Wpisy archiwalne w kategorii
Polska
Dystans całkowity: | 6790.17 km (w terenie 4376.12 km; 64.45%) |
Czas w ruchu: | 380:02 |
Średnia prędkość: | 17.87 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.90 km/h |
Suma podjazdów: | 58609 m |
Maks. tętno maksymalne: | 218 (121 %) |
Maks. tętno średnie: | 178 (98 %) |
Suma kalorii: | 358405 kcal |
Liczba aktywności: | 175 |
Średnio na aktywność: | 38.80 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
Na zwiady trasą MTB Połczyn
Niedziela, 7 lipca 2013 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren, Złocieniec
Km: | 65.30 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 03:32 | km/h: | 18.48 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 4796kcal | Podjazdy: | 321m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jadę w kierunku Połczyna, żeby przejechać trasę maratonu MTB.
Ścieżką rowerową dojeżdżam aż do miejsca skrzyżowania z trasą i tam na nią wjeżdżam.
Po drodze mijam parę ciekawych miejsc, m.in. Maxlandię :-)
Po wjechaniu na trasę maratonu zaczynają się "schody" - muszę przedzierać się dość zakrzaczonymi odcinkami a na koniec trafiam na płot, który mnie zatrzymuje na dłużej. Ostatecznie docieram ponownie do trasy maratonu i... widzę przed sobą niezły zjazd, którym ciężko nawet zejść. Schodzę do strumyka, wzdłuż którego prowadzi dalej trasa. Muszę przyznać, że jest baaaardzo wymagająca technicznie.
Niestety chwilę później pada mi bateria w GPS'ie - moim przewodniku po trasie, a że nigdzie w pobliżu nie ma sklepu z bateriami, decyduję się wrócić do Złocieńca. Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę i przejadę całą trasę.
/1419631
Ścieżką rowerową dojeżdżam aż do miejsca skrzyżowania z trasą i tam na nią wjeżdżam.
Kościół w Siecinie© Magic
Przystanek na ścieżce rowerowej w Toporzyku© Magic
Po drodze mijam parę ciekawych miejsc, m.in. Maxlandię :-)
Wolna Republika Maxlandia© Magic
Po wjechaniu na trasę maratonu zaczynają się "schody" - muszę przedzierać się dość zakrzaczonymi odcinkami a na koniec trafiam na płot, który mnie zatrzymuje na dłużej. Ostatecznie docieram ponownie do trasy maratonu i... widzę przed sobą niezły zjazd, którym ciężko nawet zejść. Schodzę do strumyka, wzdłuż którego prowadzi dalej trasa. Muszę przyznać, że jest baaaardzo wymagająca technicznie.
Trasa maratonu MTB w Połczynie© Magic
Niestety chwilę później pada mi bateria w GPS'ie - moim przewodniku po trasie, a że nigdzie w pobliżu nie ma sklepu z bateriami, decyduję się wrócić do Złocieńca. Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę i przejadę całą trasę.
/1419631
Powrót na Pojezierze Drawskie - szlakiem Drawy i Siecina
Sobota, 6 lipca 2013 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren, Złocieniec
Km: | 50.62 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 02:34 | km/h: | 19.72 |
Pr. maks.: | 48.80 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 387m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystając z ładnej pogody wyrywam się na przejażdżkę szlakami Pojezierza Drawskiego. Początkowo jadę zielonym szlakiem rowerowym, od którego odbijam przed Gronowem w kierunku Rakonia.
Zatrzymuję się na mostku nad Rakoniem, żeby nieco odetchnąć i nacieszyć się przyrodą. Słońce zaczyna mocniej świecić, a w lesie miły chłodek.
Kawałek za Rakoniem zauważam inny szlak rowerowy, o którym wcześniej nie wiedziałem - tym razem jest to drawski szlak. Prowadzi dość ciekawie - będę próbował w przyszłości przejechać go całego. Doprowadza mnie do Kokny.
Po kolejnym przystanku nad Kokną kieruję się początkowo lasami, a później asfaltem do Ostrowic. Wracam na zielony szlak rowerowy, którym aż do Chlebowa jadę bez zbaczania z wyznaczonej trasy.
Niespodzianka spotyka mnie koło Szczycienka, gdzie dowcipny władca ziemski zagrodził drogę płotem. Najwyraźniej nie tylko ja miałem w tym miejscu problem, bo w dość masywnym płocie była już dziura, którą dało się przedrzeć z rowerem.
Za Chlebowem kieruję się do ścieżki rowerowej, którą wracam do Złocieńca.
/1419631
/1419631
Wąsawa tuż przed wpłynięciem do Drawy - kiedyś "kolorowa" rzeka© Magic
Rzeka Rakoń - kolejny dopływ Drawy© Magic
Zatrzymuję się na mostku nad Rakoniem, żeby nieco odetchnąć i nacieszyć się przyrodą. Słońce zaczyna mocniej świecić, a w lesie miły chłodek.
Kawałek za Rakoniem zauważam inny szlak rowerowy, o którym wcześniej nie wiedziałem - tym razem jest to drawski szlak. Prowadzi dość ciekawie - będę próbował w przyszłości przejechać go całego. Doprowadza mnie do Kokny.
Kokna - dopływ Rakonia© Magic
Po kolejnym przystanku nad Kokną kieruję się początkowo lasami, a później asfaltem do Ostrowic. Wracam na zielony szlak rowerowy, którym aż do Chlebowa jadę bez zbaczania z wyznaczonej trasy.
Kościół w Ostrowicach© Magic
Niespodzianka spotyka mnie koło Szczycienka, gdzie dowcipny władca ziemski zagrodził drogę płotem. Najwyraźniej nie tylko ja miałem w tym miejscu problem, bo w dość masywnym płocie była już dziura, którą dało się przedrzeć z rowerem.
Szlak koło Szczycienka - prowadzi przez dziurę w płocie© Magic
Kamień pamiątkowy w Chlebowie z czasów I Wojny Światowej© Magic
Za Chlebowem kieruję się do ścieżki rowerowej, którą wracam do Złocieńca.
Padalec na szlaku© Magic
Aleja grabowa w Złocieńcu© Magic
/1419631
/1419631
Przewożę rower do Turza
Niedziela, 30 czerwca 2013 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Tczewa, Okolice Turza, Polska
Km: | 13.90 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:41 | km/h: | 20.34 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 439kcal | Podjazdy: | 73m | Sprzęt: Penny - rower żony :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
/1419631
Nocny objazd trasy maratonu z GK STG
Czwartek, 27 czerwca 2013 Kategoria 25 - 50, GK STG, Kociewie, nocą, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 32.50 | Km teren: | 30.00 | Czas: | 01:51 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 39.20 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2498kcal | Podjazdy: | 315m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Byłoby całkiem fajnie gdyby nie moja lampka, która pod koniec nic nie oświetlała... Ciężko było jechać w krzakach ;-)
/1419631
/1419631
Urodzinowa przejażdżka - zdejmowanie oznaczeń trasy
Poniedziałek, 24 czerwca 2013 Kategoria 25 - 50, GK STG, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 33.11 | Km teren: | 28.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 16.55 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2431kcal | Podjazdy: | 246m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z kolegami z GK STG zdejmowaliśmy oznaczenia trasy sobotniego maratonu.
/1419631
/1419631
Kociewie Szlakiem - maraton MTB
Sobota, 22 czerwca 2013 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Maraton, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 26.00 | Km teren: | 26.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 21.08 |
Pr. maks.: | 43.20 | Temperatura: | 25.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1871kcal | Podjazdy: | 324m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwszy w tym roku (i chyba jedyny) maraton MTB z moim udziałem.
Z rana bolała mnie głowa, później skwar jak w środku lata - warunki nie dla mnie. Dodatkowo brak regularnych treningów wyraźnie daje się we znaki...
No ale nic - pojechałem całkiem przyzwoicie, z roweru zszedłem tylko raz w korku na starcie. Potem już śmigałem pod górkę, z górki, przez lasy, pola i mostki nad Zduńskim.
Impreza super!
/1419631
Z rana bolała mnie głowa, później skwar jak w środku lata - warunki nie dla mnie. Dodatkowo brak regularnych treningów wyraźnie daje się we znaki...
No ale nic - pojechałem całkiem przyzwoicie, z roweru zszedłem tylko raz w korku na starcie. Potem już śmigałem pod górkę, z górki, przez lasy, pola i mostki nad Zduńskim.
Impreza super!
Przed startem© Magic
Start w tumanach kurzu© Magic
Wreszcie meta!© Magic
Się nieco zmęczyłem :-)© Magic
/1419631
Test roweru przed maratonem
Piątek, 21 czerwca 2013 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Turza, Polska
Km: | 8.22 | Km teren: | 6.00 | Czas: | 00:28 | km/h: | 17.61 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 27.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 603kcal | Podjazdy: | 28m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
/1419631
Robal, żmija i Anioł Stróż :-)
Wtorek, 18 czerwca 2013 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-)
Km: | 40.80 | Km teren: | 40.00 | Czas: | 02:07 | km/h: | 19.28 |
Pr. maks.: | 47.20 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 170170 ( 94%) | HRavg | 146( 81%) |
Kalorie: | 2280kcal | Podjazdy: | 387m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wybrałem się na ostatni trening przed maratonem. Chciałem pomknąć z grupką z GK STG, dojechałem więc do trasy maratonu i czekam. Wyliczyłem sobie, że pewnie za parę minut się zjawią, ale chłopaki tak kręcili, że ledwo zdjąłem kask a już w pośpiechu musiałem go zakładać.
Zdążyliśmy tylko wymienić parę zdań (dokładnie 2 lub 3) i już byli z 30 m przede mną. Próbowałem się jakoś trzymać za nimi, później w zasięgu wzroku i udało mi się to przez niecałe 2 km - później odjechali mi jak Ferrari sprzed sklepu :-)
Cóż, dalej mknąłem sam. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie łańcuch, który mi się tak zakleszczył koło Jeziora Zduńskiego, że walczyłem z nim jakieś 15 min... :-(
Po tej przygodzie motywacja mi nieco opadła, ale jechałem dalej. Po drugiej stronie Zduńskiego zauważyłem dwóch kolarzy z Tczewa - myślałem, że może ktoś znajomy, ale nie - chłopaki podjechali też objechać trasę maratonu. Byli szybsi ode mnie, ale częściej się zatrzymywali, więc tak objechaliśmy resztę trasy raz ja z przodu raz oni.
Na końcu wspólnego objazdu zatrzymałem się nieco i tak czekając na peleton przechadzałem się tam i z powrotem. I tu zdarzyła się dość intrygująca rzecz. W pewnym momencie zauważyłem kątem oka jakby jakiś mały, brązowy, podłużny robal siedział mi na rzęsie. Tak mnie to zaniepokoiło, że przystanąłem, żeby go strząsnąć a mój wzrok padł na ziemię. Robal jakby zniknął (wcale go nie strząsnąłem) ale za to spostrzegłem tuż przede mną pod nogami ładną brązową żmiję... Byłem na tyle zmęczony, że nawet nie podskoczyłem (co normalnie pewnie bym zrobił) a żmija majestatycznie spełzła z drogi i schowała się w krzakach.
Nie jestem fanatykiem religijnym, ale czasem zdarzają się w moim życiu takie rzeczy po których tylko mogę podziękować "Szefowi na górze" - gdyby nie ten robaczek (którego może nawet nie było "w realu"), to z dużym prawdopodobieństwem dałbym dziś jeden krok więcej...
Ale widać mam tu jeszcze coś do zrobienia - w sobotę maraton! :-)
/1419631
Zdążyliśmy tylko wymienić parę zdań (dokładnie 2 lub 3) i już byli z 30 m przede mną. Próbowałem się jakoś trzymać za nimi, później w zasięgu wzroku i udało mi się to przez niecałe 2 km - później odjechali mi jak Ferrari sprzed sklepu :-)
Cóż, dalej mknąłem sam. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie łańcuch, który mi się tak zakleszczył koło Jeziora Zduńskiego, że walczyłem z nim jakieś 15 min... :-(
Po tej przygodzie motywacja mi nieco opadła, ale jechałem dalej. Po drugiej stronie Zduńskiego zauważyłem dwóch kolarzy z Tczewa - myślałem, że może ktoś znajomy, ale nie - chłopaki podjechali też objechać trasę maratonu. Byli szybsi ode mnie, ale częściej się zatrzymywali, więc tak objechaliśmy resztę trasy raz ja z przodu raz oni.
Na końcu wspólnego objazdu zatrzymałem się nieco i tak czekając na peleton przechadzałem się tam i z powrotem. I tu zdarzyła się dość intrygująca rzecz. W pewnym momencie zauważyłem kątem oka jakby jakiś mały, brązowy, podłużny robal siedział mi na rzęsie. Tak mnie to zaniepokoiło, że przystanąłem, żeby go strząsnąć a mój wzrok padł na ziemię. Robal jakby zniknął (wcale go nie strząsnąłem) ale za to spostrzegłem tuż przede mną pod nogami ładną brązową żmiję... Byłem na tyle zmęczony, że nawet nie podskoczyłem (co normalnie pewnie bym zrobił) a żmija majestatycznie spełzła z drogi i schowała się w krzakach.
Nie jestem fanatykiem religijnym, ale czasem zdarzają się w moim życiu takie rzeczy po których tylko mogę podziękować "Szefowi na górze" - gdyby nie ten robaczek (którego może nawet nie było "w realu"), to z dużym prawdopodobieństwem dałbym dziś jeden krok więcej...
Ale widać mam tu jeszcze coś do zrobienia - w sobotę maraton! :-)
/1419631
Powrót z Wdzydz
Niedziela, 16 czerwca 2013 Kategoria >100 km, Kaszuby, Kociewie, Krajoznawczo, Polska, Teren, Wda, Wdzydze
Km: | 100.99 | Km teren: | 71.00 | Czas: | 06:14 | km/h: | 16.20 |
Pr. maks.: | 47.30 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | 154154 ( 85%) | HRavg | 124( 68%) |
Kalorie: | 5027kcal | Podjazdy: | 559m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Oj joj joj joj....! Ciężka noc była... Niby zasnąłem szybko, ale moje nogi nie mogły się w ogóle ułożyć po jeździe - całą noc coś nie pasowało. Na dodatek około pierwszej przyszła krótkotrwała ale intensywna ulewa, wichura i burza.
No ale rano już było OK - pobudka o 8.00, śniadanko w pięknych okolicznościach przyrody, krótka wizyta na wieży widokowej i w trasę!
Rozumiem, że miło i przyjemnie, ale zastanawiało mnie jak ten turysta przetrwał wichurę i burzę w tym miejscu :-)
Wyruszam z Wdzydz znanym mi już z wcześniejszych przejazdów czerwonym szlakiem pieszym na wschód. Później przerzucam się na szlak zielony aż do Wojtala i dalej.
Dość długo jadę wzdłuż Wdy. Płynie ona pięknymi terenami, ale niestety, ze szlaku nie jest to aż tak bardzo widoczne - wbrew pozorom nie widać z niego wielu fragmentów rzeki.
W okolicach Czarnej Wody żegnam się z Wdą i ruszam dalej niebieskim szlakiem rowerowym w kierunku Starogardu. Szlak prowadzi głównie lasami, momentami jest bardzo dużo piachu (jak i wcześniej).
Po drodze zatrzymuję się na chwilę w Kaliskach, żeby uzupełnić zapasy napojów, Dunajkach na obiad i przejeżdżam Zblewo.
W Zblewie przyspieszam - przerzucam się na asfalty, żeby szybciej dotrzeć do domu. Ostatni w ten weekend spływ kajakowy zauważam przejeżdżając przez Wierzycę w Żabnie.
Za Wierzycą wjeżdżam na znane mi dużo lepiej trasy i spokojnie kończę dzień.
Tym razem, pomimo podobnego dystansu, nogi już nie cierpią - tej nocy jakby nigdy nic wszystko jest OK. Cierpi za to bardzo dupa - wczorajsza i dzisiejsza jazda terenowa z plecakiem na ramionach tak dała się jej we znaki, że od połowy dnia robiłem dużo rzadsze przystanki - każde wsiadanie na rower wiązało się z późniejszym kilkuminutowym próbowaniem usadowienia się na siodełku. Nie było łatwo, oj nie! :-)
/1419631
No ale rano już było OK - pobudka o 8.00, śniadanko w pięknych okolicznościach przyrody, krótka wizyta na wieży widokowej i w trasę!
Wieża widokowa we Wdzydzach© Magic
Panorama jeziora Wdzydze© Magic
Widok z wieży© Magic
Rozumiem, że miło i przyjemnie, ale zastanawiało mnie jak ten turysta przetrwał wichurę i burzę w tym miejscu :-)
Nocleg gratis :-)© Magic
Wyruszam z Wdzydz znanym mi już z wcześniejszych przejazdów czerwonym szlakiem pieszym na wschód. Później przerzucam się na szlak zielony aż do Wojtala i dalej.
Ostatnie spojrzenie na Wdzydze© Magic
Nasi tu też byli© Magic
Czy tu można jeszcze cokolwiek robić...?© Magic
Śluza na kanale Wdy© Magic
Młyn wodny w Wojtalu© Magic
Wda koło Wiecka© Magic
Dość długo jadę wzdłuż Wdy. Płynie ona pięknymi terenami, ale niestety, ze szlaku nie jest to aż tak bardzo widoczne - wbrew pozorom nie widać z niego wielu fragmentów rzeki.
W okolicach Czarnej Wody żegnam się z Wdą i ruszam dalej niebieskim szlakiem rowerowym w kierunku Starogardu. Szlak prowadzi głównie lasami, momentami jest bardzo dużo piachu (jak i wcześniej).
Kanał Wdy koło Studzienic© Magic
Po drodze zatrzymuję się na chwilę w Kaliskach, żeby uzupełnić zapasy napojów, Dunajkach na obiad i przejeżdżam Zblewo.
Kościół w Kaliskach© Magic
Bar Dunajki© Magic
Obiadek po drodze© Magic
W Zblewie przyspieszam - przerzucam się na asfalty, żeby szybciej dotrzeć do domu. Ostatni w ten weekend spływ kajakowy zauważam przejeżdżając przez Wierzycę w Żabnie.
Wierzyca koło Żabna© Magic
Za Wierzycą wjeżdżam na znane mi dużo lepiej trasy i spokojnie kończę dzień.
Tym razem, pomimo podobnego dystansu, nogi już nie cierpią - tej nocy jakby nigdy nic wszystko jest OK. Cierpi za to bardzo dupa - wczorajsza i dzisiejsza jazda terenowa z plecakiem na ramionach tak dała się jej we znaki, że od połowy dnia robiłem dużo rzadsze przystanki - każde wsiadanie na rower wiązało się z późniejszym kilkuminutowym próbowaniem usadowienia się na siodełku. Nie było łatwo, oj nie! :-)
/1419631
Fojutowo - Wdzydze
Sobota, 15 czerwca 2013 Kategoria 50 - 100, Bory Tucholskie, Kaszuby, Krajoznawczo, Polska, Teren, Wda, Wdzydze
Km: | 98.84 | Km teren: | 65.00 | Czas: | 06:03 | km/h: | 16.34 |
Pr. maks.: | 48.80 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | 5537kcal | Podjazdy: | 580m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wykorzystując wyjazd do Fojutowa wracam rowerem do domu. I etap (dziś) kieruję się do Wdzydz a jutro dalej.
Zaczynam od zwiedzenia najdłuższego w Polsce akweduktu.
Potem robimy małe kółeczko w 3-osobowym teamie i po krótkiej przerwie na lody sam ruszam dalej - zielonym szlakiem wzdłuż kanału Brdy.
Przed Rytlem droga prowadzi skarpą - na prawo kanał Brdy a na lewo dość sporo w dół sama Brda. I tu i tu widać duże ilości kajakarzy korzystających z pogody i uroków okolicy. W Rytlu widzę "kumulację" - kilkadziesiąt kajaków na brzegu Brdy.
Z Rytla jadę w kierunku Zapory (Mylof), gdzie zawsze można zjeść smacznego pstrąga. Tu zaczyna się Wielki Kanał Brdy.
Po dobrym obiedzie jadę dalej szlakami w kierunku Parku Narodowego Bory Tucholskie. Pogoda się robi "niefotograficzna", więc przemykam szybko parkiem (przy okazji zauważam ciekawe miejsca do dokładniejszego zwiedzenia w przyszłości) i znów znajduję się nad Brdą (w Drzewiczu).
Z Drzewicza kieruję się na Brusy. Kawałek dalej odkrywam nową ścieżkę rowerową - genialny pomysł w tym miejscu!
Dalej kieruję się najkrótszą drogą (wg GPS'a) do Wdzydz. Przed Leśnem zbaczam jednak widząc drogowskaz na kamienne kręgi - o tych wcześniej nie słyszałem.
Później pędzę już do "mety" - mam coraz większą ochotę odpocząć we wdzydzkim klimacie. Udaje mi się dojechać ponad godzinę przed zachodem, więc mogę spokojnie się odświeżyć, dobrze zjeść i nabrać energii na kolejny dzień przy muzyce "live" w stanicy wodnej.
/1419631
Zaczynam od zwiedzenia najdłuższego w Polsce akweduktu.
Akwedukt w Fojutowie - górą płynie Wielki Kanał Brdy a dołem Czerska Struga© Magic
Akwedukt w Fojutowie widziany od strony Czerskiej Strugi© Magic
Potem robimy małe kółeczko w 3-osobowym teamie i po krótkiej przerwie na lody sam ruszam dalej - zielonym szlakiem wzdłuż kanału Brdy.
Bobry rządzą w tej okolicy© Magic
Przed Rytlem droga prowadzi skarpą - na prawo kanał Brdy a na lewo dość sporo w dół sama Brda. I tu i tu widać duże ilości kajakarzy korzystających z pogody i uroków okolicy. W Rytlu widzę "kumulację" - kilkadziesiąt kajaków na brzegu Brdy.
Rytel w pełnej krasie© Magic
Spływ na Brdzie w Rytlu© Magic
Z Rytla jadę w kierunku Zapory (Mylof), gdzie zawsze można zjeść smacznego pstrąga. Tu zaczyna się Wielki Kanał Brdy.
Zapora (Mylof) - początek Wielkiego Kanału Brdy© Magic
Zapora (Mylof) - stopień wodny na Brdzie© Magic
Po dobrym obiedzie jadę dalej szlakami w kierunku Parku Narodowego Bory Tucholskie. Pogoda się robi "niefotograficzna", więc przemykam szybko parkiem (przy okazji zauważam ciekawe miejsca do dokładniejszego zwiedzenia w przyszłości) i znów znajduję się nad Brdą (w Drzewiczu).
Park Narodowy Bory Tucholskie - wjazd© Magic
Brda wypływa z jeziora Łąckie© Magic
Z Drzewicza kieruję się na Brusy. Kawałek dalej odkrywam nową ścieżkę rowerową - genialny pomysł w tym miejscu!
Ścieżka rowerowa z Wielkich Chełmów w kierunku Drzewicza© Magic
Dalej kieruję się najkrótszą drogą (wg GPS'a) do Wdzydz. Przed Leśnem zbaczam jednak widząc drogowskaz na kamienne kręgi - o tych wcześniej nie słyszałem.
Kamienne kręgi koło Leśna© Magic
Później pędzę już do "mety" - mam coraz większą ochotę odpocząć we wdzydzkim klimacie. Udaje mi się dojechać ponad godzinę przed zachodem, więc mogę spokojnie się odświeżyć, dobrze zjeść i nabrać energii na kolejny dzień przy muzyce "live" w stanicy wodnej.
Wieczór nad Wdzydzami© Magic
Nieoczekiwana atrakcja - przelot lampionów© Magic
/1419631