Jesienne błoto
Niedziela, 4 listopada 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Krajoznawczo, Polska, Teren
Km: | 34.75 | Km teren: | 24.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 13.20 |
Pr. maks.: | 39.90 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 131( 72%) |
Kalorie: | 1943kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Słońce nieco się przebiło przez chmury, więc zdecydowałem się wyruszyć na nieco dłuższą wycieczkę.
Nie spodziewałem się, że na drogach jest tyle błota... Na dodatek przed Mirowem dotarłem do końca drogi ;-) no i musiałem przedzierać się polami. Jakoś się udało i później już było dużo przyjemniej.
Jesień już zrobiła swoje i niewiele pozostało z kolorowych liści, drzew i pól. Pozostały brązy i szaroście - i tak już do wiosny...





Nie spodziewałem się, że na drogach jest tyle błota... Na dodatek przed Mirowem dotarłem do końca drogi ;-) no i musiałem przedzierać się polami. Jakoś się udało i później już było dużo przyjemniej.
Jesień już zrobiła swoje i niewiele pozostało z kolorowych liści, drzew i pól. Pozostały brązy i szaroście - i tak już do wiosny...

Widok pól pod Mirowem© Magic

Leśna droga za Cząstkowem© Magic

Jesienne drogi© Magic

Jezioro Przywidzkie© Magic

Liściaste szlaki© Magic
Przejazd do Turza
Czwartek, 1 listopada 2012 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 19.43 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 19.43 |
Pr. maks.: | 33.80 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 158158 ( 87%) | HRavg | 138( 76%) |
Kalorie: | 842kcal | Podjazdy: | 210m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z rana było słonecznie, ale później zrobiło się szaro i chłodno...
Jesienna zaduma
Niedziela, 28 października 2012 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 53.97 | Km teren: | 43.00 | Czas: | 02:56 | km/h: | 18.40 |
Pr. maks.: | 38.80 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 161161 ( 89%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | 2271kcal | Podjazdy: | 576m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wreszcie pogoda dopisała i mogłem nieco dłużej pojeździć w słońcu.
Wygląda na to, że to już ostatnie chwile złotej jesieni...




Wygląda na to, że to już ostatnie chwile złotej jesieni...

Jesień w pełni© Magic

Okolice Turza© Magic

To ten, co mi robi zdjęcia!© Magic

Ledwo minęła 16.00 a tu już zachód :-(© Magic
Na budowę i z powrotem
Sobota, 27 października 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska
Km: | 32.28 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:29 | km/h: | 21.76 |
Pr. maks.: | 37.50 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 166166 ( 92%) | HRavg | 146( 81%) |
Kalorie: | 1200kcal | Podjazdy: | 347m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejażdżka w eskorcie kawalerii
Niedziela, 21 października 2012 Kategoria 25 - 50, Krajoznawczo, Mazury, Pajtuny, Polska, Teren
Km: | 25.54 | Km teren: | 23.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 10.28 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | 1730kcal | Podjazdy: | 265m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień po Hubertusie w Pajtunach cała ekipa na przejażdżce w kierunku Serwentu.
Pogoda tym razem dużo gorsza...







Pogoda tym razem dużo gorsza...

Kawaleria w drodze© Magic

Czego chcesz na naszym terenie?© Magic

Jesienna droga© Magic

Krótki odpoczynek© Magic

Jesienne liście© Magic

No i pojechali© Magic

Nasi na szlaku© Magic
Hubertus w Pajtunach
Sobota, 20 października 2012 Kategoria < 25, Mazury, Pajtuny, Polska, Teren
Km: | 12.91 | Km teren: | 12.91 | Czas: | 01:20 | km/h: | 9.68 |
Pr. maks.: | 28.60 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 181181 (100%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | 1145kcal | Podjazdy: | 280m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Odlatują żurawie
Sobota, 29 września 2012 Kategoria Teren, Polska, Okolice Tczewa, Kociewie, 50 - 100
Km: | 54.19 | Km teren: | 43.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 19.71 |
Pr. maks.: | 46.30 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 138( 76%) |
Kalorie: | 2271kcal | Podjazdy: | 530m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejazd na trasie Tczew - j. Zduńskie - Trzcińsk - Turze - Tczew.
Jesień w pełni, a odlatujące żurawie zwiastują nawet zbliżającą się zimę :-(





Jesień w pełni, a odlatujące żurawie zwiastują nawet zbliżającą się zimę :-(

Bardzo dobre, bardzo... :-)© Magic

Popluskamy się?© Magic

Plaża w Trzcińsku© Magic

Żurawie odlatują© Magic

No i poleciały...© Magic

Ale za to Czesiek się pojawił :-)© Magic
Ptasie harce
Niedziela, 23 września 2012 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 50.24 | Km teren: | 39.00 | Czas: | 02:45 | km/h: | 18.27 |
Pr. maks.: | 45.50 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 145145 ( 80%) | HRavg | 124( 68%) |
Kalorie: | 1909kcal | Podjazdy: | 558m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym maratonie dziś zdecydowanie lajtowy przejazd do Turza.
Wieje mocno, więc szybko uciekam do lasu - tu jest spokojniej.
Po drodze zahaczam o Jezioro Zduńskie i ulubioną ścieżkę. Powoli robi się żółto...


Po przystanku w Turzu wracam do domu. Nie mam już nadziei na nic ciekawego, a tu niespodzianka - nad jeziorami przed Rokitkami zauważam (ciężko nie zauważyć) setki a może i tysiące szalejących ptaków - latają sobie tam i z powrotem, falują, tworzą przedziwne wzory, wyglądają jak szarańcza... Trochę je popodziwiałem - co widziałem, na zdjęciach poniżej.
I tak niepostrzeżenie licznik przekroczył 4 tys.km w tym roku :-)



Wieje mocno, więc szybko uciekam do lasu - tu jest spokojniej.
Po drodze zahaczam o Jezioro Zduńskie i ulubioną ścieżkę. Powoli robi się żółto...

Kaczki na Jeziorze Zduńskim© Magic

Ścieżka nad Jeziorem Zduńskim© Magic
Po przystanku w Turzu wracam do domu. Nie mam już nadziei na nic ciekawego, a tu niespodzianka - nad jeziorami przed Rokitkami zauważam (ciężko nie zauważyć) setki a może i tysiące szalejących ptaków - latają sobie tam i z powrotem, falują, tworzą przedziwne wzory, wyglądają jak szarańcza... Trochę je popodziwiałem - co widziałem, na zdjęciach poniżej.
I tak niepostrzeżenie licznik przekroczył 4 tys.km w tym roku :-)

Ptasie harce koło Rokitek© Magic

Ptasie harce© Magic

Ptasie harce© Magic

Ptasie harce© Magic
Skandia Maraton Kwidzyn - koniec sezonu a ja się nauczyłem regulować przerzutkę w trakcie jazdy ;-)
Sobota, 22 września 2012 Kategoria 50 - 100, Kwidzyn, Maraton, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 66.73 | Km teren: | 58.00 | Czas: | 02:58 | km/h: | 22.49 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3500kcal | Podjazdy: | 553m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo długo się wahałem - jechać czy nie jechać. Przez ostatnie prawie dwa tygodnie zaledwie raz siedziałem na rowerze... Wir codziennych zadań tak mnie wciągnął od sierpnia, że na rower, niestety, nie starcza czasu :-( Jestem zmęczony, niewyspany, nie pamiętam, co to dobra forma...
Na dodatek prognoza - ma padać...
Budzę się w nocy - łapie mnie skurcz. Pięknie, kolejny znak, żeby nie jechać?
Jednak zrywam się o 6.30 pakuję i jadę. Na spokojnie dojeżdżam do Kwidzyna, rejestruję się, spotykam znajomych i powoli przygotowuję do startu.
Ponieważ czasu mam dość dużo podjeżdżam do serwisu Shimano, żeby mi panowie wyregulowali przerzutkę - podczas ostatniej jazdy niezbyt dobrze "schodziła" na szybszy bieg. Pan reguluje, reguluje i wkońcu decyduje, że trzeba wymienić linkę - wymiana dała taki dobry efekt, że linka zaczęła chodzić tak lekko, że później przez pół maratonu przyzwyczajałem się, żeby nie przerzucać dwóch przełożeń jednym pociągnięciem :-)
Ustawiam się na starcie - cel: dojechać do mety. Wielkich nadziei nie mam, bo nie czuję się dziś silny. Ruszamy - całkiem dobrze mi idzie na początku - z mojego sektora startowego ucieka mi tylko ok. 5 zawodników, reszta jest za mną. Jest lepiej niż myślałem, tylko znów coś nie tak z przerzutką - znowu nie schodzi płynnie. Wrrrrr! Nic to - zaczynam kręcić przy manetce i po trzech próbach chodzi idealnie! Dlaczego ja tego poprzednio nie spróbowałem?! Teraz mogę już tylko myśleć o napieraniu - no to napieram!
Do tej pory Kwidzyn mi jakoś nie leżał, ale dziś jedzie się nadspodziewanie dobrze. Górki, które wcześniej dawały się we znaki lub straszyły dziś pokonuję bez większych problemów - to pewnie ta przerzutka ;-) Trasa bardzo podobna do poprzednich - Miłosna i piach w lesie, dużo krótkich i dość mocnych podjazdów, długie leśne odcinki wzdłuż Liwy wraz z odcinkiem specjalnym, bardzo ostry zjazd i wjazd w połowie dystansu oraz najfajniejszy szalony zjazd i później piaskowy singielek.
Ponieważ mój licznik wciąż strajkuje dopiero ok. 30 kilometra orientuję się, że mam szanse skończyć trasę w niecałe 3 godziny! Wcześniej celowałem w 3.30 a tu masz! Dopinguje mnie to dość mocno do jazdy. Miałem kryzys na 10 kilometrze, gdzie wydawało się, że skurcze mnie dorwą, ale odpuściły i jedzie się dalej dobrze.
Dopiero ok. 5-10 km przed metą znów mam wrażenie, że zaraz mnie skurcz złapie - i to we wszystkich możliwych mięśniach, ale dojeżdżam spokojnie do końca, gdzie, zaraz za linią mety, wita mnie P. Henryk Sytner (ten sam, którego spotkałem parę tygodni temu w Szklarskiej Porębie) - zaprasza mnie do siebie na krótką rozmowę, ala ja nie mogę dać ani kroku (bo skurcze prawie mnie łapią). Jakoś opanowuję sytuację i podchodzę. P. Henryk zadaje pytanie "Nie był Pan co prawda w czołówce, ale czy ma Pan satysfakcję z ukończenia maratonu?".
No to ja go szybko prostuję "Byłem prawie w czołówce!" ;-) I tak sobie chwilę gawędzimy.
Później się okazuje, że ten występ był moim najlepszym w tegorocznej Skandii - 97 miejsce (pierwsza setka! - co prawda na tylko 162 startujące osoby, ale zawsze to "setka"! ;-)) i pierwszy medal na Skandii, co prawda za "dystans emerytalny", czyli 67 lat... tzn. 67 km ;-) ale zawsze medal!
I taką to niespodziankę sobie sprawiłem na koniec sezonu. Szkoda, że się kończy.
Ale za rok będzie lepiej!

Na dodatek prognoza - ma padać...
Budzę się w nocy - łapie mnie skurcz. Pięknie, kolejny znak, żeby nie jechać?
Jednak zrywam się o 6.30 pakuję i jadę. Na spokojnie dojeżdżam do Kwidzyna, rejestruję się, spotykam znajomych i powoli przygotowuję do startu.
Ponieważ czasu mam dość dużo podjeżdżam do serwisu Shimano, żeby mi panowie wyregulowali przerzutkę - podczas ostatniej jazdy niezbyt dobrze "schodziła" na szybszy bieg. Pan reguluje, reguluje i wkońcu decyduje, że trzeba wymienić linkę - wymiana dała taki dobry efekt, że linka zaczęła chodzić tak lekko, że później przez pół maratonu przyzwyczajałem się, żeby nie przerzucać dwóch przełożeń jednym pociągnięciem :-)
Ustawiam się na starcie - cel: dojechać do mety. Wielkich nadziei nie mam, bo nie czuję się dziś silny. Ruszamy - całkiem dobrze mi idzie na początku - z mojego sektora startowego ucieka mi tylko ok. 5 zawodników, reszta jest za mną. Jest lepiej niż myślałem, tylko znów coś nie tak z przerzutką - znowu nie schodzi płynnie. Wrrrrr! Nic to - zaczynam kręcić przy manetce i po trzech próbach chodzi idealnie! Dlaczego ja tego poprzednio nie spróbowałem?! Teraz mogę już tylko myśleć o napieraniu - no to napieram!
Do tej pory Kwidzyn mi jakoś nie leżał, ale dziś jedzie się nadspodziewanie dobrze. Górki, które wcześniej dawały się we znaki lub straszyły dziś pokonuję bez większych problemów - to pewnie ta przerzutka ;-) Trasa bardzo podobna do poprzednich - Miłosna i piach w lesie, dużo krótkich i dość mocnych podjazdów, długie leśne odcinki wzdłuż Liwy wraz z odcinkiem specjalnym, bardzo ostry zjazd i wjazd w połowie dystansu oraz najfajniejszy szalony zjazd i później piaskowy singielek.
Ponieważ mój licznik wciąż strajkuje dopiero ok. 30 kilometra orientuję się, że mam szanse skończyć trasę w niecałe 3 godziny! Wcześniej celowałem w 3.30 a tu masz! Dopinguje mnie to dość mocno do jazdy. Miałem kryzys na 10 kilometrze, gdzie wydawało się, że skurcze mnie dorwą, ale odpuściły i jedzie się dalej dobrze.
Dopiero ok. 5-10 km przed metą znów mam wrażenie, że zaraz mnie skurcz złapie - i to we wszystkich możliwych mięśniach, ale dojeżdżam spokojnie do końca, gdzie, zaraz za linią mety, wita mnie P. Henryk Sytner (ten sam, którego spotkałem parę tygodni temu w Szklarskiej Porębie) - zaprasza mnie do siebie na krótką rozmowę, ala ja nie mogę dać ani kroku (bo skurcze prawie mnie łapią). Jakoś opanowuję sytuację i podchodzę. P. Henryk zadaje pytanie "Nie był Pan co prawda w czołówce, ale czy ma Pan satysfakcję z ukończenia maratonu?".
No to ja go szybko prostuję "Byłem prawie w czołówce!" ;-) I tak sobie chwilę gawędzimy.
Później się okazuje, że ten występ był moim najlepszym w tegorocznej Skandii - 97 miejsce (pierwsza setka! - co prawda na tylko 162 startujące osoby, ale zawsze to "setka"! ;-)) i pierwszy medal na Skandii, co prawda za "dystans emerytalny", czyli 67 lat... tzn. 67 km ;-) ale zawsze medal!
I taką to niespodziankę sobie sprawiłem na koniec sezonu. Szkoda, że się kończy.
Ale za rok będzie lepiej!

Zakończenie sezonu 2012 - koszulka, numer i medal za "dystans emerytalny" :-) idą do szafy...© Magic
Tczew - Turze - Tczew
Niedziela, 16 września 2012 Kategoria Teren, Polska, Okolice Tczewa, Kociewie, 50 - 100
Km: | 51.29 | Km teren: | 39.00 | Czas: | 02:19 | km/h: | 22.14 |
Pr. maks.: | 51.40 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 168168 ( 93%) | HRavg | 147( 81%) |
Kalorie: | 2163kcal | Podjazdy: | 489m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rundka po okolicach. Miało być ładnie a cały dzień było pochmurnie.
Ale jechało sie fajnie. Znów się przejechałem ścieżką wokół Jez. Zduńskiego.
Ale jechało sie fajnie. Znów się przejechałem ścieżką wokół Jez. Zduńskiego.