Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2014
Dystans całkowity: | 299.14 km (w terenie 138.50 km; 46.30%) |
Czas w ruchu: | 15:20 |
Średnia prędkość: | 19.51 km/h |
Maksymalna prędkość: | 53.90 km/h |
Suma podjazdów: | 2102 m |
Maks. tętno maksymalne: | 172 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (87 %) |
Suma kalorii: | 17309 kcal |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 37.39 km i 1h 55m |
Więcej statystyk |
Panoramix na Dzikim Zachodzie (Uznam jeszcze raz)
Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 Kategoria 25 - 50, Bałtyk, Krajoznawczo, Niemcy, Spręż :-), Świnoujście, Teren
Km: | 40.40 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 23.31 |
Pr. maks.: | 53.90 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 2128kcal | Podjazdy: | 229m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miała być krótka i szybka rundka po Uznamie. Ponownie nie wziąłem aparatu, żeby nie "przeszkadzał". No ale nie wyszło...
Jak tylko wjechałem na cypelek w Kamminke i odkryłem, że mój telefon robi całkiem przyzwoite panoramki, to stwierdziłem, że dziś będzie "Dzień Panoramixa" :-)
No i tak było - po prostu jechałem na całego, a po drodze w miejscach, które wydawały się dobre "panoramicznie" pstrykałem i za chwilę jechałem dalej.
Tak więc poniżej wyspa Uznam z nieco innej perspektywy. Ponieważ podobno dobre zdjęcie jest lepsze niż tysiąc słów nie będę już nudził, a gdzie dokładnie jechałem, to widać na mapce na samym końcu opisu. Enjoy! ;-)
Kamminke widziane od strony Zalewu Szczecińskiego © Magic
Panorama z Kamminke na wschód, na polską stronę © Magic
Ścieżka rowerowa przed Garz © Magic
Ścieżka za Bossin © Magic
Zweiradmuseum w Dargen © Magic
Kachlin © Magic
Łąki za Kachlin © Magic
Wolgastsee © Magic
Widok na Bałtyk z granicy polsko-niemieckiej © Magic
Jak tylko wjechałem na cypelek w Kamminke i odkryłem, że mój telefon robi całkiem przyzwoite panoramki, to stwierdziłem, że dziś będzie "Dzień Panoramixa" :-)
No i tak było - po prostu jechałem na całego, a po drodze w miejscach, które wydawały się dobre "panoramicznie" pstrykałem i za chwilę jechałem dalej.
Tak więc poniżej wyspa Uznam z nieco innej perspektywy. Ponieważ podobno dobre zdjęcie jest lepsze niż tysiąc słów nie będę już nudził, a gdzie dokładnie jechałem, to widać na mapce na samym końcu opisu. Enjoy! ;-)
Kamminke widziane od strony Zalewu Szczecińskiego © Magic
Panorama z Kamminke na wschód, na polską stronę © Magic
Ścieżka rowerowa przed Garz © Magic
Ścieżka za Bossin © Magic
Zweiradmuseum w Dargen © Magic
Kachlin © Magic
Łąki za Kachlin © Magic
Wolgastsee © Magic
Widok na Bałtyk z granicy polsko-niemieckiej © Magic
Uznam w drugą stronę
Niedziela, 20 kwietnia 2014 Kategoria 50 - 100, Bałtyk, Krajoznawczo, Niemcy, Spręż :-), Świnoujście, Teren
Km: | 65.80 | Km teren: | 16.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 22.69 |
Pr. maks.: | 43.80 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 3555kcal | Podjazdy: | 386m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tym razem chciałem się przejechać bardziej kolarsko - rundka przez Uznam w przeciwnym kierunku niż wczoraj.
Zaczynam od ścieżki rowerowej od Świnoujścia aż do Ückeritz. W Ückeritz krótka sesja. Nie mam dziś aparatu, więc używam komórki. która, nie wiem czemu, zwiesza się przed zrobieniem zdjęcia... No i dlatego poniżej wklejone dwa tracki, bo muszę zrestartować.
Plaża między Bansin i Ückeritz © Magic
Po odbiciu od Bałtyku okrążam Achterwasser nieznaną mi wcześniej drogą - całkiem fajną dla rowerzystów.
Nad Achterwasser © Magic
W Neppermin wracam na asfaltowe drogi i planuję jak najszybciej dojechać do Stolpe.
Panorama Neppermin © Magic
Wieża widokowa w Neppermin © Magic
Przed Stolpe muszę jeszcze parę kilometrów przejechać leśną drogą a potem już tylko ścieżką rowerową kieruję się do Świnoujścia. Wieje niemiłosiernie z północnego-wschodu, więc czasami ciężko kręcić, ale bez większych problemów dojeżdżam do celu.
I w Niemczech się zdarza © Magic
Zaczynam od ścieżki rowerowej od Świnoujścia aż do Ückeritz. W Ückeritz krótka sesja. Nie mam dziś aparatu, więc używam komórki. która, nie wiem czemu, zwiesza się przed zrobieniem zdjęcia... No i dlatego poniżej wklejone dwa tracki, bo muszę zrestartować.
Plaża między Bansin i Ückeritz © Magic
Po odbiciu od Bałtyku okrążam Achterwasser nieznaną mi wcześniej drogą - całkiem fajną dla rowerzystów.
Nad Achterwasser © Magic
W Neppermin wracam na asfaltowe drogi i planuję jak najszybciej dojechać do Stolpe.
Panorama Neppermin © Magic
Wieża widokowa w Neppermin © Magic
Przed Stolpe muszę jeszcze parę kilometrów przejechać leśną drogą a potem już tylko ścieżką rowerową kieruję się do Świnoujścia. Wieje niemiłosiernie z północnego-wschodu, więc czasami ciężko kręcić, ale bez większych problemów dojeżdżam do celu.
I w Niemczech się zdarza © Magic
Lieper Winkel - w poszukiwaniu bielików
Sobota, 19 kwietnia 2014 Kategoria Teren, Świnoujście, Niemcy, Krajoznawczo, Bałtyk, 50 - 100
Km: | 85.30 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 04:05 | km/h: | 20.89 |
Pr. maks.: | 51.50 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 5351kcal | Podjazdy: | 329m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda ładna, trochę wolnego czasu z okazji świąt wygospodarowane, no to jadę, a co!? Popatrzyłem na mapę pogody, wszystko pięknie, tylko ten wiatr... Żeby się z nim nie przepychać jadę na zachód, na niemiecką stronę. Jakoś to będzie z powrotem - o to się będę martwił później :-)
Jeszcze w Świnoujściu napotykam na oznakowanie Szlaku św. Jakuba - a mówiłem ostatnio, że gdzie się nie pojawię tam on ze mną. No chodzi za mną jak nic...
Oznakowanie szlaku św. Jakuba © Magic
Granicę mijam przed Kamminke i dalej staram się jechać Szlakiem św. Jakuba, ale już za Kamminke go gubię. Potem odnajduję i tak się dziś mijamy w pierwszej części dnia.
Mostek graniczny © Magic
Wjeżdżam na niemiecką stronę © Magic
Szlak doprowadził mnie do Garz, ale od strony z której tu jeszcze nie byłem. Już na początku wioski napotykam kościół, którego wcześniej nie widziałem. Kościół Ewangelicki zbudowany w XIII w. a później wielokrotnie przebudowywany. Przed kościołem i w kościele napotykam wiele symboli upamiętniających ofiary obu wojen światowych. W ogóle, przynajmniej w tym regionie Niemiec, widzę tu wiele podobnych pomników i pamiątek i za każdym razem mam mieszane odczucia... Nie widać tu nigdzie napisów typu "nigdy więcej wojny", "ofiary faszystowskich Niemiec" lub "pamięci ofiar wszystkich narodów" a widać napisy takie jak "zginęli za ojczyznę" lub "zginęli śmiercią bohaterską". Ktoś, kto nie zna historii i tu przyjedzie z pewnością pomyśli, że ten naród musiał wiele wycierpieć... Ciekawe przez kogo?...
Garz - pomik ofiar I Wojny Światowej © Magic
Kościół Ewangelicki w Garz © Magic
Stokrotki już są! © Magic
Wnętrze kościoła © Magic
Kolejne upamiętnienie ofiar wojen © Magic
...I jeszcze jedno © Magic
No ale nic - mogę mieć jedynie nadzieję, że w podtekście tych napisów jest jednak nieśmiały sprzeciw filozofii "chorego" nacjonalizmu.
Jadę dalej. Wjeżdżając na drogę za Zirchow przychodzi mi do głowy myśl, że fajnie by było zrobić zdjęcie "spotkanie bielików" z moim rowerem i bielikiem w tle i tak z tą myślą jadę dalej i zaczynam się rozglądać, gdzie tu może być jakiś bielik. Jest środek dnia, więc pewnie będzie ciężko, ale będę ich wypatrywał.
Droga za Zirchow © Magic
Nie ujechałem dwóch kilometrów i jest! Krąży majestatycznie nad polem i szuka obiadu. Szybko wjechałem w boczną drogę, żeby się lepiej przypatrzeć, zmieniam obiektyw i próbuję go jakoś sfotografować. Niestety w międzyczasie oddalił się ode mnie na tyle, że kiepściutkie zdjęcia wyszły, ale jest!
Bielik w oddali © Magic
Usiadłem sobie przy drodze i czekam, może wróci. Niestety nie wrócił, ale w ciągu ok. 10 minut udało mi się jeszcze sfotografować kilka innych ciekawych ptaków. Oj, ornitolodzy mieliby tu prawdziwe eldorado. Strasznie zły byłem na siebie, że nie wziąłem ze sobą mojego najlepszego obiektywu, no ale dźwigać na takiej trasie mi się go nie chciało... :-(
Nie jestem pewien co do wszystkich gatunków - jeżeli gdzieś się pomyliłem, to proszę o info - poprawię opis.
Błotniak stawowy (?) ze zdobyczą w szponach © Magic
Czyżby myszołów włochaty? © Magic
Kania ruda (?) © Magic
A jak już ptaki odlatywały to i pole pięknie pozowało:
Zboża już wschodzą © Magic
Ledwo wyruszyłem po ptako-fotostopie a tu znowu na horyzoncie jakby bielik. No i znów się musiałem zatrzymać :-)
Później widziałem jeszcze co najmniej dwa bieliki, ale wszystkie na tyle daleko, że zdjęć już przyzwoitych nie ma.
Drzewo na tle Zalewu Szczecińskiego, a na nim prawdopodobnie kolejny bielik © Magic
Dalej jechałem ścieżką rowerową w kierunku Usedom (Uznam) - plan mój był prosty: dojechać przed Usedom a później odbić na północ i objechać cały Lieper Winkel.
Droga w pobliżu Usedom © Magic
Za Usedom planowałem jechać szlakiem Usedom Rundweg (UR), ale po raz drugi już nie wyszło. Mapa mówiła, że mam przejechać 1,8 km i skręcić w lewo, ale jak to zrobiłem, to znalazłem się na leśnej drodze, która w pewnym momencie niemal się skończyła. Na szczęście bielik nie dupa i wszędzie da radę ;-) Po krótkiej leśnej walce dojechałem do drogi asfaltowej, którą dalej pojechałem w kierunku Suckow. Ale, jak to mówią, nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło - ledwo wygramoliłem się z lasu a tu patrzę wchodzi na drogę jeleń. Też mnie zauważył i wyraźnie się zawahał - iść dalej, czy zawrócić. W końcu skierował się dalej przez drogę. "Pewnie zaraz jeszcze jakiś przejdzie, bo zazwyczaj same nie chodzą" pomyślałem i zanim zdążyłem nawet sięgnąć po aparat widzę, jest! Jeden... za chwilę drugi, trzeci, czwarty... Przy czwartym się pogubiłem, bo przez drogę przeszło całe stado! Było ich pomiędzy 20 a 40 - ciężko było nawet oszacować, bo przechodziły drogę zwartym stadem. Zdążyłem je sfotografować jak już były daleko w lesie po drugiej stronie - niewiele widać zza drzew, ale widać, że są. Po tym spotkaniu już wiedziałem, że warto było jechać taki kawałek... :-)
Stado jeleni pośród drzew (widać na środu i po lewej stronie) © Magic
Za Suckow napotkałem kolejną ciekawostkę - dąb, który ma ok. 700 lat i podobno ma z nim coś wspólnego Bogusław IV, ten ze Szczecina. Ciekawe, czy też tu jeździł rowerem ;-)
Zabytkowy dąb koło Suckow © Magic
Bielik z serduchem :-) © Magic
Po tych to historycznych przemyśleniach ani się obejrzałem i jestem już na Lieper Winkel. Zaczynam od przystani w Rankwitz. Jest tu mała marina dla żaglówek ale jest też kilka restauracji. Miejsce bardzo sympatyczne. W ogóle okolica ma swój urok - jest bardzo wiejsko, a jednocześnie jest tu dużo dróg, które mogą być rajem dla rowerzystów a także jest mnóstwo miejsc, gdzie można przenocować (pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne). Widziałem też gdzieś po drodze pole golfowe, ale nie pamiętam dokładnie, gdzie to było.
Przystań w Rankwitz © Magic
Gotowi do uczty? © Magic
Za Quilitz wjeżdżam w drogę polną, która później staje się dość wyboistą ścieżką poprowadzoną wałem przeciwpowodziowym i takimi drogami objeżdżam cały Lieper Winkel
Krajobraz Lieper Winkel - przed Warthe © Magic
Droga wzdłuż brzegu © Magic
W Warthe jest jakaś impreza - widzę restaurację i grupę bawiących się ludzi, ale nie zajeżdżam sprawdzić, co się dzieje, bo nad drzewami wypatruję kolejnego krążącego bielika, więc pędzę w jego stronę. No i tak się rozpędziłem, że omal bym go minął niezauważonego. Okazało się, że zdążył usiąść na drzewie przy ścieżce i gdyby nie to, że poderwał się z niego jak obok przejeżdżałem, to pewnie w ogóle bym go nie spostrzegł. Niestety poleciał w drugą stronę i już go później nie widziałem.
Wał koło Warthe © Magic
Krowy na łące © Magic
W Grüssow poczułem się naprawdę jak na końcu świata. Bajecznie położona wioska a uroku jej dodawało kwitnące pole rzepaku. Zdziwiło mnie, że na ten koniec świata dochodzi gładziutki asfalt - tu szosowcy mieliby prawdziwy raj :-) Niestety już w Liepe ten piękny asfalt zamienia się w wyboistą drogę...
Grüssow - na końcu świata © Magic
Droga do Grüssow © Magic
Niestety powoli czas zaczyna mnie gonić, więc z Liepe do Krienke jadę już asfaltem. Dalej kieruję się ponownie szlakiem UR do Reetzow, a później dalej drogą do Bansin. W Morgenitz zatrzymuję się przy kolejnym zabytkowym kościele a przy nim znów widzę upamiętnione ofiary wojen...
Kolejne upamiętnienie ofiar I Wojny Światowej - Morgenitz © Magic
Do Mellenthin dojeżdżam drogą asfalową a dalej wjeżdżam w pole, mijam małe lotnisko (w zasadzie pas startowy na polu) i dalej drogami polnymi aż do Katschow. Przed Bansin zatrzymuję się już tylko w punkcie widokowym z wieżą przed Reetzow - trzeba się tu nieźle wspinać polną drogą a widok jest jaki jest... Bez rewelacji.
Ten odcinek dał mi się bardzo we znaki - musiałem jechać pod wiatr, a wiało dziś naprawdę mocno.
Widok z wieży widokowej Kückelsberg koło Reetzow © Magic
Rozkopane Bansin © Magic
Z Bansin wracam do Świnoujścia znaną z poprzednich przejazdów ścieżką rowerową. Na szczęście prowadzi ona głównie lasem, co broni mnie przed uciążliwym wiatrem.
Molo w Ahlbeck © Magic
Zachód w Ahlbeck © Magic
Jeszcze w Świnoujściu napotykam na oznakowanie Szlaku św. Jakuba - a mówiłem ostatnio, że gdzie się nie pojawię tam on ze mną. No chodzi za mną jak nic...
Oznakowanie szlaku św. Jakuba © Magic
Granicę mijam przed Kamminke i dalej staram się jechać Szlakiem św. Jakuba, ale już za Kamminke go gubię. Potem odnajduję i tak się dziś mijamy w pierwszej części dnia.
Mostek graniczny © Magic
Wjeżdżam na niemiecką stronę © Magic
Szlak doprowadził mnie do Garz, ale od strony z której tu jeszcze nie byłem. Już na początku wioski napotykam kościół, którego wcześniej nie widziałem. Kościół Ewangelicki zbudowany w XIII w. a później wielokrotnie przebudowywany. Przed kościołem i w kościele napotykam wiele symboli upamiętniających ofiary obu wojen światowych. W ogóle, przynajmniej w tym regionie Niemiec, widzę tu wiele podobnych pomników i pamiątek i za każdym razem mam mieszane odczucia... Nie widać tu nigdzie napisów typu "nigdy więcej wojny", "ofiary faszystowskich Niemiec" lub "pamięci ofiar wszystkich narodów" a widać napisy takie jak "zginęli za ojczyznę" lub "zginęli śmiercią bohaterską". Ktoś, kto nie zna historii i tu przyjedzie z pewnością pomyśli, że ten naród musiał wiele wycierpieć... Ciekawe przez kogo?...
Garz - pomik ofiar I Wojny Światowej © Magic
Kościół Ewangelicki w Garz © Magic
Stokrotki już są! © Magic
Wnętrze kościoła © Magic
Kolejne upamiętnienie ofiar wojen © Magic
...I jeszcze jedno © Magic
No ale nic - mogę mieć jedynie nadzieję, że w podtekście tych napisów jest jednak nieśmiały sprzeciw filozofii "chorego" nacjonalizmu.
Jadę dalej. Wjeżdżając na drogę za Zirchow przychodzi mi do głowy myśl, że fajnie by było zrobić zdjęcie "spotkanie bielików" z moim rowerem i bielikiem w tle i tak z tą myślą jadę dalej i zaczynam się rozglądać, gdzie tu może być jakiś bielik. Jest środek dnia, więc pewnie będzie ciężko, ale będę ich wypatrywał.
Droga za Zirchow © Magic
Nie ujechałem dwóch kilometrów i jest! Krąży majestatycznie nad polem i szuka obiadu. Szybko wjechałem w boczną drogę, żeby się lepiej przypatrzeć, zmieniam obiektyw i próbuję go jakoś sfotografować. Niestety w międzyczasie oddalił się ode mnie na tyle, że kiepściutkie zdjęcia wyszły, ale jest!
Bielik w oddali © Magic
Usiadłem sobie przy drodze i czekam, może wróci. Niestety nie wrócił, ale w ciągu ok. 10 minut udało mi się jeszcze sfotografować kilka innych ciekawych ptaków. Oj, ornitolodzy mieliby tu prawdziwe eldorado. Strasznie zły byłem na siebie, że nie wziąłem ze sobą mojego najlepszego obiektywu, no ale dźwigać na takiej trasie mi się go nie chciało... :-(
Nie jestem pewien co do wszystkich gatunków - jeżeli gdzieś się pomyliłem, to proszę o info - poprawię opis.
Błotniak stawowy (?) ze zdobyczą w szponach © Magic
Czyżby myszołów włochaty? © Magic
Kania ruda (?) © Magic
A jak już ptaki odlatywały to i pole pięknie pozowało:
Zboża już wschodzą © Magic
Ledwo wyruszyłem po ptako-fotostopie a tu znowu na horyzoncie jakby bielik. No i znów się musiałem zatrzymać :-)
Później widziałem jeszcze co najmniej dwa bieliki, ale wszystkie na tyle daleko, że zdjęć już przyzwoitych nie ma.
Drzewo na tle Zalewu Szczecińskiego, a na nim prawdopodobnie kolejny bielik © Magic
Dalej jechałem ścieżką rowerową w kierunku Usedom (Uznam) - plan mój był prosty: dojechać przed Usedom a później odbić na północ i objechać cały Lieper Winkel.
Droga w pobliżu Usedom © Magic
Za Usedom planowałem jechać szlakiem Usedom Rundweg (UR), ale po raz drugi już nie wyszło. Mapa mówiła, że mam przejechać 1,8 km i skręcić w lewo, ale jak to zrobiłem, to znalazłem się na leśnej drodze, która w pewnym momencie niemal się skończyła. Na szczęście bielik nie dupa i wszędzie da radę ;-) Po krótkiej leśnej walce dojechałem do drogi asfaltowej, którą dalej pojechałem w kierunku Suckow. Ale, jak to mówią, nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło - ledwo wygramoliłem się z lasu a tu patrzę wchodzi na drogę jeleń. Też mnie zauważył i wyraźnie się zawahał - iść dalej, czy zawrócić. W końcu skierował się dalej przez drogę. "Pewnie zaraz jeszcze jakiś przejdzie, bo zazwyczaj same nie chodzą" pomyślałem i zanim zdążyłem nawet sięgnąć po aparat widzę, jest! Jeden... za chwilę drugi, trzeci, czwarty... Przy czwartym się pogubiłem, bo przez drogę przeszło całe stado! Było ich pomiędzy 20 a 40 - ciężko było nawet oszacować, bo przechodziły drogę zwartym stadem. Zdążyłem je sfotografować jak już były daleko w lesie po drugiej stronie - niewiele widać zza drzew, ale widać, że są. Po tym spotkaniu już wiedziałem, że warto było jechać taki kawałek... :-)
Stado jeleni pośród drzew (widać na środu i po lewej stronie) © Magic
Za Suckow napotkałem kolejną ciekawostkę - dąb, który ma ok. 700 lat i podobno ma z nim coś wspólnego Bogusław IV, ten ze Szczecina. Ciekawe, czy też tu jeździł rowerem ;-)
Zabytkowy dąb koło Suckow © Magic
Bielik z serduchem :-) © Magic
Po tych to historycznych przemyśleniach ani się obejrzałem i jestem już na Lieper Winkel. Zaczynam od przystani w Rankwitz. Jest tu mała marina dla żaglówek ale jest też kilka restauracji. Miejsce bardzo sympatyczne. W ogóle okolica ma swój urok - jest bardzo wiejsko, a jednocześnie jest tu dużo dróg, które mogą być rajem dla rowerzystów a także jest mnóstwo miejsc, gdzie można przenocować (pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne). Widziałem też gdzieś po drodze pole golfowe, ale nie pamiętam dokładnie, gdzie to było.
Przystań w Rankwitz © Magic
Gotowi do uczty? © Magic
Za Quilitz wjeżdżam w drogę polną, która później staje się dość wyboistą ścieżką poprowadzoną wałem przeciwpowodziowym i takimi drogami objeżdżam cały Lieper Winkel
Krajobraz Lieper Winkel - przed Warthe © Magic
Droga wzdłuż brzegu © Magic
W Warthe jest jakaś impreza - widzę restaurację i grupę bawiących się ludzi, ale nie zajeżdżam sprawdzić, co się dzieje, bo nad drzewami wypatruję kolejnego krążącego bielika, więc pędzę w jego stronę. No i tak się rozpędziłem, że omal bym go minął niezauważonego. Okazało się, że zdążył usiąść na drzewie przy ścieżce i gdyby nie to, że poderwał się z niego jak obok przejeżdżałem, to pewnie w ogóle bym go nie spostrzegł. Niestety poleciał w drugą stronę i już go później nie widziałem.
Wał koło Warthe © Magic
Krowy na łące © Magic
W Grüssow poczułem się naprawdę jak na końcu świata. Bajecznie położona wioska a uroku jej dodawało kwitnące pole rzepaku. Zdziwiło mnie, że na ten koniec świata dochodzi gładziutki asfalt - tu szosowcy mieliby prawdziwy raj :-) Niestety już w Liepe ten piękny asfalt zamienia się w wyboistą drogę...
Grüssow - na końcu świata © Magic
Droga do Grüssow © Magic
Niestety powoli czas zaczyna mnie gonić, więc z Liepe do Krienke jadę już asfaltem. Dalej kieruję się ponownie szlakiem UR do Reetzow, a później dalej drogą do Bansin. W Morgenitz zatrzymuję się przy kolejnym zabytkowym kościele a przy nim znów widzę upamiętnione ofiary wojen...
Kolejne upamiętnienie ofiar I Wojny Światowej - Morgenitz © Magic
Do Mellenthin dojeżdżam drogą asfalową a dalej wjeżdżam w pole, mijam małe lotnisko (w zasadzie pas startowy na polu) i dalej drogami polnymi aż do Katschow. Przed Bansin zatrzymuję się już tylko w punkcie widokowym z wieżą przed Reetzow - trzeba się tu nieźle wspinać polną drogą a widok jest jaki jest... Bez rewelacji.
Ten odcinek dał mi się bardzo we znaki - musiałem jechać pod wiatr, a wiało dziś naprawdę mocno.
Widok z wieży widokowej Kückelsberg koło Reetzow © Magic
Rozkopane Bansin © Magic
Z Bansin wracam do Świnoujścia znaną z poprzednich przejazdów ścieżką rowerową. Na szczęście prowadzi ona głównie lasem, co broni mnie przed uciążliwym wiatrem.
Molo w Ahlbeck © Magic
Zachód w Ahlbeck © Magic
Żurawie, bocian i... pierwszy tysiąc w tym roku!
Czwartek, 17 kwietnia 2014 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 29.25 | Km teren: | 23.50 | Czas: | 01:12 | km/h: | 24.38 |
Pr. maks.: | 43.20 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 172172 ( 95%) | HRavg | 158( 87%) |
Kalorie: | 1291kcal | Podjazdy: | 228m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Fachmani budowlani zafundowali mi kolejną kilkudniową przerwę w jeżdżeniu, ale na szczęście mam już ich z głowy.
No to musiałem się nieco odstresować, a przy tej okazji wreszcie ukończyłem pierwszy tysiąc kilometrów w tym roku. Jest dobrze!
Ciepłe dni przed nami - zamierzam odbić sobie tą przerwę. :-)
No to musiałem się nieco odstresować, a przy tej okazji wreszcie ukończyłem pierwszy tysiąc kilometrów w tym roku. Jest dobrze!
Ciepłe dni przed nami - zamierzam odbić sobie tą przerwę. :-)
Wieczorna napinka
Niedziela, 6 kwietnia 2014 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Spręż :-), Teren
Km: | 28.98 | Km teren: | 25.50 | Czas: | 01:14 | km/h: | 23.50 |
Pr. maks.: | 45.60 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 147( 81%) |
Kalorie: | 1230kcal | Podjazdy: | 250m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Muszę się trochę "wyszaleć" po spokojnym weekendzie :-)
Do spalonej leśniczówki
Niedziela, 6 kwietnia 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Mazury, Polska, Teren, Warmia
Km: | 11.70 | Km teren: | 11.70 | Czas: | 01:04 | km/h: | 10.97 |
Pr. maks.: | 28.70 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 149149 ( 82%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | 836kcal | Podjazdy: | 158m | Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystając z ostatnich chwil w Bajkowym Zakątku wybieramy się z Beatą na spacer rowerowy w poszukiwaniu spalonej leśniczówki.
Wyjeżdżamy z Guzowego Pieca i chwilę później zauważam, że znów jestem na Szlaku św. Jakuba... No chodzi on za mną od kiedy obejrzałem film "Droga życia"...
Szlak św. Jakuba koło Guzowego Pieca © Magic
Jedziemy praktycznie cały czas lasem. Dobrze, bo nie wieje i nie przeszkadza bardzo to, że jest chłodniej niż wczoraj. Po drodze zatrzymujemy się przy jeziorkach.
Beata nad jeziorem Helgut © Magic
Jezioro Parwółki © Magic
Woda w jeziorze © Magic
Za Parwółkami musimy jechać bardzo uciążliwym brukiem. Dopiero po powrocie do domu wyczytuję, że był to bruk zabytkowy! :-)
Zabytkowy bruk Stare Jabłonki-Parwółki-Tomaszyn © Magic
Po kilkunastu minutach trafiamy w miejsce, które na mapie oznaczone jest "Spalona leśniczówka" - cel naszej wycieczki. No i tu zaczynają się poszukiwania. Dopiero gdy zrezygnowani ruszamy do Guzowego Pieca udaje się w ostatniej chwili wypatrzeć ślady po leśniczówce.
Szukamy spalonej leśniczówki © Magic
I oto jest! © Magic
Powrót to czysta przyjemność - nie ma bruku, a na dodatek jedziemy głównie z górki. :-)
Wracamy do Guzowego Pieca © Magic
Wyjeżdżamy z Guzowego Pieca i chwilę później zauważam, że znów jestem na Szlaku św. Jakuba... No chodzi on za mną od kiedy obejrzałem film "Droga życia"...
Szlak św. Jakuba koło Guzowego Pieca © Magic
Jedziemy praktycznie cały czas lasem. Dobrze, bo nie wieje i nie przeszkadza bardzo to, że jest chłodniej niż wczoraj. Po drodze zatrzymujemy się przy jeziorkach.
Beata nad jeziorem Helgut © Magic
Jezioro Parwółki © Magic
Woda w jeziorze © Magic
Za Parwółkami musimy jechać bardzo uciążliwym brukiem. Dopiero po powrocie do domu wyczytuję, że był to bruk zabytkowy! :-)
Zabytkowy bruk Stare Jabłonki-Parwółki-Tomaszyn © Magic
Po kilkunastu minutach trafiamy w miejsce, które na mapie oznaczone jest "Spalona leśniczówka" - cel naszej wycieczki. No i tu zaczynają się poszukiwania. Dopiero gdy zrezygnowani ruszamy do Guzowego Pieca udaje się w ostatniej chwili wypatrzeć ślady po leśniczówce.
Szukamy spalonej leśniczówki © Magic
I oto jest! © Magic
Powrót to czysta przyjemność - nie ma bruku, a na dodatek jedziemy głównie z górki. :-)
Wracamy do Guzowego Pieca © Magic
Do Gietrzwałdu
Sobota, 5 kwietnia 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Polska, Teren, Warmia
Km: | 21.37 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 01:31 | km/h: | 14.09 |
Pr. maks.: | 40.80 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | 1649kcal | Podjazdy: | 245m | Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po samochodowej wycieczce do Olsztynka (skansen) i Ameryki wygospodarowałem dwie godziny "wolnego" na rower. Od dawna zamierzałem się na Gietrzwałd, więc skorzystałem z okazji.
Na początek jadę do leśniczówki, przy której rano już przejeżdżałem.
Prośba © Magic
Miejsce biwakowe przy leśniczówce Mitelki © Magic
Most na Pasłęce przy leśniczówce © Magic
Dalej kieruję się na Łajsy. Zaraz za lasem, przed Pęglitami napotykam grupkę rowerzystów: dorosły i trójka dzieci. Trochę dzieciaki się męczą w piasku, ale z górki idzie im dużo lepiej a dorosły rozmawia przez telefon i widząc, że mu dzieciaki odjeżdżają woła "Wolniej
siurki!" co poprawia mi znacznie i tak już dobry humor :-)
Pęglity © Magic
Stawy koło Łajsów © Magic
Leśna "kępka" © Magic
Po niecałej godzinie dojeżdżam do Gietrzwałdu - wsi sławnej z objawień Matki Boskiej w 1877 roku.
Przed Gietrzwałdem © Magic
Przy Bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zatrzymuję się na dłużej, żeby ją sobie obejrzeć i sfotografować.
Bazylika Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie © Magic
Miejsce objawień z 1877 roku © Magic
Krzyż przy bazylice © Magic
Obok bazyliki znajduje się ogromny parking (niewidoczny na zdjęciu) oraz miejsce odpoczynku z amfiteatrem. Miejsce dobrze przygotowane dla pielgrzymów.
Panorama Gietrzwałdu © Magic
Słońce coraz niżej i muszę wracać, tym razem na kolację.
Przed zachodem © Magic
Parę kilometrów jadę drogą Ostróda-Olsztyn. Jest tu straszny ruch i męczę się na wąskim poboczu. Za Gietrzwałdem napotykam tablicę oznajmiającą "Granica Mazur". To jest dla mnie odwieczna zagadka - gdzie w końcu przebiega granica pomiędzy Mazurami a Warmią? Myślałem, że jestem na Warmii, a tu niespodzianka... Kilka razy szukałem, ale ostatecznie nie rozstrzygnęło się, gdzie dziś przebiega ta granica. Jeżeli ktoś wie, to proszę o info :-)
Granica Warmii i Mazur koło Gietrzwałdu © Magic
Chmury szaleją © Magic
Na początek jadę do leśniczówki, przy której rano już przejeżdżałem.
Prośba © Magic
Miejsce biwakowe przy leśniczówce Mitelki © Magic
Most na Pasłęce przy leśniczówce © Magic
Dalej kieruję się na Łajsy. Zaraz za lasem, przed Pęglitami napotykam grupkę rowerzystów: dorosły i trójka dzieci. Trochę dzieciaki się męczą w piasku, ale z górki idzie im dużo lepiej a dorosły rozmawia przez telefon i widząc, że mu dzieciaki odjeżdżają woła "Wolniej
siurki!" co poprawia mi znacznie i tak już dobry humor :-)
Pęglity © Magic
Stawy koło Łajsów © Magic
Leśna "kępka" © Magic
Po niecałej godzinie dojeżdżam do Gietrzwałdu - wsi sławnej z objawień Matki Boskiej w 1877 roku.
Przed Gietrzwałdem © Magic
Przy Bazylice Narodzenia Najświętszej Maryi Panny zatrzymuję się na dłużej, żeby ją sobie obejrzeć i sfotografować.
Bazylika Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gietrzwałdzie © Magic
Miejsce objawień z 1877 roku © Magic
Krzyż przy bazylice © Magic
Obok bazyliki znajduje się ogromny parking (niewidoczny na zdjęciu) oraz miejsce odpoczynku z amfiteatrem. Miejsce dobrze przygotowane dla pielgrzymów.
Panorama Gietrzwałdu © Magic
Słońce coraz niżej i muszę wracać, tym razem na kolację.
Przed zachodem © Magic
Parę kilometrów jadę drogą Ostróda-Olsztyn. Jest tu straszny ruch i męczę się na wąskim poboczu. Za Gietrzwałdem napotykam tablicę oznajmiającą "Granica Mazur". To jest dla mnie odwieczna zagadka - gdzie w końcu przebiega granica pomiędzy Mazurami a Warmią? Myślałem, że jestem na Warmii, a tu niespodzianka... Kilka razy szukałem, ale ostatecznie nie rozstrzygnęło się, gdzie dziś przebiega ta granica. Jeżeli ktoś wie, to proszę o info :-)
Granica Warmii i Mazur koło Gietrzwałdu © Magic
Chmury szaleją © Magic
Poranny spacerek przyrodniczy
Sobota, 5 kwietnia 2014 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Polska, Teren, Warmia
Km: | 16.34 | Km teren: | 15.80 | Czas: | 01:36 | km/h: | 10.21 |
Pr. maks.: | 32.80 | Temperatura: | 0.0°C | HRmax: | 148148 ( 82%) | HRavg | 116( 64%) |
Kalorie: | 1269kcal | Podjazdy: | 277m | Sprzęt: Inne rowery, taki np. Jaguar :-) | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny weekend i kolejny wschód słońca :-) Tym razem na Warmii.
Wstaję jak zwykle z bólem serca - zamiast spać wyszukuję ciuchy rowerowe. Niby wszystko przygotowane, bo taki miałem plan, ale jakoś tak łóżko zachęca do powrotu... Dam radę, dam radę... No i dałem radę - wyrwałem się na zewnątrz a tam uuuuuu - mrozi aż miło!
Szybko wybieram rower (dziś będzie wynajęty) - mam nawet wybór - biorę przyzwoicie wyglądającego Authora i jadę dla rozgrzewki.
Jedzie się inaczej niż na moim, jakoś tak ciężej. Myślę jak by tu go nazwać i mam - Szatan! Tak! To jest prawdziwy Szatan ;-)
Ruszam żwawo w prawo, coś nie tak, jadę w lewo, też nie pasuje, więc znów w prawo... Miał być czerwony szlak a nie ma... Chciałem na wschód nad jezioro, ale już wiem, że nie zdążę, więc dojeżdżam do najbliższej łączki i tu rozbijam się na fotopostój. Mrozi mnie jak nie wiem, bo nie byłem przygotowany na ujemną temperaturę, ale za chwilę pokazuje się słońce i od razu jest lepiej.
W oczekiwaniu na słońce © Magic
Po wschodzie słońca ruszam dalej - chcę zrealizować swój plan i objechać jezioro Sarąg. Zanim dojechałem do jeziora zatrzymuję się jeszcze koło Guzowego Młyna.
Guzowy Młyn nad rzeką Młynówką © Magic
Potem jadę jeszcze kawałek lasem, leśną drogą i pojawia się jezioro. Zatrzymuję się przy nim od południa, wschodu i północy, co widać na poniższych zdjęciach.
Jezioro Sarąg © Magic
Jezioro Sarąg © Magic
Poranny połów © Magic
Jezioro z drugiej strony © Magic
Cisza i spokój © Magic
To straszne, że nawet w takich pięknych miejscach jest pełno śmieci...
Śmieci w lesie :-( © Magic
Ale z drugiej strony przyroda rekompensuje te przykre "zjawiska".
Jest coraz bardziej zielono © Magic
Szatan dawał radę - wjechał wszędzie i nawet przerzutki działały od najmniejszej do największej - rzadkość w wynajmowanych rowerach :-)
A nie mówiłem, że Szatan! © Magic
Po drodze mijałem rzekę Pasłękę. Jakoś tak mi się skojarzyła z Pasłękiem, dawnym OSM Pasłęk i jego dobrymi serami :-)
Most na Pasłęce © Magic
Pasłęka © Magic
Ruina nad jeziorem © Magic
Później chciałem przyspieszyć, żeby szybciej dotrzeć na śniadanie, ale zwierzaki mi nie pozwoliły - nie mogłem przy nich nie przystanąć...
Rudzik © Magic
I ja tu jestem © Magic
Droga wzdłuż jeziora © Magic
Mostek w Guzowym Piecu © Magic
Wstaję jak zwykle z bólem serca - zamiast spać wyszukuję ciuchy rowerowe. Niby wszystko przygotowane, bo taki miałem plan, ale jakoś tak łóżko zachęca do powrotu... Dam radę, dam radę... No i dałem radę - wyrwałem się na zewnątrz a tam uuuuuu - mrozi aż miło!
Szybko wybieram rower (dziś będzie wynajęty) - mam nawet wybór - biorę przyzwoicie wyglądającego Authora i jadę dla rozgrzewki.
Jedzie się inaczej niż na moim, jakoś tak ciężej. Myślę jak by tu go nazwać i mam - Szatan! Tak! To jest prawdziwy Szatan ;-)
Ruszam żwawo w prawo, coś nie tak, jadę w lewo, też nie pasuje, więc znów w prawo... Miał być czerwony szlak a nie ma... Chciałem na wschód nad jezioro, ale już wiem, że nie zdążę, więc dojeżdżam do najbliższej łączki i tu rozbijam się na fotopostój. Mrozi mnie jak nie wiem, bo nie byłem przygotowany na ujemną temperaturę, ale za chwilę pokazuje się słońce i od razu jest lepiej.
W oczekiwaniu na słońce © Magic
Po wschodzie słońca ruszam dalej - chcę zrealizować swój plan i objechać jezioro Sarąg. Zanim dojechałem do jeziora zatrzymuję się jeszcze koło Guzowego Młyna.
Guzowy Młyn nad rzeką Młynówką © Magic
Potem jadę jeszcze kawałek lasem, leśną drogą i pojawia się jezioro. Zatrzymuję się przy nim od południa, wschodu i północy, co widać na poniższych zdjęciach.
Jezioro Sarąg © Magic
Jezioro Sarąg © Magic
Poranny połów © Magic
Jezioro z drugiej strony © Magic
Cisza i spokój © Magic
To straszne, że nawet w takich pięknych miejscach jest pełno śmieci...
Śmieci w lesie :-( © Magic
Ale z drugiej strony przyroda rekompensuje te przykre "zjawiska".
Jest coraz bardziej zielono © Magic
Szatan dawał radę - wjechał wszędzie i nawet przerzutki działały od najmniejszej do największej - rzadkość w wynajmowanych rowerach :-)
A nie mówiłem, że Szatan! © Magic
Po drodze mijałem rzekę Pasłękę. Jakoś tak mi się skojarzyła z Pasłękiem, dawnym OSM Pasłęk i jego dobrymi serami :-)
Most na Pasłęce © Magic
Pasłęka © Magic
Ruina nad jeziorem © Magic
Później chciałem przyspieszyć, żeby szybciej dotrzeć na śniadanie, ale zwierzaki mi nie pozwoliły - nie mogłem przy nich nie przystanąć...
Rudzik © Magic
I ja tu jestem © Magic
Droga wzdłuż jeziora © Magic
Mostek w Guzowym Piecu © Magic