blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 100

Dystans całkowity:2764.02 km (w terenie 1594.36 km; 57.68%)
Czas w ruchu:147:41
Średnia prędkość:18.72 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:23699 m
Maks. tętno maksymalne:192 (106 %)
Maks. tętno średnie:178 (98 %)
Suma kalorii:145252 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:65.81 km i 3h 30m
Więcej statystyk

Uznam w drugą stronę

Niedziela, 20 kwietnia 2014 Kategoria 50 - 100, Bałtyk, Krajoznawczo, Niemcy, Spręż :-), Świnoujście, Teren
Km: 65.80 Km teren: 16.00 Czas: 02:54 km/h: 22.69
Pr. maks.: 43.80 Temperatura: 15.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 3555kcal Podjazdy: 386m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Tym razem chciałem się przejechać bardziej kolarsko - rundka przez Uznam w przeciwnym kierunku niż wczoraj.
Zaczynam od ścieżki rowerowej od Świnoujścia aż do Ückeritz. W Ückeritz krótka sesja. Nie mam dziś aparatu, więc używam komórki. która, nie wiem czemu, zwiesza się przed zrobieniem zdjęcia... No i dlatego poniżej wklejone dwa tracki, bo muszę zrestartować.
Plaża między Bansin i Ückeritz
Plaża między Bansin i Ückeritz © Magic

Po odbiciu od Bałtyku okrążam Achterwasser nieznaną mi wcześniej drogą - całkiem fajną dla rowerzystów.
Nad Achterwasser
Nad Achterwasser © Magic

W Neppermin wracam na asfaltowe drogi i planuję jak najszybciej dojechać do Stolpe.
Panorama Neppermin
Panorama Neppermin © Magic

Wieża widokowa w Neppermin
Wieża widokowa w Neppermin © Magic

Przed Stolpe muszę jeszcze parę kilometrów przejechać leśną drogą a potem już tylko ścieżką rowerową kieruję się do Świnoujścia. Wieje niemiłosiernie z północnego-wschodu, więc czasami ciężko kręcić, ale bez większych problemów dojeżdżam do celu.
I w Niemczech się zdarza
I w Niemczech się zdarza © Magic


Lieper Winkel - w poszukiwaniu bielików

Sobota, 19 kwietnia 2014 Kategoria Teren, Świnoujście, Niemcy, Krajoznawczo, Bałtyk, 50 - 100
Km: 85.30 Km teren: 21.00 Czas: 04:05 km/h: 20.89
Pr. maks.: 51.50 Temperatura: 13.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 5351kcal Podjazdy: 329m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Pogoda ładna, trochę wolnego czasu z okazji świąt wygospodarowane, no to jadę, a co!? Popatrzyłem na mapę pogody, wszystko pięknie, tylko ten wiatr... Żeby się z nim nie przepychać jadę na zachód, na niemiecką stronę. Jakoś to będzie z powrotem - o to się będę martwił później :-)
Jeszcze w Świnoujściu napotykam na oznakowanie Szlaku św. Jakuba - a mówiłem ostatnio, że gdzie się nie pojawię tam on ze mną. No chodzi za mną jak nic...

Oznakowanie szlaku św. Jakuba
Oznakowanie szlaku św. Jakuba © Magic

Granicę mijam przed Kamminke i dalej staram się jechać Szlakiem św. Jakuba, ale już za Kamminke go gubię. Potem odnajduję i tak się dziś mijamy w pierwszej części dnia.
Mostek graniczny
Mostek graniczny © Magic

Wjeżdżam na niemiecką stronę
Wjeżdżam na niemiecką stronę © Magic

Szlak doprowadził mnie do Garz, ale od strony z której tu jeszcze nie byłem. Już na początku wioski napotykam kościół, którego wcześniej nie widziałem. Kościół Ewangelicki zbudowany w XIII w. a później wielokrotnie przebudowywany. Przed kościołem i w kościele napotykam wiele symboli upamiętniających ofiary obu wojen światowych. W ogóle, przynajmniej w tym regionie Niemiec, widzę tu wiele podobnych pomników i pamiątek i za każdym razem mam mieszane odczucia... Nie widać tu nigdzie napisów typu "nigdy więcej wojny", "ofiary faszystowskich Niemiec" lub "pamięci ofiar wszystkich narodów" a widać napisy takie jak "zginęli za ojczyznę" lub "zginęli śmiercią bohaterską". Ktoś, kto nie zna historii i tu przyjedzie z pewnością pomyśli, że ten naród musiał wiele wycierpieć... Ciekawe przez kogo?...
Garz - pomik ofiar I Wojny Światowej
Garz - pomik ofiar I Wojny Światowej © Magic

Kościół Ewangelicki w Garz
Kościół Ewangelicki w Garz © Magic

Stokrotki już są!
Stokrotki już są! © Magic

Wnętrze kościoła
Wnętrze kościoła © Magic

Kolejne upamiętnienie ofiar wojen
Kolejne upamiętnienie ofiar wojen © Magic

...I jeszcze jedno
...I jeszcze jedno © Magic

No ale nic - mogę mieć jedynie nadzieję, że w podtekście tych napisów jest jednak nieśmiały sprzeciw filozofii "chorego" nacjonalizmu.
Jadę dalej. Wjeżdżając na drogę za Zirchow przychodzi mi do głowy myśl, że fajnie by było zrobić zdjęcie "spotkanie bielików" z moim rowerem i bielikiem w tle i tak z tą myślą jadę dalej i zaczynam się rozglądać, gdzie tu może być jakiś bielik. Jest środek dnia, więc pewnie będzie ciężko, ale będę ich wypatrywał.
Droga za Zirchow
Droga za Zirchow © Magic

Nie ujechałem dwóch kilometrów i jest! Krąży majestatycznie nad polem i szuka obiadu. Szybko wjechałem w boczną drogę, żeby się lepiej przypatrzeć, zmieniam obiektyw i próbuję go jakoś sfotografować. Niestety w międzyczasie oddalił się ode mnie na tyle, że kiepściutkie zdjęcia wyszły, ale jest!
Bielik w oddali
Bielik w oddali © Magic

Usiadłem sobie przy drodze i czekam, może wróci. Niestety nie wrócił, ale w ciągu ok. 10 minut udało mi się jeszcze sfotografować kilka innych ciekawych ptaków. Oj, ornitolodzy mieliby tu prawdziwe eldorado. Strasznie zły byłem na siebie, że nie wziąłem ze sobą mojego najlepszego obiektywu, no ale dźwigać na takiej trasie mi się go nie chciało... :-(
Nie jestem pewien co do wszystkich gatunków - jeżeli gdzieś się pomyliłem, to proszę o info - poprawię opis.
Błotniak stawowy (?) ze zdobyczą w szponach
Błotniak stawowy (?) ze zdobyczą w szponach © Magic

Czyżby myszołów włochaty?
Czyżby myszołów włochaty? © Magic

Kania ruda (?)
Kania ruda (?) © Magic

A jak już ptaki odlatywały to i pole pięknie pozowało:
Zboża już wschodzą
Zboża już wschodzą © Magic

Ledwo wyruszyłem po ptako-fotostopie a tu znowu na horyzoncie jakby bielik. No i znów się musiałem zatrzymać :-)
Później widziałem jeszcze co najmniej dwa bieliki, ale wszystkie na tyle daleko, że zdjęć już przyzwoitych nie ma.
Drzewo na tle Zalewu Szczecińskiego, a na nim prawdopodobnie kolejny bielik
Drzewo na tle Zalewu Szczecińskiego, a na nim prawdopodobnie kolejny bielik © Magic

Dalej jechałem ścieżką rowerową w kierunku Usedom (Uznam) - plan mój był prosty: dojechać przed Usedom a później odbić na północ i objechać cały Lieper Winkel.
Droga w pobliżu Usedom
Droga w pobliżu Usedom © Magic

Za Usedom planowałem jechać szlakiem Usedom Rundweg (UR), ale po raz drugi już nie wyszło. Mapa mówiła, że mam przejechać 1,8 km i skręcić w lewo, ale jak to zrobiłem, to znalazłem się na leśnej drodze, która w pewnym momencie niemal się skończyła. Na szczęście bielik nie dupa i wszędzie da radę ;-) Po krótkiej leśnej walce dojechałem do drogi asfaltowej, którą dalej pojechałem w kierunku Suckow. Ale, jak to mówią, nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło - ledwo wygramoliłem się z lasu a tu patrzę wchodzi na drogę jeleń. Też mnie zauważył i wyraźnie się zawahał - iść dalej, czy zawrócić. W końcu skierował się dalej przez drogę. "Pewnie zaraz jeszcze jakiś przejdzie, bo zazwyczaj same nie chodzą" pomyślałem i zanim zdążyłem nawet sięgnąć po aparat widzę, jest! Jeden... za chwilę drugi, trzeci, czwarty... Przy czwartym się pogubiłem, bo przez drogę przeszło całe stado! Było ich pomiędzy 20 a 40 - ciężko było nawet oszacować, bo przechodziły drogę zwartym stadem. Zdążyłem je sfotografować jak już były daleko w lesie po drugiej stronie - niewiele widać zza drzew, ale widać, że są. Po tym spotkaniu już wiedziałem, że warto było jechać taki kawałek... :-)

Stado jeleni pośród drzew (widać na środu i po lewej stronie)
Stado jeleni pośród drzew (widać na środu i po lewej stronie) © Magic

Za Suckow napotkałem kolejną ciekawostkę - dąb, który ma ok. 700 lat i podobno ma z nim coś wspólnego Bogusław IV, ten ze Szczecina. Ciekawe, czy też tu jeździł rowerem ;-)
Zabytkowy dąb koło Suckow
Zabytkowy dąb koło Suckow © Magic

Bielik z serduchem :-)
Bielik z serduchem :-) © Magic

Po tych to historycznych przemyśleniach ani się obejrzałem i jestem już na Lieper Winkel. Zaczynam od przystani w Rankwitz. Jest tu mała marina dla żaglówek ale jest też kilka restauracji. Miejsce bardzo sympatyczne. W ogóle okolica ma swój urok - jest bardzo wiejsko, a jednocześnie jest tu dużo dróg, które mogą być rajem dla rowerzystów a także jest mnóstwo miejsc, gdzie można przenocować (pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne). Widziałem też gdzieś po drodze pole golfowe, ale nie pamiętam dokładnie, gdzie to było.
Przystań w Rankwitz
Przystań w Rankwitz © Magic

Gotowi do uczty?
Gotowi do uczty? © Magic

Za Quilitz wjeżdżam w drogę polną, która później staje się dość wyboistą ścieżką poprowadzoną wałem przeciwpowodziowym i takimi drogami objeżdżam cały Lieper Winkel
Krajobraz Lieper Winkel - przed Warthe
Krajobraz Lieper Winkel - przed Warthe © Magic

Droga wzdłuż brzegu
Droga wzdłuż brzegu © Magic

W Warthe jest jakaś impreza - widzę restaurację i grupę bawiących się ludzi, ale nie zajeżdżam sprawdzić, co się dzieje, bo nad drzewami wypatruję kolejnego krążącego bielika, więc pędzę w jego stronę. No i tak się rozpędziłem, że omal bym go minął niezauważonego. Okazało się, że zdążył usiąść na drzewie przy ścieżce i gdyby nie to, że poderwał się z niego jak obok przejeżdżałem, to pewnie w ogóle bym go nie spostrzegł. Niestety poleciał w drugą stronę i już go później nie widziałem.
Wał koło Warthe
Wał koło Warthe © Magic

Krowy na łące
Krowy na łące © Magic

W Grüssow poczułem się naprawdę jak na końcu świata. Bajecznie położona wioska a uroku jej dodawało kwitnące pole rzepaku. Zdziwiło mnie, że na ten koniec świata dochodzi gładziutki asfalt - tu szosowcy mieliby prawdziwy raj :-) Niestety już w Liepe ten piękny asfalt zamienia się w wyboistą drogę...
Grüssow - na końcu świata
Grüssow - na końcu świata © Magic

Droga do Grüssow
Droga do Grüssow © Magic

Niestety powoli czas zaczyna mnie gonić, więc z Liepe do Krienke jadę już asfaltem. Dalej kieruję się ponownie szlakiem UR do Reetzow, a później dalej drogą do Bansin. W Morgenitz zatrzymuję się przy kolejnym zabytkowym kościele a przy nim znów widzę upamiętnione ofiary wojen...
Kolejne upamiętnienie ofiar I Wojny Światowej - Morgenitz
Kolejne upamiętnienie ofiar I Wojny Światowej - Morgenitz © Magic

Do Mellenthin dojeżdżam drogą asfalową a dalej wjeżdżam w pole, mijam małe lotnisko (w zasadzie pas startowy na polu) i dalej drogami polnymi aż do Katschow. Przed Bansin zatrzymuję się już tylko w punkcie widokowym z wieżą przed Reetzow - trzeba się tu nieźle wspinać polną drogą a widok jest jaki jest... Bez rewelacji.
Ten odcinek dał mi się bardzo we znaki - musiałem jechać pod wiatr, a wiało dziś naprawdę mocno.
 Widok z wieży widokowej Kückelsberg koło Reetzow
Widok z wieży widokowej Kückelsberg koło Reetzow © Magic

Rozkopane Bansin
Rozkopane Bansin © Magic

Z Bansin wracam do Świnoujścia znaną z poprzednich przejazdów ścieżką rowerową. Na szczęście prowadzi ona głównie lasem, co broni mnie przed uciążliwym wiatrem.
Molo w Ahlbeck
Molo w Ahlbeck © Magic

Zachód w Ahlbeck
Zachód w Ahlbeck © Magic


Nowy koń w stajni

Poniedziałek, 31 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Szosa
Km: 53.68 Km teren: 0.00 Czas: 02:03 km/h: 26.19
Pr. maks.: 45.60 Temperatura: 11.0°C HRmax: 158158 ( 87%) HRavg 142( 78%)
Kalorie: 1905kcal Podjazdy: 281m Sprzęt: Ferrari Aktywność: Jazda na rowerze
No i stało się...
Bardzo długo się temu opierałem, bo nie lubię jeździć po polskich szosach. No ale z drugiej strony nie zawsze da się jeździć w terenie i nie na każdą imprezę/wyjazd nadaje się góral...
Zdecydowałem się więc na zakup i nie mogłem już dłużej czekać. Zaraz po pracy pojechałem po rower a chwilę potem wybrałem się nim na pierwszą dłuższą jazdę.
No i było śmiganie! Było co prawda bardzo chłodno, wbrew podanej temperaturze nogi i stopy zmarzły mi mocno po drodze, ale jak na postoju przed przejazdem w Starogardzie po równo godzinie jazdy zauważyłem, że mam przejechane 27 km, to przekroczyło to moje przewidywania.
Jest super i oby tak dalej :-)

Nowy koń w stajni :-)
Nowy koń w stajni :-) © Magic

Rozruch po wczorajszym etapie

Niedziela, 30 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: 54.45 Km teren: 30.50 Czas: 03:09 km/h: 17.29
Pr. maks.: 51.80 Temperatura: 10.0°C HRmax: 154154 ( 85%) HRavg 117( 65%)
Kalorie: 2389kcal Podjazdy: 547m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Wymyśliłem sobie, że muszę się rozruszać po wczorajszej setce. No i miało być spokojnie, krótko i lajtowo. Pierwsze i trzecie w miarę udało się zrealizować, ale drugie nie za bardzo wyszło :-)
Ruszam w coraz bardziej wiosennych okolicznościach przyrody:
Rośliny zaczynają się zielenić
Rośliny zaczynają się zielenić © Magic

Jezioro Damaszka
Jezioro Damaszka © Magic

Przy okazji spokojnego przejazdu zatrzymałem się zrobić fotkę kościoła w Turzu - często tu przejeżdżam a jeszcze nie udało mi się go sfotografować.
Kościół w Turzu
Kościół w Turzu © Magic

W Młynkach spotkałem znajomych, którzy jechali rundkę rowerową z Tczewa. I w ten sposób zaliczyłem dwa przejazdy w tym miejscu :-)
Zapora w Młynkach
Zapora w Młynkach © Magic

Po rozstaniu ze znajomymi pojechałem dalej w kierunku Jeziora Zduńskiego, które objechałem ulubionym moim szlakiem. Udało się przejechać bez topienia roweru w błocie.
Mostek nad Jeziorem Zduńskim
Mostek nad Jeziorem Zduńskim © Magic

Dalej kierowałem się do Trzcińska. Po drodze zatrzymałem się koło Jeziora Żygowickiego, gdzie wypatrzyłem ciekawą konstrukcję :-)
Polowa toaleta :-)
Polowa toaleta :-) © Magic

Za Trzcińskiem zatrzymałem się koło kamienia pamiątkowego. Zawsze go mijałem, bo myślałem, że to kolejny kamień kolejnego koła myśliwskiego, a tymczasem ten kamień upamiętnia historię kapliczki z XVII w., którą 2.09.1939 zdemontowali hitlerowcy, a później jeszcze zamordowali człowieka, który chciał ocalić jej pozostałości... Taka kolejna smutna historia wojenna...
Kamień pamiątkowy koło Trzcińska
Kamień pamiątkowy koło Trzcińska © Magic

Z Trzcińska przez Obozin i Bolesławowo kieruję się już do Zagrody Kociewskiej w Godziszewie, gdzie jestem umówiony z Beatą na obiad. Coraz częściej odwiedzamy to miejsce, bo smacznie dają tu jeść :-)
Przed Bolesławowem
Przed Bolesławowem © Magic

Zagroda Kociewska
Zagroda Kociewska © Magic

Zagroda Kociewska
Zagroda Kociewska © Magic

Po obiedzie najkrótszą już trasą wracam do domu, a po drodze zauważam jeszcze na polu żurawie i sarny dzielące się wspólną przestrzenią.
Sarny i żurawie
Sarny i żurawie © Magic

Bociany, czajki, skowronki i... dąb!

Sobota, 22 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Tczewa, Polska, Teren, Żuławy
Km: 77.38 Km teren: 40.00 Czas: 03:55 km/h: 19.76
Pr. maks.: 43.20 Temperatura: 10.0°C HRmax: 162162 ( 90%) HRavg 133( 73%)
Kalorie: 3969kcal Podjazdy: 486m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Po obejrzeniu skoków w Planicy wyjeżdżam na planowane 3-godzinne kółeczko: do dębu i może nieco dalej. Zobaczymy.
Na pewno chciałbym odnaleźć drogę do dębu, koło którego przejeżdżałem już pewnie ponad sto razy od kiedy wybudowali autostradę i który za każdym razem fascynuje mnie swoimi kształtami...
Na początek objeżdżam jezioro Damaszka i kieruję się do Szczerbięcina. I już tutaj napotykam krajobraz, którego się nie spodziewałem...
Krajobraz przed Szczerbięcinem
Krajobraz przed Szczerbięcinem © Magic

Po drodze przelatują przede mną dwa duże ptaki - wydaje mi się, że były to pierwsze bociany widziane przeze mnie w tym roku, ale nie jestem  tego na 100% pewien - leciały nieco za daleko i mogłem je pomylić z żurawiami...

Dalej kieruję się na Żelisławki - miejsce, gdzie obecnie zaczyna się parę km ścieżki rowerowej zbudowanej na dawnym nasypie kolejowym. Jadę asfaltem, ale też skracam sobie nieco drogę skręcając przed Sobowidzem w las. Chwilę później dojeżdżam do Żelisławek i ścieżki. Kiedyś jeździł tędy pociąg na trasie Pszczółki-Sobowidz-Skarszewy-Kościerzyna. Dziś jest tylko kawałeczek ścieżki Pszczółki-Żelisławki, ale mam nadzieję, że kiedyś będzie można rowerem śmignąć dużo dalej - to by była atrakcja dla rowerzystów!

Początek ścieżki rowerowej w Żelisławkach
Początek ścieżki rowerowej w Żelisławkach © Magic

W drugą stronę na razie ciężko byłoby jechać
W drugą stronę na razie ciężko byłoby jechać © Magic

Jadę dalej drogą wśród pól aż dojeżdżam do miejscowości Ulkowy. Wjeżdżając tu widzę już z daleka główny cel mojej dzisiejszej podróży - okazały dąb. Tylko jak do niego dojechać? Jest jakieś 500 m przede mną, ale żeby do niego dojechać muszę zrobić 3 km polną drogą.
Ulkowy - przed autostradą widzę już cel mojej wyprawy
Ulkowy - przed autostradą widzę już cel mojej wyprawy © Magic

No i dotarłem - to ten dąb tak mnie intrygował przez lata aż wreszcie jestem. Korzystam z okazji i robię długi foto-stop przyrodniczy. :-)
Dąb, który chodził mi od lat po głowie :-)
Dąb, który chodził mi od lat po głowie :-) © Magic

Dąb na odludziu
Dąb na odludziu © Magic

Widok spod dębu
Widok spod dębu © Magic

I tu również widok spod dębu :-)
I tu również widok spod dębu :-) © Magic

Spojrzenie na dąb, na pożegnanie
Spojrzenie na dąb, na pożegnanie © Magic

Po zakończeniu sesji przy dębie chcę dotrzeć jak najkrótszą drogą do Łęgowa, a że skracam aż za bardzo, to kończy się to przedzieraniem brzegiem zabronowanego pola oraz łąką. Ciężko tu jechać ale jakoś daję radę przedrzeć się do polnej drogi za przystankiem przy autostradzie. Ten odcinek umilają mi skowronki śpiewające nade mną - kolejny znak, że wiosna przyszła :-)
Przedzieram się przez pole
Przedzieram się przez pole © Magic

Kwiatki na polu
Kwiatki na polu © Magic

Nieco błądzę po Łęgowie, aż wreszcie udaje mi się wyjechać na żuławskie równiny - krajobraz jest tu zupełnie inny niż parę kilometrów wcześniej - równina, równina, równina...
Panorama za Cieplewem - krajobraz się znacznie zmienił
Panorama za Cieplewem - krajobraz się znacznie zmienił © Magic

Od Łęgowa kieruję się do miejscowości Grabiny-Zameczek - tak mi się wymyśliło, więc tak jadę, a że nie zmieszczę się w trzech planowanych godzinach - trudno, trzeba korzystać z pogody - miało padać, a nie pada a wręcz pogoda zachęca do dalszej jazdy.
Jadę parę minut za traktorem jadącym do pracy na polu, później samotnie (tzn. w towarzystwie czajek szalejących na polu) drogą z płyt aż dojeżdżam do Kłodawy płynącej tędy w kierunku Motławy.
Tu napotykam widok jak na zdjęciu poniżej... załamka... Ktoś tu musiał ciężarówką przyjechać, żeby tyle śmieci zwieźć. Zupełnie czegoś takiego nie rozumiem i w żaden sposób nie potrafię wytłumaczyć, ale jak walczyć z takimi śmieciarzami? Jak to możliwe, że stać kogoś na budowę domu, a nie stać na zapłacenie za wywóz śmieci???
Tak dbamy o naszą piękną przyrodę... :-(
Tak dbamy o naszą piękną przyrodę... :-( © Magic

Na szczęście widoki poprawiają mi nastrój. Nie wszędzie (jeszcze) jest śmietnisko...
Droga wzdłuż Kłodawy
Droga wzdłuż Kłodawy © Magic

Chwilę później znów załamujący widok... Przecież te znaki jakaś firma musiała wymieniać... I też trafiły na pole...
Tu ktoś chyba zgubił drogę... Tylko znaki zostały
Tu ktoś chyba zgubił drogę... Tylko znaki zostały © Magic

Później, na szczęście, już nie było podobnych śmietnisk i spokojniej dojechałem do drugiego celu mojej wycieczki.
Stopień wodny przy ujściu Kłodawy do Motławy
Stopień wodny przy ujściu Kłodawy do Motławy © Magic

Pozostałości po zamku, który kiedyś tu stał nie wyglądają imponująco. No ale wciąż coś tu stoi i jest szansa, że może pojawi się kiedyś ktoś, kto przywróci temu miejscu dawną świetność.
Dwór obronny z XIII wieku w miejscowości Grabiny-Zameczek
Dwór obronny z XIII wieku w miejscowości Grabiny-Zameczek © Magic

Wejście do kaplicy p.w. Trójcy Św
Wejście do kaplicy p.w. Trójcy Św © Magic

Brama przy dworze
Brama przy dworze © Magic

Herb Gdańska na bramie wjazdowej do dworu
Herb Gdańska na bramie wjazdowej do dworu © Magic

Przejeżdżając przez Grabiny-Zameczek nie wiedziałem jeszcze, że jestem tuż obok najwyższego wzniesienia Żuław Wiślanych mającego zawrotną wysokość 14,6 m n.p.m. Niestety wyczytałem tą informację na Wikipedii dopiero w domu i nie zajechałem w to ważne miejsce... Będę musiał tu wrócić! ;-)
Z Grabin-Zameczka muszę już kierować się do domu, żeby zdążyć przed zmrokiem. Od tego miejsca staram się trzymać czerwonego szlaku pieszego aż za Koźliny, gdzie odbijam na zachód okrążając Tczew.
Po drodze oglądam jeszcze i uwieczniam na zdjęciach kilka zabytków, których jest tu więcej niż mi się wydawało, że może być w tej okolicy.
Chata w Suchym Dębie
Chata w Suchym Dębie © Magic

Kościół w Suchym Dębie
Kościół w Suchym Dębie © Magic

Motława na wysokości Suchego Dębu
Motława na wysokości Suchego Dębu © Magic

Mennonicki dom podcieniowy z XIX w. w Krzywym Kole
Mennonicki dom podcieniowy z XIX w. w Krzywym Kole © Magic

Świetlica wiejska w Krzywym Kole
Świetlica wiejska w Krzywym Kole © Magic

Kościół z XIV w. p.w. Znalezienia Krzyża Świętego w Krzywym Kole
Kościół z XIV w. p.w. Znalezienia Krzyża Świętego w Krzywym Kole © Magic

Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej w Koźlinach (XIV/XVI w.)
Kościół p.w. Matki Boskiej Różańcowej w Koźlinach (XIV/XVI w.) © Magic

Herb Gdańska na kościele
Herb Gdańska na kościele © Magic

Drewniany dom w Koźlinach
Drewniany dom w Koźlinach © Magic

Konik polny :-)
Konik polny :-) © Magic

W Tczewskich Łąkach muszę przedrzeć się przez wielotorową zajezdnię kolejową. Był tu kiedyś most, ale go już nie ma... Nie wiem, czemu, nie znalazłem informacji... W każdym razie powoduje to, że przedostanie się na drugą stronę torów nie jest łatwe.
Tczew objeżdżam ulicą Działkową i później dobrze znaną drogą przez Szpęgawę i Małżewko wracam do domu. Zaczyna trochę mżyć i robi się ciemno...


Okienko pogodowe

Niedziela, 16 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Okolice Tczewa, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: 50.98 Km teren: 41.00 Czas: 02:37 km/h: 19.48
Pr. maks.: 48.70 Temperatura: 5.0°C HRmax: 164164 ( 91%) HRavg 142( 78%)
Kalorie: 2830kcal Podjazdy: 562m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Przez ostatnie dwa dni bardzo wiało a niebo było zachmurzone. Jutro też ma być podobnie... I dziś z rana również tak było aż do ok. godz. 13-tej, kiedy to niespodziewanie wyszło słońce, a ja zdecydowałem się nieśmiało skorzystać z zaproszenia...
Wyjechałem wykorzystać chwile bez deszczu i wichury spodziewając się jednak jakichś przelotnych opadów nie wziąłem ze sobą aparatu. Już za Małżewem żałowałem tej decyzji...

Krajobraz za Małżewem
Krajobraz za Małżewem © Magic

Zbliżenie na drzewka - co widać pośród nich? :-)
Zbliżenie na drzewka - co widać pośród nich? :-) © Magic
No tu gdybym miał aparat, to byłoby bajkowe zdjęcie :-)

Droga za Małżewem
Droga za Małżewem © Magic

Chmurka
Chmurka © Magic

Z Małżewa skierowałem się do lasu, bo w otwartym polu wiało jednak dość mocno, a w lesie było dużo przyjemniej, choć chłodno.
Początkowo planowałem zrobić jakieś 20-30 km pomiędzy kolejnymi deszczami, ale że niebo się całkowicie przejaśniło, to tak jechałem, jechałem, jechałem...

Zalew w Młynkach
Zalew w Młynkach © Magic

Na górce w Śliwinach spotkałem Nefre również wykorzystującą poprawę pogody. Chwilkę pogadaliśmy, ale długo się nie dało, bo wiało strasznie. Trzeba było szybko znów w lesie się chować.
Przy tej okazji załapałem się na zdjęcie: http://nefre.bikestats.pl/1107326,WKOLO-KOMINA.html

Jezioro Lubiszewskie
Jezioro Lubiszewskie © Magic

Niebo nad jeziorem
Niebo nad jeziorem © Magic

Za Lubiszewem pojechałem w kierunku Jeziora Zduńskiego i zrobiłem pierwszą  po zimie rundkę dookoła jeziora. I dalej było mi mało, więc pognałem dalej przez Ciecholewy w kierunku Trzcińska... I tu było mało, więc do Trzcińska zajechałem przez Janin :-)
Dopiero z Trzcińska wróciłem już standardową drogą do domu. Nie spodziewałem się, że dziś wykręcę 50 km :-)

Jezioro Przywidzkie i dalej

Niedziela, 9 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kaszuby, Kociewie, Krajoznawczo, Polska, Teren Uczestnicy
Km: 91.82 Km teren: 54.00 Czas: 05:34 km/h: 16.49
Pr. maks.: 52.40 Temperatura: 6.0°C HRmax: 163163 ( 90%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: 7795kcal Podjazdy: 924m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Po wczorajszym niepowodzeniu i nie zrealizowaniu dość ambitnego planu rowerowego dziś musiałem sobie to odbić. Już wcześniej umówiliśmy się z Adamem na dłuższy przejazd gdzieś po okolicach.
Wstaję więc rano, przygotowuję Bielika do drogi, wyprowadzam z garażu i... utykam na próbie uruchomienia Endomondo... I tak nic, i tak nic, włączam, wyłączam, restartuję, uaktualniam i... dalej nic... Czas goni... W końcu się poddaję i ruszam do Kleszczewa, gdzie mamy się spotkać. Na szczęście mam też GPS. Z Turza kieruję się leśnymi drogami do Sobowidza, a dalej przez Kaczki do Kleszczewa. Przed Sobowidzem robię krótki przystanek koło leśnego parkingu.

Kolejny kamień pamiątkowy z ostatniego wysypu - tym razem Koło Łowieckie
Kolejny kamień pamiątkowy z ostatniego wysypu - tym razem Koło Łowieckie "Krogulec" © Magic

W lesie przed Sobowidzem
W lesie przed Sobowidzem © Magic

Bielik na rozdrożu
Bielik na rozdrożu © Magic

W Kleszczewie Adam już czeka. Podpowiada mi, żeby spróbować usunąć dane aplikacji - usuwam i... Rzeczywiście działa! Nie wiem o co chodzi, ale metoda okazała się skuteczna. Widać Android ma jakieś swoje tajemnice :-)
Po kilku drobnych korektach w rowerze i rozmowie o "planie na dziś" ruszamy ostatecznie w kierunku Jeziora Przywidzkiego - kierujemy się na Mierzeszyn. Po drodze, za Zaskoczynem, po pokonaniu pierwszego ponad 60-metrowego podjazdu mijamy sarnę stojącą tuż przy drodze i obserwującą dziwnych "przejezdnych".
W Mierzeszynie robimy fotostop - przydaje się po podjechaniu 65 m. :-)

Kościół w Mierzeszynie
Kościół w Mierzeszynie © Magic

Domek w Mierzeszynie
Domek w Mierzeszynie © Magic

Zaraz za Mierzeszynem króciutki zjazd i znów 75 m do góry. Tym razem jeszcze stromiej i bez asfaltu. Się można nieco zmachać...
Na górze skręcamy w lewo w drogę do jeziora przez Szklaną Górę.

Wjazd na Kozią Górę
Wjazd na Kozią Górę © Magic

Domek w Szklanej Górze
Domek w Szklanej Górze © Magic

Do Szklanej góry i nieco za droga była całkiem przyzwoita. Niestety jak tylko zaczął się zjazd w lesie zamieniła się w błotne grzęzawisko. Szczęśliwe było to, że lewa strona była jeszcze w cieniu i nie zdążyła do końca odtajać - tak więc na dużym odcinku było tam dość twardo. Gdyby było parę stopni więcej, to chyba byśmy nie przebrnęli...

Tak wygląda teraz droga do Jeziora Przywidzkiego
Tak wygląda teraz droga do Jeziora Przywidzkiego © Magic

No ale za to nad jeziorem "Ameryka"! Na początek myjnia rowerowa w pięknych okolicznościach przyrody, a później jazda niemal autostradą dookoła jeziora.

Myjnia naturalna
Myjnia naturalna © Magic

Na jeziorze jeszcze lód
Na jeziorze jeszcze lód © Magic

Jezioro Przywidzkie w pełnej krasie
Jezioro Przywidzkie w pełnej krasie © Magic

I widok z drugiej strony
I widok z drugiej strony © Magic

10 stopni, a niektórzy wciąż chodzą po wodzie :-)
10 stopni, a niektórzy wciąż chodzą po wodzie :-) © Magic

Po okrążeniu jeziora z kilkoma przystankami na fotografowanie dojeżdżamy do Przywidza i zatrzymujemy się w Zielonej Bramie w pierogarni na obiad. No naprawdę warto było! Pierogi bardzo dobre, a pogoda taka ładna, że na zewnątrz spokojnie można było usiąść.

Pierogarnia w Przywidzu
Pierogarnia w Przywidzu © Magic

Smakowite pierożki
Smakowite pierożki © Magic

Po posiłku, pełni nowej energii jedziemy dalej w kierunku Michalina. Początkowo ciężko mi się rozkręcić na podjeździe, ale już chwilę później na zjeździe rozpędzam się do nieco ponad 52 km/h - fajnie się jedzie z taką prędkością :-)

Jezioro Głębokie (Głęboczko) koło Michalina
Jezioro Głębokie (Głęboczko) koło Michalina © Magic

Za Jeziorem Głebokim kolejny 65-metrowy podjazd. Wjeżdżamy do Michalina. Parę kilometrów dalej wjeżdżamy do lasu na leśną "autostradę" prowadzącą w kierunku Przyjaźni.

Kolejny kamyk - ten nieco starszy i praktycznie nieczytelny (gdzieś za Michalinem)
Kolejny kamyk - ten nieco starszy i praktycznie nieczytelny (gdzieś za Michalinem) © Magic

Na wysokości Czapielska żegnamy się - Adam jedzie prosto do siebie, a ja skręcam w prawo do siebie. Już chwilę później nieco żałuję że wybrałem tą drogę, bo leśnicy zrobili tu niezłą masakrę. Na szczęście tak wyglądało tylko kilkaset metrów drogi.

Zjazd do Czapielska - leśnicy tu byli
Zjazd do Czapielska - leśnicy tu byli © Magic

Za Czapielskiem jadę "na azymut" do Ełganowa skąd zamierzam przejechać odcinek asfaltową drogą do Sobowidza wykorzystując zachodni wiatr, który się po południu nasilił. Zatrzymuję się tylko na chwilę w Czerniewie, żeby pozbyć się kamyka z buta...

Kościół w Czerniewie
Kościół w Czerniewie © Magic

Odcinek z Ełganowa do Sobowidza śmigam aż miło - mój plan wykorzystania wiatru powiódł się bardzo dobrze. Za to w Sobowidzu robię sobie kilka dodatkowych fotostopów. Dojechałem tu o bardzo dobrej fotograficznie porze i staram się to wykorzystać jak najlepiej. Słońce ładnie przyświeca.

Dawny młyn w Sobowidzu
Dawny młyn w Sobowidzu © Magic

Platforma widokowa w Sobowidzu
Platforma widokowa w Sobowidzu © Magic

Panorama Sobowidza
Panorama Sobowidza © Magic

Z Sobowidza kieruję się już bardzo podobną drogą jak rano, tylko w przeciwnym kierunku. Jest tuż przed zachodem, więc i saren kilka zauważam w lesie. Niestety wszystkie uciekają zanim w ogóle zdążę pomyśleć o aparacie.
Kilkanaście minut przed Turzem zaczynają się odzywać żurawie. Niestety nie udaje mi się przejechać nigdzie w ich pobliżu, ale za to mijam wóz konny, którego już nie mogę bez zdjęcia przepuścić :-)

Przed Turzem
Przed Turzem © Magic

No a do domu dojeżdżam o takiej ładnej porze - jak mało kiedy jeszcze przed zachodem :-)

Zachód nad Jeziorem Damaszka
Zachód nad Jeziorem Damaszka © Magic



Dzik jest dziki, dzik jest zły...

Sobota, 28 grudnia 2013 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren, Złocieniec
Km: 60.66 Km teren: 25.00 Czas: 03:52 km/h: 15.69
Pr. maks.: 36.80 Temperatura: 5.0°C HRmax: 167167 ( 92%) HRavg 139( 77%)
Kalorie: 3875kcal Podjazdy: 414m Sprzęt: Rower taty Aktywność: Jazda na rowerze

Grudniowy przejazd dla lepszego rozruszania.

Jadę w kierunku leśnej drogi pożarowej zbudowanej specjalnie dla leśników a poprowadzonej środkiem dużego lasu w okolicach Złocieńca. Po przejechaniu przez Bobrowo docieram do drogi i chwilę później widzę drogę po horyzont :-)

Droga w środku lasu - po horyzont
Droga w środku lasu - po horyzont © Magic

Chwilowe przebłyski słońca
Chwilowe przebłyski słońca © Magic

Przejeżdżam cały asfaltowy odcinek - ma w sumie aż 12 km. Nie jest może zbyt równy, ale jedzie się non-stop ciekawymi leśnymi ostępami. Podoba mi się tu bardziej niż na ścieżce do Połczyna.

Przed samym końcem odcinka zaliczam jeszcze spotkanie z dzikiem, który na mój widok próbuje uciec biegnąc przede mną lasem obok ścieżki aż do momentu, gdy natyka się na ogrodzenie szkółki leśnej - tu zalicza mocne odbicie od siatki. Próbuje biec dalej wzdłuż ogrodzenia, odbija się jeszcze o nie dwa razy i dopiero wtedy dochodzi do wniosku, że musi zmienić kierunek.

Chwilę później jestem już na drodze do Sośnicy. Tu zaskakują mnie słupy energetyczne jakich w Polsce jeszcze nie widziałem i zaciekawia wieża widoczna na horyzoncie.

Przed Sośnicą - wieża leśników w oddali
Przed Sośnicą - wieża leśników w oddali © Magic

Podjeżdżam do tej wieży i "zwiedzam" jej otoczenie. Niestety dziś wejść na nią nie można.

Ksawery czy inny chuligan tu był? :-)
Ksawery czy inny chuligan tu był? :-) © Magic

Leśna wieża obserwacyjna w Sośnicy
Leśna wieża obserwacyjna w Sośnicy © Magic

Po odwiedzinach u wieży kieruję się z Sośnicy niebieskim szlakiem pieszym w kierunku Wierzchowa i później Lubieszewa. Szlak ten poprowadzony jest ciekawie, a co najważniejsze w większości bezproblemowo przejezdny. Początkowo jedzie się wzdłuż dawno nie używanej linii kolejowej (z małą przerwą wyciętą zapewne przez złomiarzy), a później skręca w las i tak kluczy w lesie aż do Wierzchowa. Na tym odcinku spotkałem gościa, który niósł okazałe poroże - chyba znalazł dziś w lesie... Wyglądało imponująco.

Ktoś zabrał kawałek
Ktoś zabrał kawałek © Magic

Od Wierzchowa szlak prowadzi parę kilometrów drogą asfaltową - tu mi dokucza bardzo chłodny wiatr z pd-wschodu. Cieszę się więc gdy wreszcie szlak skręca w las. Szybko przestaję się cieszyć, bo droga w tym miejscu przez około kilometr jest bardzo przeryta przez dziki i jazda tu jest walką z kupkami piachu i darni. Na szczęście nie jest to długi odcinek. Dalej jedzie się już wygodnie szeroką i bardzo dobrze utrzymaną leśną drogą aż do asfaltu, który zaczyna się ok. 2-3 km przed Lubieszewem.

Panorama Lubia
Panorama Lubia © Magic

Z Lubieszewa znów asfaltem jadę do Kańska i później już najkrótszą drogą przez las do domu. Nie myślałem, że wykręcę dziś tyle km.

Z GK STG na kawę do Tczewa

Niedziela, 24 listopada 2013 Kategoria 50 - 100, GK STG, Kociewie, Okolice Tczewa, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: 53.80 Km teren: 43.00 Czas: 02:31 km/h: 21.38
Pr. maks.: 47.90 Temperatura: 5.0°C HRmax: 171171 ( 95%) HRavg 145( 80%)
Kalorie: 2519kcal Podjazdy: 536m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Tym razem udało mi się dołączyć do ustawki GK STG. Grupa wybierała się na kawę do Tczewa :-)
Pogoda z rana była całkiem przyzwoita, niestety w trakcie przejazdu zaczęło trochę padać. Tempo dość mocne i byłem bardzo miło zaskoczony, że udało mi się za nimi jako tako nadążać. Po raz pierwszy od długiego czasu średnia ponad 20 kmh.
Koffee brejk w McDonald'sie w Tczewie © Magic

Powinni dokupić stojaki :-) © Magic

/1419631

Bielik, stokrotki, ślepa droga, awaria i 3000 km :-)

Sobota, 23 listopada 2013 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: 58.80 Km teren: 54.50 Czas: 03:26 km/h: 17.13
Pr. maks.: 39.70 Temperatura: 7.0°C HRmax: 159159 ( 88%) HRavg 129( 71%)
Kalorie: 3132kcal Podjazdy: 539m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Chodził mi po głowie wyjazd do Wdzydz, ale, że to nieco daleko o tej porze roku terenem a zbyt wcześnie nie mogłem wyjechać pojechałem w kierunku Borówna i dalej gdzie szlaki poniosą.
Początek dobrze znaną, często jeżdżoną trasą do Trzcińska. Z Trzcińska dalej czerwonym szlakiem pieszym w kierunku Borówna. Za Obozinem spotkała mnie niespodzianka - na horyzoncie pojawił się duży ptak. Dopiero jak nieco zmienił kierunek lotu zauważyłem jego biały ogon - bielik! To był drugi bielik spotkany przeze mnie w okolicy. Pierwszy jakieś 3-4 lata temu w Rokitkach.
Poleciał sobie w kierunku Godziszewa tak szybko, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia...
Za Obozinem © Magic

W lesie za Obozinem nieco się pozmieniało od mojej ostatniej wizyty - leśnicy zrobili porządki koło wielkiego głazu leżącego przy szlaku, opustoszał dom stojący obok i chyba nieco zmieniony został przebieg szlaku.
Pomnik przyrody © Magic

Dom w lesie za Obozinem © Magic

Nie wszędzie leśnikom udało się po sobie odpowiednio posprzątać - tu blokada drogi. Chyba nawet quad jej nie sforsuje :-)
Leśna blokada © Magic

Tuż przed Borównem zatrzymuję się na chwilę przy dawnym, opuszczonym cmentarzu żydowskim. Rozumiem, że nie musimy jakoś specjalnie dbać o opuszczone cmentarze, ale dlaczego są one niszczone... Nie rozumiem...
Dawny cmentarz żydowski w koło Borówna © Magic

Jezioro Wielkie Borówno © Magic

Z Borówna jadę kolejnym szlakiem w kierunku miejscowości Pogódki. Tędy jeszcze nigdy nie jechałem, a droga jest naprawdę miła.
Wierzyca koło Czarnocina © Magic

Przed Pogódkami czas się kończy i muszę powoli zawracać w kierunku domu.
W Kleszczewie zaskakuje mnie widok stokrotek kwitnących jakby to był środek wiosny.
Stokrotki w listopadzie © Magic

W Krągu "łapię" niebieski szlak pieszy i nim kieruję się na wschód. Choć w kilku miejscach droga jest zniszczona przez prace leśne i tak jedzie się nim całkiem ciekawie - większość lasem.
Ciekawy dom - Krąg © Magic

Ostatecznie muszę zjechać ze szlaku i dojechać do Trzcińska. I tu zaczynają się przygody: najpierw wjeżdżam w leśną drogę, która kończy się bez ostrzeżenia. Jakoś sobie radzę i polem docieram do kolejnej drogi. Parę km później przy tablicy "Trzcińsk" łamie mi się śruba przy siodełku... Awaria! Na szczęście jestem przygotowany na taką okoliczność - wyciągam drugą śrubę, prrzykręcam siodełko i jadę dalej. Teraz już bez przygód do domu.
/1419631

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum