blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:146.82 km (w terenie 80.65 km; 54.93%)
Czas w ruchu:08:51
Średnia prędkość:16.59 km/h
Maksymalna prędkość:54.90 km/h
Suma podjazdów:1430 m
Maks. tętno maksymalne:177 (98 %)
Maks. tętno średnie:158 (87 %)
Suma kalorii:7289 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:20.97 km i 1h 15m
Więcej statystyk

Pożegnanie roku

Sobota, 31 grudnia 2011
Km: 25.35 Km teren: 24.50 Czas: 01:55 km/h: 13.23
Pr. maks.: 33.00 Temperatura: 1.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 130( 72%)
Kalorie: 1549kcal Podjazdy: 199m Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) Aktywność: Jazda na rowerze
No i stało się - rok 2011 definytywnie dobiega do końca.
Ponieważ był to mój najlepszy rowerowo rok nie mogę go nie uczcić jeszcze jedną przejażdżką. Niestety, nie udało mi się tym razem zabrać ze sobą Tranquillka ani Bielika więc muszę poszukać czegoś, co będzie mogło mnie powieźć w las i później też przywieźć z powrotem...
Szukam, szukam, szukam i wreszcie u tutejszego sołtysa w stodole znajduję taki oto sprzęt:
Mój dzisiejszy rower - Jocker w lesie © Magic

Rower Jocker marki Kross. Na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie, ale budzi moje zaufanie - nie dość, że pomimo długiego zastoju ma wciąż nieco powietrza w oponach to na dodatek jeszcze nawet troszkę hamuje!
Uruchamiam więc zestaw naprawczy Pani Łucji - kilka drobnych korekt, dopompowanie opon i jest! Rower jak się patrzy!
Zestaw naprawczy Pani Łucji © Magic

Na marginesie zestaw Pani Łucji, z zewnątrz równie niepozorny jak Jocker, jest jeszcze większym zaskoczeniem - w środku znajduję nie tylko pompkę, ale i pokaźny zestaw kluczy! Brakuje tylko śrubokręta, ale i bez niego daję radę :-)
Mogę już jechać - ruszam w kierunku Purdy. Chcę objechać jezioro Serwent.
Okolica Purdy © Magic

Za Purdą przystaję przy małym jeziorku - pływają po nim (w dużej ilości) łabędzie krzykliwe z młodymi. Wyraźny sygnał, że zima nadchodzi. Są to ptaki przylatujące do Polski na zimę. Ciekawostka: łabędzie należą do rodziny kaczkowatych. Kto by pomyślał :-)
Łabędzie krzykliwe koło Purdy © Magic

Po przerwie na obserwację łabędzi i wysłuchanie ich konceru jadę już prosto nad Serwent. Plan jest prosty: dojechać nad Serwent, objechać Serwent i wrócić na obiad. Pierwszą część mam za sobą.
Jezioro Serwent © Magic

Po dojechaniu do jeziora ruszam w lewo. Kawałek dalej docieram do "Strefy Ciszy" :-)
Strefa ciszy nad jeziorem Serwent © Magic

"Strefa Ciszy" jest fascynującym miejscem, gdzie spędzam duuuużo czasu. Już na wejściu zauważam bramę wjazdową z niewidoczną gołym okiem barierą nihilizującą :-)
Brama do "Strefy Ciszy" z barierą nihilizującą (niewidoczną) :-) © Magic

Z wielkim niepokojem decyduję się sforsować znajdującą się tuż obok rogatkę i zobaczyć, co jest w środku. Łamię w ten sposób nieodzowny zakaz wstępu, ale cóż - ciekawość zwycięża... Mam nadzieję, że przeżyję... ;-)
Rogatka do "Strefy Ciszy" nad jeziorem Serwent © Magic

Wkraczam do "Strefy Ciszy" ostrożnie, żeby w porę zauważyć mogące czyhać w środku niebezpieczeństwo. Ale, na szczęście, nic strasznego się nie dzieje i coraz spokojniej zwiedzam tę niedostępną strefę. Okazuje się, że jest to skupisko "ekskluzywnych" domków letniskowych, ale nie same domki tak mnie tu fascynują. Otóż, na małym cypelku doliczam się tu siedemnastu (!) pomostów! Nie do wiary! Są w różnym wieku i stanie technicznym, ale wygląda, że tu każdy właściciel domku musi też mieć swój własny pomost! :-)
Pomosty w "Strefie Ciszy" © Magic

Po zwiedzeniu "Strefy Ciszy" jadę dalej naokoło jeziora. Mój humor jest teraz zdecydowanie lepszy. W takich miejscach łatwo jest zapomnieć o wszelkich problemach :-) Powoli zaczyna też nieśmiało wyglądać słońce - i ono ma chyba ochotę pozytywnie pożegnać stary rok.
Na brzegu jeziora Serwent © Magic

Pod koniec objazdu jeziora otrzymuję sygnał "zaraz obiad" no i muszę zdecydowanie przyspieszyć... Nie mogę więc już za bardzo podziwiać i fotografować - zatrzymuję się jedynie jeszcze na chwilkę, żeby uwiecznić pojawiającą się wieczorną mgiełkę.
Wieczorna mgiełka © Magic

Rok 2011 kończy się bardzo sympatycznie - oby 2012 był jeszcze ciekawszy.
Życzę Wam Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!



Zapomniałem wcześniej dodać, że w sumie w roku 2011 przejechałem na rowerze ponad 6000 km. Może kiedyś uda mi się uzupełnić Bikestats...

Nocny powrót wśród gwiazd

Wtorek, 27 grudnia 2011
Km: 12.85 Km teren: 2.00 Czas: 00:29 km/h: 26.59
Pr. maks.: 43.50 Temperatura: 5.0°C HRmax: 173173 ( 96%) HRavg 156( 86%)
Kalorie: 466kcal Podjazdy: 69m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Szybki powrót z budowy. Chciałem spacerowo pojechać, ale dużo czasu zeszło na miejscu i trzeba było przyspieszyć. Całkiem fajne tempo jak na nocną jazdę :-)
No i te gwiazdy dookoła - dawno nie widziałem takiego nieba...

Alkomatowy poranek (świąteczny rozruch)

Niedziela, 25 grudnia 2011
Km: 10.11 Km teren: 10.00 Czas: 00:44 km/h: 13.79
Pr. maks.: 40.90 Temperatura: 6.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 134( 74%)
Kalorie: 593kcal Podjazdy: 142m Sprzęt: Rower taty Aktywność: Jazda na rowerze
Po Wigilijnym obżarstwie ruszam mając w głowie dwa cele:
1. Zużyć przynajmniej część pochłoniętych wczoraj kalorii,
2. Zrobić 100 km w grudniu (brakuje już niewiele).
I co!? Już po 100 metrach jazdy wyskakuje do mnie energicznie pan policjant zapraszając uprzejmie "dmuchnie pan tutaj jakby pan świeczki zdmuchiwał". Zrobiło mi się od razu dużo cieplej, bo przecież głupio byłoby stracić prawo jazdy na rowerze no i rower taty (Jak to jest, że człowiekowi w takich sytuacjach tak głupie myśli przychodzą do głowy? :-)) No ale dmucham, co mam zrobić... Alkomat pokazuje dokładnie 0,0 więc z dodatkowym przypływem energii ruszam dalej - rower ocalony! :-)
Świąteczny patrol © Magic

Jadę w kierunku jeziorka Rakowo, a później Kańska. Objeżdżam "stare śmieci".
Droga wzdłuż łąk © Magic

Pogoda dopisała - jak na ostatnie bardzo deszczowe i nieprzyjemne dni udało mi się "wstrzelić" w bezdeszczowe i bezwietrzne "okienko".
Przejażdżkę kończe na łąkach, z których jeszcze parę lat temu było widać jedynie dwa kominy. Dziś widok jest już nieco inny - świat się zmienia...
Łąki koło Złocieńca © Magic

No i przekroczyłem "setkę"!

Późnojesienna wyprawa

Niedziela, 18 grudnia 2011
Km: 38.00 Km teren: 24.00 Czas: 02:23 km/h: 15.94
Pr. maks.: 54.90 Temperatura: 1.0°C HRmax: 154154 ( 85%) HRavg 130( 72%)
Kalorie: 1720kcal Podjazdy: 432m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Miało być nas więcej, ale pogoda skutecznie zniechęciła wszystkich łącznie ze mną. Zebrałem się jednak w sobie i zaufałem najlepszej prognozie na dziś, mówiącej, że przez trzy godziny od 9.00 padać nie będzie. Wychodzę z domu, a tu wciąż pada... I co teraz? "A, jadę - jak będzie strasznie to zaraz wrócę" pomyślałem. Po 5 km niespodzianka - po raz pierwszy pokazało się słońce! No to jadę dalej - przez Śliwiny w kierunku Waćmierka.
Błotne szlaki © Magic

Miała być standardowa traska, ale koło Waćmierka podkusiło mnie, żeby skręcić w las w "nieznane". No i w ten sposób odkryłem nowy, ciekawy szlak oraz wzniesienie, które roboczo nazwałem Sarnia Góra, bo gdzie nie pojechałem uciekały przede mną sarny.
Niestety za chwilę podkusiło mnie jeszcze raz no i zabrnąłem błotną drogą aż do autostrady. Nie było tu ścieżki wzdłuż autostrady (której się spodziewałem) i musiałem się dość mocno poprzedzierać wzdłuż płotu a później jeszcze przez podmokły las, żeby wrócić na zaplanowaną trasę.
Autostrada koło Zwierzynka © Magic

Przy okazji ponownie zadałem sobie pytanie "geologiczno-hydrologiczne": jak to jest, że często największe błota są na wzniesieniach i grzbietach górskich? Wydaje się to niezgodne z prawami fizyki, ale często tak właśnie jest... Nieco podumałem nad tym frapującym zagadnieniem i ruszyłem dalej już znaną trasą w kierunku Jeziora Zduńskiego.
Za Młynkami zatrzymałem się jeszcze w malowniczym miejscu nad Szpęgawą, a później już tylko przystanek nad jeziorem i powrót.
Szpęgawa koło Młynków © Magic

Jezioro Zduńskie późną jesienią © Magic

W drodze powrotnej wiało coraz mocniej, ale na szczęście w plecy - szczególnie pomagało mi to przed samym Tczewem, gdzie pod górkę jechało się tak jakby było z górki :-)

Nocny rekonesans

Czwartek, 15 grudnia 2011
Km: 19.84 Km teren: 13.00 Czas: 00:53 km/h: 22.46
Pr. maks.: 45.10 Temperatura: 3.0°C HRmax: 177177 ( 98%) HRavg 158( 87%)
Kalorie: 871kcal Podjazdy: 195m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Wczoraj popatrzyłem w statystyki i byłem ostatni w podsumowaniu grudnia pośród wszystkich moich znajomych - bardzo mnie to wkurzyło ;-)
A tak bardziej serio, to ostatnie dwa tygodnie prawie bez roweru i nie mogłem się już powstrzymać - mimo, że było całkiem ciemno ruszyłem w trasę. Po HR widać, że organizm potrzebuje więcej treningu - trzeba nadrobić zaległości :-)
No i nie jestem już ostatni! ;-)

A miało być tak pięknie.... I było! :-)

Piątek, 9 grudnia 2011
Km: 4.15 Km teren: 4.15 Czas: 00:31 km/h: 8.03
Pr. maks.: 19.30 Temperatura: 0.0°C HRmax: 162162 ( 90%) HRavg 118( 65%)
Kalorie: 356kcal Podjazdy: 100m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Wybraliśmy się ze znajomymi na kilka dni do Krynicy. Miały być narty i długie wieczory przy kominku. Ja miałem też swój tajny plan - wjechać na Jaworzynę rowerem. Wszystko układało się jak najbardziej po mojej myśli - śnieg nie padał, mrozy nie przychodziły, rower gotowy do jazdy... Prawie się udało, gdyby nie to, że śniegu napadało ponad 10 cm wieczorem w dniu naszego przyjazdu, a ja, pomimo kilkudniowych przygotowań, zapomniałem zapakować do samochodu oprócz roweru też opony "zimowe"...
Próba rowerowa © Magic

No i stało się - po przejechaniu 2 km, gdy nachylenie stoku wzrosło, koła przestały ciągnąć... Pomęczyłem się nieco podchodząc, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że jednak tym razem nie pozostaje mi nic innego jak turystyka piesza.
Cztery dni upłynęły bardzo szybko i przemile pomimo, że rower stał samotnie w piwnicy :-) Były za to spacery, nalewki, łyżwy, nalewki, grzaniec, nalewki, kwaśnica, nalewki, oscypek, nalewki, kolejka linowa, nalewki, kominek, nalewki, Carcassonne i... jeszcze troszeczkę naleweczek :-)
Poniżej kilka wspomnień nie-rowerowych.

Jaworzyna w czwartek:
Na szczycie Jaworzyny - Krynicka Koliba © Magic


Jaworzyna w sobotę:
Kolej linowa na Jaworzynie Krynickiej © Magic


No i Jaworzyna w niedzielę:
Na szczycie Jaworzyny - Krynicka Koliba © Magic

Panorama Tatr z Jaworzyny Krynickiej © Magic


Złocieniec - grudniowa "przebieżka" ścieżką rowerową

Sobota, 3 grudnia 2011
Km: 36.52 Km teren: 3.00 Czas: 01:56 km/h: 18.89
Pr. maks.: 39.70 Temperatura: 4.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 140( 77%)
Kalorie: 1734kcal Podjazdy: 293m Sprzęt: Rower taty Aktywność: Jazda na rowerze

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum