blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Okolice Tczewa

Dystans całkowity:2423.38 km (w terenie 1444.12 km; 59.59%)
Czas w ruchu:112:01
Średnia prędkość:21.63 km/h
Maksymalna prędkość:54.50 km/h
Suma podjazdów:20446 m
Maks. tętno maksymalne:203 (112 %)
Maks. tętno średnie:159 (88 %)
Suma kalorii:95736 kcal
Liczba aktywności:57
Średnio na aktywność:42.52 km i 1h 57m
Więcej statystyk

Znów ten plecień (Jazda na budowie odc. II)

Wtorek, 17 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: 39.03 Km teren: 23.00 Czas: 01:50 km/h: 21.29
Pr. maks.: 47.90 Temperatura: 5.0°C HRmax: 159159 ( 88%) HRavg 134( 74%)
Kalorie: 1516kcal Podjazdy: 348m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Znów przejazd na budowę.
Wydawało się, że jest całkiem sympatycznie, ale już po paru minutach jazdy poczułem przeszywający chłód. Do tego wiał tak mocny i mrożący wiatr, że zdecydowałem, że wrócę samochodem.
Na szczęście w ciągu godziny wiatr się uspokoił i zrobiło się dużo milej - wróciłem więc rowerem i naprawdę było całkiem znośnie.
Nie mogę się doczekać prawdziwej wiosny...

Czas na "Jazdę na budowie" odc. II. p.t. "1 + 1 równa się... DUŻE 1!".
Background (tzn. tło akcji): Na budowie, wg umowy, miało być zainstalowane 16 kaloryferów, zostało zainstalowane 14. Jakoś udało mi się to zauważyć :-), więc łaskawie dostawili piętnasty kaloryfer. Więc drąże temat dalej:
Ja: Miało być 16 kaloryferów a jest 15 - dlaczego jednego brakuje?
Szef ekipy: Bo piętnasty kaloryfer jest duży i liczy się za dwa!
:-)
A życie toczy się dalej... CDN.

O zachodzie... © Magic

Niedzielny rozruch

Niedziela, 15 kwietnia 2012 Kategoria Okolice Tczewa, Teren, 50 - 100
Km: 55.06 Km teren: 42.00 Czas: 02:41 km/h: 20.52
Pr. maks.: 46.20 Temperatura: 6.0°C HRmax: 147147 ( 81%) HRavg 132( 73%)
Kalorie: 1929kcal Podjazdy: 575m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Miał być leciutki rozruch po wczorajszym "maratonie". Zakładałem ok. 30 km (może mniej), lekko (max 80% HR max), bez zrywów i zamęczania i bez aparatu na plecach. Długo się zbierałem, bo moje nogi czuły wczorajszy przejazd a prognoza była kiepska.
No ale jak się wreszcie zebrałem i wsiadłem na rower, to z minuty na minutę było lepiej no i poniosło mnie aż 55 km :-) Bardzo pilnowałem, żeby nie przekroczyć 80% HR i to się udało, więc osiągniętą średnią prędkość uważam za bardzo przyzwoitą - chyba mój organizm dochodzi do formy po dłuższej zimowej przerwie.
Niestety prognoza się sprawdziła i podczas powrotu zaczęło padać.
Z ciekawych spotkań - trzy dorodne jelenie koło Małżewa oraz pięć błotniaków przed Rokitkami.

Powtórka z wczoraj

Środa, 11 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: 32.55 Km teren: 10.00 Czas: 01:28 km/h: 22.19
Pr. maks.: 42.70 Temperatura: 15.0°C HRmax: 147147 ( 81%) HRavg 129( 71%)
Kalorie: 1015kcal Podjazdy: 293m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Przejazd podobny do wczorajszego - pierwszy odcinek dokładnie taki sam jak wczoraj, a drugi z małą zmianą. Było cieplej mimo tego, że wracałem już po zmroku. Dzięki temperaturze jechało się bardzo sympatycznie.
Z ciekawych spotkań sarna w pełnym pędzie przebiegająca parę metrów przed rowerem.

Poświąteczne kręcenie

Wtorek, 10 kwietnia 2012 Kategoria Okolice Tczewa, 25 - 50
Km: 32.70 Km teren: 11.00 Czas: 01:34 km/h: 20.87
Pr. maks.: 42.60 Temperatura: 12.0°C HRmax: 170170 ( 94%) HRavg 150( 83%)
Kalorie: 1267kcal Podjazdy: 243m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Rozruch po świątecznym obżarstwie i przeziębieniu. Po drodze dwie sarny, dwa jelenie i zając. Szczególnie ciekawe spotkanie z jeleniami mknącymi kawałek między drzewami równolegle ze mną.
A nad jeziorkami Rokickimi pojawił sie bąk. Dawno go tam nie słyszałem. Może wreszcie uda mi się go kiedyś wypatrzeć :-)


Przyrodniczy odlot! Pierwszy bocian na horyzoncie! Pierwszy borsuk na żywo!

Czwartek, 5 kwietnia 2012 Kategoria Teren, 25 - 50, Okolice Tczewa
Km: 46.86 Km teren: 31.86 Czas: 02:09 km/h: 21.80
Pr. maks.: 46.60 Temperatura: 5.0°C HRmax: 170170 ( 94%) HRavg 145( 80%)
Kalorie: 1827kcal Podjazdy: 462m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Po kilku dniach wiosennej zimy prawdziwie zaświeciło słońce. Takiej okazji nie mogłem zmarnować i zaraz po pracy ruszyłem "w teren" :-)
Z Tczewa w kierunku Turza przejechałem ulubioną moją ostatnio trasą przez Młynki i Wędkowy. Przed Małżewem krótki przystanek na fotografie zaoranego właśnie pola. W oddali widziałem stado saren, ale nie spodziewałem się jakie to zwierzaki dziś mi się zaprezentują...
Wczesnowiosenne pola pod Małżewem © Magic

Dalej jadę w kierunku Turza - tam dłuższa przerwa przy kominku i później decyduję, że pojadę dalej w kierunku Jeziora Zduńskiego. Wyruszam z Turza, ale jeszcze przed Boroszewem zauważam po lewej stronie stado saren na górce. Takiej okazji nie mogę odpuścić - zatrzymuję się na dłuższą sesję.
Sarny koło Boroszewa © Magic

Przyglądam się sarnom przez dłuższą chwilę. Są na tyle daleko, że nie przejmują się ani mną ani przejeżdżającym w międzyczasie quadom - za tymi nie przepadam...
Quady... Co ja mogę napisać o tych, co bez litości rozjeżdżają leśne drogi... © Magic

W międzyczasie udaje mi się wypatrzeć też dwa żurawie, ale wciąż głównym tematem są pasące się na polu sarny. Nagle zauważam po prawej stronie znajome kształty wynurzające się z rowu melioracyjnego - nie wierzę własnym oczom... Siedzę tu już z 15 minut i dopiero teraz zauważam, że na polu przechadza się... BOCIAN!!! JEEEEEST! Pierwszy bocian w tym roku! To znaczy, że wiosna idzie na dobre!
Pierwszy bocian A.D. 2012 © Magic

Spotkanie z bocianem napawa mnie tak optymistycznie, że lepiej chyba być nie może. Nawet mój cień dostaje tyle energii, że bez problemu unosi rower! :-)
Rowery w górę! © Magic

Jestem niesamowicie uradowany - już kilka tygodni wypatruję pierwszego bociana i wreszcie jest!
Obserwacja saren i bociana trwa na tyle długo, że muszę nieco skrócić swoją planowaną trasę - odpuszczam dziś Jezioro Żygowickie, a jadę przez Bojary w kierunku Jeziora Zduńskiego. Przed Bojarami zatrzymuję się na chwilkę, żeby uwiecznić dzisiejszy zachód słońca.
Zachód słońca © Magic

Zatrzymując się widzę uciekającego szaraka, ale jest już za daleko, żeby i jego sfotografować. Ale to wciąż nie były jeszcze wszystkie przyrodnicze atrakcje dzisiejszego dnia! Jadę dalej i chwilę póżniej, już w lesie, spostrzegam kątem oka (wiem, nie posiadam kąta oka z medycznego punktu widzenia ;-)), że po lewej stronie coś się rusza... Patrzę... Sarna? Nie! Dzik!! Nie... Niedźwiedź? No bez przesady! Wreszcie dociera do mnie, że właśnie zauważyłem pierwszego w swoim życiu żywego borsuka! Poznałem go po białych paskach po boku głowy. A widzieliście kiedyś spierdzialającego borsuka? Nie!? To żałujcie - wygląda jak podskakująca pluszowa piłeczka, tylko nieco duża :-) Niestety uciekł tak szybko, że o żadnym zdjęciu nie było nawet mowy... :-(
Teraz to już tak mi się micha cieszy, że gdybym właśnie jechał w maratonie, to żadne Banachy, Kaisery, Langi ani inne nie miałyby najmniejszych szans ;-)
Mijam Zduńskie, droga w kierunku Wędków rozjeżdżona jak nigdy - pewnie te czterokołowe przybłędy rozjeździły :-( Zauważam, że właśnie wschodzi księżyc - prawie w pełni. Towarzyszy mi już do końca. W drodze powrotnej przebiegają mi jeszcze przed nosem dwie sarny no i zauważam widziane wcześniej quady... Jeden chyba niedomaga, bo ciągnie się na linie za drugim. Chyba go panowie zajeździli.
No ale jakby nie patrzeć i tak dzisiejszy dzień był bardzo pozytywny rowerowo i przyrodniczo - prawdziwy Wielki Tydzień :-)
Księżyc © Magic


Niestety Endomondo znów mi pocięło trasę na dwa etapy:

Znów prószy śnieg...

Poniedziałek, 2 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: 25.21 Km teren: 17.50 Czas: 01:09 km/h: 21.92
Pr. maks.: 47.60 Temperatura: 4.0°C HRmax: 149149 ( 82%) HRavg 126( 70%)
Kalorie: 797kcal Podjazdy: 209m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Miała być wiosna a przyszła zima.
Po pracy wybrałem się na rowerek - tym razem z Turza przez Boroszewo i Jez. Zduńskie do Tczewa.
Jeszcze w Turzu pierwsza śnieżyca, ale później prawdziwe wiosenne słońce więc zdecydowałem, że jadę. Po drodze jednak pogoda znów się zmieniła i zaraz za autostradą powróciła śnieżyca. I tak już do końca...
Znów pada śnieg... © Magic

Śnieżne ślady © Magic

Śnieżna czapla © Magic

Żuławy Wkoło + dodatki :-)

Sobota, 24 września 2011 Kategoria >100 km, Kociewie, Krajoznawczo, Maraton, Okolice Tczewa, Polska, Spręż :-), Żuławy
Km: 178.15 Km teren: 0.00 Czas: 06:20 km/h: 28.13
Pr. maks.: 44.20 Temperatura: 16.0°C HRmax: 177177 ( 98%) HRavg 150( 83%)
Kalorie: 5700kcal Podjazdy: 130m Sprzęt: Penny - rower żony :-) Aktywność: Jazda na rowerze
Wreszcie nastąpił ten dzień, kiedy trzeba było przejechać 170 km. Na starcie pojawiłem się tuż po 9.00 (chciałem się nieco wyspać po wczorajszym bardzo późnym powrocie ze Śląska) i nie załapałem się do grupy w której startowali Adam i Turysta. Moja grupa wystartowała dopiero 20 minut później, więc musiałem się sprężyć, żeby być w stanie dojść chłopaków na trasie. Rozpocząłem więc ostro z Tczewa (jak się później okazało za ostro) - przez pierwsze ponad 10 km jechałem samotnie uciekając reszcie grupy. Niestety, wbrew prognozom sprzed paru dni wiatr był dziś mocny (przez 80% trasy wiał z boku i bardzo utrudniał jazdę) i ostatecznie zdecydowałem nieco odpuścić - w końcu w grupie raźniej :-). Dogoniło mnie pięciu kolarzy na rowerach szosowych (jedynie ja w tej grupie miałem rower trekingowy) i jechaliśmy w takiej grupce prawie do promu w Świbnie. Parę kilometrów wcześniej wyprzedziliśmy Adama ze znajomymi a na rozkopanym przejeździe nad Martwą Wisłą udało mi się odskoczyć na kiepskiej nawierzchni kolarzom i samotnie dojechałem do przeprawy promowej. Niestety prom parę minut wcześniej odpłynął i musiałem poczekać kilkanaście minut na kolejny. W międzyczasie dojechał Adam ze znajomymi i przepłynęliśmy razem promem. Do tego miejsca miałem przejechane prawie 40 km i średnią 32,3 km/h.
Na promie w Świbnie © Magic

Po dopłynięciu promu na drugi brzeg ruszyłem ostro dalej. Pierwszą niespodzianką były konie biegające po ulicy w Mikoszewie. Jeden z nich nawet towarzyszył mi przez kilkadziesiąt metrów :-) Ktoś się musiał pewnie później nachodzić, żeby je wszystkie pozbierać...
Odcinek do Nowego Stawu (70 km) to był jedyny dziś fragment, gdzie zdarzały się dłuższe odcinki z wiatrem i tam można było popędzić prawie do 40 km/h. No ale chwilę później wiatr, wiatr, wiatr. W Ostaszewie był pierwszy prawdziwy bufet, ale z powodu dożynek było też tam takie zamieszanie, że w ogóle go nie zauważyłem i popędziłem dalej. Później przez ok. 10 km zabrałem się z dwoma innymi zawodnikami. Tu zacząłem już odczuwać słabość spowodowaną za szybkim przejechaniem pierwszego odcinka i nie byłem w stanie dawać zbyt mocnych zmian.
Aby poprawić sytuację zatrzymałem się w bufecie w Nowym Stawie. Okazało się, że jest tu też Turysta z kolegami. Turystę ostatnio widziałem chyba w podstawówce, a może nieco później :-) Było to bardzo szczęśliwe spotkanie - dzięki temu, że dogoniłem chłopaków mogłem później jechać w grupce do samej mety, a przyznam, że byli bardzo mocni - przez kolejne 90 km byłem jedynie w stanie dać kilka i to słabych zmian, a oni ciągnęli ostro do przodu, co bardzo pomagało utrzymać dobre tempo - sam bym na pewno nie utrzymał średniej powyżej 30 km/h na całej trasie.
Bufet w Nowym Stawie - ekipa w komplecie © Magic

Po wyruszeniu z Nowego Stawu zatrzymywaliśmy się jeszcze w Ryjewie (bufet z wyśmienitym ryżem z jabłkami), Białej Górze (śluza na Nogacie) oraz Miłoradzu (bufet z wieloma wyśmienitymi rzeczami :-)).
Rusałki - przemiłe gospodynie bufetu w Ryjewie © Magic

Postój przy śluzie na Nogacie w Białej Górze © Magic

Bufet w Miłoradzu - nie wiadomo co lepsze :-) © Magic

Druga część trasy była cięższa z powodu częstej jazdy pod wiatr a także dużo gorszej nawierzchni. Tu wytrzęsło nas najbardziej za Ryjewem, przed Miłoradzem oraz za Starą Wisłą. Tu był też najbardziej niebezpieczny odcinek drogą 55 z mnóstwem samochodów.
Ostatecznie dojechałem na metę z Turystą, który ostro ciągnął aż do mety.
Całkowity czas przejazdu 7 godz. 15 min., czas netto (bez oczekiwania na prom oraz bufetów) 5 godz. 23 min. 24 s, a dystans zarejestrowany przez licznik 163,77 km (średnia z jazdy 30,4 km/h).
Prawie bym zapomniał - w sumie przejechałem dziś 178 km, co jest moją nową życiówką! :-)
Poniżej linki do opowieści kolegów z imprezy:
- Opowieść Turysty
- Opowieść Adama
- Opowieść Sirmicha
- Opowieść Marchosa

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum