Wpisy archiwalne w kategorii
Krajoznawczo
Dystans całkowity: | 3648.74 km (w terenie 1880.64 km; 51.54%) |
Czas w ruchu: | 226:21 |
Średnia prędkość: | 16.12 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.90 km/h |
Suma podjazdów: | 26776 m |
Maks. tętno maksymalne: | 203 (112 %) |
Maks. tętno średnie: | 152 (84 %) |
Suma kalorii: | 200238 kcal |
Liczba aktywności: | 75 |
Średnio na aktywność: | 48.65 km i 3h 01m |
Więcej statystyk |
Skarszewy po lodzie
Niedziela, 1 lutego 2015 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: | 33.46 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 02:36 | km/h: | 12.87 |
Pr. maks.: | 42.30 | Temperatura: | -1.0°C | HRmax: | 162162 ( 90%) | HRavg | 137( 76%) |
Kalorie: | 2307kcal | Podjazdy: | 176m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jeszcze wczoraj myślałem, że dziś nie pojadę - prognoza była raczej kiepska, a na dodatek miało znów mocno wiać. No i rzeczywiście wiało, ale jak tylko słońce się pokazało na dobre nie wytrzymałem... Pojechałem!
Wiało rzeczywiście dość mocno, ale przed wiatrem można się schować do lasu. Było jednak coś gorszego - lód na drogach. Wczorajszy śnieg się nieco stopił w dzień, później pozamarzał w nocy no i było nieciekawie. Ładne widoki wynagrodziły mi ostatecznie niedogodności związane z jazdą po lodzie.
Ruszyłem w kierunku Borówna - później chciałem odbić niebieskim szlakiem na południe, co ostatecznie nie wyszło.
Gdzieś między Boroszewem a Siwiałką © Magic
A na drodze lód © Magic
Niebiańskie "dragony" © Magic
Nie tylko rowerzyści korzystali z pogody © Magic
Do lasu za Obozinem wiało mi dość mocno w twarz i pomimo świecącego słońca wrażenia były całkiem mroźne. Przejeżdżając Obozin marzyłem już dość mocno o leśnej ciszy i nie zawiodłem się - od wjazdu do lasu zrobiło się bardzo miło, tak, że często zatrzymywałem się, żeby podziwiać zimowe widoki.
Droga za Obozinem © Magic
Jak tylko znalazłem się w lesie wypatrzyłem po lewej zająca, który swoim bezruchem chciał mnie zmylić, ale się nie dałem. Niestety ze zdjęć nic nie wyszło bo jak tylko się zatrzymałem, to uciekł do lasu. To samo było chwilę później ze stadem saren.
Na szczęście drzewa i kamienie nie uciekają i skupiłem się na ich fotografowaniu w zimowym otoczeniu.
Odpoczynek w lesie © Magic
Leśne drogi © Magic
Bajkowy zakątek © Magic
Pomnik przyrody pomiędzy Obozinem a Skarszewami © Magic
Leśniczówka w trakcie remontu © Magic
Zwierzaków tu pełno © Magic
Za kamieniem skierowałem się tym razem dalej czerwonym szlakiem choć nie było na nim żadnych świeżych śladów i na drodze leżała całkiem gruba warstwa nie rozjeżdżonego śniegu - na tyle gruba, że w ogóle nie było widać ukrytych kolein. Ale dawałem radę - ostrożnie do przodu.
Jechać czy nie jechać? © Magic
Takie dziury pod śniegiem się kryją © Magic
Jezioro Rokitki © Magic
Takie piękne buki tu rosną © Magic
W końcu dojechałem do jeziora Borówno Małe - chciałem zobaczyć jak tu się sytuacja rozwija. Podobno fioletowe plamy na wodzie to nie chemia a sinice... Brzmi to dość nieprawdopodobnie... Tak czy inaczej widać, że jezioro wciąż dość mocno "cierpi"...
Jezioro Borówno Małe © Magic
Sinice, czy nie sinice... Nie wiem © Magic
Jeżeli sinice, to tu wyglądają ładniej © Magic
Nad Borównem zorientowałem się, że moja średnia wynosi zaledwie nieco powyżej 9 km/h i raczej nie dam rady jechać dalej niebieskim szlakiem jeżeli chcę zobaczyć polskich piłkarzy ręcznych w meczu o 3-cie miejsce mistrzostw świata. Zdecydowałem więc wrócić asfaltem przez Skarszewy i Godziszewo a przy okazji zajechałem też do myjni - naprawdę się należała Bielikowi :-)
Rower po myjni - zasłużył :-) © Magic
Wiało rzeczywiście dość mocno, ale przed wiatrem można się schować do lasu. Było jednak coś gorszego - lód na drogach. Wczorajszy śnieg się nieco stopił w dzień, później pozamarzał w nocy no i było nieciekawie. Ładne widoki wynagrodziły mi ostatecznie niedogodności związane z jazdą po lodzie.
Ruszyłem w kierunku Borówna - później chciałem odbić niebieskim szlakiem na południe, co ostatecznie nie wyszło.
Gdzieś między Boroszewem a Siwiałką © Magic
A na drodze lód © Magic
Niebiańskie "dragony" © Magic
Nie tylko rowerzyści korzystali z pogody © Magic
Do lasu za Obozinem wiało mi dość mocno w twarz i pomimo świecącego słońca wrażenia były całkiem mroźne. Przejeżdżając Obozin marzyłem już dość mocno o leśnej ciszy i nie zawiodłem się - od wjazdu do lasu zrobiło się bardzo miło, tak, że często zatrzymywałem się, żeby podziwiać zimowe widoki.
Droga za Obozinem © Magic
Jak tylko znalazłem się w lesie wypatrzyłem po lewej zająca, który swoim bezruchem chciał mnie zmylić, ale się nie dałem. Niestety ze zdjęć nic nie wyszło bo jak tylko się zatrzymałem, to uciekł do lasu. To samo było chwilę później ze stadem saren.
Na szczęście drzewa i kamienie nie uciekają i skupiłem się na ich fotografowaniu w zimowym otoczeniu.
Odpoczynek w lesie © Magic
Leśne drogi © Magic
Bajkowy zakątek © Magic
Pomnik przyrody pomiędzy Obozinem a Skarszewami © Magic
Leśniczówka w trakcie remontu © Magic
Zwierzaków tu pełno © Magic
Za kamieniem skierowałem się tym razem dalej czerwonym szlakiem choć nie było na nim żadnych świeżych śladów i na drodze leżała całkiem gruba warstwa nie rozjeżdżonego śniegu - na tyle gruba, że w ogóle nie było widać ukrytych kolein. Ale dawałem radę - ostrożnie do przodu.
Jechać czy nie jechać? © Magic
Takie dziury pod śniegiem się kryją © Magic
Jezioro Rokitki © Magic
Takie piękne buki tu rosną © Magic
W końcu dojechałem do jeziora Borówno Małe - chciałem zobaczyć jak tu się sytuacja rozwija. Podobno fioletowe plamy na wodzie to nie chemia a sinice... Brzmi to dość nieprawdopodobnie... Tak czy inaczej widać, że jezioro wciąż dość mocno "cierpi"...
Jezioro Borówno Małe © Magic
Sinice, czy nie sinice... Nie wiem © Magic
Jeżeli sinice, to tu wyglądają ładniej © Magic
Nad Borównem zorientowałem się, że moja średnia wynosi zaledwie nieco powyżej 9 km/h i raczej nie dam rady jechać dalej niebieskim szlakiem jeżeli chcę zobaczyć polskich piłkarzy ręcznych w meczu o 3-cie miejsce mistrzostw świata. Zdecydowałem więc wrócić asfaltem przez Skarszewy i Godziszewo a przy okazji zajechałem też do myjni - naprawdę się należała Bielikowi :-)
Rower po myjni - zasłużył :-) © Magic
Powrót na dawno nie jeżdżone szlaki - do Rokitek
Sobota, 31 stycznia 2015 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Tczewa, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Uczestnicy
Km: | 38.58 | Km teren: | 32.00 | Czas: | 02:42 | km/h: | 14.29 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | -1.0°C | HRmax: | 203203 (112%) | HRavg | 147( 81%) |
Kalorie: | 2635kcal | Podjazdy: | 354m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Sobotnie przedpołudnie wykorzystuję na rowerek. Chciałem początkowo jechać do myjni do Tczewa, ale warunki na drogach odwiodły mnie od tego pomysłu. Pozostał więc kierunek - jadę do Tczewa - odwiedzę stare szlaki i przy okazji może spotkam rowerzystów z Tczewa, którzy dziś wybierają się do leśniczówki Bukowiec.
W nocy spadło kilka cm śniegu, wcześniejsze lodowiska poznikały, więc będzie można w miarę spokojnie jechać. Szybko przekonuję się, że dużo przyjemniej jest na ośnieżonych polnych i leśnych drogach niż na asfaltach, gdzie śnieg topnieje i jest sporo błota...
Za Małżewem © Magic
Przed Wękowymi czuję dziwny zapach - ktoś rozpalił ognisko i chyba pali jakieś plastiki, bo mocno "jedzie" jakimiś toluenami i podobnymi...
Wędkowy - dym z ogniska było czuć w połowie lasu © Magic
No ale dalej już czysta przyjemność - w lesie cisza i spokój, a droga niemal nie rozjechana po opadach śniegu i można całkiem spokojnie było się toczyć do przodu.
Niemal dziewicza droga do Młynków © Magic
Stąd przyjechałem © Magic
Tam jadę © Magic
Zbiornik w Młynkach © Magic
Trochę gorzej zrobiło się przed Śliwinami - tu już droga była mocno rozjechana i musiałem mocno uważać, żeby mi koło gdzieś na bok nie odjechało. Zatrzymałem się na chwilę przy sadzie, gdzie w lecie rosną bardzo dobre jabłka - dziś nic na to nie wskazuje.
Sad w Śliwinach © Magic
A za Śliwinami i w Rokitkach błoto, błoto, błoto... Tu zrezygnowałem ostatecznie z myjni, bo wracając i tak rower by wrócił do stanu wyjściowego...
Przed Rokitkami © Magic
Za Rokitkami zatrzymałem się na chwilę przy krzyżu zrobić zdjęcie i tu zauważyłem ślady rowerów - pewnie tędy pojechali! Chwilę później wypatrzyłem ekipę po drugiej stronie jeziora - jak nie będą skręcać na Śliwiny, to ich dogonię - pomyślałem.
Krzyż przydrożny w Rokitkach © Magic
Jezioro w Rokitkach - dawno już tędy nie jechałem, a kiedyś był to mój niemal codzienny odcinek.
Jezioro w Rokitkach © Magic
No i dogoniłem tczewską ekipę przy drugim jeziorze. Mieli krótki postój i dzięki temu zdążyłem do nich dojechać.
Opis całej dzisiejszej wycieczki AGR-Tczew na bikelogu Nefre.
Ekipa z Tczewa na szlaku © Magic
Pojechaliśmy razem do Swarożyna, po drodze oglądając ślady Bobrów w Młynkach na Motławie a tam musiałem już odbijać do domu bo o 13.00 hydraulicy mieli się zjawić do naprawy.
Bobry tu Były - Motława w Młynkach © Magic
Do Wędków dojechałem ścieżką rowerową a dalej już lasem przez Małżewo.
Droga do domu © Magic
W nocy spadło kilka cm śniegu, wcześniejsze lodowiska poznikały, więc będzie można w miarę spokojnie jechać. Szybko przekonuję się, że dużo przyjemniej jest na ośnieżonych polnych i leśnych drogach niż na asfaltach, gdzie śnieg topnieje i jest sporo błota...
Za Małżewem © Magic
Przed Wękowymi czuję dziwny zapach - ktoś rozpalił ognisko i chyba pali jakieś plastiki, bo mocno "jedzie" jakimiś toluenami i podobnymi...
Wędkowy - dym z ogniska było czuć w połowie lasu © Magic
No ale dalej już czysta przyjemność - w lesie cisza i spokój, a droga niemal nie rozjechana po opadach śniegu i można całkiem spokojnie było się toczyć do przodu.
Niemal dziewicza droga do Młynków © Magic
Stąd przyjechałem © Magic
Tam jadę © Magic
Zbiornik w Młynkach © Magic
Trochę gorzej zrobiło się przed Śliwinami - tu już droga była mocno rozjechana i musiałem mocno uważać, żeby mi koło gdzieś na bok nie odjechało. Zatrzymałem się na chwilę przy sadzie, gdzie w lecie rosną bardzo dobre jabłka - dziś nic na to nie wskazuje.
Sad w Śliwinach © Magic
A za Śliwinami i w Rokitkach błoto, błoto, błoto... Tu zrezygnowałem ostatecznie z myjni, bo wracając i tak rower by wrócił do stanu wyjściowego...
Przed Rokitkami © Magic
Za Rokitkami zatrzymałem się na chwilę przy krzyżu zrobić zdjęcie i tu zauważyłem ślady rowerów - pewnie tędy pojechali! Chwilę później wypatrzyłem ekipę po drugiej stronie jeziora - jak nie będą skręcać na Śliwiny, to ich dogonię - pomyślałem.
Krzyż przydrożny w Rokitkach © Magic
Jezioro w Rokitkach - dawno już tędy nie jechałem, a kiedyś był to mój niemal codzienny odcinek.
Jezioro w Rokitkach © Magic
No i dogoniłem tczewską ekipę przy drugim jeziorze. Mieli krótki postój i dzięki temu zdążyłem do nich dojechać.
Opis całej dzisiejszej wycieczki AGR-Tczew na bikelogu Nefre.
Ekipa z Tczewa na szlaku © Magic
Pojechaliśmy razem do Swarożyna, po drodze oglądając ślady Bobrów w Młynkach na Motławie a tam musiałem już odbijać do domu bo o 13.00 hydraulicy mieli się zjawić do naprawy.
Bobry tu Były - Motława w Młynkach © Magic
Do Wędków dojechałem ścieżką rowerową a dalej już lasem przez Małżewo.
Droga do domu © Magic
Kierunek: Borówno i dalej!
Niedziela, 25 stycznia 2015 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: | 41.09 | Km teren: | 34.00 | Czas: | 02:49 | km/h: | 14.59 |
Pr. maks.: | 34.60 | Temperatura: | -2.0°C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | 2428kcal | Podjazdy: | 271m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
No to wracam po dłuższej przerwie (w pisaniu). Do uzupełnienia mam mnóstwo wpisów, ale mam nadzieję, że kiedyś nadrobię... I jak tak będę nadrabiał, to napiszę, co w międzyczasie się działo, a teraz przejdę do tego, co było dziś.
Dziś zdecydowałem się pojechać zobaczyć, co stało się z jeziorkiem Borówno Małe, które jakiś debil (bo inaczej nie da się tego nazwać, niestety) "podlał" chemią i w ten sposób zniszczył prawdopodobnie na lata ten piękny zakątek Kociewia...
Zastanawiałem się: jechać, czy nie jechać - bo na leśnych i polnych drogach zrobiło się niezbyt ciekawie dla rowerzystów, ale w końcu pojechałem.
Tak dziś było na drogach - biało i ślisko © Magic
Ruszyłem przez Boroszewo i Obozin. Za Obozinem droga w większości przejezdna, choć znalazły się dwa kilkudziesięciometrowe odcinki z tak głębokimi koleinami, że nie dało rady tam jechać.
Droga za Obozinem © Magic
W lesie jak zwykle zatrzymuję się przy kamyku - pomniku przyrody.
Kamień w lesie - pomnik przyrody © Magic
Dalej chciałem jechać czerwonym szlakiem, ale gdzieś mi ten szlak uciekł i trafiłem prosto nad jezioro Borówno. Tu, niestety, potwierdziły się informacje o jego zanieczyszczeniu (a taką miałem nadzieję, że to może jakieś chwilowe niespotykane zjawisko przyrodnicze)... Na wodzie i w wodzie (pod lodem) wyraźnie widać fioletowy barwnik. Ktoś musiał tu wlać ogromne ilości tego świństwa, bo takie zabarwienie ma woda w całym jeziorku - przejechałem je dookoła i wszędzie było widać nienaturalną barwę wody/lodu... Najgorsze, że to świństwo najprawdopodobniej zostało wlane do jeziora już dawno temu (bo widać to dookoła, w lodzie i pod lodem). Dziwne, że do dziś nie udało się ustalić kto to zrobił. Nie wierzę, że nikt tego nie wie....
Woda w jez. Borówno Mł... Tragedia © Magic
Borówno Mł. - a takie było ładne jeziorko © Magic
Objeżdżając jeziorko wjechałem na dawny nasyp kolejowy Skarszewy-Starogard, gdzie niedawno wybudowano ścieżkę na odcinku Bolesławowo-Borówno. Jak tu wygląda latem/jesienią będzie widać jak tylko uzupełnię wpis z 28 września 2014 ;-)
Początkowo planuję dojechać tą ścieżką jedynie do Borówna i tu wskoczyć na jakiś szlak turystyczny, ale nasyp prezentuje się dalej tak zachęcająco, że jadę nim dalej, jadę, jadę aż dojeżdżam do Wierzycy. :-)
Dawny nasyp kolejowy Skarszewy-Starogard © Magic
No i co my teraz zrobimy??? (Most na Wierzycy) © Magic
Pojechałbym pewnie dalej tym szlakiem "kolejowym", ale most na Wierzycy nie zachęca... W lecie może bym się zdecydował tu przejść, niestety dziś jest wszystko ośnieżone i oblodzone, barierka się chwieje, a ani wysokość nad wodą ani temperatura nie zachęcają do ewentualnej kąpieli. Wracam więc do ostatniego zjazdu i kieruję się do Zapowiednika.
Mostek pod nasypem © Magic
Leśniczówka Zapowiednik © Magic
Dworek w Zapowiedniku ze swoim stróżem © Magic
W Zapowiedniku chyba jeszcze nie byłem, więc nieco się rozglądam po okolicy, a później kieruję się już do domu przez Bączek i Linowiec.
Kolejne spotkanie z Wierzycą - za Bączkiem © Magic
Wierzyca © Magic
Pola zimą © Magic
Było ślisko, momentami bardzo ślisko, ale udało się dojechać bez żadnego dzwona. Tyle tylko, że pół trasy musiałem jechać wolno i ostrożnie. Ale dało się!
Dziś zdecydowałem się pojechać zobaczyć, co stało się z jeziorkiem Borówno Małe, które jakiś debil (bo inaczej nie da się tego nazwać, niestety) "podlał" chemią i w ten sposób zniszczył prawdopodobnie na lata ten piękny zakątek Kociewia...
Zastanawiałem się: jechać, czy nie jechać - bo na leśnych i polnych drogach zrobiło się niezbyt ciekawie dla rowerzystów, ale w końcu pojechałem.
Tak dziś było na drogach - biało i ślisko © Magic
Ruszyłem przez Boroszewo i Obozin. Za Obozinem droga w większości przejezdna, choć znalazły się dwa kilkudziesięciometrowe odcinki z tak głębokimi koleinami, że nie dało rady tam jechać.
Droga za Obozinem © Magic
W lesie jak zwykle zatrzymuję się przy kamyku - pomniku przyrody.
Kamień w lesie - pomnik przyrody © Magic
Dalej chciałem jechać czerwonym szlakiem, ale gdzieś mi ten szlak uciekł i trafiłem prosto nad jezioro Borówno. Tu, niestety, potwierdziły się informacje o jego zanieczyszczeniu (a taką miałem nadzieję, że to może jakieś chwilowe niespotykane zjawisko przyrodnicze)... Na wodzie i w wodzie (pod lodem) wyraźnie widać fioletowy barwnik. Ktoś musiał tu wlać ogromne ilości tego świństwa, bo takie zabarwienie ma woda w całym jeziorku - przejechałem je dookoła i wszędzie było widać nienaturalną barwę wody/lodu... Najgorsze, że to świństwo najprawdopodobniej zostało wlane do jeziora już dawno temu (bo widać to dookoła, w lodzie i pod lodem). Dziwne, że do dziś nie udało się ustalić kto to zrobił. Nie wierzę, że nikt tego nie wie....
Woda w jez. Borówno Mł... Tragedia © Magic
Borówno Mł. - a takie było ładne jeziorko © Magic
Objeżdżając jeziorko wjechałem na dawny nasyp kolejowy Skarszewy-Starogard, gdzie niedawno wybudowano ścieżkę na odcinku Bolesławowo-Borówno. Jak tu wygląda latem/jesienią będzie widać jak tylko uzupełnię wpis z 28 września 2014 ;-)
Początkowo planuję dojechać tą ścieżką jedynie do Borówna i tu wskoczyć na jakiś szlak turystyczny, ale nasyp prezentuje się dalej tak zachęcająco, że jadę nim dalej, jadę, jadę aż dojeżdżam do Wierzycy. :-)
Dawny nasyp kolejowy Skarszewy-Starogard © Magic
No i co my teraz zrobimy??? (Most na Wierzycy) © Magic
Pojechałbym pewnie dalej tym szlakiem "kolejowym", ale most na Wierzycy nie zachęca... W lecie może bym się zdecydował tu przejść, niestety dziś jest wszystko ośnieżone i oblodzone, barierka się chwieje, a ani wysokość nad wodą ani temperatura nie zachęcają do ewentualnej kąpieli. Wracam więc do ostatniego zjazdu i kieruję się do Zapowiednika.
Mostek pod nasypem © Magic
Leśniczówka Zapowiednik © Magic
Dworek w Zapowiedniku ze swoim stróżem © Magic
W Zapowiedniku chyba jeszcze nie byłem, więc nieco się rozglądam po okolicy, a później kieruję się już do domu przez Bączek i Linowiec.
Kolejne spotkanie z Wierzycą - za Bączkiem © Magic
Wierzyca © Magic
Pola zimą © Magic
Było ślisko, momentami bardzo ślisko, ale udało się dojechać bez żadnego dzwona. Tyle tylko, że pół trasy musiałem jechać wolno i ostrożnie. Ale dało się!
Śladami niedawnej wichury. Powrót po krótkiej przerwie chorobowej.
Sobota, 24 stycznia 2015 Kategoria < 25, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: | 23.58 | Km teren: | 19.50 | Czas: | 01:34 | km/h: | 15.05 |
Pr. maks.: | 35.40 | Temperatura: | 0.0°C | HRmax: | 161161 ( 89%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 1439kcal | Podjazdy: | 219m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ostatniej wycieczce tydzień temu złapał mnie jakiś wirus, ale w tygodniu zostałem dwa dni w domu i szybko doszedłem do siebie. Po tej króciutkiej przerwie wracam na rower! Na początek lekka dwudziestka po okolicach - jadę przez Małżewko i Małżewo w kierunku na Wędkowy.
Troszeczkę słońca © Magic
Na polach i w lasach miejscami bardzo ślisko. Kiedyś, jak się wygrzmociłem na drodze za Małżewem, obiecałem sobie, że "już nigdy (!)" tędy w śniegu jeździć nie będę. No ale cóż - ja nie dam rady??? No i znów tędy jadę, no i co... Znów się kurna wygrzmociłem! Całą tą niby zimę zjeździłem z jednym tylko minimalnym "dzwonkiem" po śniegach i lodowiskach i byłem pewien, że nic złego stać się nie może, a tu masz! Na szczęście pojechałem tylko trochę tyłkiem po lodzie, wstałem, otrzepałem się i dalej jazda! :-)
Pokręciłem się nieco po lasach i górkach i przy tej okazji napotkałem kilka drzew powalonych podczas niedawnych wichur, ale omijałem już drogi, gdzie było więcej lodu...
Pierwsze drzewo na drodze © Magic
Kolejne powalone drzewo - tym razem bobry © Magic
Młynki z drugiej strony © Magic
I jeszcze jedno drzewko © Magic
Widok w całości © Magic
Szyszeczki na drodze - też po wichurze © Magic
Troszeczkę słońca © Magic
Na polach i w lasach miejscami bardzo ślisko. Kiedyś, jak się wygrzmociłem na drodze za Małżewem, obiecałem sobie, że "już nigdy (!)" tędy w śniegu jeździć nie będę. No ale cóż - ja nie dam rady??? No i znów tędy jadę, no i co... Znów się kurna wygrzmociłem! Całą tą niby zimę zjeździłem z jednym tylko minimalnym "dzwonkiem" po śniegach i lodowiskach i byłem pewien, że nic złego stać się nie może, a tu masz! Na szczęście pojechałem tylko trochę tyłkiem po lodzie, wstałem, otrzepałem się i dalej jazda! :-)
Pokręciłem się nieco po lasach i górkach i przy tej okazji napotkałem kilka drzew powalonych podczas niedawnych wichur, ale omijałem już drogi, gdzie było więcej lodu...
Pierwsze drzewo na drodze © Magic
Kolejne powalone drzewo - tym razem bobry © Magic
Młynki z drugiej strony © Magic
I jeszcze jedno drzewko © Magic
Widok w całości © Magic
Szyszeczki na drodze - też po wichurze © Magic
Ślizgawki i lodołamacze
Poniedziałek, 5 stycznia 2015 Kategoria Zima, Teren, Polska, Okolice Turza, Krajoznawczo, Kociewie, 25 - 50
Km: | 38.39 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:35 | km/h: | 14.86 |
Pr. maks.: | 37.60 | Temperatura: | 0.0°C | HRmax: | 180180 (100%) | HRavg | 135( 75%) |
Kalorie: | 2242kcal | Podjazdy: | 231m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień ładny, więc jadę!
Dziś wyjeżdżam z zamiarem dłuższego pokręcenia. Wieje dość mocno, więc trza do lasu. Na początek kieruję się do Sobowidza - pokręcę się trochę po leśnych drogach pomiędzy Turzem a Sobowidzem i potem zobaczymy, co dalej.
Przed Szczerbięcinem zauważam sarny na polu. Miałem się nie zatrzymywać, bo wieje ostro w twarz, ale co mi tam...
Pola przed Szczerbięcinem - w tle widać stado saren © Magic
Na drogach (asfaltowych) w wielu miejscach prawdziwe lodowiska, więc próbuję zjeżdżać na boki, żeby spokojniej jechać. Pokręciłem się trochę po Szczerbięcinie, ale tam też w wielu miejscach lód a droga polna, w którą chciałem wjechać zniechęciła mnie całkowicie no i jadę nieco dalej znaną mi już drogą.
Pędem do lasu © Magic
Na górce w lesie miłe miejsce postojowe na rozgałęzieniu dróg - dziś pojadę w prawo - tam jeszcze nie jechałem.
Las nad Szczerbięcinem © Magic
Po chwili dojeżdżam do znanego mi parkingu przed Sobowidzem, ale asfaltem dalej nie da rady - sam lód. Wracam więc na leśne drogi i dość trudnym terenem dojeżdżam do głównego szlaku leśnego, którym dalej kieruję się do Sobowidza.
Lód na drodze - tędy nie pojadę © Magic
Parking przy leśnictwie Sobowidz © Magic
W Sobowidzu też lód. Na ścieżce rowerowej (pokrytej lodem) czuję momentami jak wiatr spycha mnie na boki, ale daję radę dojechać do podjazdu do wieży widokowej. Tu się poddaję i schodzę z roweru...
Dojazd do wieży widokowej w Sobowidzu © Magic
Panowie się wdrapują na górkę © Magic
Panorama Sobowidza z wieży widokowej © Magic
Po chwili na wieży i nacieszeniu się widokami wracam do Turza nieco innym szlakiem. Po drodze spotykam m.in. "przeźroczyste drzewo". :-)
Przezroczyste drzewo © Magic
Z Turza jadę dalej na standardową pętelkę przez Wędkowy.
Wędkowy © Magic
Kaplica w Wędkowych © Magic
A! I zapomniałem wcześniej napisać, że wracając z Sobowidza, przed Turzem zobaczyłem przed sobą wielką zamarzniętą kałużę - taką przez całą szerokość drogi. A że wszystko było dość zmrożone, to stwierdziłem, że bez problemu po niej przejadę. Prawie by się udało, z tym małym kruczkiem, że jak na nią wjechałem to lód pękł i wpadłem do wody niemal do połowy koła. Do dziś nie wiem jak mi się udało, że ja przejechałem tam bez pomoczenia ciuchów... Stąd te "lodołamacze" w tytule :-)
Dziś wyjeżdżam z zamiarem dłuższego pokręcenia. Wieje dość mocno, więc trza do lasu. Na początek kieruję się do Sobowidza - pokręcę się trochę po leśnych drogach pomiędzy Turzem a Sobowidzem i potem zobaczymy, co dalej.
Przed Szczerbięcinem zauważam sarny na polu. Miałem się nie zatrzymywać, bo wieje ostro w twarz, ale co mi tam...
Pola przed Szczerbięcinem - w tle widać stado saren © Magic
Na drogach (asfaltowych) w wielu miejscach prawdziwe lodowiska, więc próbuję zjeżdżać na boki, żeby spokojniej jechać. Pokręciłem się trochę po Szczerbięcinie, ale tam też w wielu miejscach lód a droga polna, w którą chciałem wjechać zniechęciła mnie całkowicie no i jadę nieco dalej znaną mi już drogą.
Pędem do lasu © Magic
Na górce w lesie miłe miejsce postojowe na rozgałęzieniu dróg - dziś pojadę w prawo - tam jeszcze nie jechałem.
Las nad Szczerbięcinem © Magic
Po chwili dojeżdżam do znanego mi parkingu przed Sobowidzem, ale asfaltem dalej nie da rady - sam lód. Wracam więc na leśne drogi i dość trudnym terenem dojeżdżam do głównego szlaku leśnego, którym dalej kieruję się do Sobowidza.
Lód na drodze - tędy nie pojadę © Magic
Parking przy leśnictwie Sobowidz © Magic
W Sobowidzu też lód. Na ścieżce rowerowej (pokrytej lodem) czuję momentami jak wiatr spycha mnie na boki, ale daję radę dojechać do podjazdu do wieży widokowej. Tu się poddaję i schodzę z roweru...
Dojazd do wieży widokowej w Sobowidzu © Magic
Panowie się wdrapują na górkę © Magic
Panorama Sobowidza z wieży widokowej © Magic
Po chwili na wieży i nacieszeniu się widokami wracam do Turza nieco innym szlakiem. Po drodze spotykam m.in. "przeźroczyste drzewo". :-)
Przezroczyste drzewo © Magic
Z Turza jadę dalej na standardową pętelkę przez Wędkowy.
Wędkowy © Magic
Kaplica w Wędkowych © Magic
A! I zapomniałem wcześniej napisać, że wracając z Sobowidza, przed Turzem zobaczyłem przed sobą wielką zamarzniętą kałużę - taką przez całą szerokość drogi. A że wszystko było dość zmrożone, to stwierdziłem, że bez problemu po niej przejadę. Prawie by się udało, z tym małym kruczkiem, że jak na nią wjechałem to lód pękł i wpadłem do wody niemal do połowy koła. Do dziś nie wiem jak mi się udało, że ja przejechałem tam bez pomoczenia ciuchów... Stąd te "lodołamacze" w tytule :-)
Panoramix na Dzikim Zachodzie (Uznam jeszcze raz)
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 Kategoria 25 - 50, Bałtyk, Krajoznawczo, Niemcy, Spręż :-), Świnoujście, Teren
Km: | 40.40 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 23.31 |
Pr. maks.: | 53.90 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2128kcal | Podjazdy: | 229m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miała być krótka i szybka rundka po Uznamie. Ponownie nie wziąłem aparatu, żeby nie "przeszkadzał". No ale nie wyszło...
Jak tylko wjechałem na cypelek w Kamminke i odkryłem, że mój telefon robi całkiem przyzwoite panoramki, to stwierdziłem, że dziś będzie "Dzień Panoramixa" :-)
No i tak było - po prostu jechałem na całego, a po drodze w miejscach, które wydawały się dobre "panoramicznie" pstrykałem i za chwilę jechałem dalej.
Tak więc poniżej wyspa Uznam z nieco innej perspektywy. Ponieważ podobno dobre zdjęcie jest lepsze niż tysiąc słów nie będę już nudził, a gdzie dokładnie jechałem, to widać na mapce na samym końcu opisu. Enjoy! ;-)
Kamminke widziane od strony Zalewu Szczecińskiego © Magic
Panorama z Kamminke na wschód, na polską stronę © Magic
Ścieżka rowerowa przed Garz © Magic
Ścieżka za Bossin © Magic
Zweiradmuseum w Dargen © Magic
Kachlin © Magic
Łąki za Kachlin © Magic
Wolgastsee © Magic
Widok na Bałtyk z granicy polsko-niemieckiej © Magic
Jak tylko wjechałem na cypelek w Kamminke i odkryłem, że mój telefon robi całkiem przyzwoite panoramki, to stwierdziłem, że dziś będzie "Dzień Panoramixa" :-)
No i tak było - po prostu jechałem na całego, a po drodze w miejscach, które wydawały się dobre "panoramicznie" pstrykałem i za chwilę jechałem dalej.
Tak więc poniżej wyspa Uznam z nieco innej perspektywy. Ponieważ podobno dobre zdjęcie jest lepsze niż tysiąc słów nie będę już nudził, a gdzie dokładnie jechałem, to widać na mapce na samym końcu opisu. Enjoy! ;-)
Kamminke widziane od strony Zalewu Szczecińskiego © Magic
Panorama z Kamminke na wschód, na polską stronę © Magic
Ścieżka rowerowa przed Garz © Magic
Ścieżka za Bossin © Magic
Zweiradmuseum w Dargen © Magic
Kachlin © Magic
Łąki za Kachlin © Magic
Wolgastsee © Magic
Widok na Bałtyk z granicy polsko-niemieckiej © Magic
Uznam w drugą stronę
Niedziela, 20 kwietnia 2014 Kategoria 50 - 100, Bałtyk, Krajoznawczo, Niemcy, Spręż :-), Świnoujście, Teren
Km: | 65.80 | Km teren: | 16.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 22.69 |
Pr. maks.: | 43.80 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3555kcal | Podjazdy: | 386m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tym razem chciałem się przejechać bardziej kolarsko - rundka przez Uznam w przeciwnym kierunku niż wczoraj.
Zaczynam od ścieżki rowerowej od Świnoujścia aż do Ückeritz. W Ückeritz krótka sesja. Nie mam dziś aparatu, więc używam komórki. która, nie wiem czemu, zwiesza się przed zrobieniem zdjęcia... No i dlatego poniżej wklejone dwa tracki, bo muszę zrestartować.
Plaża między Bansin i Ückeritz © Magic
Po odbiciu od Bałtyku okrążam Achterwasser nieznaną mi wcześniej drogą - całkiem fajną dla rowerzystów.
Nad Achterwasser © Magic
W Neppermin wracam na asfaltowe drogi i planuję jak najszybciej dojechać do Stolpe.
Panorama Neppermin © Magic
Wieża widokowa w Neppermin © Magic
Przed Stolpe muszę jeszcze parę kilometrów przejechać leśną drogą a potem już tylko ścieżką rowerową kieruję się do Świnoujścia. Wieje niemiłosiernie z północnego-wschodu, więc czasami ciężko kręcić, ale bez większych problemów dojeżdżam do celu.
I w Niemczech się zdarza © Magic
Zaczynam od ścieżki rowerowej od Świnoujścia aż do Ückeritz. W Ückeritz krótka sesja. Nie mam dziś aparatu, więc używam komórki. która, nie wiem czemu, zwiesza się przed zrobieniem zdjęcia... No i dlatego poniżej wklejone dwa tracki, bo muszę zrestartować.
Plaża między Bansin i Ückeritz © Magic
Po odbiciu od Bałtyku okrążam Achterwasser nieznaną mi wcześniej drogą - całkiem fajną dla rowerzystów.
Nad Achterwasser © Magic
W Neppermin wracam na asfaltowe drogi i planuję jak najszybciej dojechać do Stolpe.
Panorama Neppermin © Magic
Wieża widokowa w Neppermin © Magic
Przed Stolpe muszę jeszcze parę kilometrów przejechać leśną drogą a potem już tylko ścieżką rowerową kieruję się do Świnoujścia. Wieje niemiłosiernie z północnego-wschodu, więc czasami ciężko kręcić, ale bez większych problemów dojeżdżam do celu.
I w Niemczech się zdarza © Magic
Lieper Winkel - w poszukiwaniu bielików
Sobota, 19 kwietnia 2014 Kategoria Teren, Świnoujście, Niemcy, Krajoznawczo, Bałtyk, 50 - 100
Km: | 85.30 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 04:05 | km/h: | 20.89 |
Pr. maks.: | 51.50 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 5351kcal | Podjazdy: | 329m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda ładna, trochę wolnego czasu z okazji świąt wygospodarowane, no to jadę, a co!? Popatrzyłem na mapę pogody, wszystko pięknie, tylko ten wiatr... Żeby się z nim nie przepychać jadę na zachód, na niemiecką stronę. Jakoś to będzie z powrotem - o to się będę martwił później :-)
Jeszcze w Świnoujściu napotykam na oznakowanie Szlaku św. Jakuba - a mówiłem ostatnio, że gdzie się nie pojawię tam on ze mną. No chodzi za mną jak nic...
Oznakowanie szlaku św. Jakuba © Magic
Granicę mijam przed Kamminke i dalej staram się jechać Szlakiem św. Jakuba, ale już za Kamminke go gubię. Potem odnajduję i tak się dziś mijamy w pierwszej części dnia.
Mostek graniczny © Magic
Wjeżdżam na niemiecką stronę © Magic
Szlak doprowadził mnie do Garz, ale od strony z której tu jeszcze nie byłem. Już na początku wioski napotykam kościół, którego wcześniej nie widziałem. Kościół Ewangelicki zbudowany w XIII w. a później wielokrotnie przebudowywany. Przed kościołem i w kościele napotykam wiele symboli upamiętniających ofiary obu wojen światowych. W ogóle, przynajmniej w tym regionie Niemiec, widzę tu wiele podobnych pomników i pamiątek i za każdym razem mam mieszane odczucia... Nie widać tu nigdzie napisów typu "nigdy więcej wojny", "ofiary faszystowskich Niemiec" lub "pamięci ofiar wszystkich narodów" a widać napisy takie jak "zginęli za ojczyznę" lub "zginęli śmiercią bohaterską". Ktoś, kto nie zna historii i tu przyjedzie z pewnością pomyśli, że ten naród musiał wiele wycierpieć... Ciekawe przez kogo?...
Garz - pomik ofiar I Wojny Światowej © Magic
Kościół Ewangelicki w Garz © Magic
Stokrotki już są! © Magic
Wnętrze kościoła © Magic
Kolejne upamiętnienie ofiar wojen © Magic
...I jeszcze jedno © Magic
No ale nic - mogę mieć jedynie nadzieję, że w podtekście tych napisów jest jednak nieśmiały sprzeciw filozofii "chorego" nacjonalizmu.
Jadę dalej. Wjeżdżając na drogę za Zirchow przychodzi mi do głowy myśl, że fajnie by było zrobić zdjęcie "spotkanie bielików" z moim rowerem i bielikiem w tle i tak z tą myślą jadę dalej i zaczynam się rozglądać, gdzie tu może być jakiś bielik. Jest środek dnia, więc pewnie będzie ciężko, ale będę ich wypatrywał.
Droga za Zirchow © Magic
Nie ujechałem dwóch kilometrów i jest! Krąży majestatycznie nad polem i szuka obiadu. Szybko wjechałem w boczną drogę, żeby się lepiej przypatrzeć, zmieniam obiektyw i próbuję go jakoś sfotografować. Niestety w międzyczasie oddalił się ode mnie na tyle, że kiepściutkie zdjęcia wyszły, ale jest!
Bielik w oddali © Magic
Usiadłem sobie przy drodze i czekam, może wróci. Niestety nie wrócił, ale w ciągu ok. 10 minut udało mi się jeszcze sfotografować kilka innych ciekawych ptaków. Oj, ornitolodzy mieliby tu prawdziwe eldorado. Strasznie zły byłem na siebie, że nie wziąłem ze sobą mojego najlepszego obiektywu, no ale dźwigać na takiej trasie mi się go nie chciało... :-(
Nie jestem pewien co do wszystkich gatunków - jeżeli gdzieś się pomyliłem, to proszę o info - poprawię opis.
Błotniak stawowy (?) ze zdobyczą w szponach © Magic
Czyżby myszołów włochaty? © Magic
Kania ruda (?) © Magic
A jak już ptaki odlatywały to i pole pięknie pozowało:
Zboża już wschodzą © Magic
Ledwo wyruszyłem po ptako-fotostopie a tu znowu na horyzoncie jakby bielik. No i znów się musiałem zatrzymać :-)
Później widziałem jeszcze co najmniej dwa bieliki, ale wszystkie na tyle daleko, że zdjęć już przyzwoitych nie ma.
Drzewo na tle Zalewu Szczecińskiego, a na nim prawdopodobnie kolejny bielik © Magic
Dalej jechałem ścieżką rowerową w kierunku Usedom (Uznam) - plan mój był prosty: dojechać przed Usedom a później odbić na północ i objechać cały Lieper Winkel.
Droga w pobliżu Usedom © Magic
Za Usedom planowałem jechać szlakiem Usedom Rundweg (UR), ale po raz drugi już nie wyszło. Mapa mówiła, że mam przejechać 1,8 km i skręcić w lewo, ale jak to zrobiłem, to znalazłem się na leśnej drodze, która w pewnym momencie niemal się skończyła. Na szczęście bielik nie dupa i wszędzie da radę ;-) Po krótkiej leśnej walce dojechałem do drogi asfaltowej, którą dalej pojechałem w kierunku Suckow. Ale, jak to mówią, nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło - ledwo wygramoliłem się z lasu a tu patrzę wchodzi na drogę jeleń. Też mnie zauważył i wyraźnie się zawahał - iść dalej, czy zawrócić. W końcu skierował się dalej przez drogę. "Pewnie zaraz jeszcze jakiś przejdzie, bo zazwyczaj same nie chodzą" pomyślałem i zanim zdążyłem nawet sięgnąć po aparat widzę, jest! Jeden... za chwilę drugi, trzeci, czwarty... Przy czwartym się pogubiłem, bo przez drogę przeszło całe stado! Było ich pomiędzy 20 a 40 - ciężko było nawet oszacować, bo przechodziły drogę zwartym stadem. Zdążyłem je sfotografować jak już były daleko w lesie po drugiej stronie - niewiele widać zza drzew, ale widać, że są. Po tym spotkaniu już wiedziałem, że warto było jechać taki kawałek... :-)
Stado jeleni pośród drzew (widać na środu i po lewej stronie) © Magic
Za Suckow napotkałem kolejną ciekawostkę - dąb, który ma ok. 700 lat i podobno ma z nim coś wspólnego Bogusław IV, ten ze Szczecina. Ciekawe, czy też tu jeździł rowerem ;-)
Zabytkowy dąb koło Suckow © Magic
Bielik z serduchem :-) © Magic
Po tych to historycznych przemyśleniach ani się obejrzałem i jestem już na Lieper Winkel. Zaczynam od przystani w Rankwitz. Jest tu mała marina dla żaglówek ale jest też kilka restauracji. Miejsce bardzo sympatyczne. W ogóle okolica ma swój urok - jest bardzo wiejsko, a jednocześnie jest tu dużo dróg, które mogą być rajem dla rowerzystów a także jest mnóstwo miejsc, gdzie można przenocować (pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne). Widziałem też gdzieś po drodze pole golfowe, ale nie pamiętam dokładnie, gdzie to było.
Przystań w Rankwitz © Magic
Gotowi do uczty? © Magic
Za Quilitz wjeżdżam w drogę polną, która później staje się dość wyboistą ścieżką poprowadzoną wałem przeciwpowodziowym i takimi drogami objeżdżam cały Lieper Winkel
Krajobraz Lieper Winkel - przed Warthe © Magic
Droga wzdłuż brzegu © Magic
W Warthe jest jakaś impreza - widzę restaurację i grupę bawiących się ludzi, ale nie zajeżdżam sprawdzić, co się dzieje, bo nad drzewami wypatruję kolejnego krążącego bielika, więc pędzę w jego stronę. No i tak się rozpędziłem, że omal bym go minął niezauważonego. Okazało się, że zdążył usiąść na drzewie przy ścieżce i gdyby nie to, że poderwał się z niego jak obok przejeżdżałem, to pewnie w ogóle bym go nie spostrzegł. Niestety poleciał w drugą stronę i już go później nie widziałem.
Wał koło Warthe © Magic
Krowy na łące © Magic
W Grüssow poczułem się naprawdę jak na końcu świata. Bajecznie położona wioska a uroku jej dodawało kwitnące pole rzepaku. Zdziwiło mnie, że na ten koniec świata dochodzi gładziutki asfalt - tu szosowcy mieliby prawdziwy raj :-) Niestety już w Liepe ten piękny asfalt zamienia się w wyboistą drogę...
Grüssow - na końcu świata © Magic
Droga do Grüssow © Magic
Niestety powoli czas zaczyna mnie gonić, więc z Liepe do Krienke jadę już asfaltem. Dalej kieruję się ponownie szlakiem UR do Reetzow, a później dalej drogą do Bansin. W Morgenitz zatrzymuję się przy kolejnym zabytkowym kościele a przy nim znów widzę upamiętnione ofiary wojen...
Kolejne upamiętnienie ofiar I Wojny Światowej - Morgenitz © Magic
Do Mellenthin dojeżdżam drogą asfalową a dalej wjeżdżam w pole, mijam małe lotnisko (w zasadzie pas startowy na polu) i dalej drogami polnymi aż do Katschow. Przed Bansin zatrzymuję się już tylko w punkcie widokowym z wieżą przed Reetzow - trzeba się tu nieźle wspinać polną drogą a widok jest jaki jest... Bez rewelacji.
Ten odcinek dał mi się bardzo we znaki - musiałem jechać pod wiatr, a wiało dziś naprawdę mocno.
Widok z wieży widokowej Kückelsberg koło Reetzow © Magic
Rozkopane Bansin © Magic
Z Bansin wracam do Świnoujścia znaną z poprzednich przejazdów ścieżką rowerową. Na szczęście prowadzi ona głównie lasem, co broni mnie przed uciążliwym wiatrem.
Molo w Ahlbeck © Magic
Zachód w Ahlbeck © Magic
Jeszcze w Świnoujściu napotykam na oznakowanie Szlaku św. Jakuba - a mówiłem ostatnio, że gdzie się nie pojawię tam on ze mną. No chodzi za mną jak nic...
Oznakowanie szlaku św. Jakuba © Magic
Granicę mijam przed Kamminke i dalej staram się jechać Szlakiem św. Jakuba, ale już za Kamminke go gubię. Potem odnajduję i tak się dziś mijamy w pierwszej części dnia.
Mostek graniczny © Magic
Wjeżdżam na niemiecką stronę © Magic
Szlak doprowadził mnie do Garz, ale od strony z której tu jeszcze nie byłem. Już na początku wioski napotykam kościół, którego wcześniej nie widziałem. Kościół Ewangelicki zbudowany w XIII w. a później wielokrotnie przebudowywany. Przed kościołem i w kościele napotykam wiele symboli upamiętniających ofiary obu wojen światowych. W ogóle, przynajmniej w tym regionie Niemiec, widzę tu wiele podobnych pomników i pamiątek i za każdym razem mam mieszane odczucia... Nie widać tu nigdzie napisów typu "nigdy więcej wojny", "ofiary faszystowskich Niemiec" lub "pamięci ofiar wszystkich narodów" a widać napisy takie jak "zginęli za ojczyznę" lub "zginęli śmiercią bohaterską". Ktoś, kto nie zna historii i tu przyjedzie z pewnością pomyśli, że ten naród musiał wiele wycierpieć... Ciekawe przez kogo?...
Garz - pomik ofiar I Wojny Światowej © Magic
Kościół Ewangelicki w Garz © Magic
Stokrotki już są! © Magic
Wnętrze kościoła © Magic
Kolejne upamiętnienie ofiar wojen © Magic
...I jeszcze jedno © Magic
No ale nic - mogę mieć jedynie nadzieję, że w podtekście tych napisów jest jednak nieśmiały sprzeciw filozofii "chorego" nacjonalizmu.
Jadę dalej. Wjeżdżając na drogę za Zirchow przychodzi mi do głowy myśl, że fajnie by było zrobić zdjęcie "spotkanie bielików" z moim rowerem i bielikiem w tle i tak z tą myślą jadę dalej i zaczynam się rozglądać, gdzie tu może być jakiś bielik. Jest środek dnia, więc pewnie będzie ciężko, ale będę ich wypatrywał.
Droga za Zirchow © Magic
Nie ujechałem dwóch kilometrów i jest! Krąży majestatycznie nad polem i szuka obiadu. Szybko wjechałem w boczną drogę, żeby się lepiej przypatrzeć, zmieniam obiektyw i próbuję go jakoś sfotografować. Niestety w międzyczasie oddalił się ode mnie na tyle, że kiepściutkie zdjęcia wyszły, ale jest!
Bielik w oddali © Magic
Usiadłem sobie przy drodze i czekam, może wróci. Niestety nie wrócił, ale w ciągu ok. 10 minut udało mi się jeszcze sfotografować kilka innych ciekawych ptaków. Oj, ornitolodzy mieliby tu prawdziwe eldorado. Strasznie zły byłem na siebie, że nie wziąłem ze sobą mojego najlepszego obiektywu, no ale dźwigać na takiej trasie mi się go nie chciało... :-(
Nie jestem pewien co do wszystkich gatunków - jeżeli gdzieś się pomyliłem, to proszę o info - poprawię opis.
Błotniak stawowy (?) ze zdobyczą w szponach © Magic
Czyżby myszołów włochaty? © Magic
Kania ruda (?) © Magic
A jak już ptaki odlatywały to i pole pięknie pozowało:
Zboża już wschodzą © Magic
Ledwo wyruszyłem po ptako-fotostopie a tu znowu na horyzoncie jakby bielik. No i znów się musiałem zatrzymać :-)
Później widziałem jeszcze co najmniej dwa bieliki, ale wszystkie na tyle daleko, że zdjęć już przyzwoitych nie ma.
Drzewo na tle Zalewu Szczecińskiego, a na nim prawdopodobnie kolejny bielik © Magic
Dalej jechałem ścieżką rowerową w kierunku Usedom (Uznam) - plan mój był prosty: dojechać przed Usedom a później odbić na północ i objechać cały Lieper Winkel.
Droga w pobliżu Usedom © Magic
Za Usedom planowałem jechać szlakiem Usedom Rundweg (UR), ale po raz drugi już nie wyszło. Mapa mówiła, że mam przejechać 1,8 km i skręcić w lewo, ale jak to zrobiłem, to znalazłem się na leśnej drodze, która w pewnym momencie niemal się skończyła. Na szczęście bielik nie dupa i wszędzie da radę ;-) Po krótkiej leśnej walce dojechałem do drogi asfaltowej, którą dalej pojechałem w kierunku Suckow. Ale, jak to mówią, nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło - ledwo wygramoliłem się z lasu a tu patrzę wchodzi na drogę jeleń. Też mnie zauważył i wyraźnie się zawahał - iść dalej, czy zawrócić. W końcu skierował się dalej przez drogę. "Pewnie zaraz jeszcze jakiś przejdzie, bo zazwyczaj same nie chodzą" pomyślałem i zanim zdążyłem nawet sięgnąć po aparat widzę, jest! Jeden... za chwilę drugi, trzeci, czwarty... Przy czwartym się pogubiłem, bo przez drogę przeszło całe stado! Było ich pomiędzy 20 a 40 - ciężko było nawet oszacować, bo przechodziły drogę zwartym stadem. Zdążyłem je sfotografować jak już były daleko w lesie po drugiej stronie - niewiele widać zza drzew, ale widać, że są. Po tym spotkaniu już wiedziałem, że warto było jechać taki kawałek... :-)
Stado jeleni pośród drzew (widać na środu i po lewej stronie) © Magic
Za Suckow napotkałem kolejną ciekawostkę - dąb, który ma ok. 700 lat i podobno ma z nim coś wspólnego Bogusław IV, ten ze Szczecina. Ciekawe, czy też tu jeździł rowerem ;-)
Zabytkowy dąb koło Suckow © Magic
Bielik z serduchem :-) © Magic
Po tych to historycznych przemyśleniach ani się obejrzałem i jestem już na Lieper Winkel. Zaczynam od przystani w Rankwitz. Jest tu mała marina dla żaglówek ale jest też kilka restauracji. Miejsce bardzo sympatyczne. W ogóle okolica ma swój urok - jest bardzo wiejsko, a jednocześnie jest tu dużo dróg, które mogą być rajem dla rowerzystów a także jest mnóstwo miejsc, gdzie można przenocować (pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne). Widziałem też gdzieś po drodze pole golfowe, ale nie pamiętam dokładnie, gdzie to było.
Przystań w Rankwitz © Magic
Gotowi do uczty? © Magic
Za Quilitz wjeżdżam w drogę polną, która później staje się dość wyboistą ścieżką poprowadzoną wałem przeciwpowodziowym i takimi drogami objeżdżam cały Lieper Winkel
Krajobraz Lieper Winkel - przed Warthe © Magic
Droga wzdłuż brzegu © Magic
W Warthe jest jakaś impreza - widzę restaurację i grupę bawiących się ludzi, ale nie zajeżdżam sprawdzić, co się dzieje, bo nad drzewami wypatruję kolejnego krążącego bielika, więc pędzę w jego stronę. No i tak się rozpędziłem, że omal bym go minął niezauważonego. Okazało się, że zdążył usiąść na drzewie przy ścieżce i gdyby nie to, że poderwał się z niego jak obok przejeżdżałem, to pewnie w ogóle bym go nie spostrzegł. Niestety poleciał w drugą stronę i już go później nie widziałem.
Wał koło Warthe © Magic
Krowy na łące © Magic
W Grüssow poczułem się naprawdę jak na końcu świata. Bajecznie położona wioska a uroku jej dodawało kwitnące pole rzepaku. Zdziwiło mnie, że na ten koniec świata dochodzi gładziutki asfalt - tu szosowcy mieliby prawdziwy raj :-) Niestety już w Liepe ten piękny asfalt zamienia się w wyboistą drogę...
Grüssow - na końcu świata © Magic
Droga do Grüssow © Magic
Niestety powoli czas zaczyna mnie gonić, więc z Liepe do Krienke jadę już asfaltem. Dalej kieruję się ponownie szlakiem UR do Reetzow, a później dalej drogą do Bansin. W Morgenitz zatrzymuję się przy kolejnym zabytkowym kościele a przy nim znów widzę upamiętnione ofiary wojen...
Kolejne upamiętnienie ofiar I Wojny Światowej - Morgenitz © Magic
Do Mellenthin dojeżdżam drogą asfalową a dalej wjeżdżam w pole, mijam małe lotnisko (w zasadzie pas startowy na polu) i dalej drogami polnymi aż do Katschow. Przed Bansin zatrzymuję się już tylko w punkcie widokowym z wieżą przed Reetzow - trzeba się tu nieźle wspinać polną drogą a widok jest jaki jest... Bez rewelacji.
Ten odcinek dał mi się bardzo we znaki - musiałem jechać pod wiatr, a wiało dziś naprawdę mocno.
Widok z wieży widokowej Kückelsberg koło Reetzow © Magic
Rozkopane Bansin © Magic
Z Bansin wracam do Świnoujścia znaną z poprzednich przejazdów ścieżką rowerową. Na szczęście prowadzi ona głównie lasem, co broni mnie przed uciążliwym wiatrem.
Molo w Ahlbeck © Magic
Zachód w Ahlbeck © Magic
Do spalonej leśniczówki
Niedziela, 6 kwietnia 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Mazury, Polska, Teren, Warmia
Km: | 11.70 | Km teren: | 11.70 | Czas: | 01:04 | km/h: | 10.97 |
Pr. maks.: | 28.70 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 149149 ( 82%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | 836kcal | Podjazdy: | 158m | Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystając z ostatnich chwil w Bajkowym Zakątku wybieramy się z Beatą na spacer rowerowy w poszukiwaniu spalonej leśniczówki.
Wyjeżdżamy z Guzowego Pieca i chwilę później zauważam, że znów jestem na Szlaku św. Jakuba... No chodzi on za mną od kiedy obejrzałem film "Droga życia"...
Szlak św. Jakuba koło Guzowego Pieca © Magic
Jedziemy praktycznie cały czas lasem. Dobrze, bo nie wieje i nie przeszkadza bardzo to, że jest chłodniej niż wczoraj. Po drodze zatrzymujemy się przy jeziorkach.
Beata nad jeziorem Helgut © Magic
Jezioro Parwółki © Magic
Woda w jeziorze © Magic
Za Parwółkami musimy jechać bardzo uciążliwym brukiem. Dopiero po powrocie do domu wyczytuję, że był to bruk zabytkowy! :-)
Zabytkowy bruk Stare Jabłonki-Parwółki-Tomaszyn © Magic
Po kilkunastu minutach trafiamy w miejsce, które na mapie oznaczone jest "Spalona leśniczówka" - cel naszej wycieczki. No i tu zaczynają się poszukiwania. Dopiero gdy zrezygnowani ruszamy do Guzowego Pieca udaje się w ostatniej chwili wypatrzeć ślady po leśniczówce.
Szukamy spalonej leśniczówki © Magic
I oto jest! © Magic
Powrót to czysta przyjemność - nie ma bruku, a na dodatek jedziemy głównie z górki. :-)
Wracamy do Guzowego Pieca © Magic
Wyjeżdżamy z Guzowego Pieca i chwilę później zauważam, że znów jestem na Szlaku św. Jakuba... No chodzi on za mną od kiedy obejrzałem film "Droga życia"...
Szlak św. Jakuba koło Guzowego Pieca © Magic
Jedziemy praktycznie cały czas lasem. Dobrze, bo nie wieje i nie przeszkadza bardzo to, że jest chłodniej niż wczoraj. Po drodze zatrzymujemy się przy jeziorkach.
Beata nad jeziorem Helgut © Magic
Jezioro Parwółki © Magic
Woda w jeziorze © Magic
Za Parwółkami musimy jechać bardzo uciążliwym brukiem. Dopiero po powrocie do domu wyczytuję, że był to bruk zabytkowy! :-)
Zabytkowy bruk Stare Jabłonki-Parwółki-Tomaszyn © Magic
Po kilkunastu minutach trafiamy w miejsce, które na mapie oznaczone jest "Spalona leśniczówka" - cel naszej wycieczki. No i tu zaczynają się poszukiwania. Dopiero gdy zrezygnowani ruszamy do Guzowego Pieca udaje się w ostatniej chwili wypatrzeć ślady po leśniczówce.
Szukamy spalonej leśniczówki © Magic
I oto jest! © Magic
Powrót to czysta przyjemność - nie ma bruku, a na dodatek jedziemy głównie z górki. :-)
Wracamy do Guzowego Pieca © Magic
Poranny spacerek przyrodniczy
Sobota, 5 kwietnia 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Polska, Teren, Warmia
Km: | 16.34 | Km teren: | 15.80 | Czas: | 01:36 | km/h: | 10.21 |
Pr. maks.: | 32.80 | Temperatura: | 0.0°C | HRmax: | 148148 ( 82%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | 1269kcal | Podjazdy: | 277m | Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny weekend i kolejny wschód słońca :-) Tym razem na Warmii.
Wstaję jak zwykle z bólem serca - zamiast spać wyszukuję ciuchy rowerowe. Niby wszystko przygotowane, bo taki miałem plan, ale jakoś tak łóżko zachęca do powrotu... Dam radę, dam radę... No i dałem radę - wyrwałem się na zewnątrz a tam uuuuuu - mrozi aż miło!
Szybko wybieram rower (dziś będzie wynajęty) - mam nawet wybór - biorę przyzwoicie wyglądającego Authora i jadę dla rozgrzewki.
Jedzie się inaczej niż na moim, jakoś tak ciężej. Myślę jak by tu go nazwać i mam - Szatan! Tak! To jest prawdziwy Szatan ;-)
Ruszam żwawo w prawo, coś nie tak, jadę w lewo, też nie pasuje, więc znów w prawo... Miał być czerwony szlak a nie ma... Chciałem na wschód nad jezioro, ale już wiem, że nie zdążę, więc dojeżdżam do najbliższej łączki i tu rozbijam się na fotopostój. Mrozi mnie jak nie wiem, bo nie byłem przygotowany na ujemną temperaturę, ale za chwilę pokazuje się słońce i od razu jest lepiej.
W oczekiwaniu na słońce © Magic
Po wschodzie słońca ruszam dalej - chcę zrealizować swój plan i objechać jezioro Sarąg. Zanim dojechałem do jeziora zatrzymuję się jeszcze koło Guzowego Młyna.
Guzowy Młyn nad rzeką Młynówką © Magic
Potem jadę jeszcze kawałek lasem, leśną drogą i pojawia się jezioro. Zatrzymuję się przy nim od południa, wschodu i północy, co widać na poniższych zdjęciach.
Jezioro Sarąg © Magic
Jezioro Sarąg © Magic
Poranny połów © Magic
Jezioro z drugiej strony © Magic
Cisza i spokój © Magic
To straszne, że nawet w takich pięknych miejscach jest pełno śmieci...
Śmieci w lesie :-( © Magic
Ale z drugiej strony przyroda rekompensuje te przykre "zjawiska".
Jest coraz bardziej zielono © Magic
Szatan dawał radę - wjechał wszędzie i nawet przerzutki działały od najmniejszej do największej - rzadkość w wynajmowanych rowerach :-)
A nie mówiłem, że Szatan! © Magic
Po drodze mijałem rzekę Pasłękę. Jakoś tak mi się skojarzyła z Pasłękiem, dawnym OSM Pasłęk i jego dobrymi serami :-)
Most na Pasłęce © Magic
Pasłęka © Magic
Ruina nad jeziorem © Magic
Później chciałem przyspieszyć, żeby szybciej dotrzeć na śniadanie, ale zwierzaki mi nie pozwoliły - nie mogłem przy nich nie przystanąć...
Rudzik © Magic
I ja tu jestem © Magic
Droga wzdłuż jeziora © Magic
Mostek w Guzowym Piecu © Magic
Wstaję jak zwykle z bólem serca - zamiast spać wyszukuję ciuchy rowerowe. Niby wszystko przygotowane, bo taki miałem plan, ale jakoś tak łóżko zachęca do powrotu... Dam radę, dam radę... No i dałem radę - wyrwałem się na zewnątrz a tam uuuuuu - mrozi aż miło!
Szybko wybieram rower (dziś będzie wynajęty) - mam nawet wybór - biorę przyzwoicie wyglądającego Authora i jadę dla rozgrzewki.
Jedzie się inaczej niż na moim, jakoś tak ciężej. Myślę jak by tu go nazwać i mam - Szatan! Tak! To jest prawdziwy Szatan ;-)
Ruszam żwawo w prawo, coś nie tak, jadę w lewo, też nie pasuje, więc znów w prawo... Miał być czerwony szlak a nie ma... Chciałem na wschód nad jezioro, ale już wiem, że nie zdążę, więc dojeżdżam do najbliższej łączki i tu rozbijam się na fotopostój. Mrozi mnie jak nie wiem, bo nie byłem przygotowany na ujemną temperaturę, ale za chwilę pokazuje się słońce i od razu jest lepiej.
W oczekiwaniu na słońce © Magic
Po wschodzie słońca ruszam dalej - chcę zrealizować swój plan i objechać jezioro Sarąg. Zanim dojechałem do jeziora zatrzymuję się jeszcze koło Guzowego Młyna.
Guzowy Młyn nad rzeką Młynówką © Magic
Potem jadę jeszcze kawałek lasem, leśną drogą i pojawia się jezioro. Zatrzymuję się przy nim od południa, wschodu i północy, co widać na poniższych zdjęciach.
Jezioro Sarąg © Magic
Jezioro Sarąg © Magic
Poranny połów © Magic
Jezioro z drugiej strony © Magic
Cisza i spokój © Magic
To straszne, że nawet w takich pięknych miejscach jest pełno śmieci...
Śmieci w lesie :-( © Magic
Ale z drugiej strony przyroda rekompensuje te przykre "zjawiska".
Jest coraz bardziej zielono © Magic
Szatan dawał radę - wjechał wszędzie i nawet przerzutki działały od najmniejszej do największej - rzadkość w wynajmowanych rowerach :-)
A nie mówiłem, że Szatan! © Magic
Po drodze mijałem rzekę Pasłękę. Jakoś tak mi się skojarzyła z Pasłękiem, dawnym OSM Pasłęk i jego dobrymi serami :-)
Most na Pasłęce © Magic
Pasłęka © Magic
Ruina nad jeziorem © Magic
Później chciałem przyspieszyć, żeby szybciej dotrzeć na śniadanie, ale zwierzaki mi nie pozwoliły - nie mogłem przy nich nie przystanąć...
Rudzik © Magic
I ja tu jestem © Magic
Droga wzdłuż jeziora © Magic
Mostek w Guzowym Piecu © Magic