Wschód z ryczącymi jeleniami
Niedziela, 30 października 2011
Km: | 18.17 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:56 | km/h: | 9.40 |
Pr. maks.: | 37.90 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | 1492kcal | Podjazdy: | 567m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wschód na Przełęczy Lipka. Więcej chodzenia i bładzenia po lesie niż jeżdżenia :-)
Zastanawiam się czy do czasu jazdy zaliczyć piesze podejście stromą leśną prawie-drogą :-)
Wyjeżdżam przed 6.00, żeby zdążyć na wschód słońca na Przełęczy Lipka. Szybciutko w dół do Ropek i nieco wolniej później na przełęcz. Na przełęczy spędzam niemal godzinę kontemplując i fotografując wschód. Niestety rewelacji nie ma - chmury nieco przeszkodziły słońcu, które pokazało się zaledwie na chwilkę i później już nie miało szans się przebić...
W międzyczasie dają też znać o sobie jelenie - pierwszego widzę zaraz po wyjeździe na polu jeszcze w półmroku, ale ten szybko ucieka. Następne słyszę już na przełęczy jak porykują w lesie. Myślałem, że już jest po rykowisku, ale widać, że jeszcze nie mają dość.
Po zakończeniu sesji jadę dalej na zachód w dół aż dojeżdżam do cmentarza - pozostałości po nie istniejącej już wsi Czertyżne. Kolejne smutne miejsce w Beskidzie Niskim na Łemkowszczyźnie.
Tu decyduję się na skręt w prawo - chcę jak najkrótszą drogą dotrzeć do wsi Stawisza. Niektóre mapy pokazują, że jest tu droga, no i rzeczywiście na początku jest. Za chwilę jednak droga zwęża się i pozostaje typowa leśna ścieżka prowadząca ostro do góry. Muszę zejść z roweru i podchodzę ponad 100 m do góry na grzbiet wzniesienia. Nie dość, że muszę iść, droga coraz węższa i bardziej stroma, to jeszcze atakują mnie muchopająki (tak nazwałem owady, które wyglądają jak małe pajączki, latają jak muchy i są upierdliwe jak rzepy w wysokiej trawie - jeżeli ktoś wie, co to za owady, to proszę o info). Na samym szczycie okazuje się, że nie ma niestety drogi z drugiej strony (a na mapie była!), nieco więc bładzę i ostatecznie znajduję szlak którym leśnicy zwozili drewno - tu też muszę iść bo zjechać się tędy nie da - za ostro w dół i za ślisko...
Ostatecznie docieram do wsi, ale jest już tak późno, że nie mogę pozwolić sobie na dalsze zwlekanie i jadę szybko na śniadanie w Swystowym Sadzie.
Zastanawiam się czy do czasu jazdy zaliczyć piesze podejście stromą leśną prawie-drogą :-)
Wyjeżdżam przed 6.00, żeby zdążyć na wschód słońca na Przełęczy Lipka. Szybciutko w dół do Ropek i nieco wolniej później na przełęcz. Na przełęczy spędzam niemal godzinę kontemplując i fotografując wschód. Niestety rewelacji nie ma - chmury nieco przeszkodziły słońcu, które pokazało się zaledwie na chwilkę i później już nie miało szans się przebić...
W międzyczasie dają też znać o sobie jelenie - pierwszego widzę zaraz po wyjeździe na polu jeszcze w półmroku, ale ten szybko ucieka. Następne słyszę już na przełęczy jak porykują w lesie. Myślałem, że już jest po rykowisku, ale widać, że jeszcze nie mają dość.
Wschód słońca widziany z Przełęczy Lipka nad Ropkami.© Magic
Wschód słońca widziany z Przełęczy Lipka nad Ropkami© Magic
Po zakończeniu sesji jadę dalej na zachód w dół aż dojeżdżam do cmentarza - pozostałości po nie istniejącej już wsi Czertyżne. Kolejne smutne miejsce w Beskidzie Niskim na Łemkowszczyźnie.
Krzyż/grobowiec (?) niedaleko od wsi Czertyżne© Magic
Droga z Przełęczy Lipka do wsi Czertyżne© Magic
Tablica pamiątkowa na cmentarzu wsi Czertyżne© Magic
Tu decyduję się na skręt w prawo - chcę jak najkrótszą drogą dotrzeć do wsi Stawisza. Niektóre mapy pokazują, że jest tu droga, no i rzeczywiście na początku jest. Za chwilę jednak droga zwęża się i pozostaje typowa leśna ścieżka prowadząca ostro do góry. Muszę zejść z roweru i podchodzę ponad 100 m do góry na grzbiet wzniesienia. Nie dość, że muszę iść, droga coraz węższa i bardziej stroma, to jeszcze atakują mnie muchopająki (tak nazwałem owady, które wyglądają jak małe pajączki, latają jak muchy i są upierdliwe jak rzepy w wysokiej trawie - jeżeli ktoś wie, co to za owady, to proszę o info). Na samym szczycie okazuje się, że nie ma niestety drogi z drugiej strony (a na mapie była!), nieco więc bładzę i ostatecznie znajduję szlak którym leśnicy zwozili drewno - tu też muszę iść bo zjechać się tędy nie da - za ostro w dół i za ślisko...
Ostatecznie docieram do wsi, ale jest już tak późno, że nie mogę pozwolić sobie na dalsze zwlekanie i jadę szybko na śniadanie w Swystowym Sadzie.
Krzyż za wsią Stawisza© Magic
Droga ze wsi Stawisza do Hańczowej© Magic