Wpisy archiwalne w kategorii
Teren
Dystans całkowity: | 7113.15 km (w terenie 4791.06 km; 67.35%) |
Czas w ruchu: | 389:14 |
Średnia prędkość: | 18.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.80 km/h |
Suma podjazdów: | 64460 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (115 %) |
Maks. tętno średnie: | 178 (98 %) |
Suma kalorii: | 374191 kcal |
Liczba aktywności: | 172 |
Średnio na aktywność: | 41.36 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
Przyszła wiosna! Jadę żeby wykorzystać dobrą pogodę...
Piątek, 21 marca 2014 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 30.85 | Km teren: | 23.50 | Czas: | 01:27 | km/h: | 21.28 |
Pr. maks.: | 53.40 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 148( 82%) |
Kalorie: | 1528kcal | Podjazdy: | 337m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po ciężkim tygodniu, gdzie w ogóle nie miałem możliwości wybrać się na rower po pracy przychodzi weekend. Przychodzi też wiosna i zaczyna mocnym akcentem :-)
Nie mogę więc nie skorzystać z takiej okazji i zaraz po pracy (a wyjątkowo udało mi się wyjść już o 16.00) wsiadam na rower, żeby popróbować jak to jest jeździć na rowerze wiosną... :-)
Wąwóz koło Młynków © Magic
No i dalej się jechać nie da © Magic
Zachód koło Trzcińska © Magic
Było naprawdę bardzo przyjemnie: ciepło, sucho, bez większego wiatru a na dodatek po drodze w kilku miejscach spotkałem sarny, które najwyraźniej również cieszyły się przybyłą wiosną, bo nie bardzo zwracały na mnie uwagę...
Nie mogę więc nie skorzystać z takiej okazji i zaraz po pracy (a wyjątkowo udało mi się wyjść już o 16.00) wsiadam na rower, żeby popróbować jak to jest jeździć na rowerze wiosną... :-)
Wąwóz koło Młynków © Magic
No i dalej się jechać nie da © Magic
Zachód koło Trzcińska © Magic
Było naprawdę bardzo przyjemnie: ciepło, sucho, bez większego wiatru a na dodatek po drodze w kilku miejscach spotkałem sarny, które najwyraźniej również cieszyły się przybyłą wiosną, bo nie bardzo zwracały na mnie uwagę...
Okienko pogodowe
Niedziela, 16 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Okolice Tczewa, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 50.98 | Km teren: | 41.00 | Czas: | 02:37 | km/h: | 19.48 |
Pr. maks.: | 48.70 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 142( 78%) |
Kalorie: | 2830kcal | Podjazdy: | 562m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przez ostatnie dwa dni bardzo wiało a niebo było zachmurzone. Jutro też ma być podobnie... I dziś z rana również tak było aż do ok. godz. 13-tej, kiedy to niespodziewanie wyszło słońce, a ja zdecydowałem się nieśmiało skorzystać z zaproszenia...
Wyjechałem wykorzystać chwile bez deszczu i wichury spodziewając się jednak jakichś przelotnych opadów nie wziąłem ze sobą aparatu. Już za Małżewem żałowałem tej decyzji...
Krajobraz za Małżewem © Magic
Zbliżenie na drzewka - co widać pośród nich? :-) © Magic
No tu gdybym miał aparat, to byłoby bajkowe zdjęcie :-)
Droga za Małżewem © Magic
Chmurka © Magic
Z Małżewa skierowałem się do lasu, bo w otwartym polu wiało jednak dość mocno, a w lesie było dużo przyjemniej, choć chłodno.
Początkowo planowałem zrobić jakieś 20-30 km pomiędzy kolejnymi deszczami, ale że niebo się całkowicie przejaśniło, to tak jechałem, jechałem, jechałem...
Zalew w Młynkach © Magic
Na górce w Śliwinach spotkałem Nefre również wykorzystującą poprawę pogody. Chwilkę pogadaliśmy, ale długo się nie dało, bo wiało strasznie. Trzeba było szybko znów w lesie się chować.
Przy tej okazji załapałem się na zdjęcie: http://nefre.bikestats.pl/1107326,WKOLO-KOMINA.html
Jezioro Lubiszewskie © Magic
Niebo nad jeziorem © Magic
Za Lubiszewem pojechałem w kierunku Jeziora Zduńskiego i zrobiłem pierwszą po zimie rundkę dookoła jeziora. I dalej było mi mało, więc pognałem dalej przez Ciecholewy w kierunku Trzcińska... I tu było mało, więc do Trzcińska zajechałem przez Janin :-)
Dopiero z Trzcińska wróciłem już standardową drogą do domu. Nie spodziewałem się, że dziś wykręcę 50 km :-)
Wyjechałem wykorzystać chwile bez deszczu i wichury spodziewając się jednak jakichś przelotnych opadów nie wziąłem ze sobą aparatu. Już za Małżewem żałowałem tej decyzji...
Krajobraz za Małżewem © Magic
Zbliżenie na drzewka - co widać pośród nich? :-) © Magic
No tu gdybym miał aparat, to byłoby bajkowe zdjęcie :-)
Droga za Małżewem © Magic
Chmurka © Magic
Z Małżewa skierowałem się do lasu, bo w otwartym polu wiało jednak dość mocno, a w lesie było dużo przyjemniej, choć chłodno.
Początkowo planowałem zrobić jakieś 20-30 km pomiędzy kolejnymi deszczami, ale że niebo się całkowicie przejaśniło, to tak jechałem, jechałem, jechałem...
Zalew w Młynkach © Magic
Na górce w Śliwinach spotkałem Nefre również wykorzystującą poprawę pogody. Chwilkę pogadaliśmy, ale długo się nie dało, bo wiało strasznie. Trzeba było szybko znów w lesie się chować.
Przy tej okazji załapałem się na zdjęcie: http://nefre.bikestats.pl/1107326,WKOLO-KOMINA.html
Jezioro Lubiszewskie © Magic
Niebo nad jeziorem © Magic
Za Lubiszewem pojechałem w kierunku Jeziora Zduńskiego i zrobiłem pierwszą po zimie rundkę dookoła jeziora. I dalej było mi mało, więc pognałem dalej przez Ciecholewy w kierunku Trzcińska... I tu było mało, więc do Trzcińska zajechałem przez Janin :-)
Dopiero z Trzcińska wróciłem już standardową drogą do domu. Nie spodziewałem się, że dziś wykręcę 50 km :-)
Ptak z białym ogonem
Czwartek, 13 marca 2014 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 26.48 | Km teren: | 23.50 | Czas: | 01:15 | km/h: | 21.18 |
Pr. maks.: | 43.70 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 151( 83%) |
Kalorie: | 1272kcal | Podjazdy: | 87m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejne szybkie kółeczko po pracy. Testuję nową dróżkę przez las przed Zduńskim.
Nad Jeziorem Szpęgawskim zauważam odlatującego wielkiego ptaka z białym ogonem. Nie widziałem go dokładnie, ale gdyby to był bielik to byłby pierwszy, którego widziałem w tej okolicy...
Nad Jeziorem Szpęgawskim zauważam odlatującego wielkiego ptaka z białym ogonem. Nie widziałem go dokładnie, ale gdyby to był bielik to byłby pierwszy, którego widziałem w tej okolicy...
Wieczorna napinka
Środa, 12 marca 2014 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 24.58 | Km teren: | 20.50 | Czas: | 01:04 | km/h: | 23.04 |
Pr. maks.: | 46.60 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 170170 ( 94%) | HRavg | 148( 82%) |
Kalorie: | 1110kcal | Podjazdy: | 204m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Treningowe kółeczko po pracy. Wreszcie można pojeździć wieczorkiem.
Po drodze kilka spotkanek ze zdziwionymi sarnami oraz zachód koło Trzcińska.
Zachód nad stawem koło Trzcińska © Magic
Po drodze kilka spotkanek ze zdziwionymi sarnami oraz zachód koło Trzcińska.
Zachód nad stawem koło Trzcińska © Magic
Jezioro Przywidzkie i dalej
Niedziela, 9 marca 2014 Kategoria 50 - 100, Kaszuby, Kociewie, Krajoznawczo, Polska, Teren
Uczestnicy
Km: | 91.82 | Km teren: | 54.00 | Czas: | 05:34 | km/h: | 16.49 |
Pr. maks.: | 52.40 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 138( 76%) |
Kalorie: | 7795kcal | Podjazdy: | 924m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym niepowodzeniu i nie zrealizowaniu dość ambitnego planu rowerowego dziś musiałem sobie to odbić. Już wcześniej umówiliśmy się z Adamem na dłuższy przejazd gdzieś po okolicach.
Wstaję więc rano, przygotowuję Bielika do drogi, wyprowadzam z garażu i... utykam na próbie uruchomienia Endomondo... I tak nic, i tak nic, włączam, wyłączam, restartuję, uaktualniam i... dalej nic... Czas goni... W końcu się poddaję i ruszam do Kleszczewa, gdzie mamy się spotkać. Na szczęście mam też GPS. Z Turza kieruję się leśnymi drogami do Sobowidza, a dalej przez Kaczki do Kleszczewa. Przed Sobowidzem robię krótki przystanek koło leśnego parkingu.
Kolejny kamień pamiątkowy z ostatniego wysypu - tym razem Koło Łowieckie "Krogulec" © Magic
W lesie przed Sobowidzem © Magic
Bielik na rozdrożu © Magic
W Kleszczewie Adam już czeka. Podpowiada mi, żeby spróbować usunąć dane aplikacji - usuwam i... Rzeczywiście działa! Nie wiem o co chodzi, ale metoda okazała się skuteczna. Widać Android ma jakieś swoje tajemnice :-)
Po kilku drobnych korektach w rowerze i rozmowie o "planie na dziś" ruszamy ostatecznie w kierunku Jeziora Przywidzkiego - kierujemy się na Mierzeszyn. Po drodze, za Zaskoczynem, po pokonaniu pierwszego ponad 60-metrowego podjazdu mijamy sarnę stojącą tuż przy drodze i obserwującą dziwnych "przejezdnych".
W Mierzeszynie robimy fotostop - przydaje się po podjechaniu 65 m. :-)
Kościół w Mierzeszynie © Magic
Domek w Mierzeszynie © Magic
Zaraz za Mierzeszynem króciutki zjazd i znów 75 m do góry. Tym razem jeszcze stromiej i bez asfaltu. Się można nieco zmachać...
Na górze skręcamy w lewo w drogę do jeziora przez Szklaną Górę.
Wjazd na Kozią Górę © Magic
Domek w Szklanej Górze © Magic
Do Szklanej góry i nieco za droga była całkiem przyzwoita. Niestety jak tylko zaczął się zjazd w lesie zamieniła się w błotne grzęzawisko. Szczęśliwe było to, że lewa strona była jeszcze w cieniu i nie zdążyła do końca odtajać - tak więc na dużym odcinku było tam dość twardo. Gdyby było parę stopni więcej, to chyba byśmy nie przebrnęli...
Tak wygląda teraz droga do Jeziora Przywidzkiego © Magic
No ale za to nad jeziorem "Ameryka"! Na początek myjnia rowerowa w pięknych okolicznościach przyrody, a później jazda niemal autostradą dookoła jeziora.
Myjnia naturalna © Magic
Na jeziorze jeszcze lód © Magic
Jezioro Przywidzkie w pełnej krasie © Magic
I widok z drugiej strony © Magic
10 stopni, a niektórzy wciąż chodzą po wodzie :-) © Magic
Po okrążeniu jeziora z kilkoma przystankami na fotografowanie dojeżdżamy do Przywidza i zatrzymujemy się w Zielonej Bramie w pierogarni na obiad. No naprawdę warto było! Pierogi bardzo dobre, a pogoda taka ładna, że na zewnątrz spokojnie można było usiąść.
Pierogarnia w Przywidzu © Magic
Smakowite pierożki © Magic
Po posiłku, pełni nowej energii jedziemy dalej w kierunku Michalina. Początkowo ciężko mi się rozkręcić na podjeździe, ale już chwilę później na zjeździe rozpędzam się do nieco ponad 52 km/h - fajnie się jedzie z taką prędkością :-)
Jezioro Głębokie (Głęboczko) koło Michalina © Magic
Za Jeziorem Głebokim kolejny 65-metrowy podjazd. Wjeżdżamy do Michalina. Parę kilometrów dalej wjeżdżamy do lasu na leśną "autostradę" prowadzącą w kierunku Przyjaźni.
Kolejny kamyk - ten nieco starszy i praktycznie nieczytelny (gdzieś za Michalinem) © Magic
Na wysokości Czapielska żegnamy się - Adam jedzie prosto do siebie, a ja skręcam w prawo do siebie. Już chwilę później nieco żałuję że wybrałem tą drogę, bo leśnicy zrobili tu niezłą masakrę. Na szczęście tak wyglądało tylko kilkaset metrów drogi.
Zjazd do Czapielska - leśnicy tu byli © Magic
Za Czapielskiem jadę "na azymut" do Ełganowa skąd zamierzam przejechać odcinek asfaltową drogą do Sobowidza wykorzystując zachodni wiatr, który się po południu nasilił. Zatrzymuję się tylko na chwilę w Czerniewie, żeby pozbyć się kamyka z buta...
Kościół w Czerniewie © Magic
Odcinek z Ełganowa do Sobowidza śmigam aż miło - mój plan wykorzystania wiatru powiódł się bardzo dobrze. Za to w Sobowidzu robię sobie kilka dodatkowych fotostopów. Dojechałem tu o bardzo dobrej fotograficznie porze i staram się to wykorzystać jak najlepiej. Słońce ładnie przyświeca.
Dawny młyn w Sobowidzu © Magic
Platforma widokowa w Sobowidzu © Magic
Panorama Sobowidza © Magic
Z Sobowidza kieruję się już bardzo podobną drogą jak rano, tylko w przeciwnym kierunku. Jest tuż przed zachodem, więc i saren kilka zauważam w lesie. Niestety wszystkie uciekają zanim w ogóle zdążę pomyśleć o aparacie.
Kilkanaście minut przed Turzem zaczynają się odzywać żurawie. Niestety nie udaje mi się przejechać nigdzie w ich pobliżu, ale za to mijam wóz konny, którego już nie mogę bez zdjęcia przepuścić :-)
Przed Turzem © Magic
No a do domu dojeżdżam o takiej ładnej porze - jak mało kiedy jeszcze przed zachodem :-)
Zachód nad Jeziorem Damaszka © Magic
Wstaję więc rano, przygotowuję Bielika do drogi, wyprowadzam z garażu i... utykam na próbie uruchomienia Endomondo... I tak nic, i tak nic, włączam, wyłączam, restartuję, uaktualniam i... dalej nic... Czas goni... W końcu się poddaję i ruszam do Kleszczewa, gdzie mamy się spotkać. Na szczęście mam też GPS. Z Turza kieruję się leśnymi drogami do Sobowidza, a dalej przez Kaczki do Kleszczewa. Przed Sobowidzem robię krótki przystanek koło leśnego parkingu.
Kolejny kamień pamiątkowy z ostatniego wysypu - tym razem Koło Łowieckie "Krogulec" © Magic
W lesie przed Sobowidzem © Magic
Bielik na rozdrożu © Magic
W Kleszczewie Adam już czeka. Podpowiada mi, żeby spróbować usunąć dane aplikacji - usuwam i... Rzeczywiście działa! Nie wiem o co chodzi, ale metoda okazała się skuteczna. Widać Android ma jakieś swoje tajemnice :-)
Po kilku drobnych korektach w rowerze i rozmowie o "planie na dziś" ruszamy ostatecznie w kierunku Jeziora Przywidzkiego - kierujemy się na Mierzeszyn. Po drodze, za Zaskoczynem, po pokonaniu pierwszego ponad 60-metrowego podjazdu mijamy sarnę stojącą tuż przy drodze i obserwującą dziwnych "przejezdnych".
W Mierzeszynie robimy fotostop - przydaje się po podjechaniu 65 m. :-)
Kościół w Mierzeszynie © Magic
Domek w Mierzeszynie © Magic
Zaraz za Mierzeszynem króciutki zjazd i znów 75 m do góry. Tym razem jeszcze stromiej i bez asfaltu. Się można nieco zmachać...
Na górze skręcamy w lewo w drogę do jeziora przez Szklaną Górę.
Wjazd na Kozią Górę © Magic
Domek w Szklanej Górze © Magic
Do Szklanej góry i nieco za droga była całkiem przyzwoita. Niestety jak tylko zaczął się zjazd w lesie zamieniła się w błotne grzęzawisko. Szczęśliwe było to, że lewa strona była jeszcze w cieniu i nie zdążyła do końca odtajać - tak więc na dużym odcinku było tam dość twardo. Gdyby było parę stopni więcej, to chyba byśmy nie przebrnęli...
Tak wygląda teraz droga do Jeziora Przywidzkiego © Magic
No ale za to nad jeziorem "Ameryka"! Na początek myjnia rowerowa w pięknych okolicznościach przyrody, a później jazda niemal autostradą dookoła jeziora.
Myjnia naturalna © Magic
Na jeziorze jeszcze lód © Magic
Jezioro Przywidzkie w pełnej krasie © Magic
I widok z drugiej strony © Magic
10 stopni, a niektórzy wciąż chodzą po wodzie :-) © Magic
Po okrążeniu jeziora z kilkoma przystankami na fotografowanie dojeżdżamy do Przywidza i zatrzymujemy się w Zielonej Bramie w pierogarni na obiad. No naprawdę warto było! Pierogi bardzo dobre, a pogoda taka ładna, że na zewnątrz spokojnie można było usiąść.
Pierogarnia w Przywidzu © Magic
Smakowite pierożki © Magic
Po posiłku, pełni nowej energii jedziemy dalej w kierunku Michalina. Początkowo ciężko mi się rozkręcić na podjeździe, ale już chwilę później na zjeździe rozpędzam się do nieco ponad 52 km/h - fajnie się jedzie z taką prędkością :-)
Jezioro Głębokie (Głęboczko) koło Michalina © Magic
Za Jeziorem Głebokim kolejny 65-metrowy podjazd. Wjeżdżamy do Michalina. Parę kilometrów dalej wjeżdżamy do lasu na leśną "autostradę" prowadzącą w kierunku Przyjaźni.
Kolejny kamyk - ten nieco starszy i praktycznie nieczytelny (gdzieś za Michalinem) © Magic
Na wysokości Czapielska żegnamy się - Adam jedzie prosto do siebie, a ja skręcam w prawo do siebie. Już chwilę później nieco żałuję że wybrałem tą drogę, bo leśnicy zrobili tu niezłą masakrę. Na szczęście tak wyglądało tylko kilkaset metrów drogi.
Zjazd do Czapielska - leśnicy tu byli © Magic
Za Czapielskiem jadę "na azymut" do Ełganowa skąd zamierzam przejechać odcinek asfaltową drogą do Sobowidza wykorzystując zachodni wiatr, który się po południu nasilił. Zatrzymuję się tylko na chwilę w Czerniewie, żeby pozbyć się kamyka z buta...
Kościół w Czerniewie © Magic
Odcinek z Ełganowa do Sobowidza śmigam aż miło - mój plan wykorzystania wiatru powiódł się bardzo dobrze. Za to w Sobowidzu robię sobie kilka dodatkowych fotostopów. Dojechałem tu o bardzo dobrej fotograficznie porze i staram się to wykorzystać jak najlepiej. Słońce ładnie przyświeca.
Dawny młyn w Sobowidzu © Magic
Platforma widokowa w Sobowidzu © Magic
Panorama Sobowidza © Magic
Z Sobowidza kieruję się już bardzo podobną drogą jak rano, tylko w przeciwnym kierunku. Jest tuż przed zachodem, więc i saren kilka zauważam w lesie. Niestety wszystkie uciekają zanim w ogóle zdążę pomyśleć o aparacie.
Kilkanaście minut przed Turzem zaczynają się odzywać żurawie. Niestety nie udaje mi się przejechać nigdzie w ich pobliżu, ale za to mijam wóz konny, którego już nie mogę bez zdjęcia przepuścić :-)
Przed Turzem © Magic
No a do domu dojeżdżam o takiej ładnej porze - jak mało kiedy jeszcze przed zachodem :-)
Zachód nad Jeziorem Damaszka © Magic
No i się zrypało... (Awaria ramy)
Sobota, 8 marca 2014 Kategoria < 25, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: | 16.07 | Km teren: | 15.50 | Czas: | 00:54 | km/h: | 17.86 |
Pr. maks.: | 41.80 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 139( 77%) |
Kalorie: | 961kcal | Podjazdy: | 196m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
A miało być tak pięknie...
Pogoda sprzyjała, weekend, słońce i cztery planowane godziny na rowerku... Początek więc bardzo obiecujący - ruszam przez Boroszewo w kierunku Trzcińska, a po drodze zahaczam o Jezioro Żygowickie.
Jezioro Żygowickie © Magic
Myślałem, że to kaczka przymarzła :-) © Magic
Tranquill nad jeziorem © Magic
Po przystanku nad jeziorem pędzę dalej przez Trzcińsk do lasu drogą, której wcześniej nie znałem. Zaraz za Trzcińskiem wjeżdżam w okolice, gdzie leży kilka małych ale bardzo malowniczo położonych jeziorek. W tym ustroniu stoi i buduje się jeszcze kilka ciekawych domów.
Hacjenda w Jastrzębiach Skarszewskich © Magic
Dalej chciałem jechać do Pogódek, ale chwilę później niepokoi mnie jakiś dziwny dźwięk spod siodełka... Zatrzymuję się i oglądam rower - niestety zauważam to, co widać poniżej na zdjęciu. Klops!
W tej sytuacji muszę zmienić plany - jadę do najbliższej drogi asfaltowej, gdzie czekam na "wóz techniczny" - nie chcę ryzykować dalszej jazdy z taką ramą...
No i się zrypało © Magic
Po drodze spotykam jeszcze kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego - najwyraźniej w ostatnim czasie nastąpił duży wysyp podobnych kamieni :-)
Kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego "Jedność" w okolicach Zapowiednika © Magic
Pogoda sprzyjała, weekend, słońce i cztery planowane godziny na rowerku... Początek więc bardzo obiecujący - ruszam przez Boroszewo w kierunku Trzcińska, a po drodze zahaczam o Jezioro Żygowickie.
Jezioro Żygowickie © Magic
Myślałem, że to kaczka przymarzła :-) © Magic
Tranquill nad jeziorem © Magic
Po przystanku nad jeziorem pędzę dalej przez Trzcińsk do lasu drogą, której wcześniej nie znałem. Zaraz za Trzcińskiem wjeżdżam w okolice, gdzie leży kilka małych ale bardzo malowniczo położonych jeziorek. W tym ustroniu stoi i buduje się jeszcze kilka ciekawych domów.
Hacjenda w Jastrzębiach Skarszewskich © Magic
Dalej chciałem jechać do Pogódek, ale chwilę później niepokoi mnie jakiś dziwny dźwięk spod siodełka... Zatrzymuję się i oglądam rower - niestety zauważam to, co widać poniżej na zdjęciu. Klops!
W tej sytuacji muszę zmienić plany - jadę do najbliższej drogi asfaltowej, gdzie czekam na "wóz techniczny" - nie chcę ryzykować dalszej jazdy z taką ramą...
No i się zrypało © Magic
Po drodze spotykam jeszcze kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego - najwyraźniej w ostatnim czasie nastąpił duży wysyp podobnych kamieni :-)
Kamień pamiątkowy Koła Łowieckiego "Jedność" w okolicach Zapowiednika © Magic
Pierwszy raz po pracy
Środa, 26 lutego 2014 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: | 18.56 | Km teren: | 15.50 | Czas: | 00:58 | km/h: | 19.20 |
Pr. maks.: | 37.70 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1157kcal | Podjazdy: | 187m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało się wreszcie wyjechać za "jasnego", pierwszy raz w tym roku.
Całkiem przyjemnie jak na zimę. Po drodze dwa razy napotkałem "opalające" się grupki saren. Zdążyłem wrócić przed całkowitą ciemnością.
Całkiem przyjemnie jak na zimę. Po drodze dwa razy napotkałem "opalające" się grupki saren. Zdążyłem wrócić przed całkowitą ciemnością.
Wreszcie poznałem Trygława
Niedziela, 23 lutego 2014 Kategoria 25 - 50, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren
Km: | 39.46 | Km teren: | 23.50 | Czas: | 02:46 | km/h: | 14.26 |
Pr. maks.: | 39.60 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 170170 ( 94%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 2734kcal | Podjazdy: | 248m | Sprzęt: Rower taty | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od czasu, kiedy jeszcze byłem w podstawówce intrygował mnie Trygław w Tychowie - największy głaz narzutowy w Polsce. Jak o nim usłyszałem, to chciałem go koniecznie odwiedzić - w końcu znajduje się niecałe 50 km od mojego domu rodzinnego... No i tak zeszło jakieś 30 lat gdy wreszcie pojawiła się okazja, żeby na spokojnie odwiedzić kolegę Trygława :-)
Załapałem transport samochodem w kierunku Białogardu, wysiadam w Moczyłkach, skąd kieruję się leśną drogą do Tychowa. Droga prowadzi początkowo ładnym sosnowym lasem. Jest luty, a już temperatury niemal wiosenne, w słońcu jest naprawdę fajnie.
Krzyż przydrożny za Moczyłkami © Magic
Droga pozytywnie mnie zaskakuje - sucho, nie ma kałuż, tylko czasami, w lesie, "łatki" ze śniegu lub lodu, które bez problemu można ominąć. Co jakiś czas się zatrzymuję, a to przy krzyżu, a to przy jeziorku... Typowy turystyczno-rekreacyjno-fotograficzny przejazd.
Droga za Moczyłkami © Magic
Jezioro Dobrowieckie Wielkie © Magic
Jadę dalej © Magic
Przy okazji jednego z przystanków zauważam pozostałości po ognisku ze spalonym pociętym pieńkiem z widoczną resztką wymalowanego na nim szlaku turystycznego. Nowego oznakowania w okolicy nie zauważyłem. Chyba leśnicy powinni cokolwiek wiedzieć o szlakach turystycznych... :-(
Tak tu dbają o szlaki turystyczne © Magic
Rzeka Leśnica © Magic
Przejeżdżając mostek na Leśnicy nie miałem jeszcze pojęcia, że niedaleko stąd był w czasach wojny o obóz jeniecki dla lotników alianckich... Doczytałem się tej ciekawostki dopiero po powrocie do domu. Szkoda, bo z wielką ciekawością bym podjechał obejrzeć, co dziś po nim zostało.
Kilka kilometrów dalej jestem już w Tychowie. Kieruję się prosto na cmentarz, gdzie urzęduje od wieków Trygław.
Na cmentarzu w Tychowie © Magic
Na Trygławie znajduje się krzyż postawiony w XIX w. przez mieszkających tu wówczas Niemców.
Krzyż postawiony przez Niemców w 1874 r. na Trygławie © Magic
Sam Trygław jest rzeczywiście imponujący choć nie wygląda mi on na niemal 4 m ponad powierzchnią ziemi... Wg Wikipedii wysokość Trygława to 7,8 m, z czego 4 m jest pod ziemią. Na moje oko miał nieco mniej, ale miarki ze sobą nie miałem :-)
Trygław w całej okazałości © Magic
Poniemieckie groby na cmentarzu w Tychowie © Magic
Po dłuższym postoju na podziwianie i fotografowanie Trygława kieruję się drogą na Połczyn Zdr. Czasu zostało mi nie za dużo, a do przejechania jeszcze całkiem spory odcinek. Myślałem, żeby pojechać czerwonym szlakiem pieszym, ale zniechęciło mnie ryzyko błotnych przepraw, które mogły zdarzyć się w lesie. Zanim wyjechałem z Tychowa zatrzymałem się jeszcze na chwilkę przy tutejszym kościele - w słońcu wyglądał całkiem interesująco.
Średniowieczny kościół w Tychowie © Magic
Niecałe 10 km za Tychowem odkrywam z zaskoczeniem, że tędy płynie Parsęta. Zawsze kojarzyła mi się ona z Kołobrzegiem i myślałem, że płynie gdzieś bardziej na zachód, a tymczasem płynie właśnie tędy. Z okazji tego niespodziewanego odkrycia muszę oczywiście zarządzić kolejny fotostop, żeby je odpowiednio uczcić! :-)
Parsęta - 100km do mety :-) © Magic
Rozlewiska Parsęty © Magic
I Parsęta widziana z drugiej strony © Magic
Nad Parsętą tracę tyle czasu, że wsiadam na rower z mocnym postanowieniem, że zdjęć już dziś, niestety, nie będzie - czas goni. Postanowienia udaje mi się dotrzymać jakieś 3 km - odpuszczam koło Rudna, gdzie widzę następującą panoramę:
Okolice Rudna © Magic
Za Rudnem skręcam w las, żeby skrócić sobie drogę do Połczyna. Wiem, że tędy prowadzi wspomniany czerwony szlak i liczę, że szybciej dojadę na skróty. Początkowo trochę żałuję tej decyzji, bo momentami droga jest piaszczysta, ale rekompensują mi to piękne widoki doliny Dębnicy. Sama droga zdecydowanie poprawia się, gdy łączy się z drogą leśną z Ostrego Barda - dalej spory odcinek to "leśna autostrada", którą pędzę do Połczyna na spotkanie wozu technicznego. :-)
Załapałem transport samochodem w kierunku Białogardu, wysiadam w Moczyłkach, skąd kieruję się leśną drogą do Tychowa. Droga prowadzi początkowo ładnym sosnowym lasem. Jest luty, a już temperatury niemal wiosenne, w słońcu jest naprawdę fajnie.
Krzyż przydrożny za Moczyłkami © Magic
Droga pozytywnie mnie zaskakuje - sucho, nie ma kałuż, tylko czasami, w lesie, "łatki" ze śniegu lub lodu, które bez problemu można ominąć. Co jakiś czas się zatrzymuję, a to przy krzyżu, a to przy jeziorku... Typowy turystyczno-rekreacyjno-fotograficzny przejazd.
Droga za Moczyłkami © Magic
Jezioro Dobrowieckie Wielkie © Magic
Jadę dalej © Magic
Przy okazji jednego z przystanków zauważam pozostałości po ognisku ze spalonym pociętym pieńkiem z widoczną resztką wymalowanego na nim szlaku turystycznego. Nowego oznakowania w okolicy nie zauważyłem. Chyba leśnicy powinni cokolwiek wiedzieć o szlakach turystycznych... :-(
Tak tu dbają o szlaki turystyczne © Magic
Rzeka Leśnica © Magic
Przejeżdżając mostek na Leśnicy nie miałem jeszcze pojęcia, że niedaleko stąd był w czasach wojny o obóz jeniecki dla lotników alianckich... Doczytałem się tej ciekawostki dopiero po powrocie do domu. Szkoda, bo z wielką ciekawością bym podjechał obejrzeć, co dziś po nim zostało.
Kilka kilometrów dalej jestem już w Tychowie. Kieruję się prosto na cmentarz, gdzie urzęduje od wieków Trygław.
Na cmentarzu w Tychowie © Magic
Na Trygławie znajduje się krzyż postawiony w XIX w. przez mieszkających tu wówczas Niemców.
Krzyż postawiony przez Niemców w 1874 r. na Trygławie © Magic
Sam Trygław jest rzeczywiście imponujący choć nie wygląda mi on na niemal 4 m ponad powierzchnią ziemi... Wg Wikipedii wysokość Trygława to 7,8 m, z czego 4 m jest pod ziemią. Na moje oko miał nieco mniej, ale miarki ze sobą nie miałem :-)
Trygław w całej okazałości © Magic
Poniemieckie groby na cmentarzu w Tychowie © Magic
Po dłuższym postoju na podziwianie i fotografowanie Trygława kieruję się drogą na Połczyn Zdr. Czasu zostało mi nie za dużo, a do przejechania jeszcze całkiem spory odcinek. Myślałem, żeby pojechać czerwonym szlakiem pieszym, ale zniechęciło mnie ryzyko błotnych przepraw, które mogły zdarzyć się w lesie. Zanim wyjechałem z Tychowa zatrzymałem się jeszcze na chwilkę przy tutejszym kościele - w słońcu wyglądał całkiem interesująco.
Średniowieczny kościół w Tychowie © Magic
Niecałe 10 km za Tychowem odkrywam z zaskoczeniem, że tędy płynie Parsęta. Zawsze kojarzyła mi się ona z Kołobrzegiem i myślałem, że płynie gdzieś bardziej na zachód, a tymczasem płynie właśnie tędy. Z okazji tego niespodziewanego odkrycia muszę oczywiście zarządzić kolejny fotostop, żeby je odpowiednio uczcić! :-)
Parsęta - 100km do mety :-) © Magic
Rozlewiska Parsęty © Magic
I Parsęta widziana z drugiej strony © Magic
Nad Parsętą tracę tyle czasu, że wsiadam na rower z mocnym postanowieniem, że zdjęć już dziś, niestety, nie będzie - czas goni. Postanowienia udaje mi się dotrzymać jakieś 3 km - odpuszczam koło Rudna, gdzie widzę następującą panoramę:
Okolice Rudna © Magic
Za Rudnem skręcam w las, żeby skrócić sobie drogę do Połczyna. Wiem, że tędy prowadzi wspomniany czerwony szlak i liczę, że szybciej dojadę na skróty. Początkowo trochę żałuję tej decyzji, bo momentami droga jest piaszczysta, ale rekompensują mi to piękne widoki doliny Dębnicy. Sama droga zdecydowanie poprawia się, gdy łączy się z drogą leśną z Ostrego Barda - dalej spory odcinek to "leśna autostrada", którą pędzę do Połczyna na spotkanie wozu technicznego. :-)
Spotkanie po latach
Sobota, 22 lutego 2014 Kategoria 25 - 50, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren
Km: | 45.06 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 03:00 | km/h: | 15.02 |
Pr. maks.: | 33.90 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 173173 ( 96%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 3382kcal | Podjazdy: | 248m | Sprzęt: Rower taty | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystając z wiosennej zimy udało nam się wreszcie zorganizować mini-ustawkę z Pawłem. Pawła nie widziałem od... kilkunastu lat? Kurna, nawet nie pamiętam... No dawno to było bardzo... Nieważne... Ważne, że się zgadaliśmy dzięki wszechobecnym "portalom społecznościowym" i okazało się, że mamy wspólne zainteresowania - rowery :-) Tak sobie więc podsyłaliśmy jakieś informacje od czasu do czasu aż wreszcie udało nam się zgrać na wspólną jazdę. A że Paweł mieszka w Bornem Sulinowie, to przy okazji wjechaliśmy na bardzo ciekawy historycznie teren.
Wycieczkę zaczęliśmy od podziwiania mapnika własnej roboty - muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem myśli technicznej - całość kosztowała kilkanaście złotych, a działa dużo lepiej od wielu profesjonalnych i nietanich konstrukcji komercyjnych.
Mapnik made in Borne :-) © Magic
Po dokładnym zapoznaniu z konstrukcją mapnika pojechaliśmy dalej leśnymi drogami w kierunku Kłomina - dawnej bazy Armii Radzieckiej, przez długi czas całkowicie opuszczonej, a teraz powoli odżywającej.
Droga koło Bornego Sulinowa © Magic
Zanim dojechaliśmy do Kłomina, udało nam się zatrzymać jeszcze przy rezerwacie przyrody Diabelskie Pustacie, który słynie m.in. z chyba największych w Polsce wrzosowisk (niestety teraz nie kwitną :-) ).
Rezerwat przyrody Diabelskie Pustacie © Magic
Chwilę później nasza droga skrzyżowała się ze szlakiem stadka jeleni, które przebiegło tuż przed nami. Spotkanie to tak na nas podziałało, że aż się po raz kolejny zatrzymaliśmy i przy tej okazji zauważyliśmy duże stada ptaków przelatujące nad nami - była ogromna ilość kaczek lub gęsi i mniejsze stadko żurawi. Wyraźnie widać, że wiosna idzie!
Ślady jeleni, które przebiegły tuż przed nami © Magic
Wiosna przybywa jak nic! © Magic
Po tych przyrodniczych przystankach pojechaliśmy już bez dodatkowych postojów do Kłomina. Nie spieszyliśmy się za bardzo, bo tematów do rozmowy było mnóstwo.
Samo Kłomino zaskakuje już na wjeździe, a całość robi wrażenie... Byłby tu niezły plener filmowy.
W Kłominie dbają o bezpieczeństwo jak nigdzie ;-) © Magic
Kłomino - opuszczone bloki © Magic
Ja w Kłominie © Magic
Z Kłomina skierowaliśmy się do Nadarzyc. Jeszcze przed Nadarzycami przy drodze stały pomniki upamiętniające tutejszy niemiecki obóz jeniecki z czasów II Wojny Światowej. Nawet nie wiedziałem, że i tu był obóz. Więziony tu był m.in. Henryk Sucharski. Człowiek się uczy całe życie ;-)
Pomniki upamiętniające obóz jeniecki Oflag II D Gross-Born © Magic
Jadąc z Nadarzyc na północ droga prowadzi tuż obok Zalewów Nadarzyckich na rzece Piławie. Kilka lat temu miałem okazję spłynąć Piławą (z Bornego Sulinowa zresztą) i pamiętam, że zarówno rzeka jak i zalewy są bardzo malownicze. Mimo, że jest zima i tak robią one bardzo sympatyczne wrażenie.
No a my z Pawłem przy tej okazji zdążyliśmy omówić kilka kolejnych ważnych tematów :-)
Zalewy Nadarzyckie na rzece Piławie © Magic
Z Pawłem nad Zalewami © Magic
Na koniec udaliśmy się w kierunku Łubowa, gdzie miałem wcześniej umówione spotkanie z "wozem technicznym" :-)
Wycieczkę zaczęliśmy od podziwiania mapnika własnej roboty - muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem myśli technicznej - całość kosztowała kilkanaście złotych, a działa dużo lepiej od wielu profesjonalnych i nietanich konstrukcji komercyjnych.
Mapnik made in Borne :-) © Magic
Po dokładnym zapoznaniu z konstrukcją mapnika pojechaliśmy dalej leśnymi drogami w kierunku Kłomina - dawnej bazy Armii Radzieckiej, przez długi czas całkowicie opuszczonej, a teraz powoli odżywającej.
Droga koło Bornego Sulinowa © Magic
Zanim dojechaliśmy do Kłomina, udało nam się zatrzymać jeszcze przy rezerwacie przyrody Diabelskie Pustacie, który słynie m.in. z chyba największych w Polsce wrzosowisk (niestety teraz nie kwitną :-) ).
Rezerwat przyrody Diabelskie Pustacie © Magic
Chwilę później nasza droga skrzyżowała się ze szlakiem stadka jeleni, które przebiegło tuż przed nami. Spotkanie to tak na nas podziałało, że aż się po raz kolejny zatrzymaliśmy i przy tej okazji zauważyliśmy duże stada ptaków przelatujące nad nami - była ogromna ilość kaczek lub gęsi i mniejsze stadko żurawi. Wyraźnie widać, że wiosna idzie!
Ślady jeleni, które przebiegły tuż przed nami © Magic
Wiosna przybywa jak nic! © Magic
Po tych przyrodniczych przystankach pojechaliśmy już bez dodatkowych postojów do Kłomina. Nie spieszyliśmy się za bardzo, bo tematów do rozmowy było mnóstwo.
Samo Kłomino zaskakuje już na wjeździe, a całość robi wrażenie... Byłby tu niezły plener filmowy.
W Kłominie dbają o bezpieczeństwo jak nigdzie ;-) © Magic
Kłomino - opuszczone bloki © Magic
Ja w Kłominie © Magic
Z Kłomina skierowaliśmy się do Nadarzyc. Jeszcze przed Nadarzycami przy drodze stały pomniki upamiętniające tutejszy niemiecki obóz jeniecki z czasów II Wojny Światowej. Nawet nie wiedziałem, że i tu był obóz. Więziony tu był m.in. Henryk Sucharski. Człowiek się uczy całe życie ;-)
Pomniki upamiętniające obóz jeniecki Oflag II D Gross-Born © Magic
Jadąc z Nadarzyc na północ droga prowadzi tuż obok Zalewów Nadarzyckich na rzece Piławie. Kilka lat temu miałem okazję spłynąć Piławą (z Bornego Sulinowa zresztą) i pamiętam, że zarówno rzeka jak i zalewy są bardzo malownicze. Mimo, że jest zima i tak robią one bardzo sympatyczne wrażenie.
No a my z Pawłem przy tej okazji zdążyliśmy omówić kilka kolejnych ważnych tematów :-)
Zalewy Nadarzyckie na rzece Piławie © Magic
Z Pawłem nad Zalewami © Magic
Na koniec udaliśmy się w kierunku Łubowa, gdzie miałem wcześniej umówione spotkanie z "wozem technicznym" :-)
Dużo śniegu na drogach
Sobota, 1 lutego 2014 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren, Zima
Km: | 18.41 | Km teren: | 18.41 | Czas: | 01:46 | km/h: | 10.42 |
Pr. maks.: | 27.90 | Temperatura: | -2.0°C | HRmax: | 186186 (103%) | HRavg | 160( 88%) |
Kalorie: | 3369kcal | Podjazdy: | 181m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Śniegu w tygodniu nawiało mnóstwo na drogi i ciężko się jeździ...
Ale mimo tego wybrałem się na pierwszy w lutym rowerowo-konny spacerek.
Beata na szlaku © Magic
...I pod słońce © Magic
Jedziemy dalej w kierunku Trzcińska © Magic
"Samotny jeździec" © Magic
...I jeszcze jeden © Magic
Droga do Turza © Magic
...I rower przy drodze © Magic
Ale mimo tego wybrałem się na pierwszy w lutym rowerowo-konny spacerek.
Beata na szlaku © Magic
...I pod słońce © Magic
Jedziemy dalej w kierunku Trzcińska © Magic
"Samotny jeździec" © Magic
...I jeszcze jeden © Magic
Droga do Turza © Magic
...I rower przy drodze © Magic