Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice Tczewa
Dystans całkowity: | 2423.38 km (w terenie 1444.12 km; 59.59%) |
Czas w ruchu: | 112:01 |
Średnia prędkość: | 21.63 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.50 km/h |
Suma podjazdów: | 20446 m |
Maks. tętno maksymalne: | 203 (112 %) |
Maks. tętno średnie: | 159 (88 %) |
Suma kalorii: | 95736 kcal |
Liczba aktywności: | 57 |
Średnio na aktywność: | 42.52 km i 1h 57m |
Więcej statystyk |
Pozbycie się złej energii :-)
Poniedziałek, 14 maja 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 43.74 | Km teren: | 33.70 | Czas: | 01:46 | km/h: | 24.76 |
Pr. maks.: | 48.70 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 147( 81%) |
Kalorie: | 1702kcal | Podjazdy: | 415m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwsza dłuższa jazda bez postojów. Widać jestem gotowy na maratony ;-)
No i pozbyłem się dużej części "czarnej mocy" zgromadzonej ostatnio na budowie:-)
No i pozbyłem się dużej części "czarnej mocy" zgromadzonej ostatnio na budowie:-)
Poweselna odnowa
Niedziela, 13 maja 2012 Kategoria Kociewie, Okolice Tczewa, Teren, < 25
Km: | 19.20 | Km teren: | 9.00 | Czas: | 00:46 | km/h: | 25.04 |
Pr. maks.: | 43.40 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 137( 76%) |
Kalorie: | 651kcal | Podjazdy: | 166m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejazd z Turza do Tczewa standardową trasą. Pierwszy napotkany w tym roku dzik.
Znów chłodno...
Znów chłodno...
Cieplutko!
Czwartek, 10 maja 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 32.21 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:17 | km/h: | 25.10 |
Pr. maks.: | 47.50 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 143( 79%) |
Kalorie: | 1162kcal | Podjazdy: | 264m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś tam i z powrotem. Czasu mało więc całkiem szybko :-)
No i oczywiście trafił się komar - nie był smaczny :-(
Ale za to jak ciepło!
No i oczywiście trafił się komar - nie był smaczny :-(
Ale za to jak ciepło!
Starogard Gd. - Turze - Tczew
Środa, 9 maja 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 43.75 | Km teren: | 27.50 | Czas: | 01:41 | km/h: | 25.99 |
Pr. maks.: | 50.20 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 153( 85%) |
Kalorie: | 1751kcal | Podjazdy: | 327m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nieco inaczej niż zwykle - do Starogardu samochodem a powrót rowerem.
Po drodze przystanki nad jeziorem Jamertal, gdzie podobno kiedyś kręcili Krzyżaków, w Lesie Szpęgawskim, przed Boroszewem oraz przy sklepie w Boroszewie.
Dziś dużo przyjemniej (cieplej) niż ostatnio.
W Lesie Szpęgawskim każdy się zaduma...
Po drodze przystanki nad jeziorem Jamertal, gdzie podobno kiedyś kręcili Krzyżaków, w Lesie Szpęgawskim, przed Boroszewem oraz przy sklepie w Boroszewie.
Dziś dużo przyjemniej (cieplej) niż ostatnio.
Jezioro Jamertal - tu mieszkał Jurand ze Spychowa :-)© Magic
W Lesie Szpęgawskim każdy się zaduma...
No i jak ja mam wam przemówić do rozsądku ?...© Magic
Droga do Boroszewa© Magic
Powrót na trasę Tczew-Turze-Tczew - nowy wariant
Poniedziałek, 7 maja 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 36.16 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 23.33 |
Pr. maks.: | 40.90 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 1383kcal | Podjazdy: | 330m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej :-)
Tradycyjna wieczorna przejażdżka wariantem trasy z nowym odcinkiem terenowym Małżewko-Goszyn. Dużo zwierzaków, ale nieco za twarde podłoże. Jeden koziołek trzy razy przebiegał przede mną - nie mógł się zdecydować czy uciekać w prawo, czy w lewo :-) No i zmroziło mnie nieco pod wieczór - wbrew temperaturze bardzo chłodno.
Tradycyjna wieczorna przejażdżka wariantem trasy z nowym odcinkiem terenowym Małżewko-Goszyn. Dużo zwierzaków, ale nieco za twarde podłoże. Jeden koziołek trzy razy przebiegał przede mną - nie mógł się zdecydować czy uciekać w prawo, czy w lewo :-) No i zmroziło mnie nieco pod wieczór - wbrew temperaturze bardzo chłodno.
Widok z okna© Magic
Przełomowe odkrycia w historii ludzkości - Słońce
Czwartek, 26 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: | 45.60 | Km teren: | 31.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 21.89 |
Pr. maks.: | 45.20 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 139( 77%) |
Kalorie: | 1705kcal | Podjazdy: | 448m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś kontynuacja cyklu nt. wielkich odkryć.
Pewnie zastanawialiście się nie raz jak to jest, że słońce świeci. Ano sprawa jest łatwiejsza niż się by mogło wydawać. Mianowicie, słońce podłączone jest do specjalnego zasilacza trójfazowego, który się znajduje w okolicy Wędków - poniżej jego zdjęcie ;-)
Pewnie zastanawialiście się nie raz jak to jest, że słońce świeci. Ano sprawa jest łatwiejsza niż się by mogło wydawać. Mianowicie, słońce podłączone jest do specjalnego zasilacza trójfazowego, który się znajduje w okolicy Wędków - poniżej jego zdjęcie ;-)
Zasilanie słoneczne© Magic
Kółko i kółeczko :-)
Niedziela, 22 kwietnia 2012 Kategoria Teren, Okolice Tczewa, Kociewie, >100 km
Km: | 121.37 | Km teren: | 60.00 | Czas: | 06:20 | km/h: | 19.16 |
Pr. maks.: | 45.40 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 153153 ( 85%) | HRavg | 117( 65%) |
Kalorie: | 4070kcal | Podjazdy: | 942m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wybraliśmy się z Adamem na parę godzin w okolice Tczewa. Plany się krystalizowały do godz. 7.00, ale jak już się zebraliśmy to żwawo ok. 9.00 ruszyliśmy w drogę. Początkowo w kierunku Turza. Nie wiedziałem wtedy jeszcze dlaczego, ale strasznie cierpiałem - przez pierwszą godzinę jazdy najchętniej usiadłbym przy rowerze, a nie na nim jeździł. Było mi naprawdę ciężko, nawet na ulubionych moich leśnych ścieżkach...
Nieco poprawił mi się nastrój, gdy dojechaliśmy do Turza i tu przywitał nas dostojnie kroczący bociek.
W Turzu zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę i ruszyliśmy dalej, najpierw do Boroszewa, żeby w niezawodnym, zawsze otwartym sklepie, zrobić zapasy na drogę, a dalej przez Obozin do Bolesławowa.
W Boroszewie podjęłem zbawienną decyzję, żeby zdjąć bluzę i jechać w samej koszulce - okazało się, że do tej pory tak się męczyłem z prostego powodu - było mi za gorąco. Chłodny wiatr chłodził głowę, ale cała reszta, ubrana na czarno, była po prostu przegrzana. Od tej pory jechało mi się zdecydowanie lepiej :-)
Po zakupach w Boroszewie nie zatrzymywaliśmy się już w "shopping center'ze" w Obozinie, choć nie mogliśmy sobie odpuścić uwiecznienia tego reprezentacyjnego miejsca. Zatrzymaliśmy się za to na chwilkę w Bolesławowie, żeby obejrzeć z kilku stron tamtejszą dawną gorzelnię.
Po zwiedzeniu gorzelni i okazałej stajni ruszyliśmy w kierunku Kamierowa. Początkowo przetestowaliśmy kawałek ścieżki wiodącej w miejscu dawnego toru kolejowego, ale szybko z niej zrezygnowaliśmy - nie nadaje się do turystycznej jazdy rowerem (choć dobra jest dla rowerzystów lubiących wyzwania :-)).
Teraz kierowaliśmy się już do Pszczółek, przez Sobowidz, żeby zapoznać się z tamtejszą intrygującą ścieżką rowerową widzianą wiele razy z samochodu. Ścieżka zaczyna się dopiero w Żelisławkach i ma zaledwie ok. 3 km. Jest częścią dumnie zwanego Szlaku Cysterskiego. Tuż przed wjazdem na ścieżkę zatrzymujemy się jeszcze przed pałacykiem i sklepem "Pod kasztanem" - tu przez chwilę poszukujemy owego "kasztana".
Szkoda, że ścieżka nie jest poprowadzona dalej w kierunku Sobowidza (i jeszcze dalej) - dawny nasyp kolejowy tylko czeka, żeby być w odpowiedni sposób wykorzystanym.
W Pszczółkach Adam proponuje, żeby do Tczewa wrócić czerwonym szlakiem - tak robimy. Po krótkim kluczeniu w Pszczółkach ruszamy w kierunku Wisły. Drobne problemy zaczynają się w Krzywym Kole, gdy skręcamy na południe i zaczynamy jechać prosto pod wiatr, ale jedziemy. Zatrzymujemy się tylko na chwilę na wale przeciwpowodziowym, żeby spojrzeć, co się dookoła dzieje.
Po dojechaniu do Tczewa Adam udaje się na myjnię, a ja na budowę, tzn. muszę wykręcić jeszcze jedno "kółeczko". Opis dotychczasowego przejazdu możecie znaleźć też tu u Adama.
Tym razem ruszam jedzie mi się dużo lepiej niż rano. Jadę przez Lubiszewo i Goszyn. Wypróbowuję też nową drogę za Małżewem. Tam robię krótki foto-postój zafascynowany krajobrazem.
Z Turza jadę przez Boroszewo do Jez. Zduńskiego. Tutaj też funduję sobie krótki przyrodniczy przystanek.
Za jeziorem jadę coraz szybciej - chcę zdążyć przed zachodem do Rokitek, gdzie, przy stawach, siadam na dłużej poobserwować latające tu kilka błotniaków. Nie udaje mi się ich dobrze sfotografować, ale za to "łapię" inne bawiące się ptaki.
Po około pół godziny uciekam, bo robi się naprawdę chłodno.
Kółko:
Kółeczko:
Nieco poprawił mi się nastrój, gdy dojechaliśmy do Turza i tu przywitał nas dostojnie kroczący bociek.
Co by tu schrupać...© Magic
W Turzu zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę i ruszyliśmy dalej, najpierw do Boroszewa, żeby w niezawodnym, zawsze otwartym sklepie, zrobić zapasy na drogę, a dalej przez Obozin do Bolesławowa.
W Boroszewie podjęłem zbawienną decyzję, żeby zdjąć bluzę i jechać w samej koszulce - okazało się, że do tej pory tak się męczyłem z prostego powodu - było mi za gorąco. Chłodny wiatr chłodził głowę, ale cała reszta, ubrana na czarno, była po prostu przegrzana. Od tej pory jechało mi się zdecydowanie lepiej :-)
Obozin shopping center :-)© Magic
Po zakupach w Boroszewie nie zatrzymywaliśmy się już w "shopping center'ze" w Obozinie, choć nie mogliśmy sobie odpuścić uwiecznienia tego reprezentacyjnego miejsca. Zatrzymaliśmy się za to na chwilkę w Bolesławowie, żeby obejrzeć z kilku stron tamtejszą dawną gorzelnię.
Dawna gorzelnia w Bolesławowie© Magic
Po zwiedzeniu gorzelni i okazałej stajni ruszyliśmy w kierunku Kamierowa. Początkowo przetestowaliśmy kawałek ścieżki wiodącej w miejscu dawnego toru kolejowego, ale szybko z niej zrezygnowaliśmy - nie nadaje się do turystycznej jazdy rowerem (choć dobra jest dla rowerzystów lubiących wyzwania :-)).
Przeprawa nasypem kolejowym pomiędzy Kamierowem a Mirowem© Magic
Teraz kierowaliśmy się już do Pszczółek, przez Sobowidz, żeby zapoznać się z tamtejszą intrygującą ścieżką rowerową widzianą wiele razy z samochodu. Ścieżka zaczyna się dopiero w Żelisławkach i ma zaledwie ok. 3 km. Jest częścią dumnie zwanego Szlaku Cysterskiego. Tuż przed wjazdem na ścieżkę zatrzymujemy się jeszcze przed pałacykiem i sklepem "Pod kasztanem" - tu przez chwilę poszukujemy owego "kasztana".
Pałacyk w Żelisławkach© Magic
Szkoda, że ścieżka nie jest poprowadzona dalej w kierunku Sobowidza (i jeszcze dalej) - dawny nasyp kolejowy tylko czeka, żeby być w odpowiedni sposób wykorzystanym.
Początek ścieżki rowerowej w Pszczółkach© Magic
W Pszczółkach Adam proponuje, żeby do Tczewa wrócić czerwonym szlakiem - tak robimy. Po krótkim kluczeniu w Pszczółkach ruszamy w kierunku Wisły. Drobne problemy zaczynają się w Krzywym Kole, gdy skręcamy na południe i zaczynamy jechać prosto pod wiatr, ale jedziemy. Zatrzymujemy się tylko na chwilę na wale przeciwpowodziowym, żeby spojrzeć, co się dookoła dzieje.
Jasność ogarnęła Tczew© Magic
Po dojechaniu do Tczewa Adam udaje się na myjnię, a ja na budowę, tzn. muszę wykręcić jeszcze jedno "kółeczko". Opis dotychczasowego przejazdu możecie znaleźć też tu u Adama.
Tym razem ruszam jedzie mi się dużo lepiej niż rano. Jadę przez Lubiszewo i Goszyn. Wypróbowuję też nową drogę za Małżewem. Tam robię krótki foto-postój zafascynowany krajobrazem.
Paryż - Dakar - Małżewo :-)© Magic
Tutaj był pług olbrzym© Magic
Z Turza jadę przez Boroszewo do Jez. Zduńskiego. Tutaj też funduję sobie krótki przyrodniczy przystanek.
Jezioro Zduńskie© Magic
Za jeziorem jadę coraz szybciej - chcę zdążyć przed zachodem do Rokitek, gdzie, przy stawach, siadam na dłużej poobserwować latające tu kilka błotniaków. Nie udaje mi się ich dobrze sfotografować, ale za to "łapię" inne bawiące się ptaki.
Tu jestem!© Magic
Po około pół godziny uciekam, bo robi się naprawdę chłodno.
Kółko:
Kółeczko:
A miało wreszcie być bez żadnych przygód...
Sobota, 21 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: | 46.00 | Km teren: | 32.00 | Czas: | 02:09 | km/h: | 21.40 |
Pr. maks.: | 42.60 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | 1787kcal | Podjazdy: | 443m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
...i się nie udało...
Rano już myślałem, że nic z dzisiejszej jazdy nie będzie - padało, a momentami nawet lało. Koło 11.00 przejaśniło się i po kolejnej godzinie zastanawiania zdecydowałem, że jednak wyjadę.
W jedną stronę standard do Turza. Tuż za Śliwinami towarzyszy mi bocian - przewodnik :-)
W Turzu gruntowanie ścian - parę godzin zeszło - i ok. 18.00 ruszam z powrotem. Chciałem zrobić większe kółko, ale znów nieco czasu zabrakło, więc zakończyło się na przejeździe przez Boroszewo, Jez. Zduńskie i Młynki.
Wydawało się, że wreszcie uda mi się zakończyć dzień, a jednak... Tuż przed Lubiszewem zagrodziła mi drogę pani szukająca pomocy - tym razem brałem udział w akcji wyciągania samochodu z rowu. Na szczęście samochód był niewielki i po zatrzymaniu jeszcze jednego przejeżdżającego kierowcy w trzech wypchnęliśmy "malucha".
Od dziś mogę się śmiało nazywać "Pogotowie wszelkiej pomocy" ;-)
Rano już myślałem, że nic z dzisiejszej jazdy nie będzie - padało, a momentami nawet lało. Koło 11.00 przejaśniło się i po kolejnej godzinie zastanawiania zdecydowałem, że jednak wyjadę.
W jedną stronę standard do Turza. Tuż za Śliwinami towarzyszy mi bocian - przewodnik :-)
Bociek nad Śliwinami© Magic
W Turzu gruntowanie ścian - parę godzin zeszło - i ok. 18.00 ruszam z powrotem. Chciałem zrobić większe kółko, ale znów nieco czasu zabrakło, więc zakończyło się na przejeździe przez Boroszewo, Jez. Zduńskie i Młynki.
Kwitną zawilce© Magic
Wydawało się, że wreszcie uda mi się zakończyć dzień, a jednak... Tuż przed Lubiszewem zagrodziła mi drogę pani szukająca pomocy - tym razem brałem udział w akcji wyciągania samochodu z rowu. Na szczęście samochód był niewielki i po zatrzymaniu jeszcze jednego przejeżdżającego kierowcy w trzech wypchnęliśmy "malucha".
Od dziś mogę się śmiało nazywać "Pogotowie wszelkiej pomocy" ;-)
Wszystko na głowie...© Magic
Dziwny dzień... (Trzydzieści km na trzydziestolecie LP3)
Piątek, 20 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: | 36.01 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 23.23 |
Pr. maks.: | 46.80 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | 169169 ( 93%) | HRavg | 145( 80%) |
Kalorie: | 1476kcal | Podjazdy: | 337m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miało dziś padać...
Wracam do domu a tu słońce i 17 stopni - szok! Takiej okazji się nie marnuje. Szybko wsiadam na rower i wyruszam z postanowieniem przejechania co najmniej 30 km na trzydziestolecie Listy Przebojów Programu 3. Założenie - długo i spokojnie.
Mój spokój kończy się już po niecałych 5 minutach - drobne szkiełko powoduje, że w przednim kole w parę sekund pozostaje 0 powietrza. I co teraz? W pokoju stoi koło na wymianę, ale zanim tam dojdę to z pół godziny stracę... Wzywam więc "ekipę techniczną" a sam spokojnie zajadam batonika.
Ledwo skończyłem jeść a widzę jak dziewczyna pędzi rowerem z górki i gada przez komórkę. Na chwilkę się popatrzyłem na drogę i jak mój wzrok wrócił na ścieżkę widziałem tylko imponujący dzwon z lądowaniem na brodzie. Szczerze mówiąc się przeraziłem... Patrzę - dziewczyna się rusza, ale niezbyt energicznie... Podchodzę, pytam "Wszystko w porządku?" a ona "Tak..." Coś mi to za dobrze nie wygląda, zbieram wszystkie elementy komórki rozrzuconej po chodniku, podaję i znów pytam "Wstaniesz" - "Tak, za chwilę"... Przyjechała Beata, widzimy, że dziewczyna dalej siedzi i nie wstaje. Cóż - wezwaliśmy pogotowie i rodziców. Numer 112 zamiast przyjąć wezwanie odesłał nas do 999 a tam z kolei długo trzeba było przekonywać, żeby jednak ktoś przyjechał - PARANOJA. Wreszcie przyjechali, założyli dziewczynie kołnierz i zabrali na badanie. Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało, ale parę dni na pewno dziewczyna będzie czuła skutki twardego lądowania.
Nauczka z dnia dzisiejszego: NIE GADAJ PRZEZ KOMÓRKĘ NAWET JAK KIERUJESZ TYLKO ROWEREM!!! Dobrze zapamiętajcie! Uczcie się na błędach innych :-)
Ja po akcji ratunkowej i wymianie koła musiałem "skrócić" nieco swoje plany ale i tak byłem szczęśliwy, że mogłem jechać. Do Turza pogoda wciąż dopisywała tyle tylko, że było pod wiatr. Miałem dużą nadzieję na powrót z wiatrem, ale jak "tam" dojechałem przyszły ze wschodu chmury, zrobiła się późna jesień, mgła a na dodatek zmienił się kierunek wiatru. Tak więc i "tam" i "z powrotem" było pod wiatr.
No a w lesie tradycyjnie kilka spotkań z sarnami. Najlepsze w jednym miejscu, gdzie droga idzie półkolem wokół polany i tam prawie zawsze stoją sarny i mnie obserwują. Fajne uczucie :-)
Wracam do domu a tu słońce i 17 stopni - szok! Takiej okazji się nie marnuje. Szybko wsiadam na rower i wyruszam z postanowieniem przejechania co najmniej 30 km na trzydziestolecie Listy Przebojów Programu 3. Założenie - długo i spokojnie.
Mój spokój kończy się już po niecałych 5 minutach - drobne szkiełko powoduje, że w przednim kole w parę sekund pozostaje 0 powietrza. I co teraz? W pokoju stoi koło na wymianę, ale zanim tam dojdę to z pół godziny stracę... Wzywam więc "ekipę techniczną" a sam spokojnie zajadam batonika.
Ledwo skończyłem jeść a widzę jak dziewczyna pędzi rowerem z górki i gada przez komórkę. Na chwilkę się popatrzyłem na drogę i jak mój wzrok wrócił na ścieżkę widziałem tylko imponujący dzwon z lądowaniem na brodzie. Szczerze mówiąc się przeraziłem... Patrzę - dziewczyna się rusza, ale niezbyt energicznie... Podchodzę, pytam "Wszystko w porządku?" a ona "Tak..." Coś mi to za dobrze nie wygląda, zbieram wszystkie elementy komórki rozrzuconej po chodniku, podaję i znów pytam "Wstaniesz" - "Tak, za chwilę"... Przyjechała Beata, widzimy, że dziewczyna dalej siedzi i nie wstaje. Cóż - wezwaliśmy pogotowie i rodziców. Numer 112 zamiast przyjąć wezwanie odesłał nas do 999 a tam z kolei długo trzeba było przekonywać, żeby jednak ktoś przyjechał - PARANOJA. Wreszcie przyjechali, założyli dziewczynie kołnierz i zabrali na badanie. Mam nadzieję, że nic poważnego się nie stało, ale parę dni na pewno dziewczyna będzie czuła skutki twardego lądowania.
Nauczka z dnia dzisiejszego: NIE GADAJ PRZEZ KOMÓRKĘ NAWET JAK KIERUJESZ TYLKO ROWEREM!!! Dobrze zapamiętajcie! Uczcie się na błędach innych :-)
Ja po akcji ratunkowej i wymianie koła musiałem "skrócić" nieco swoje plany ale i tak byłem szczęśliwy, że mogłem jechać. Do Turza pogoda wciąż dopisywała tyle tylko, że było pod wiatr. Miałem dużą nadzieję na powrót z wiatrem, ale jak "tam" dojechałem przyszły ze wschodu chmury, zrobiła się późna jesień, mgła a na dodatek zmienił się kierunek wiatru. Tak więc i "tam" i "z powrotem" było pod wiatr.
No a w lesie tradycyjnie kilka spotkań z sarnami. Najlepsze w jednym miejscu, gdzie droga idzie półkolem wokół polany i tam prawie zawsze stoją sarny i mnie obserwują. Fajne uczucie :-)
Odpoczynek na trasie© Magic
Ech te cyferki...
Środa, 18 kwietnia 2012 Kategoria Okolice Tczewa, 25 - 50, Teren
Km: | 39.56 | Km teren: | 24.50 | Czas: | 01:35 | km/h: | 24.99 |
Pr. maks.: | 52.80 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 180180 (100%) | HRavg | 157( 87%) |
Kalorie: | 1687kcal | Podjazdy: | 350m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zafrapowany dyskusją kolegów nt. średnich "z górki", "pod górkę", "z wiatrem" i "pod wiatr" zdecydowałem, że ja sobie po prostu pójdę "pojeździć na rowerze" nie patrząc na żadne cyferki!
Nie za bardzo mi się dziś chciało po wczorajszym wymrożeniu, ale wreszcie się zebrałem i ruszyłem. Nie brałem foto-plecaka, bo niebo było zachmurzone, no i nie chciało mi się zbytnio przemęczać. Po chwili okazało się, że jest dużo przyjemniej i że dziś już tak nie mrozi a na dodatek "tam" miałem z wiatrem, więc szybko okazało się, że jadę dużo szybciej niż do tej pory w tym roku (mimo, że wcale nie miałem takiego zamiaru). No i stało się - cyferki mnie wciągnęły...
Po 10 km miałem średnią 24 km/h, po dojechaniu "tam" 24,3 km/h, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem w terenie :-)
Wiedziałem, że powrót głównie z górki, więc może jeszcze uda się podkręcić tempo.
W Młynkach miałem już 24,7, a chwilę za Owczarkami zauważyłe uciekającą jasną koszulkę Skandii. Pomyślałem, że to może być Fruzia i jeszcze mnie to zdopingowało. No i się nie myliłem - miło było wreszcie poznać osobę, którą do tej pory znałem jedynie z bikeloga :-)
Fruzia podholowała mnie aż do Rokitek - dzięki temu na "mecie" miałem niemal 25 km/h. A miało być tak spokojnie...
No i teraz cyferki z dziś:
- pierwsza osoba znajoma z bikeloga poznana "live"
- najszybsza (jak na razie) przejażdżka w 2012
- pierwszy tysiąc przejechany w 2012
- pierwsze 10.000 m podjazdów w 2012
- pierwszy raz przekroczone 100% HR max :-)
To chyba wystarczy jak na jeden dzień :-)
Track na Endomondo nieco "oszalał" przed Małżewem, ale większość jest OK.
Nie za bardzo mi się dziś chciało po wczorajszym wymrożeniu, ale wreszcie się zebrałem i ruszyłem. Nie brałem foto-plecaka, bo niebo było zachmurzone, no i nie chciało mi się zbytnio przemęczać. Po chwili okazało się, że jest dużo przyjemniej i że dziś już tak nie mrozi a na dodatek "tam" miałem z wiatrem, więc szybko okazało się, że jadę dużo szybciej niż do tej pory w tym roku (mimo, że wcale nie miałem takiego zamiaru). No i stało się - cyferki mnie wciągnęły...
Po 10 km miałem średnią 24 km/h, po dojechaniu "tam" 24,3 km/h, co jest bardzo przyzwoitym wynikiem w terenie :-)
Wiedziałem, że powrót głównie z górki, więc może jeszcze uda się podkręcić tempo.
W Młynkach miałem już 24,7, a chwilę za Owczarkami zauważyłe uciekającą jasną koszulkę Skandii. Pomyślałem, że to może być Fruzia i jeszcze mnie to zdopingowało. No i się nie myliłem - miło było wreszcie poznać osobę, którą do tej pory znałem jedynie z bikeloga :-)
Fruzia podholowała mnie aż do Rokitek - dzięki temu na "mecie" miałem niemal 25 km/h. A miało być tak spokojnie...
No i teraz cyferki z dziś:
- pierwsza osoba znajoma z bikeloga poznana "live"
- najszybsza (jak na razie) przejażdżka w 2012
- pierwszy tysiąc przejechany w 2012
- pierwsze 10.000 m podjazdów w 2012
- pierwszy raz przekroczone 100% HR max :-)
To chyba wystarczy jak na jeden dzień :-)
Track na Endomondo nieco "oszalał" przed Małżewem, ale większość jest OK.