkowych atrakcji dojeżdżam do punktu widokowego z widokiem na Zalew Szczeciński.

Panorama Zalewu Szczecińskiego z punktu widokowego
Panorama Zalewu Szczecińskiego z punktu widokowego © Magic

Wiało niemiłosiernie, ale trochę ptaków się mimo to pojawiło - kilka bielików gdzieś na horyzoncie, kormorany, kaczki... Najbliżej podleciał mały grubodziób, który ledwo w wietrze utrzymywał się na gałązce. :-)

Grubodziób
Grubodziób © Magic

Bieliki niestety nie chciały tak blisko podlecieć, ale udało się akceptowalne zdjęcie i z daleka zrobić.

Bielik w locie
Bielik w locie © Magic

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum