blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Góry Izerskie i Karkonosze

Wtorek, 14 sierpnia 2012 Kategoria 50 - 100, Góry, Karkonosze, Krajoznawczo, Polska, Sudety, Teren, Góry Izerskie
Km: 80.85 Km teren: 53.00 Czas: 05:25 km/h: 14.93
Pr. maks.: 56.20 Temperatura: 23.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 133( 73%)
Kalorie: 4660kcal Podjazdy: 1601m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Po wjeździe na Śnieżkę i wczorajszym spacerze w Karkonoszach wybrałem się na przejażdżkę po Górach Izerskich i Karkonoszach.
Startuję z Goduszyna koło Jeleniej Góry i kieruję się na Rozdroże Izerskie. Początkowo jadę asfaltowymi drogami, żeby jak najszybciej dotrzeć w góry.
Droga koło Rybnicy z panoramą Karkonoszy i Gór Izerskich © Magic

Zatrzymuję się tylko na chwilę przy ciekawych budynkach, robię zdjęcia i jadę dalej. Pogoda dopisuje, więc mogę spokojnie jechać. Z rana było chłodno, ale bardzo szybko zrobiło się gorąco...
Lokalna architektura © Magic

Zaraz za Kopańcem wjeżdżam na lokalny szlak rowerowy, który wg mapy powinien doprowadzić mnie do Rozdroża Izerskiego. Początkowo jedzie się sympatycznie polami, choć nieco niepokoją mnie wysokie trawy na drodze. Kilometr później moje obawy potwierdzają się - polna droga stopniowo zamienia się w płynący strumień i niby to wciąż jest droga, ale rowerem jechać się nie da a pieszo co jakiś czas wpadam po kostki w wodę/błoto... Klnę, że podkusiło mnie tędy jechać - na szczęście był to dziś jedyny tak nieprzejezdny odcinek. Po paru minutach podejścia teren wypłaszcza się, woda znika, a teraz przeszkodami stają się pościnane drzewa leżące w poprzek drogi.
Roboty leśne na zboczu Kopania © Magic

Z tego miejsca ruszam dużo szybciej do Rozdroża - teraz lasem prowadzi dobra droga leśna z niewielkimi podjazdami a później droga szutrowa.
Na Rozdrożu Izerskim bez większych zmian. Ok. 10 lat temu gdy tu byłem stała już ta sama okazała ruina schroniska i widać było w górze kamieniołom.
Ruina schroniska na Rozdrożu Izerskim (767 m n.p.m.) © Magic

Wnętrze budynku gospodarczego... © Magic

Widok na kopalnię kwarcu w Górach Izerskich © Magic

Po krótkim odpoczynku i sesji zdjęciowej ruszam, tym razem już ostro do góry na Rozdroże Pod Kopą (czyli jakieś 250 m podjazdu). Na tym odcinku nieźle się spociłem :-)
Turyści na Rozdrożu Pod Kopą © Magic

Z Rozdroża Pod Kopą wreszcie zaczyna się eldorado - teraz już prawie wyłącznie w dół w kierunku Chatki Górzystów na Hali Izerskiej. Początkowo dość spokojnie, jakieś 40 km/h dobrą szutrową drogą a przed Jagnięcym Jarem skręt w prawo i tu osiągam niemal 60 km/h. Szkoda, że w dół tak szybko się zjeżdża :-)
Około kilometr przed schroniskiem dobra droga zamienia się w typowy górski szlak pieszy (w końcu jadę żółtym szlakiem) i nawet w dół ciężko tu jechać pomiędzy kamieniami. Muszę więc często zsiadać z roweru. Po chwili docieram do przeuroczego wąwozu z mostkiem nad przepływającym tędy strumykiem.
Zjazd do strumyka © Magic

Górski strumyk © Magic

Po przejechaniu strumyka i krótkiego podjazdu docieram do Chatki Górzystów, gdzie serwuję sobie przyzwoitego naleśnika z serem i pieczarkami :-)
Chatka Górzystów na Hali Izerskiej © Magic

Naleśniczek z Chatki Górzystów © Magic

Chatka wyraźnie opanowana jest przez rowerzystów - widać, że te regiony są nam bardzo przyjazne. Jem sobie powoli obiadek, obserwuję kręcących się dookoła turystów i kontempluję otaczające widoki.
Przypomina mi się jak tu byłem ostatnio - jakieś dwadzieścia lat temu w długi weekend majowy. Wówczas byłem tu tylko ja z kolegą i ktoś z obsługi - cisza i spokój, a dziś - pełno ludzi.
Panorama Gór Izerskich z Chatki Górzystów © Magic

Widok z Chatki Górzystów © Magic

Po dłuższym postoju w Chatce Górzystów ruszam w kierunku Jakuszyc. Jeszcze na Hali Izerskiej zatrzymuję się kilka razy, żeby uwiecznić to wyjątkowe miejsce.
Mostek nad Jagnięcym Potokiem © Magic

Droga w Górach Izerskich © Magic

Rzeka Izera © Magic

Docieram do schroniska Orle - tu nigdy nie byłem i jestem dość zaskoczony architekturą tego schroniska - jest to jedno z niewielu w pełni murowanych schronisk a wygląda podobnie do jakiejś kaplicy lub mini-pałacyku. Po krótkich poszukiwaniach w Internecie okazuje się, że kiedyś była tu huta szkła.
Schronisko Orle w Górach Izerskich © Magic

Ze schroniska kieruję się na Jakuszyce. Zamiast jechać dalej Międzynarodowym Szlakiem Rowerowym ER-2 (którym chciałem później dojechać aż do Karpacza) "skracam" sobie drogę i wjeżdżam na czerwony szlak krótszą drogą. Nie wiem jeszcze, że oznacza to konieczność pokonania kolejnego ok. 200-metrowego podjazdu :-)
Za to jak już wjechałem na górę, zaczął się szybciutki zjazd do Jakuszyc. Znów mogłem potrenować nieco "hopki" nad przeszkodami i progami odwadniającymi.
Jakuszyce - ośrodek szkolenia biathlonistów © Magic

Z Jakuszyc zaczyna się długi i mocny zjazd do Szklarskiej Poręby - jadę tą drogą spory kawałek (na szczęście ruch samochodowy jest niewielki) i skręcam dopiero w drogę do wodospadu Kamieńczyk. Do wodospadu nie dojeżdżam - kieruję się na Szklarską zjeżdżając bardzo kamienistym szlakiem - widzę momentami jak piesi turyści z niedowierzaniem patrzą na mój zjazd. No ale przecież ktoś tędy wytyczył szlak rowerowy... ;-)
W Szklarskiej próbuję podążać za szlakiem ER-2 ale jego oznaczenie pozostawia bardzo dużo do życzenia. Gubię go kilka razy, ale na szczęście odnajduję już na wyjeździe z miasta. Szlak prowadzi dalej Drogą Pod Reglami. Mijam Jagniątków i Przesiekę.
Górska Chata w Przesiece © Magic

Myślałem, że będzie spokojnie a tu nagle w Przesiece zaczyna się bardzo wymagający podjazd... Jadę, jadę, jadę... 10 km/h... 9 km/h... 8 km/h.... I bardziej i bardziej i bardziej pionowo... Wreszcie w pewnym momencie zauważam, że jestem na drodze do Przełęczy Karkonoskiej, a to z kolei oznacza, że przez przypadek znalazłem się na najbardziej wymagającym odcinku najtrudniejszego w Polsce podjazdu szosowego (Rowerowa Baza Podjazdów). Na szczęście szlak ER-2 zahacza tylko o ok. 1/3 całego podjazdu ale i ta 1/3 w zupełności mi wystarcza! :-) Dojeżdżam do Drogi Sudeckiej, gdzie chwilę odpoczywam i z przyjemnością żegnam się z podjazdem na Przełęcz Karkonoską.
Niestety, później wcale nie jest łatwiej - w dół i do góry, w dół i do góry. Dojeżdżam tak do Przełęczy pod Czołem (czyli granicy Karpacza) skąd pozostaje mi już tylko zjechać do Miłkowa do "bazy". Na mapie wygląda to bardzo niewinnie, ale ścieżki leśne okazują się w kilku miejscach być bardzo podobne do stromego nasypu kolejowego - pełno luźnych kamieni. Jakoś udaje mi się je przebrnąć i ostatecznie przed zachodem docieram na miejsce. Wreszcie mogę odpocząć!
Dom z Bali - moja baza © Magic



No i wjechałem!!! (Uphill Race Śnieżka 2012)

Niedziela, 12 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Góry, Polska, Spręż :-), Sudety, Teren, Uphill, Karkonosze
Km: 30.21 Km teren: 21.00 Czas: 03:14 km/h: 9.34
Pr. maks.: 54.70 Temperatura: 5.0°C HRmax: 177177 ( 98%) HRavg 140( 77%)
Kalorie: 3146kcal Podjazdy: 1130m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
No i wreszcie nadszedł ten dzień! To był mój główny cel rowerowy 2012 - wjechać na Śnieżkę. Do sprawy podszedłem profesjonalnie - nie muszę być w pierwszej dzisiątce, wystarczy, że wjadę. :-)
Mając na uwadze moje duże zaległości treningowe w tym roku nieco się obawiałem, że może być ciężko, ale przecież nie niemożliwie!
Przygotowania zaczynam od testu aparatu - biorę ze sobą "malucha" na wypadek gdyby "duży" nie zdążył na górę na czas. :-)
Coś tu chyba jest nie tak ;-) © Magic

Później przygotowuję resztę sprzętu (rower jest gotowy od wczoraj).
Na GPS'ie mój dzisiejszy plan wygląda bardzo niewinnie © Magic

Powoli ustawiam się na starcie - widać napięcie wśród startujących a ja na "luziku" nucę sobie "Jedziemy autosstopem..." ;-)
Uphill Race Śnieżka 2012 - Start © Magic

Zaraz ruszamy - ja w bojowym nastroju! © Magic

Start ze stadionu ok. 9.55, a później start ostry ok. 10.00. Zaczynam dość ostrożnie - w końcu moim celem jest wjechać na szczyt a nie wypstrykać się w połowie drogi. Do kościoła Wang idzie bardzo fajnie - po asfalcie ciągnę bez problemów. Dobrze, że jest chłodno (na dole ok. 15 stopni) - lubię taką pogodę i nie topię się na podjeździe.
Zaraz za Wangiem zaczynają się "schody" - zjeżdżamy z asfaltu, zaczyna się nie zawsze równa droga po kocich łbach i chwilę później kamieniach. Na dodatek nachylenie podjazdu robi się bardzo duże - ok. 5 kilometra muszę zejść z roweru pierwszy raz - podprowadzam ok. 200 m a jak nachylenie się nieco zmniejsza wsiadam i jadę dalej. Myślałem, że będzie źle, ale okazuje się, że później dość długo jest nieco spokojniej i daję radę jechać. Niestety nie wiem jak szybko jechałem - mój licznik odmówił współpracy i mogłem obserwować jedynie pulsometr.
Droga robi się coraz bardziej nierówna - bardzo odczuwają to moje plecy, które stają się głównym moim "oporem" w jeździe - nogi dają radę - żadnych skurczów, puls na poziomie 90% (więć dość spokojnie) a ja nie mogę przyspieszyć... Najważniejsze, że jadę! Momentami ciężko mi skupić się na tym, co dzieje się dookoła, ale wiem, że jadę i to się liczy :-)
Po raz drugi podprowadzam rower w okolicach Strzechy Akademickiej - chwilowe nachylenie jest tam tak duże, że muszę zejść z roweru a na dodatek bardzo już bolą mnie plecy. Pierwsi zawodnicy pewnie już wjechali na szczyt a ja dopiero posilam się tu w bufecie :-(
Przełęcz pod Śnieżką © Magic

Po krótkim przystanku przy schronisku moje plecy czują się dużo lepiej. Dzięki temu przyspieszam nieco i bez większych problemów dojeżdżam do Spalonej Strażnicy, gdzie zaczyna się jedyny większy zjazd na trasie - wreszcie mogę nieco odsapnąć! Nie mogę jednak za bardzo się rozpędzić, bo droga bardzo nierówna a nie schowałem wcześniej GPS'a do kieszeni i obawiam się, że spadnie mi z kierownicy.
Wreszcie dojeżdżam do Śląskiego Domu, skąd zaczyna się ostateczny podjazd na szczyt. Beata już jest pod Śnieżką, więc z tego odcinka mam nieco więcej zdjęć. Jestem tak zmęczony, że ciężko mi mówić, przejdę więc na mowę obrazów :-)
Jestem i ja! Już na zboczu Śnieżki. © Magic

Wciąż w bojowym nastroju! © Magic

Pnę się metr po metrze... © Magic

I dalej w chmury! © Magic

Nawet język nie pomaga! :-) © Magic

Ostatnia prosta - stromo i jeszcze te przeklęte kamienie... Ale jadę! © Magic

Gonią mnie jakieś potwory... Nie dam się! © Magic

I jest - meta - wjechałem na Śnieżkę! © Magic

Szczęście na szczycie - dostałem nawet medal zdobywcy :-) © Magic

Ja, mój rower, medal i Śnieżka © Magic

A to moja ekipa techniczna - również spisała się na medal! :-) © Magic

Po niezbyt długim odpoczynku, wypiciu trzech gorących herbat i zjedzeniu kanapki od organizatora trzeba zjechać. Zjazd odbywa się w zorganizowanej kolumnie za samochodem technicznym tak, aby zawodników fantazja nie poniosła za bardzo...
Uczestnicy gotowi do zjazdu © Magic

No i ruszamy w dół © Magic

Podczas zjazdu dwa dłuższe przystanki na zebranie grupy - koło Domu Śląskiego oraz koło Strzechy Akademickiej.
Peleton pod Śnieżką © Magic

Ostatni przystanek pod Strzechą Akademicką © Magic

Po około czterech godzinach od wyjazdu jesteśmy z powrotem na stadionie w Karpaczu. Zdecydowanie się ociepliło i bardzo miło kończy się ten ciekawy dzień.
Mój cel na rok 2012 został osiągnięty! Pozostał mi jeszcze tylko dojazd do domu...

Czas samego Uphill Race: 1.51:32 (322 miejsce open / 384 startujących)
Dystans: 13,5 km
Przewyższenie: ponad 1000 m

Do góry:

Na dół:

Powrót do domu:

Test roweru przed wjazdem na Śnieżkę

Sobota, 11 sierpnia 2012 Kategoria < 25, Góry, Polska, Sudety
Km: 5.03 Km teren: 0.00 Czas: 00:16 km/h: 18.86
Pr. maks.: 40.10 Temperatura: 18.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: 137kcal Podjazdy: 68m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Krótki teścik roweru przed moim wyścigiem sezonu :-)

Spotkanie z bocianami i szpiegiem z Krainy Deszczowców

Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 30.40 Km teren: 14.00 Czas: 01:23 km/h: 21.98
Pr. maks.: 42.40 Temperatura: 23.0°C HRmax: 173173 ( 96%) HRavg 137( 76%)
Kalorie: 1193kcal Podjazdy: 249m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Wyjeżdżam tradycyjnie w kierunku Turza. Plecak na plecach, ale jakoś nie liczę dziś na nic specjalnego... Znów jest dość duszno...
Za Goszynem zauważam ciekawy krajobraz z zarysami Tczewa pośrodku.
Krajobraz z Tczewem w tle © Magic

Ruszam dalej, ale po chwili zauważam kilkanaście bocianów "schodzących do lądowania". Zawracam i staram się do nich zbliżyć. Nie ma żadnej drogi w ich kierunku, ale pojawia się przede mną pas skoszonego pola - korzystam z niego.
Bociania autostrada :-) © Magic

Podjeżdżam bliżej, na tyle blisko, żeby móc sfotografować bociany, ale żeby też ich nie spłoszyć. Widzę, że rozdzieliły się na dwie grupki - jedna w prawo, druga w lewo :-)
Bociany na kolacji © Magic

Obserwuję też niebo - zachód jeest dziś dość "dramatyczny".
Zachód koło Małżewa © Magic

Bociany nie tylko szukają kolacji na polu, ale też co chwile przelatuje jakiś tam i z powrotem. Żałuję, że nie mam lepszego obiektywu...
Bocian w locie © Magic

Na koniec, nasycony bocianimi widokami zawracam w kierunku roweru i wtedy zauważam kątem oka, że jestem obserwowany! Zatrzymuję się i tak patrzę - ja na nią, ona na mnie. Jest jakieś 50 m ode mnie i nie ucieka - tylko obserwuje, co ja robię. A ja biorę aparat i pstrykam :-)
Szpieg z Krainy Deszczowców :-) © Magic


Tczew - Turze - Tczew, przedburzowy chłodek

Niedziela, 5 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 38.06 Km teren: 24.00 Czas: 01:48 km/h: 21.14
Pr. maks.: 45.50 Temperatura: 24.0°C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 132( 73%)
Kalorie: 1442kcal Podjazdy: 357m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Po upale w Pajtunach Tczew przywitał nas miłym przedburzowym chłodkiem.
Wybrałem się więc na rower - dojechałem do domu tuż przed ulewą :-)

Pajtuńskie kółeczka

Sobota, 4 sierpnia 2012 Kategoria < 25, Mazury, Pajtuny, Polska, Teren
Km: 16.05 Km teren: 14.50 Czas: 01:21 km/h: 11.89
Pr. maks.: 36.60 Temperatura: 25.0°C HRmax: 165165 ( 91%) HRavg 130( 72%)
Kalorie: 1072kcal Podjazdy: 133m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Po porannym spływie rzeką Kośną pokręciłem się nieco rowerem po okolicach.
Rzeka Kośna w okolicach Purdy - prawdziwa sielanka © Magic

Pajtuński Młyn © Magic

Pogoda doskonała na spływ - słonecznie i gorąco. Na tyle gorąco, że w ogóle nie miałem ochoty na rower. No ale pod wieczór wybrałem się na dwa kółka - pierwsze po pobliskich krzakach w towarzystwie tutejszej kawalerii :-) a później już samotnie małe okrążenie przed zachodem słońca.
Okolice Purdy © Magic


Przełomowe odkrycia w historii ludzkości - Księżyc

Środa, 1 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 42.48 Km teren: 35.50 Czas: 02:03 km/h: 20.72
Pr. maks.: 54.50 Temperatura: 22.0°C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 132( 73%)
Kalorie: 1653kcal Podjazdy: 399m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś wreszcie znalazłem więcej czasu na rower. Mogłem więc na spokojnie pokręcić się w okolicach Jez. Zduńskiego. Porobiłem tu nieco "kółeczek", porobiłem zdjęcia z drugiej strony jeziora (zaraz pewnie padnie pytanie "A która to jest druga strona?" - otóż właśnie ta :-)), przejechałem ścieżką wzdłuż jednego i drugiego jeziorka. Przy drugim okazało się, że ścieżka została bardzo zniszczona po ostatnich deszczach - błota więcej niż kiedykolwiek, a do tego drzewo zwalone w poprzek...
Jezioro Zduńskie z drugiej strony © Magic

Wracając do Tczewa zauważyłem, że jest pełnia.
Księżyc w pełni © Magic

Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że Księżyc świeci... Naukowcy twierdzą, że dzieje się tak dlatego, że Księżyc odbija światło słoneczne... No ale jak może odbijać skoro świeci akurat wtedy, gdy Słońce jest wyłączone?! Barany! ;-)
No i dziś odkryłem cała tajemnicę! Po wiekach wciskania kitu okazało się, że to nie żadne Słońce oświetla Księżyc a latarnia znajdująca się w Tczewie!!!
Oto dowód:
No i już wiadomo, co oświetla Księżyc! :-) © Magic


Tczew - Turze - Tczew

Wtorek, 31 lipca 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 32.98 Km teren: 14.00 Czas: 01:23 km/h: 23.84
Pr. maks.: 48.50 Temperatura: 20.0°C HRmax: 160160 ( 88%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: 1199kcal Podjazdy: 272m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Przejazd na budowę i z powrotem. Miło bo nieco chłodniej niż w poprzednie dni.

Trening na górze Golm

Sobota, 28 lipca 2012 Kategoria 25 - 50, Niemcy, Teren
Km: 33.30 Km teren: 19.00 Czas: 01:48 km/h: 18.50
Pr. maks.: 48.70 Temperatura: 23.0°C HRmax: 169169 ( 93%) HRavg 135( 75%)
Kalorie: 1535kcal Podjazdy: 339m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Cały dzień nie mogłem się zebrać do wyjazdu... Gorrrrąco, duszno, a to deszczyk, a to wiatr... Nie chciało mi się i już. W końcu pod wieczór zdecydowałem, że skoro za dwa tygodnie mam wjechać na Śnieżkę, to muszę jednak nieco potrenować wjazdy.
Niecałe 2 km od miejsca, gdzie jestem znajduje się wzgórze Golm o wysokości 69 m n.p.m., więc całkiem przyzwoite do potrenowania. Samo miejsce ma bardzo smutną historię (strona o Golm na Wikipedii). Dziś, przejeżdżając obok, można się w ogóle nie domyślić, co tu się działo niecałe 70 lat temu - zadbana miejscowość Kamminke, buczynowy las, wyzywające wzgórza i piękny widok na Zalew Szczeciński a obok... mogiły, w których pochowanych jest ponad 24 tys. ofiar wojny. Tu niestety nie dojechałem, bo przed wjazdem stoi zakaz wjazdu dla rowerzystów :-(
Zdecydowałem się za to na dwie rundki po wzgórzu - najpierw wjazd leśną drogą najbliżej szczytu "jak się da", czyli na ok. 60 m n.p.m., później szybki zjazd, okrążenie wzgórza, przejazd przez Kamminke (tu kolejny, najbardziej stromy podjazd) i z powrotem na Golm. W sumie po 15 km jazdy miałem już 200 m podjazdów za sobą, ale byłem tylko nieco zmęczony, więc nie jest źle!
Miałem dziś nie robić zdjęć - to miał być jedynie trening, ale zjeżdżając drugi raz z Golm'a czuję się jak w Beskidach i stwierdzam, że jednak się zatrzymam, żeby zrobić choć jedno zdjęcie dokumentujące te tereny. Na dodatek przede mną pojawia się małe jeziorko ukryte pomiędzy górkami. Zatrzymuję się i przymierzam jak by to sfotografować gdy nagle widzę, że coś dużego odlatuje od jeziorka. Bielik!
Droga w masywie wzgórza Golm © Magic

Jeziorko za szczytem Golm © Magic

Obserwuję jak leci pomiędzy drzewami. Nie mogę go sfotografować, bo jest za daleko i za wiele drzew go zasłania. Siada na gałęzi - widzę go, ale jest za bardzo zasłonięty innymi drzewami i gałęziami. Chyba nic z tego nie będzie... Ale nagle - leci drugi! Leci, leci i siada blisko pierwszego, tyle tylko, że tego widzę dużo lepiej! Jest daleko, ale jakoś pewnie wyjdzie na zdjęciu - tego spotkania się tu nie spodziewałem :-)
Znów bielik na szlaku (a nawet para bielików) © Magic

Po sesji przy jeziorku ruszam dalej. Komary zdecydowanie są przeciwne mojemu pobytowi tutaj - atakują z każdej strony, a ja nie mam się nawet jak opędzać... Zjeżdżam do drogi asfaltowej i dalej ścieżką rowerową kieruję się znaną drogą w kierunku Wolgastsee. Znów w górę i z górki, w górę i z górki... Za Korswandt'em ostatnie podjazdy - wjeżdżam na 30 m, żeby za chwilę poszybować na 20 m, ale teraz kolejny podjazd na 50 m i (uffff!) koniec na dziś! Szybciutko dojeżdżam z górki do Ahlbeck'u i kieruję się na plażę w Świnoujściu, żeby obejrzeć dzisiejszy zachód słońca - a było co oglądać!
Wieczorna przejażdżka © Magic

Spacer o zachodzie © Magic

Idziemy do słońca © Magic

Zachód nad Ahlbeck'iem © Magic

Naładowany energią zachodzącego słońca pędzę 30 km/h po plaży i ostatecznie zjeżdżam do boksu zadowolony, że jednak udało mi się wykrzesać energię na dzisiejszą przejażdżkę :-)

Rundka po wyspie Uznam

Piątek, 27 lipca 2012 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Niemcy, Teren
Km: 51.76 Km teren: 17.00 Czas: 02:38 km/h: 19.66
Pr. maks.: 45.90 Temperatura: 25.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 130( 72%)
Kalorie: 2095kcal Podjazdy: 358m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Mam wolny dzień w Świnoujściu. Wybieram się więc pojeździć nieco po niemieckich ścieżkach rowerowych. Na początek jadę w kierunku granicy, przejeżdżam przez lasek, mijam teren wojskowy i nagle, nie wiadomo skąd, zaczyna się podjazd - wjeżdżam na ok. 50 m n.p.m. i znajduję się niemal na szczycie Góry Słowiańskiej. Nie wiedziałem, że tu jest taka górka! Jestem już na granicy, stąd kieruję się w kierunku morza.
Granica polsko-niemiecka © Magic

Krążę nieco wzdłuż granicy. Jeżdżąc po lesie zauważam wiele pozostałości betonowych umocnień. Jestem zaskoczony jak wiele tego jest tu poukrywane - widać granica przyjaźni Polska-DDR musiała bardzo tej przyjaźni pilnować :-)
Dojeżdżam wreszcie do plaży - zarówno w Polsce jak i w Niemczech pełno dziś plażowiczów korzystających z nielicznych tego lata ładnych dni. Różnica jest taka, że w Polsce wygląda, że ludzie są jakby bardziej poubierani... A mówią, że w Niemczech taki dobrobyt - to skąd tam tyle golasów??? ;-)
Ośmieliłem się nawet zdefiniować nowe prawo społeczno-psychologiczne: im ktoś jest brzydszy, tym bardziej skłonny do publicznego obnażania się. ;-) Może dlatego w Polsce tak mało nudystów... A tam - pełno gołych brzydali a żadnej "syrenki"...
Plaża w Świnoujściu © Magic

Odpuszczam sobie te życiowe rozważania i jadę dalej - ścieżką rowerową w kierunku Bansin. Chcę przejechać spory odcinek ścieżki nadmorskiej a później dostać się na południe do Dargen i wrócić do Świnoujścia ścieżką wzdłuż Zalewu Szczecińskiego.
Na promenadzie w Ahlbeck'u © Magic

W pewnym momencie zaczynam się zastanawiać, czy za daleko nie zajechałem - czuję się jak w Peru! :-)
Na deptaku w Ahlbeck jest naprawdę międzynarodowo.
Dojechałem do Peru ;-) © Magic

Przejeżdżam Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin i wreszcie wjeżdżam do lasu. Jadę pod górkę i po chwili jestem na klifie Langer Berg ponad 50 m n.p.m. Widok na Bałtyk jest tu imponujący. Na wschodzie widać polskie wybrzeże daleko poza Międzyzdroje.
Klif za miejscowością Bansin (Langer Berg) - widok na Świnoujście © Magic

Jazda po klifie jest ciekawa - w górę i w dół, w górę i w dół - prawdziwe interwały jak by to nazwał Czesiek Lang. Ostatecznie skręcam jednak w lewo i przez Pudaglę jadę w kierunku Dargen. Początkowo odcinek przez las a później spory kawałek ścieżką rowerową wzdłuż drogi 111.
Nad Schmollensee widzę stada kormoranów okupujące wszystkie stojące na brzegu drzwa. Zauważam też, że kormorany nagle znikają z dalszych drzew - czyżby był tu gdzieś bielik? Jest! Siedzi sobie spokojnie i obserwuje jeziorko. Zatrzymuję się i zaczynam jego obserwować...
Kormorany nad Schmollensee © Magic

Bielik na czatach © Magic

Po krótkiej sesji wsiadam na rower i jadę dalej - muszę się spieszyć, bo mi obiad ucieknie :-) Robię po drodze jeszcze kilka zdjęć, ale nie zatrzymuję się już nigdzie na dłużej.
Prace w polu ruszyły na dobre © Magic

Pole w okolicy Dargen © Magic

Ścieżka rowerowa na wyspie Uznam © Magic

Końcówka pod dość silny wiatr - nie spodziewałem się, że tak będzie dziś wiało :-( Dzień był bardzo gorący i duszny - na szczęście większość trasy prowadziła lasami - w odkrytym terenie było dużo mniej przyjemnie...

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum