Wpisy archiwalne w kategorii
25 - 50
Dystans całkowity: | 3535.58 km (w terenie 2302.43 km; 65.12%) |
Czas w ruchu: | 193:21 |
Średnia prędkość: | 18.29 km/h |
Maksymalna prędkość: | 61.90 km/h |
Suma podjazdów: | 31423 m |
Maks. tętno maksymalne: | 218 (121 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (87 %) |
Suma kalorii: | 178256 kcal |
Liczba aktywności: | 101 |
Średnio na aktywność: | 35.01 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Przejażdżka w eskorcie kawalerii
Niedziela, 21 października 2012 Kategoria 25 - 50, Krajoznawczo, Mazury, Pajtuny, Polska, Teren
Km: | 25.54 | Km teren: | 23.00 | Czas: | 02:29 | km/h: | 10.28 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 122( 67%) |
Kalorie: | 1730kcal | Podjazdy: | 265m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzień po Hubertusie w Pajtunach cała ekipa na przejażdżce w kierunku Serwentu.
Pogoda tym razem dużo gorsza...







Pogoda tym razem dużo gorsza...

Kawaleria w drodze© Magic

Czego chcesz na naszym terenie?© Magic

Jesienna droga© Magic

Krótki odpoczynek© Magic

Jesienne liście© Magic

No i pojechali© Magic

Nasi na szlaku© Magic
Jeziora Raduńskie z GER
Niedziela, 2 września 2012 Kategoria 25 - 50, Kaszuby, Krajoznawczo, Polska, Teren
Km: | 48.78 | Km teren: | 27.00 | Czas: | 02:33 | km/h: | 19.13 |
Pr. maks.: | 52.90 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 178178 ( 98%) | HRavg | 130( 72%) |
Kalorie: | 2011kcal | Podjazdy: | 461m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym leniwym dniu dziś zdecydowanie bardziej ambitne plany - wycieczka wzdłuż Jezior Raduńskich z Gdańską Ekipą Rowerową.
Ponieważ start trasy jest w Gołubiu, a to całkiem niedaleko od Wieżycy, zaczynam od wjazdu na mój ulubiony kaszubski szczyt.

Jest dość wcześnie i na ścieżce prowadzącej do wieży widokowej nie ma prawie nikogo. Dzięki temu można tym razem spokojnie zjechać tu rowerem. Z Wieżycy najkrótszą drogą przez miejscowość Wieżyca i Potuły pędzę (bo prawie wyłacznie w dół) na stację PKP w Gołubiu. Jestem tu kilka minut przed przyjazdem pociągu i wykorzystuję ten czas na zwiedzanie stacji.

Po chwili nadjeżdża pociąg a z niego wychodzi ekipa.

Chwila na zdjęcia i kierujemy się w kierunku Stężycy i Jezior Raduńskich.

Nie jedziemy asfaltem, tylko brzegiem Jeziora Dąbrowskiego - ścieżka jest bardzo sympatyczna, niestety nie zatrzymujemy się na żadną "sesję" koło jeziora. Pierwszy przystanek dopiero przed Stężycą.

Ruszamy i za chwilę jesteśmy w Stężycy, gdzie spotykamy drugą grupkę kolarzy - szosowców.

Po krótkiej rozmowie jedziemy wszyscy w kierunku Chmielna. Początkowo wszyscy razem, ale później rozjeżdżamy się - jedni jadą dalej szosą a drudzy szutrem.

Niestety Jezior Raduńskich praktycznie nie widzimy. Dopiero przed samym Chmielnem nadarza się okazja sfotografowania Jeziora Raduńskiego Dolnego.

W Chmielnie kolejny przystanek. Ponieważ trasa prowadzi bardzo blisko Ostrzyc (i Pieca Chlebowego) zastanawiam się, czy nie pojechać dalej w tamtym właśnie kierunku. Nie udało mi się zajechać tam przez całe lato a tu taka okazja...


Po przerwie jadę jeszcze kawałek z ekipą, zaliczamy bardzo ciekawy podjazd za Chmielnem, ale w Kosach decyduję, że jednak pojadę do Ostrzyc na rybkę :-)

Pierwszy odcinek za Kosami bardzo fajny - m.in. ostry zjazd w dół do drogi 228. Zjazd jak w górach.

Dalej jadę przez Smętowo i Ramleje aż wreszcie dojeżdżam do Ostrzyc.


W Ostrzycach kieruję się do Pieca Chlebowego, gdzie w pięknych okolicznościach przyrody konsumuję ze smakiem przepysznego szczupaczka :-)


Ponieważ start trasy jest w Gołubiu, a to całkiem niedaleko od Wieżycy, zaczynam od wjazdu na mój ulubiony kaszubski szczyt.

Wieża widokowa na szczycie Wieżycy© Magic
Jest dość wcześnie i na ścieżce prowadzącej do wieży widokowej nie ma prawie nikogo. Dzięki temu można tym razem spokojnie zjechać tu rowerem. Z Wieżycy najkrótszą drogą przez miejscowość Wieżyca i Potuły pędzę (bo prawie wyłacznie w dół) na stację PKP w Gołubiu. Jestem tu kilka minut przed przyjazdem pociągu i wykorzystuję ten czas na zwiedzanie stacji.

Mini muzeum na stacji w Gołubiu© Magic
Po chwili nadjeżdża pociąg a z niego wychodzi ekipa.

Wysiadka w Gołubiu© Magic
Chwila na zdjęcia i kierujemy się w kierunku Stężycy i Jezior Raduńskich.

Ekipa na stacji w Gołubiu© Magic
Nie jedziemy asfaltem, tylko brzegiem Jeziora Dąbrowskiego - ścieżka jest bardzo sympatyczna, niestety nie zatrzymujemy się na żadną "sesję" koło jeziora. Pierwszy przystanek dopiero przed Stężycą.

Leśna droga przed Stężycą© Magic
Ruszamy i za chwilę jesteśmy w Stężycy, gdzie spotykamy drugą grupkę kolarzy - szosowców.

Spotkanie w Stężycy© Magic
Po krótkiej rozmowie jedziemy wszyscy w kierunku Chmielna. Początkowo wszyscy razem, ale później rozjeżdżamy się - jedni jadą dalej szosą a drudzy szutrem.

Na trasie do Chmielna© Magic
Niestety Jezior Raduńskich praktycznie nie widzimy. Dopiero przed samym Chmielnem nadarza się okazja sfotografowania Jeziora Raduńskiego Dolnego.

Jezioro Raduńskie Dolne przed Chmielnem© Magic
W Chmielnie kolejny przystanek. Ponieważ trasa prowadzi bardzo blisko Ostrzyc (i Pieca Chlebowego) zastanawiam się, czy nie pojechać dalej w tamtym właśnie kierunku. Nie udało mi się zajechać tam przez całe lato a tu taka okazja...

Ekipa w Chmielnie© Magic

Jezioro Białe© Magic
Po przerwie jadę jeszcze kawałek z ekipą, zaliczamy bardzo ciekawy podjazd za Chmielnem, ale w Kosach decyduję, że jednak pojadę do Ostrzyc na rybkę :-)

Podjazd za Chmielnem (na zdjęciu wygląda jak zjazd :-))© Magic
Pierwszy odcinek za Kosami bardzo fajny - m.in. ostry zjazd w dół do drogi 228. Zjazd jak w górach.

Jak w górach - zjazd do drogi 228© Magic
Dalej jadę przez Smętowo i Ramleje aż wreszcie dojeżdżam do Ostrzyc.

Krajobraz w Ramlejach© Magic

Jeden z ładniejszych widoków z Wieżycą© Magic
W Ostrzycach kieruję się do Pieca Chlebowego, gdzie w pięknych okolicznościach przyrody konsumuję ze smakiem przepysznego szczupaczka :-)

Piec Chlebowy w Ostrzycach© Magic

Jezioro Ostrzyckie© Magic
1 września - leniwa sobota
Sobota, 1 września 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 48.58 | Km teren: | 34.00 | Czas: | 02:10 | km/h: | 22.42 |
Pr. maks.: | 47.90 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 170170 ( 94%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 1870kcal | Podjazdy: | 400m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Z rana dorwała mnie totalna niechęć. Nawet na inscenizację walk przy Moście Tczewskim i wizyta prezydenta mnie nie zmotywowały...
No ale późnym popołudniem doszedłem do wniosku, że tak być nie może! Biorę rower i jadę - najpierw do Jeziora Zduńskiego, które dziś wygląda wyjątkowo ładnie.

Jezioro Zduńskie objeżdżam dookoła zaliczając przy okazji ulubiony singielek i dalej kieruję się na Trzcińsk. Przejeżdżam obok wieży nadajnikowej i dalej pędzę do Turza. Po drodze mijam pierwsze dziś zgrupowanie balotów zagubionych na polu.


Po ok. 36 kilometrach dojeżdżam na budowę. Chatka nabiera powoli kolorków :-)

Teraz kieruję się już na Tczew. W Turzu zatrzymuję się jeszcze na chwilkę nad jeziorkiem, żeby pooglądać tu zachód słońca.

Stąd prosto do Tczewa, żeby zdążyć przed ciemnościami, ale nie mogę się powstrzymać przed kolejną sesją z balotami w Szpęgawie :-)




No ale późnym popołudniem doszedłem do wniosku, że tak być nie może! Biorę rower i jadę - najpierw do Jeziora Zduńskiego, które dziś wygląda wyjątkowo ładnie.

Jezioro Zduńskie© Magic
Jezioro Zduńskie objeżdżam dookoła zaliczając przy okazji ulubiony singielek i dalej kieruję się na Trzcińsk. Przejeżdżam obok wieży nadajnikowej i dalej pędzę do Turza. Po drodze mijam pierwsze dziś zgrupowanie balotów zagubionych na polu.

Wieża w Trzcińsku© Magic

Wyglądają jakby się stoczyły z górki...© Magic
Po ok. 36 kilometrach dojeżdżam na budowę. Chatka nabiera powoli kolorków :-)

Chatka nabiera kolorków :-)© Magic
Teraz kieruję się już na Tczew. W Turzu zatrzymuję się jeszcze na chwilkę nad jeziorkiem, żeby pooglądać tu zachód słońca.

Zachód nad Jeziorem Damaszka© Magic
Stąd prosto do Tczewa, żeby zdążyć przed ciemnościami, ale nie mogę się powstrzymać przed kolejną sesją z balotami w Szpęgawie :-)

Baloty w Szpęgawie© Magic

Wieczorna cisza© Magic

Yin i Yang :-)© Magic

Tuż po zachodzie© Magic
Turze
Czwartek, 23 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 37.53 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 22.75 |
Pr. maks.: | 45.40 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 176176 ( 97%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | 1370kcal | Podjazdy: | 350m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po dłuższej przerwie wybrałem się do Turza i z powrotem.
Trasa standardowa, powrót skrócony przez Goszyn.
Trasa standardowa, powrót skrócony przez Goszyn.
Bóbr, Jelenia Góra i Góry Sokole
Czwartek, 16 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Góry, Krajoznawczo, Polska, Sudety, Teren
Km: | 41.55 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 02:22 | km/h: | 17.56 |
Pr. maks.: | 61.90 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 119( 66%) |
Kalorie: | 1569kcal | Podjazdy: | 490m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ponownie jadę zwiedzać Sudety i okolice Jeleniej Góry. Muszę przyznać, że tereny te są bardzo atrakcyjne zarówno turystycznie jak i rowerowo. Ale po kolei...
Wyruszam przed 10.00 z Goduszyna - ruszam w kierunku Siedlęcina - wsi nad Bobrem. Po 3 kilometrach rozpoczyna się zjazd do doliny rzeki zakończony fantastycznym śmiganiem z dziką radością z prędkością ponad 60 km/h wąską i niezbyt równą drogą. Jakoś to przeżywam. :-)
Jestem w Siedlęcinie. Byłem tu już kiedyś - wówczas bez roweru jako turysta górski. Pamiętam, że dolina Bobru ma swój urok, więc tym razem poznam ją nieco lepiej. Zaczynam od Wieży Książęcej. Trafiam tu na wykopaliska prowadzone przez studentów/pracowników UJ (mam nadzieję, że dobrze pamiętam uczelnię).


Z Siedlęcina jadę dalej wzdłuż Bobru w kierunku Jeleniej Góry. Niecałe 2 km dalej dojeżdżam do elektrowni wodnej Bobrowice i Jez. Modrego. Budynek elektrowni przypomina mi nieco niektóre zameczki nad Loarą (tak mi się jakoś skojarzyło...).

Elektrownia wodna i jezioro powstały w latach 1924-25 jako element systemu przeciwpowodziowego w Sudetach Zachodnich. Na drugim brzegu jeziora powstało też później schronisko Perła Zachodu. Teoretycznie schronisko PTTK, ale chyba więcej zarabia na weselach niż na turystach :-(

Od pierwszej mojej wizyty w tym miejscu fascynowała mnie wieżyczka schroniska - tym razem po raz pierwszy udało mi się na nią wdrapać :-)


Dalej od schroniska do Jeleniej Góry prowadzi bardzo miły szlak rowerowy/pieszy. Co chwilę pojawiają się tablice informacyjne a ja zatrzymuję się to tu to tam...

Popijam wody z Cudownego Źródełka - przeżywam to bez najmniejszych dolegliwości, co oznacza, że moja prawość i niewinność jest bez zarzutu. Szkoda, że takich źródełek nie ma na Pomorzu... Każdy budowlaniec powinien przejść ten test! ;-)

Zauważam też ciekawe stojaki rowerowe koło tablic informacyjnych - muszę powiedzieć, że dla "górali" zdają egzamin. Nie wiem tylko jak by było w przypadku wąskich kół.

A na końcu ścieżki dowiaduję się, że jechałem szlakiem im. Mariana Południkiewicza.

Zauważam też tutaj wąski wjazd na Wzgórze Krzywoustego (375 m n.p.m.). Nie za bardzo chce mi się wspinać do góry, ale kusi mnie możliwość popatrzenia na Jelenią z góry no i wjeżdżam. Najpierw wita mnie sam Krzywy Ryj (jak go zwaliśmy w szkole)

a chwilę później wyrasta przede mną sama wieża.

Jestem nieco zmęczony po podjeździe, ale nie zastanawiam się długo - skoro tu dojechałem, to muszę też wejść na wieżę. Warto było - panorama Kotliny Jeleniogórskiej jest imponująca i tylko żałuję, że nie jestem tu o zachodzie!

Schodząc z wieży zauważam, że ze sławnych postaci (oprócz Bolka) był tu też Dan Hill - przyjaciel wielu odważnych rowerzystów! ;-)

Muszę nieco przyspieszyć, bo miałem jeździć nie za długo, mija z dwie godziny a ja jeszcze nie wjechałem na dobre do Jeleniej. Teraz kieruję się na Góry Sokole, zwane przez lokalnych mieszkańców "Cyckami" (bo z daleka widać dwa sterczące szczyty :-)). Staram trzymać się szlaku rowerowego ER-6, ale w mieście okazuje się to niewykonalne. Nie wiem dlaczego, ale w miastach szlaki rowerowe jakby się rozpływały pomiędzy ulicami... Jadę więc "na azymut" i dopiero po drugiej stronie Jeleniej wracam na szlak. Teraz dość szybko pokonuję trasę. Po drodze wielokrotnie mogę podziwiać panoramy, głównie Karkonoszy, ale nie tylko.


Niecałe 10 km za Jelenią Górą dojeżdżam do Wojanowa i tu moim oczom ukazuje się okazały pałacyk. Muszę przyznać, że robi wrażenie. Jest jednym z najlepiej utrzymanych zabytków w Polsce. A wszystko dzięki jakiemuś tajemniczemu właścicielowi... (Pałac został przejęty po pożarze, który wybuchł z niewiadomych przyczyn)

Pałac nie jest jedyną atrakcją Wojanowa - jest tu też kościół przy którym ustawione są interesujące płyty nagrobne, są ciekawe budynki, jest też drugi pałac w Bobrowie a także coraz bardziej okazała panorama Gór Sokolich.





W Bobrowie muszę zmienić nieco plany - otrzymuję telefon z centrali i zamiast objechać Góry Sokole (czyli zajrzeć do Cycków ;-)) muszę pędzić w kierunku bazy - ruszam więc w kierunku Miłkowa. Droga z asfaltowej zmienia się w szutrową, ale jedzie się dobrze choć dużo więcej teraz mam podjazdów. W kolejnej miejscowości przejeżdżam koło kolejnego pałacyku - dużo tu ich jest dookoła.

Za Karpnikami droga wchodzi w las - pod górę i z góry do następnej wioski. Pojawia się ponownie asfalt. Na zjeździe do Kowar na horyzoncie powraca Śnieżka i tak mi towarzyszy niemal do końca trasy.

Za Kowarami, gdy przejeżdżam obok stawu, coś większego wskakuje do wody. Myślę, że mógł to być bóbr, ale nie mam, niestety, czasu go wypatrywać - już jestem na kolejnym podjeździe.
Ostatni przystanek na uwiecznienie Śnieżki i po paru minutach dojeżdżam do bazy.

Zastanawia mnie tylko jak ja na tą Śnieżkę wjechałem... :-)
Wyruszam przed 10.00 z Goduszyna - ruszam w kierunku Siedlęcina - wsi nad Bobrem. Po 3 kilometrach rozpoczyna się zjazd do doliny rzeki zakończony fantastycznym śmiganiem z dziką radością z prędkością ponad 60 km/h wąską i niezbyt równą drogą. Jakoś to przeżywam. :-)
Jestem w Siedlęcinie. Byłem tu już kiedyś - wówczas bez roweru jako turysta górski. Pamiętam, że dolina Bobru ma swój urok, więc tym razem poznam ją nieco lepiej. Zaczynam od Wieży Książęcej. Trafiam tu na wykopaliska prowadzone przez studentów/pracowników UJ (mam nadzieję, że dobrze pamiętam uczelnię).

Wieża Książęca w Siedlęcinie© Magic

Wykopaliska w Siedlęcinie© Magic
Z Siedlęcina jadę dalej wzdłuż Bobru w kierunku Jeleniej Góry. Niecałe 2 km dalej dojeżdżam do elektrowni wodnej Bobrowice i Jez. Modrego. Budynek elektrowni przypomina mi nieco niektóre zameczki nad Loarą (tak mi się jakoś skojarzyło...).

Elektrownia wodna Bobrowice nad Jez. Modrym© Magic
Elektrownia wodna i jezioro powstały w latach 1924-25 jako element systemu przeciwpowodziowego w Sudetach Zachodnich. Na drugim brzegu jeziora powstało też później schronisko Perła Zachodu. Teoretycznie schronisko PTTK, ale chyba więcej zarabia na weselach niż na turystach :-(

Jezioro Modre i Perła Zachodu w tle© Magic
Od pierwszej mojej wizyty w tym miejscu fascynowała mnie wieżyczka schroniska - tym razem po raz pierwszy udało mi się na nią wdrapać :-)

Wieżyczka schroniska Perła Zachodu© Magic

...I samo schronisko Perła Zachodu widziane z wieżyczki© Magic
Dalej od schroniska do Jeleniej Góry prowadzi bardzo miły szlak rowerowy/pieszy. Co chwilę pojawiają się tablice informacyjne a ja zatrzymuję się to tu to tam...

Szlak pieszo-rowerowy nad Bobrem© Magic
Popijam wody z Cudownego Źródełka - przeżywam to bez najmniejszych dolegliwości, co oznacza, że moja prawość i niewinność jest bez zarzutu. Szkoda, że takich źródełek nie ma na Pomorzu... Każdy budowlaniec powinien przejść ten test! ;-)

Cudowne Źródełko© Magic
Zauważam też ciekawe stojaki rowerowe koło tablic informacyjnych - muszę powiedzieć, że dla "górali" zdają egzamin. Nie wiem tylko jak by było w przypadku wąskich kół.

Przystanek przy ścieżce edukacyjnej© Magic
A na końcu ścieżki dowiaduję się, że jechałem szlakiem im. Mariana Południkiewicza.

Kamień pamiątkowy© Magic
Zauważam też tutaj wąski wjazd na Wzgórze Krzywoustego (375 m n.p.m.). Nie za bardzo chce mi się wspinać do góry, ale kusi mnie możliwość popatrzenia na Jelenią z góry no i wjeżdżam. Najpierw wita mnie sam Krzywy Ryj (jak go zwaliśmy w szkole)

Bolek Krzywousty© Magic
a chwilę później wyrasta przede mną sama wieża.

Wieża widokowa na Wzgórzu Krzywoustego w Jeleniej Górze© Magic
Jestem nieco zmęczony po podjeździe, ale nie zastanawiam się długo - skoro tu dojechałem, to muszę też wejść na wieżę. Warto było - panorama Kotliny Jeleniogórskiej jest imponująca i tylko żałuję, że nie jestem tu o zachodzie!

Panorama Jeleniej Góry i Kotliny Jeleniogórskiej z wieży na Wzgórzu Krzywoustego© Magic
Schodząc z wieży zauważam, że ze sławnych postaci (oprócz Bolka) był tu też Dan Hill - przyjaciel wielu odważnych rowerzystów! ;-)

Dan Hill tu był! ;-)© Magic
Muszę nieco przyspieszyć, bo miałem jeździć nie za długo, mija z dwie godziny a ja jeszcze nie wjechałem na dobre do Jeleniej. Teraz kieruję się na Góry Sokole, zwane przez lokalnych mieszkańców "Cyckami" (bo z daleka widać dwa sterczące szczyty :-)). Staram trzymać się szlaku rowerowego ER-6, ale w mieście okazuje się to niewykonalne. Nie wiem dlaczego, ale w miastach szlaki rowerowe jakby się rozpływały pomiędzy ulicami... Jadę więc "na azymut" i dopiero po drugiej stronie Jeleniej wracam na szlak. Teraz dość szybko pokonuję trasę. Po drodze wielokrotnie mogę podziwiać panoramy, głównie Karkonoszy, ale nie tylko.

Widok przed Dąbrowicą - w oddali Śnieżka© Magic

Tranquill na szlaku© Magic
Niecałe 10 km za Jelenią Górą dojeżdżam do Wojanowa i tu moim oczom ukazuje się okazały pałacyk. Muszę przyznać, że robi wrażenie. Jest jednym z najlepiej utrzymanych zabytków w Polsce. A wszystko dzięki jakiemuś tajemniczemu właścicielowi... (Pałac został przejęty po pożarze, który wybuchł z niewiadomych przyczyn)

Pałac w Wojanowie© Magic
Pałac nie jest jedyną atrakcją Wojanowa - jest tu też kościół przy którym ustawione są interesujące płyty nagrobne, są ciekawe budynki, jest też drugi pałac w Bobrowie a także coraz bardziej okazała panorama Gór Sokolich.

Płyta nagrobna koło kościoła w Wojanowie© Magic

Świetlica w Wojanowie© Magic

Pałac Bobrów© Magic

Pałac Bobrów - uwagę zwraca gustowny komin wystający z wieży© Magic

Cycki (Góry Sokole) widziane z Wojanowa© Magic
W Bobrowie muszę zmienić nieco plany - otrzymuję telefon z centrali i zamiast objechać Góry Sokole (czyli zajrzeć do Cycków ;-)) muszę pędzić w kierunku bazy - ruszam więc w kierunku Miłkowa. Droga z asfaltowej zmienia się w szutrową, ale jedzie się dobrze choć dużo więcej teraz mam podjazdów. W kolejnej miejscowości przejeżdżam koło kolejnego pałacyku - dużo tu ich jest dookoła.

Pałac Karpniki© Magic
Za Karpnikami droga wchodzi w las - pod górę i z góry do następnej wioski. Pojawia się ponownie asfalt. Na zjeździe do Kowar na horyzoncie powraca Śnieżka i tak mi towarzyszy niemal do końca trasy.

Panorama przed Kowarami - znów Śnieżka przyciąga wzrok© Magic
Za Kowarami, gdy przejeżdżam obok stawu, coś większego wskakuje do wody. Myślę, że mógł to być bóbr, ale nie mam, niestety, czasu go wypatrywać - już jestem na kolejnym podjeździe.
Ostatni przystanek na uwiecznienie Śnieżki i po paru minutach dojeżdżam do bazy.

Śnieżka w całej okazałości© Magic
Zastanawia mnie tylko jak ja na tą Śnieżkę wjechałem... :-)
No i wjechałem!!! (Uphill Race Śnieżka 2012)
Niedziela, 12 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Góry, Polska, Spręż :-), Sudety, Teren, Uphill, Karkonosze
Km: | 30.21 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 03:14 | km/h: | 9.34 |
Pr. maks.: | 54.70 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 177177 ( 98%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 3146kcal | Podjazdy: | 1130m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
No i wreszcie nadszedł ten dzień! To był mój główny cel rowerowy 2012 - wjechać na Śnieżkę. Do sprawy podszedłem profesjonalnie - nie muszę być w pierwszej dzisiątce, wystarczy, że wjadę. :-)
Mając na uwadze moje duże zaległości treningowe w tym roku nieco się obawiałem, że może być ciężko, ale przecież nie niemożliwie!
Przygotowania zaczynam od testu aparatu - biorę ze sobą "malucha" na wypadek gdyby "duży" nie zdążył na górę na czas. :-)

Później przygotowuję resztę sprzętu (rower jest gotowy od wczoraj).

Powoli ustawiam się na starcie - widać napięcie wśród startujących a ja na "luziku" nucę sobie "Jedziemy autosstopem..." ;-)


Start ze stadionu ok. 9.55, a później start ostry ok. 10.00. Zaczynam dość ostrożnie - w końcu moim celem jest wjechać na szczyt a nie wypstrykać się w połowie drogi. Do kościoła Wang idzie bardzo fajnie - po asfalcie ciągnę bez problemów. Dobrze, że jest chłodno (na dole ok. 15 stopni) - lubię taką pogodę i nie topię się na podjeździe.
Zaraz za Wangiem zaczynają się "schody" - zjeżdżamy z asfaltu, zaczyna się nie zawsze równa droga po kocich łbach i chwilę później kamieniach. Na dodatek nachylenie podjazdu robi się bardzo duże - ok. 5 kilometra muszę zejść z roweru pierwszy raz - podprowadzam ok. 200 m a jak nachylenie się nieco zmniejsza wsiadam i jadę dalej. Myślałem, że będzie źle, ale okazuje się, że później dość długo jest nieco spokojniej i daję radę jechać. Niestety nie wiem jak szybko jechałem - mój licznik odmówił współpracy i mogłem obserwować jedynie pulsometr.
Droga robi się coraz bardziej nierówna - bardzo odczuwają to moje plecy, które stają się głównym moim "oporem" w jeździe - nogi dają radę - żadnych skurczów, puls na poziomie 90% (więć dość spokojnie) a ja nie mogę przyspieszyć... Najważniejsze, że jadę! Momentami ciężko mi skupić się na tym, co dzieje się dookoła, ale wiem, że jadę i to się liczy :-)
Po raz drugi podprowadzam rower w okolicach Strzechy Akademickiej - chwilowe nachylenie jest tam tak duże, że muszę zejść z roweru a na dodatek bardzo już bolą mnie plecy. Pierwsi zawodnicy pewnie już wjechali na szczyt a ja dopiero posilam się tu w bufecie :-(

Po krótkim przystanku przy schronisku moje plecy czują się dużo lepiej. Dzięki temu przyspieszam nieco i bez większych problemów dojeżdżam do Spalonej Strażnicy, gdzie zaczyna się jedyny większy zjazd na trasie - wreszcie mogę nieco odsapnąć! Nie mogę jednak za bardzo się rozpędzić, bo droga bardzo nierówna a nie schowałem wcześniej GPS'a do kieszeni i obawiam się, że spadnie mi z kierownicy.
Wreszcie dojeżdżam do Śląskiego Domu, skąd zaczyna się ostateczny podjazd na szczyt. Beata już jest pod Śnieżką, więc z tego odcinka mam nieco więcej zdjęć. Jestem tak zmęczony, że ciężko mi mówić, przejdę więc na mowę obrazów :-)











Po niezbyt długim odpoczynku, wypiciu trzech gorących herbat i zjedzeniu kanapki od organizatora trzeba zjechać. Zjazd odbywa się w zorganizowanej kolumnie za samochodem technicznym tak, aby zawodników fantazja nie poniosła za bardzo...


Podczas zjazdu dwa dłuższe przystanki na zebranie grupy - koło Domu Śląskiego oraz koło Strzechy Akademickiej.


Po około czterech godzinach od wyjazdu jesteśmy z powrotem na stadionie w Karpaczu. Zdecydowanie się ociepliło i bardzo miło kończy się ten ciekawy dzień.
Mój cel na rok 2012 został osiągnięty! Pozostał mi jeszcze tylko dojazd do domu...
Czas samego Uphill Race: 1.51:32 (322 miejsce open / 384 startujących)
Dystans: 13,5 km
Przewyższenie: ponad 1000 m
Do góry:
Na dół:
Powrót do domu:
Mając na uwadze moje duże zaległości treningowe w tym roku nieco się obawiałem, że może być ciężko, ale przecież nie niemożliwie!
Przygotowania zaczynam od testu aparatu - biorę ze sobą "malucha" na wypadek gdyby "duży" nie zdążył na górę na czas. :-)

Coś tu chyba jest nie tak ;-)© Magic
Później przygotowuję resztę sprzętu (rower jest gotowy od wczoraj).

Na GPS'ie mój dzisiejszy plan wygląda bardzo niewinnie© Magic
Powoli ustawiam się na starcie - widać napięcie wśród startujących a ja na "luziku" nucę sobie "Jedziemy autosstopem..." ;-)

Uphill Race Śnieżka 2012 - Start© Magic

Zaraz ruszamy - ja w bojowym nastroju!© Magic
Start ze stadionu ok. 9.55, a później start ostry ok. 10.00. Zaczynam dość ostrożnie - w końcu moim celem jest wjechać na szczyt a nie wypstrykać się w połowie drogi. Do kościoła Wang idzie bardzo fajnie - po asfalcie ciągnę bez problemów. Dobrze, że jest chłodno (na dole ok. 15 stopni) - lubię taką pogodę i nie topię się na podjeździe.
Zaraz za Wangiem zaczynają się "schody" - zjeżdżamy z asfaltu, zaczyna się nie zawsze równa droga po kocich łbach i chwilę później kamieniach. Na dodatek nachylenie podjazdu robi się bardzo duże - ok. 5 kilometra muszę zejść z roweru pierwszy raz - podprowadzam ok. 200 m a jak nachylenie się nieco zmniejsza wsiadam i jadę dalej. Myślałem, że będzie źle, ale okazuje się, że później dość długo jest nieco spokojniej i daję radę jechać. Niestety nie wiem jak szybko jechałem - mój licznik odmówił współpracy i mogłem obserwować jedynie pulsometr.
Droga robi się coraz bardziej nierówna - bardzo odczuwają to moje plecy, które stają się głównym moim "oporem" w jeździe - nogi dają radę - żadnych skurczów, puls na poziomie 90% (więć dość spokojnie) a ja nie mogę przyspieszyć... Najważniejsze, że jadę! Momentami ciężko mi skupić się na tym, co dzieje się dookoła, ale wiem, że jadę i to się liczy :-)
Po raz drugi podprowadzam rower w okolicach Strzechy Akademickiej - chwilowe nachylenie jest tam tak duże, że muszę zejść z roweru a na dodatek bardzo już bolą mnie plecy. Pierwsi zawodnicy pewnie już wjechali na szczyt a ja dopiero posilam się tu w bufecie :-(

Przełęcz pod Śnieżką© Magic
Po krótkim przystanku przy schronisku moje plecy czują się dużo lepiej. Dzięki temu przyspieszam nieco i bez większych problemów dojeżdżam do Spalonej Strażnicy, gdzie zaczyna się jedyny większy zjazd na trasie - wreszcie mogę nieco odsapnąć! Nie mogę jednak za bardzo się rozpędzić, bo droga bardzo nierówna a nie schowałem wcześniej GPS'a do kieszeni i obawiam się, że spadnie mi z kierownicy.
Wreszcie dojeżdżam do Śląskiego Domu, skąd zaczyna się ostateczny podjazd na szczyt. Beata już jest pod Śnieżką, więc z tego odcinka mam nieco więcej zdjęć. Jestem tak zmęczony, że ciężko mi mówić, przejdę więc na mowę obrazów :-)

Jestem i ja! Już na zboczu Śnieżki.© Magic

Wciąż w bojowym nastroju!© Magic

Pnę się metr po metrze...© Magic

I dalej w chmury!© Magic

Nawet język nie pomaga! :-)© Magic

Ostatnia prosta - stromo i jeszcze te przeklęte kamienie... Ale jadę!© Magic

Gonią mnie jakieś potwory... Nie dam się!© Magic

I jest - meta - wjechałem na Śnieżkę!© Magic

Szczęście na szczycie - dostałem nawet medal zdobywcy :-)© Magic

Ja, mój rower, medal i Śnieżka© Magic

A to moja ekipa techniczna - również spisała się na medal! :-)© Magic
Po niezbyt długim odpoczynku, wypiciu trzech gorących herbat i zjedzeniu kanapki od organizatora trzeba zjechać. Zjazd odbywa się w zorganizowanej kolumnie za samochodem technicznym tak, aby zawodników fantazja nie poniosła za bardzo...

Uczestnicy gotowi do zjazdu© Magic

No i ruszamy w dół© Magic
Podczas zjazdu dwa dłuższe przystanki na zebranie grupy - koło Domu Śląskiego oraz koło Strzechy Akademickiej.

Peleton pod Śnieżką© Magic

Ostatni przystanek pod Strzechą Akademicką© Magic
Po około czterech godzinach od wyjazdu jesteśmy z powrotem na stadionie w Karpaczu. Zdecydowanie się ociepliło i bardzo miło kończy się ten ciekawy dzień.
Mój cel na rok 2012 został osiągnięty! Pozostał mi jeszcze tylko dojazd do domu...
Czas samego Uphill Race: 1.51:32 (322 miejsce open / 384 startujących)
Dystans: 13,5 km
Przewyższenie: ponad 1000 m
Do góry:
Na dół:
Powrót do domu:
Spotkanie z bocianami i szpiegiem z Krainy Deszczowców
Poniedziałek, 6 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 30.40 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:23 | km/h: | 21.98 |
Pr. maks.: | 42.40 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 173173 ( 96%) | HRavg | 137( 76%) |
Kalorie: | 1193kcal | Podjazdy: | 249m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wyjeżdżam tradycyjnie w kierunku Turza. Plecak na plecach, ale jakoś nie liczę dziś na nic specjalnego... Znów jest dość duszno...
Za Goszynem zauważam ciekawy krajobraz z zarysami Tczewa pośrodku.

Ruszam dalej, ale po chwili zauważam kilkanaście bocianów "schodzących do lądowania". Zawracam i staram się do nich zbliżyć. Nie ma żadnej drogi w ich kierunku, ale pojawia się przede mną pas skoszonego pola - korzystam z niego.

Podjeżdżam bliżej, na tyle blisko, żeby móc sfotografować bociany, ale żeby też ich nie spłoszyć. Widzę, że rozdzieliły się na dwie grupki - jedna w prawo, druga w lewo :-)

Obserwuję też niebo - zachód jeest dziś dość "dramatyczny".

Bociany nie tylko szukają kolacji na polu, ale też co chwile przelatuje jakiś tam i z powrotem. Żałuję, że nie mam lepszego obiektywu...

Na koniec, nasycony bocianimi widokami zawracam w kierunku roweru i wtedy zauważam kątem oka, że jestem obserwowany! Zatrzymuję się i tak patrzę - ja na nią, ona na mnie. Jest jakieś 50 m ode mnie i nie ucieka - tylko obserwuje, co ja robię. A ja biorę aparat i pstrykam :-)

Za Goszynem zauważam ciekawy krajobraz z zarysami Tczewa pośrodku.

Krajobraz z Tczewem w tle© Magic
Ruszam dalej, ale po chwili zauważam kilkanaście bocianów "schodzących do lądowania". Zawracam i staram się do nich zbliżyć. Nie ma żadnej drogi w ich kierunku, ale pojawia się przede mną pas skoszonego pola - korzystam z niego.

Bociania autostrada :-)© Magic
Podjeżdżam bliżej, na tyle blisko, żeby móc sfotografować bociany, ale żeby też ich nie spłoszyć. Widzę, że rozdzieliły się na dwie grupki - jedna w prawo, druga w lewo :-)

Bociany na kolacji© Magic
Obserwuję też niebo - zachód jeest dziś dość "dramatyczny".

Zachód koło Małżewa© Magic
Bociany nie tylko szukają kolacji na polu, ale też co chwile przelatuje jakiś tam i z powrotem. Żałuję, że nie mam lepszego obiektywu...

Bocian w locie© Magic
Na koniec, nasycony bocianimi widokami zawracam w kierunku roweru i wtedy zauważam kątem oka, że jestem obserwowany! Zatrzymuję się i tak patrzę - ja na nią, ona na mnie. Jest jakieś 50 m ode mnie i nie ucieka - tylko obserwuje, co ja robię. A ja biorę aparat i pstrykam :-)

Szpieg z Krainy Deszczowców :-)© Magic
Tczew - Turze - Tczew, przedburzowy chłodek
Niedziela, 5 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 38.06 | Km teren: | 24.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 21.14 |
Pr. maks.: | 45.50 | Temperatura: | 24.0°C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | 1442kcal | Podjazdy: | 357m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po upale w Pajtunach Tczew przywitał nas miłym przedburzowym chłodkiem.
Wybrałem się więc na rower - dojechałem do domu tuż przed ulewą :-)
Wybrałem się więc na rower - dojechałem do domu tuż przed ulewą :-)
Przełomowe odkrycia w historii ludzkości - Księżyc
Środa, 1 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 42.48 | Km teren: | 35.50 | Czas: | 02:03 | km/h: | 20.72 |
Pr. maks.: | 54.50 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 157157 ( 87%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | 1653kcal | Podjazdy: | 399m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś wreszcie znalazłem więcej czasu na rower. Mogłem więc na spokojnie pokręcić się w okolicach Jez. Zduńskiego. Porobiłem tu nieco "kółeczek", porobiłem zdjęcia z drugiej strony jeziora (zaraz pewnie padnie pytanie "A która to jest druga strona?" - otóż właśnie ta :-)), przejechałem ścieżką wzdłuż jednego i drugiego jeziorka. Przy drugim okazało się, że ścieżka została bardzo zniszczona po ostatnich deszczach - błota więcej niż kiedykolwiek, a do tego drzewo zwalone w poprzek...

Wracając do Tczewa zauważyłem, że jest pełnia.

Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że Księżyc świeci... Naukowcy twierdzą, że dzieje się tak dlatego, że Księżyc odbija światło słoneczne... No ale jak może odbijać skoro świeci akurat wtedy, gdy Słońce jest wyłączone?! Barany! ;-)
No i dziś odkryłem cała tajemnicę! Po wiekach wciskania kitu okazało się, że to nie żadne Słońce oświetla Księżyc a latarnia znajdująca się w Tczewie!!!
Oto dowód:


Jezioro Zduńskie z drugiej strony© Magic
Wracając do Tczewa zauważyłem, że jest pełnia.

Księżyc w pełni© Magic
Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że Księżyc świeci... Naukowcy twierdzą, że dzieje się tak dlatego, że Księżyc odbija światło słoneczne... No ale jak może odbijać skoro świeci akurat wtedy, gdy Słońce jest wyłączone?! Barany! ;-)
No i dziś odkryłem cała tajemnicę! Po wiekach wciskania kitu okazało się, że to nie żadne Słońce oświetla Księżyc a latarnia znajdująca się w Tczewie!!!
Oto dowód:

No i już wiadomo, co oświetla Księżyc! :-)© Magic
Tczew - Turze - Tczew
Wtorek, 31 lipca 2012 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: | 32.98 | Km teren: | 14.00 | Czas: | 01:23 | km/h: | 23.84 |
Pr. maks.: | 48.50 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | 160160 ( 88%) | HRavg | 138( 76%) |
Kalorie: | 1199kcal | Podjazdy: | 272m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejazd na budowę i z powrotem. Miło bo nieco chłodniej niż w poprzednie dni.