Krajoznawczo
Dystans całkowity: | 3648.74 km (w terenie 1880.64 km; 51.54%) |
Czas w ruchu: | 226:21 |
Średnia prędkość: | 16.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.90 km/h |
Suma podjazdów: | 26776 m |
Maks. tętno maksymalne: | 203 (112 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (84 %) |
Suma kalorii: | 200238 kcal |
Liczba aktywności: | 75 |
Średnio na aktywność: | 48.65 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
Powitanie zimy na Uznamie
Km: | 42.73 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 15.08 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 176176 ( 97%) | HRavg | 138( 76%) |
Kalorie: | 3006kcal | Podjazdy: | 430m | Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
W oczekiwaniu na święta i korzystając z przyzwoitej pogody uruchamiam dawno nie używanego Jaguara (bo tak nazywa się rower stojący u teściów w garażu :-) ). Najpierw krótka wizyta na stacji w celu dopompowania kół a później już swobodnie śmigam Jaguarem w kierunku morza i niemieckiej części wyspy Uznam. Pedały skrzypią, ale jedzie się całkiem całkiem.
Nad morzem spokojnie jak nigdy - spokojne morze, ludzi mało - zaledwie parę osób na całej plaży. Nie chce się wierzyć, że to już zima.
Spokojne morze, spokój na plaży © Magic
Wzdłuż morza dojeżdżam do Bansin, a później kieruję się na nowe szlaki. Chcę przejechać terenami, których jeszcze nie odwiedzałem. Jadę przez Neu Sallentin i Sellin a później leśną drogą do ścieżki rowerowej w kierunku Benz.
Przed Sellin napotykam gospodarstwo, gdzie przechadza się po polu kilka różnych ciekawych zwierzaków, w tym struś :-).
Gospodarstwo przed Sellin © Magic
Benz omijam aby zaoszczędzić nieco na czasie (chcę zdążyć przed zachodem, bo nie mam dziś oświetlenia).
W Labomitz zauważam drogowskaz, który kieruje mnie polami na Zirchow i później Gorke. Nie było tędy co prawda dużo krócej, ale krajoznawczo jak najbardziej warto! Zamiast jechać asfaltami jadę całkiem przyzwoitą betonówką i poznaję miejsca, do których z pewnością będzie trzeba wrócić na wiosnę jak pojawią się przylatujące ptaki. Dziś widać tylko duże stada kaczek szykujące się do noclegu na polach.
Tu Ksawery też pozostawił po sobie ślady © Magic
Od Gorke jadę szybko w kierunku znajomej ścieżki rowerowej, która prowadzi w kierunku Świnoujścia.
Ostatnie westchnienia jesieni na Pojezierzu Drawskim
Km: | 47.96 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 15.99 |
Pr. maks.: | 40.60 | Temperatura: | 3.0°C | HRmax: | 170170 ( 94%) | HRavg | 144( 80%) |
Kalorie: | 2847kcal | Podjazdy: | 353m | Sprzęt: Rower taty | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tym razem wybieram trasę, którą nigdy wcześniej nie jechałem - do Suliszewa, a potem niebieskim drawskim szlakiem rowerowym. Wbrew prognozom przed Dalewem wychodzi na chwilkę słońce - robi się całkiem przyjemnie.
Drawa w Dalewie© Magic
Pole biwakowe w Dalewie© Magic
Z Dalewa kieruję się na Przytoń. Leśny odcinek jest bardzo przyjemny, jedynie czasami pojawiają się większe kałuże, ale można je bez problemu przejechać.
Pogoda jest coraz gorsza, w Dołgiem robi się tak wilgotno i zimno, że decyduję się skrócić planowany odcinek - pojadę przez Ostrowice wokół Siecina.
Dołgie - gospodarstwo© Magic
Borne© Magic
Kościół w Bornem© Magic
Na rowerze jest całkiem ciepło aż do Chlebowa - tu zaczyna padać deszcz i od tego momentu marzę już tylko o ciepłej herbatce...
/1419631
Bielik, stokrotki, ślepa droga, awaria i 3000 km :-)
Km: | 58.80 | Km teren: | 54.50 | Czas: | 03:26 | km/h: | 17.13 |
Pr. maks.: | 39.70 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 129( 71%) |
Kalorie: | 3132kcal | Podjazdy: | 539m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Początek dobrze znaną, często jeżdżoną trasą do Trzcińska. Z Trzcińska dalej czerwonym szlakiem pieszym w kierunku Borówna. Za Obozinem spotkała mnie niespodzianka - na horyzoncie pojawił się duży ptak. Dopiero jak nieco zmienił kierunek lotu zauważyłem jego biały ogon - bielik! To był drugi bielik spotkany przeze mnie w okolicy. Pierwszy jakieś 3-4 lata temu w Rokitkach.
Poleciał sobie w kierunku Godziszewa tak szybko, że nie zdążyłem zrobić zdjęcia...
Za Obozinem© Magic
W lesie za Obozinem nieco się pozmieniało od mojej ostatniej wizyty - leśnicy zrobili porządki koło wielkiego głazu leżącego przy szlaku, opustoszał dom stojący obok i chyba nieco zmieniony został przebieg szlaku.
Pomnik przyrody© Magic
Dom w lesie za Obozinem© Magic
Nie wszędzie leśnikom udało się po sobie odpowiednio posprzątać - tu blokada drogi. Chyba nawet quad jej nie sforsuje :-)
Leśna blokada© Magic
Tuż przed Borównem zatrzymuję się na chwilę przy dawnym, opuszczonym cmentarzu żydowskim. Rozumiem, że nie musimy jakoś specjalnie dbać o opuszczone cmentarze, ale dlaczego są one niszczone... Nie rozumiem...
Dawny cmentarz żydowski w koło Borówna© Magic
Jezioro Wielkie Borówno© Magic
Z Borówna jadę kolejnym szlakiem w kierunku miejscowości Pogódki. Tędy jeszcze nigdy nie jechałem, a droga jest naprawdę miła.
Wierzyca koło Czarnocina© Magic
Przed Pogódkami czas się kończy i muszę powoli zawracać w kierunku domu.
W Kleszczewie zaskakuje mnie widok stokrotek kwitnących jakby to był środek wiosny.
Stokrotki w listopadzie© Magic
W Krągu "łapię" niebieski szlak pieszy i nim kieruję się na wschód. Choć w kilku miejscach droga jest zniszczona przez prace leśne i tak jedzie się nim całkiem ciekawie - większość lasem.
Ciekawy dom - Krąg© Magic
Ostatecznie muszę zjechać ze szlaku i dojechać do Trzcińska. I tu zaczynają się przygody: najpierw wjeżdżam w leśną drogę, która kończy się bez ostrzeżenia. Jakoś sobie radzę i polem docieram do kolejnej drogi. Parę km później przy tablicy "Trzcińsk" łamie mi się śruba przy siodełku... Awaria! Na szczęście jestem przygotowany na taką okoliczność - wyciągam drugą śrubę, prrzykręcam siodełko i jadę dalej. Teraz już bez przygód do domu.
/1419631
Miało być do Pelplina...
Km: | 40.20 | Km teren: | 25.50 | Czas: | 01:55 | km/h: | 20.97 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 169169 ( 93%) | HRavg | 143( 79%) |
Kalorie: | 1989kcal | Podjazdy: | 413m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zanim jednak sobie o tym przypomniałem zdążyłem przejechać koło Wędków, pokrążyć wąwozami i podjazdami koło Młynków i później przez Waćmierek dotrzeć aż za Waćmierz.
Tranquill w lesie © Magic
Strumyk koło Młynków - dopływ płynącej tuż obok Motławy © Magic
Barykada na szlaku © Magic
Elekrownie wiatrowe koło Waćmierza © Magic
No i tu sobie przypomniałem, że jest koncert i od tego momentu moja prędkość nieco wzosła :-)
/1419631
Rowerowy Potop w Szwecji
Km: | 77.74 | Km teren: | 2.00 | Czas: | 03:50 | km/h: | 20.28 |
Pr. maks.: | 44.50 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | 5085kcal | Podjazdy: | 597m | Sprzęt: Penny - rower żony :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie po czterech miesiącach przebrnąłem przez ogromną ilość zdjęć zrobionych jednego dnia w Szwecji :-)
A wszystko zaczęło się tak niewinnie od rzuconego przez Adama w przelocie hasła, że Stena Line organizuje Rowerowy Potop w Szwecji... Ale o co kaman?? Jakiej Szwecji - tej koło Wałcza czy co???
Po pilnym przestudiowaniu strony Potopu powoli zaczęło mi świtać, że to może być nawet ciekawa impreza - nastawiona na zwiedzanie (a nie ściganie) - wreszcie będę mógł na spokojnie pojeździć rowerkiem bez limitu czasu na zdjęcia! No przypadł mi ten pomysł do gustu, nie ma co ukrywać. I tak kiełkował przez miesiąc aż znalazłem się 22 września na promie płynącym do Karlskrony.
Wchodzimy na prom w Gdyni © Magic
Wyjście z portu © Magic
Po krótkiej nocy wczesna pobudka, żeby zobaczyć wschód słońca na morzu. Godzinę później prom zbliża się do Karlskrony.
Wschód przed Karlskroną © Magic
Karlskrona - Drottningskärs kastell © Magic
Po godzinie 9.15 możemy wreszcie opuścić prom - wszyscy rowerzyści nie mogli się doczekać tej chwili. Chwilę później zbiórka na placu, podział na grupy i ruszamy - my z Adamem oraz dwoma spotkanymi na promie kolegami jedziemy trasą "żółtą" - planowane ok. 75 km.
Zaczyna się Rowerowy Potop © Magic
Do boju! :-) © Magic
Po kilku kilometrach rowerowymi drogami z portu zaczynamy zwiedzanie - na początek rezerwat dębów na wyspie Knösö. Z drogi wyglądał on niepozornie, ale wystarczyło zrobić kilka kroków w kierunku zatoki, żeby zobaczyć jego piękno. Dęby naprawdę robiły wrażenie. Zastanawia mnie jak wyglądałoby porównanie wieku najstarszych stojących tu drzew z naszymi Bartkami, Lechami i innymi.
Dodatkowymi atrakcjami było stado jeleni, które przebiegło przestraszone wśród tłumu turystów oraz urocza zatoczka nad którą ulokowany był rezerwat.
Rezerwat dębów na wyspie Knösö © Magic
Dęby były tym, co jeżdżąc po Szwecji najbardziej mnie zaskoczyło. Płynąc tu myślałem, że będziemy jeździć wśród sosnowych lub świerkowych lasów, a tu niespodzianka - bardzo dużo było po drodze lasów dębowych, które jesienią wyglądają zdecydowanie ciekawiej od lasów iglastych.
Szwedzki dąb - podobny do polskiego :-) © Magic
Zatoczki mają tu swój urok © Magic
Ja na Knösö :-) © Magic
Dom nad zatoką © Magic
Objechaliśmy z Adamem okolice rezerwatu, pokrążyliśmy po półwyspie i skierowaliśmy się dalej, zgodnie z planem do Lyckeby oraz dalej do Mocklösund. Aż do mostu na cieśninie (i dalej) prowadziła dobrze utrzymana ścieżka rowerowa, więc mogliśmy z rowerów spokojnie podziwiać lokalne krajobrazy i bez problemów robić częste fotostopy.
Szwedzki domek 1 © Magic
Rowerowy Potop nadciągnął © Magic
Rzut oka na wiatraki © Magic
Co większe - dom czy kamień? © Magic
Zbliżamy się do mostu przez cieśninę Mocklösund © Magic
Panorama cieśniny Mocklösund © Magic
Za mostem zatrzymaliśmy się na drugie śniadanie na specjalnym miejscu postojowym. Było tu nie tylko dużo dostępnych ławek i trawnika, ale też domki kempingowe tuż obok, restauracja oraz wioska wikingów niedaleko. Niestety okres ten był już "poza sezonem" i np. wioska była zamknięta.
Most z drugiej strony © Magic
Rower... zaintrygował mnie © Magic
Wioska wikingów koło miejsca biwakowego © Magic
Volvo inaczej © Magic
Pożegnanie z mostem © Magic
Po długim odpoczynku ruszyliśmy dalej w kierunku kolejnej wyspy - Sturkö. Krajobrazy stawały się coraz bardziej "wyspowe" - coraz więcej natury a mniej zabudowań, choć i tu zdarzały się miasta po drodze.
Opuszczamy Senoren © Magic
Kolejna szwedzka malownicza zatoczka © Magic
Wiatrak w Sturkö © Magic
Grobla-most pomiędzy Sturkö a Tjurkö © Magic
Widok z grobli na Sturkö © Magic
Około 13.30 dojechaliśmy do "punktu docelowego" naszej trasy - wyspy Tjurkö z dawnym kamieniołomem.
Łódź podwodną wypuścili, żeby odeprzeć Potop :-) © Magic
Zwiedzanie kamieniołomu zaczęliśmy od postoju w miejscu "na końcu trasy", gdzie zatrzymywała się większość rowerzystów. Wrócić zdecydowaliśmy się początkowo szlakiem (pieszym) prowadzącym przez kamieniołom tak, żeby zobaczyć atrakcje samego kamieniołomu - kamienne podkłady, kostnicę, prochownię i inne. Niestety opisy na szlaku były w języku szwedzkim, co nie ułatwiło nam identyfikacji tutejszych obiektów :-)
Przystanek przy kamieniołomach na Tjurkö © Magic
Dawny kamieniołom na wyspie Tjurkö © Magic
Pozostałość po kamiennych torach © Magic
Jeden z budynków w kamieniołomie - obstawiamy prochownię (niestety opisy po szwedzku) © Magic
Inny budynek - kostnica? © Magic
Po zwiedzeniu kamieniołomu odwiedziliśmy jeszcze cypel Finskan i zawróciliśmy w kierunku Karlskrony i promu.
Cypel Finskan z widokiem na twierdzę Kungsholmen © Magic
Ja na Finskan © Magic
Opuszczamy Tjurkö © Magic
Szwedzki domek 2 © Magic
Kościół w Lösen © Magic
Stopień wodny w Lyckeby © Magic
Ruiny zamku w Lyckeby - Lyckå slottsruin © Magic
Około 2 godzin przed odpłynięciem byliśmy z powrotem na promie, gdzie na spokojnie obserwowaliśmy ostatnie wracające grupki kolarzy oraz zachód słońca nad Karlskroną.
Widok z promu © Magic
Zachód nad Karlskroną © Magic
Chwilę po zachodzie prom odpłynął w kierunku Gdyni.
Wyjazd udał się nadspodziewanie dobrze, tym bardziej, że udało nam się wstrzelić w bardzo ładne okienko pogodowe. W tym samym dniu w Trójmieście padało, a dzień później była prawdziwa ulewa. Zmianę pogody czuć było już w drodze powrotnej - bujało tak, że aż prom skrzypiał... Ale dopłynął! :-)
Myślę, że tu jeszcze przypłynę pozwiedzać kolejne rowerowe trasy - miejsce naprawdę warte polecenia zarówno dla kolarzy jak i turystów.
/1419631
Kociewie Kołem + dojazdy
Km: | 123.28 | Km teren: | 4.00 | Czas: | 05:04 | km/h: | 24.33 |
Pr. maks.: | 45.90 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 181181 (100%) | HRavg | 152( 84%) |
Kalorie: | 5666kcal | Podjazdy: | 591m | Sprzęt: Penny - rower żony :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Najpierw z rana dojeżdżam spokojnie na start. Od Swarożyna jadę z Maćkiem. Dookoła mgła, szaro, niezbyt ciekawie...
Penny gotowy do jazdy © Magic
Na starcie jestem całkiem wcześnie, ale, niestety, za późno, żeby się załapać z grupką GK STG. Później okazuje się, że dobrze wyszło, bo i tak bym nie nadążył za nimi :-)
Ja też gotowy do jazdy :-) © Magic
No i GK STG gotowe do startu © Magic
Skoczna muzyka na starcie © Magic
Po starcie jadę z czołówką mojej grupki. Do granic Starogardu gonię pierwszych dwóch zawodników i udaje mi się dogonić drugiego, ale pierwszy nam odjeżdża. Drugiego się trzymam do ok. 17 km. Na tym odcinku udaje mi się utrzymać przyzwoitą średnią ok. 28 km/h.
Niestety, brak treningu i/lub objeżdżenia na tym rowerze zaczyna dawać mi się bardzo mocno we znaki - zaczynają mnie boleć mięśnie uda, najbardziej wewnętrzna strona (pewnie od innego niż zwykle siodełka). Muszę zwolnić...
Kila kilometrów dalej trasa prowadzi w Borami Tucholskimi. W lesie jedzie się całkiem przyjemnie, pomimo mżącego tu deszczu. Przejeżdżam Wdę, później Ocypel - tu umiejscowiony jest pierwszy bufet. Zatrzymuję się przy nim na chwilkę, żeby dać odpocząć nogom.
.
Jeden z bufetów © Magic
Koszyk koło bufetu © Magic
Za bufetem jedzie mi się jeszcze całkiem, całkiem do Borzechowa, ale później powoli jazda robi się małym koszmarkiem. Nogi bolą już tak, że pod górki ledwie kręcę, a na dodatek odzywają się tradycyjnie plecy. Jest ciężko.
Odżywam nieco w Pinczynie, gdzie w drugim bufecie ogrzewam się gorącą herbatką. Mimo, że jest mi cieplej, to nogi i tak nie kręcą. Nie pamiętam, kiedy tak słabo ciągnęły... Ze względu na ból mięśni od Pinczyna do Bączka praktycznie odpuszczam. W okolicach bączka mija mnie dwójka kolarzy, z którymi żartujemy sobie w trakcie jazdy, ale zagrzewają mnie oni nieco "do boju" i staram się utrzymać dalej za nimi. Udaje mi się to całkiem dobrze, a na zjazdach do Starogardu udaje mi się im odjechać i tak szczęśliwie dojeżdżam do mety.
Na mecie! © Magic
Radość po maratonie © Magic
Trofeum © Magic
Po dłuższym odpoczynku w Starogardzie wracam do domu już spokojniejszym tempem. Za rok muszę się lepiej przygotować :-)
/1419631
/1419631
Turze - Siwiałka - Starogard - Pelplin - Turze
Km: | 72.83 | Km teren: | 49.00 | Czas: | 03:53 | km/h: | 18.75 |
Pr. maks.: | 47.20 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | 3607kcal | Podjazdy: | 564m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zaczynam od Siwiałki - tu Beata z sąsiadami ćwiczą dziś jazdę konną.
wpisu
Konnica koło Siwiałki © Magic
Po dłuższym przystanku koło ujeżdżalni ruszam dalej przez Ciecholewy, Szpęgawsk i Rywałd. W Ciecholewach krótka sesja z krówkami. Nieco niepokoją mnie zbierające się ciemne chmury...
Krowa nieco dalej © Magic
Przejeżdżam przez Starogard i po raz pierwszy udaje mi się zajechać do Owidza, gdzie od roku otwarta jest rekonstrukcja grodziska. Objeżdżam cały Owidz i na koniec zatrzymuję się tu na obiad. Jedzenie jest znośne, ale w tej cenie można zjeść lepiej...
Grodzisko w Owidzu © Magic
Restauracja koło grodziska © Magic
Z Owidza kieruję się już najkrótszą drogą do Pelplina, gdzie chcę zmierzyć się z wjazdem na Górę Jana Pawła II. Planowałem jakieś 10 wjazdów, ale moja kondycja pozwala mi na dwa, po czym stwierdzam, że "szkoda czasu" :-).
Pelplin widziany z Góry Papieskiej © Magic
Góra Jana Pawła II z 33-metrowym krzyżem © Magic
Po wjazdach i zdjęciach na Górze JPII jadę w kierunku centrum Pelplina, gdzie znów robię krótką sesyjkę koło katedry, a następnie ruszam w kierunku domu zielonym szlakiem pieszym.
Bazylika katedralna w Pelplinie © Magic
Mało wody w kanale Wierzycy © Magic
Trochę czas goni, więc nie robię już wielu przystanków, ale jabłkom w Śliwinach odmówić nie mogę - tu pod koniec lata co roku jest ładny widok.
Jabłuszka w Śliwinach © Magic
Ustawka terenowa z GK STG
Km: | 53.20 | Km teren: | 42.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 20.73 |
Pr. maks.: | 47.60 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3157kcal | Podjazdy: | 355m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Objeżdżamy Piesienicę, Miradowo, Borzechowo, Sumin. Do Starogardzu dojeżdżamy o zmroku.
Po drodze znów złamała się mi śruba pod siodełkiem... To jakiś bardzo słaby punkt mojego roweru...
/1419631
Wietcisa i na rybkę
Km: | 66.50 | Km teren: | 29.00 | Czas: | 03:53 | km/h: | 17.12 |
Pr. maks.: | 46.80 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | 3854kcal | Podjazdy: | 980m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zaczynam od szybkiego przejazdu asfaltem do Skarszew. Tu przerwa na loda i zastanowienie się gdzie dalej.
Kościół w Skarszewach© Magic
Po krótkim przystanku decyduję ostatecznie, że przetestuję znów zielony szlak jak wcześniej planowałem. Wjeżdżam na polną drogę, która prowadzi w kierunku lasu na skarpie nad Wietcisą. Po drodze obserwuję pola i niebo.
Duszek mnie prowadził© Magic
Zboże już skoszone© Magic
Dojeżdżam do lasu. Tu szlak kluczy wąskimi i ciężko przejezdnymi ścieżkami w lesie oraz brzegiem lasu/polem (mijam też po drodze tabliczkę "teren prywatny", no ale co mam zrobić jak szlak tędy prowadzi). Oznaczenie szlaku zostało nieco poprawione, ale i tak gubię go na chwilę przed zjazdem do rzeki.
Zjeżdżam z górki, odnajduję szlak i chwilę później staję na skraju chaszczy, którymi trzeba się przedrzeć do mostku na rzece. Dobrze, że o nim wiem, bo chyba bym w tym miejscu zrezygnował - mostku nie widać aż do ostatniej chwili, a trzeba się przedzierać przez 1,5-metrowe zarośla. Najbardziej się obawiam, czy przypadkiem nie rośnie tu gdzieś barszcz Sosnowskiego... Głupio by było...
Ostatecznie jest! Mostek przede mną. Pytanie, czy jest w takim stanie, że wytrzyma moje przejście?
Mostek na Wietcisie© Magic
Wytrzymał!
Kluczę nieco dalej po drugiej stronie rzeki, ale ostatecznie wyjeżdżam na łatwiejszą drogę, którą kieruję się na Przywidz i później Kleszczewo, gdzie mam zaplanowany obiad.
Przed Olszanką, jadąc przez las, trafiam niespodziewanie na klasztor Karmelitów Bosych. Nic o nim wcześniej nie słyszałem.
O tym klasztorze nic nie wiedziałem© Magic
Wejście do klasztoru© Magic
Koło klasztoru dochodzę do wniosku, że jednak nie zdążę dojechać do Przywidza. Kieruję się więc asfaltem do Mierzeszyna i Zaskoczyna a później skracam trasę polną drogą w kierunku Kleszczewa. Tu się robi nieco trudno, trochę błądzę, ale ostatecznie wyjeżdżam w Kleszczewie i dojeżdżam do gościńca Hilary, gdzie jem smacznego pstrąga.
Winnica w Kleszczewie© Magic
Tu można zjeść smaczną rybkę w Kleszczewie© Magic
Po obiedzie jadę dalej już w kierunku domu. Przejeżdżam koło rezerwatu nad Kłodawą, dalej lasem w kierunku Kaczek. Przed Kaczkami droga się kończy i muszę kawałek pruć polem - daję radę. Z Kaczek asfaltem do Sobowidza. Po drodze widzę "alejkę śmieciarzy" - przy każdym drzewie pozostawiony worek ze śmieciami. Żenada...
W Sobowidzu ucinam sobie krótką pogawędke przy niedawno otwartym kawałeczku ścieżki rowerowej. Okazuje się, że bardziej niż rowerzystom przydaje się on obecnie motocyklistom testującym na nim swoje motory z prędkością grubo, gruuuuuuuubo ponad 100km...
Ścieżka rowerowa w Sobowidzu© Magic
A tu w drugą stronę :-)© Magic
Za Sobowidzem wjeżdżam do lasu i leśnymi drogami jadę "na azymut" w kierunku Turza, gdzie docieram tuż przed zmrokiem.
/1419631
Pajtuńska kawaleria
Km: | 12.43 | Km teren: | 12.43 | Czas: | 00:56 | km/h: | 13.32 |
Pr. maks.: | 30.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 180180 (100%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | 800kcal | Podjazdy: | 92m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rower przed wyjazdem© Magic
W terenie© Magic
W polu© Magic
W drodze :-)© Magic
/1419631