Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2013
Dystans całkowity: | 258.88 km (w terenie 188.80 km; 72.93%) |
Czas w ruchu: | 13:45 |
Średnia prędkość: | 18.83 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.90 km/h |
Suma podjazdów: | 2111 m |
Maks. tętno maksymalne: | 207 (115 %) |
Maks. tętno średnie: | 147 (81 %) |
Suma kalorii: | 13132 kcal |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 36.98 km i 1h 57m |
Więcej statystyk |
Wiosenny deszczyk
Wtorek, 21 maja 2013 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 34.81 | Km teren: | 33.00 | Czas: | 01:42 | km/h: | 20.48 |
Pr. maks.: | 46.20 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 165165 ( 91%) | HRavg | 144( 80%) |
Kalorie: | 1768kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rowerek przeszedł lifting - musiałem więc pojeździć!
Nowa linka przerzutki, nowy łańcuch i nowe pedały - jeździ się dużo lepiej!
Po drodze spotkałem Fruzię wracającą z objazdu trasy. Sam też objechałem dużą jej część - wreszcie bez przygód :-)
/1419631
Nowa linka przerzutki, nowy łańcuch i nowe pedały - jeździ się dużo lepiej!
Po drodze spotkałem Fruzię wracającą z objazdu trasy. Sam też objechałem dużą jej część - wreszcie bez przygód :-)
/1419631
Miał być test trasy maratonu...
Niedziela, 19 maja 2013 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 58.99 | Km teren: | 39.00 | Czas: | 03:14 | km/h: | 18.24 |
Pr. maks.: | 47.80 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 131( 72%) |
Kalorie: | 2946kcal | Podjazdy: | 498m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
...i znowu nie wyszło...
Wyjechałem z domu z mocnym postanowieniem, że tym razem przejadę całą trasę maratonu. Zaczynam od "rozgrzewki" starym szlakiem przez Małżewo do Młynków.
Tuż za Turzem nie mogę sobie odmówić zdjęcia na polu rzepaku - wyraźny ślad prawdziwej wiosny...
Jeszcze przed Młynkami niespodzianka - spotykam grupkę tczewskich rowerzystów. Niestety jadą w przeciwnym kierunku, ale spędzą dłuższy czas na plaży w Siwiałce - jak mi się uda, to tam ich jeszcze złapię. Tak czy inaczej nie rezygnuję z przejazdu trasy maratonu - muszą ją wreszcie w całości objechać!
Dojeżdżam do Jeziora Zduńskiego i zaczynam objazd. Wszystko idzie bardzo dobrze - najpierw płaski i szybki odcinek wzdłuż Zduńskiego, potem fantazyjny singielek wzdłuż Jeziora Szpęgawskiego (niestety mocno zarasta wiosną!) i wjeżdżam w szpęgawskie lasy. Przejeżdżam ochoczo początek "odcinka specjalnego" z niezłymi pagórkami, ale coś jest nie tak z przerzutkami... No i stało się - na siódmym/ósmym kilometrze zrywa mi się linka tylnej przerzutki... Wrrrrr...
Chcę ją naprawić, ale po minucie chmura komarów zmusza mnie do dalszej jazdy - jest ich tyle, że nie można nawet na chwilę się zatrzymać. Niestety jazda pagórkami jest praktycznie niewykonalna bez tylnej przerzutki, więc decyduję odpuścić i kieruję się do jeziora Jamertal i drogi w kierunku Ciecholew i później Siwiałki. Po drodze zauważam, że w miejscu, gdzie wcześniej nie mogłem odnaleźć trasy maratonu, teraz zostały poprawione strzałki (a jednak były źle powieszone!).
Mimo nie działającej przerzutki bez większych problemów dojeżdżam do Siwiałki, gdzie znajduję wcześniej spotkaną grupkę. Jak tylko pojawi się wpis Nefre opisujący ich wycieczkę, to go tu podlinkuję. Już jest!
Po dłuższym lenistwie na brzegu jeziora i prowizorycznej naprawie przerzutki jadę do stajni, gdzie Beata szaleje konno :-)
Po sesji zdjęciowej kierujemy się na obiad (ja rowerem) - najpierw do Godziszewa, gdzie, niestety, jest impreza zamknięta, a później do Damaszki.
Po obiedzie robię jeszcze małe kółeczko przez Małżewo.
Jestem już prawie w domu, gdy zauważam czającego się ciekawego ptaka.
No i tak daję się mu zaintrygować, że z krótkiego przystanku robi się cała sesja zdjęciowa...
Gdy już skończyłem fotografować czajki, to, idąc za ciosem, moją uwagę (i obiektyw) przyciągnęło pole rzepaku :-)
Fotografując rzepak odbyłem też interesującą rozmowę z oblatującą mnie dookoła czajką, a jak się wreszcie oderwałem od aparatu, to trzeba było wracać na dobre do domu...
Znów wyłączyłem śledzenie w trasie... Jakaś moja niebywała skłonność...
/1419631
/1419631
PS.
No i wreszcie jestem na bieżąco z moim bikelogiem!!!
Wyjechałem z domu z mocnym postanowieniem, że tym razem przejadę całą trasę maratonu. Zaczynam od "rozgrzewki" starym szlakiem przez Małżewo do Młynków.
Tuż za Turzem nie mogę sobie odmówić zdjęcia na polu rzepaku - wyraźny ślad prawdziwej wiosny...
Rzepak rozkwitł na dobre© Magic
Jeszcze przed Młynkami niespodzianka - spotykam grupkę tczewskich rowerzystów. Niestety jadą w przeciwnym kierunku, ale spędzą dłuższy czas na plaży w Siwiałce - jak mi się uda, to tam ich jeszcze złapię. Tak czy inaczej nie rezygnuję z przejazdu trasy maratonu - muszą ją wreszcie w całości objechać!
Dojeżdżam do Jeziora Zduńskiego i zaczynam objazd. Wszystko idzie bardzo dobrze - najpierw płaski i szybki odcinek wzdłuż Zduńskiego, potem fantazyjny singielek wzdłuż Jeziora Szpęgawskiego (niestety mocno zarasta wiosną!) i wjeżdżam w szpęgawskie lasy. Przejeżdżam ochoczo początek "odcinka specjalnego" z niezłymi pagórkami, ale coś jest nie tak z przerzutkami... No i stało się - na siódmym/ósmym kilometrze zrywa mi się linka tylnej przerzutki... Wrrrrr...
Chcę ją naprawić, ale po minucie chmura komarów zmusza mnie do dalszej jazdy - jest ich tyle, że nie można nawet na chwilę się zatrzymać. Niestety jazda pagórkami jest praktycznie niewykonalna bez tylnej przerzutki, więc decyduję odpuścić i kieruję się do jeziora Jamertal i drogi w kierunku Ciecholew i później Siwiałki. Po drodze zauważam, że w miejscu, gdzie wcześniej nie mogłem odnaleźć trasy maratonu, teraz zostały poprawione strzałki (a jednak były źle powieszone!).
Ciecholewy - z tej strony jeszcze tu nie wjeżdżałem© Magic
Mimo nie działającej przerzutki bez większych problemów dojeżdżam do Siwiałki, gdzie znajduję wcześniej spotkaną grupkę. Jak tylko pojawi się wpis Nefre opisujący ich wycieczkę, to go tu podlinkuję. Już jest!
Po dłuższym lenistwie na brzegu jeziora i prowizorycznej naprawie przerzutki jadę do stajni, gdzie Beata szaleje konno :-)
Weekendowe patataje© Magic
Po sesji zdjęciowej kierujemy się na obiad (ja rowerem) - najpierw do Godziszewa, gdzie, niestety, jest impreza zamknięta, a później do Damaszki.
Po obiedzie robię jeszcze małe kółeczko przez Małżewo.
Droga do Turza© Magic
Jestem już prawie w domu, gdy zauważam czającego się ciekawego ptaka.
Przyczajona czajka© Magic
No i tak daję się mu zaintrygować, że z krótkiego przystanku robi się cała sesja zdjęciowa...
Czajka w locie© Magic
Czajka ponad dachami© Magic
...I jeszcze jedna czajka :-)© Magic
Gdy już skończyłem fotografować czajki, to, idąc za ciosem, moją uwagę (i obiektyw) przyciągnęło pole rzepaku :-)
Rzepak w całej krasie© Magic
Rzepakowa droga© Magic
...I rzepak we własnej osobie© Magic
Fotografując rzepak odbyłem też interesującą rozmowę z oblatującą mnie dookoła czajką, a jak się wreszcie oderwałem od aparatu, to trzeba było wracać na dobre do domu...
Znów wyłączyłem śledzenie w trasie... Jakaś moja niebywała skłonność...
/1419631
/1419631
PS.
No i wreszcie jestem na bieżąco z moim bikelogiem!!!
Wieczorkiem do lasu
Piątek, 17 maja 2013 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 25.71 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 01:16 | km/h: | 20.30 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 162162 ( 90%) | HRavg | 139( 77%) |
Kalorie: | 1242kcal | Podjazdy: | 234m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zrobiło się tak ciepło, że szkoda by było nie pojeździć wieczorkiem.
Tak więc małe kółeczko po kolacji się udało wykręcić.
Przed Boroszewem mogłem popodziwiać dzisiejszy zachód...
/1419631
Tak więc małe kółeczko po kolacji się udało wykręcić.
Przed Boroszewem mogłem popodziwiać dzisiejszy zachód...
Zachód koło Boroszewa© Magic
/1419631
Test Maxxis'ka
Środa, 15 maja 2013 Kategoria 25 - 50, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 25.60 | Km teren: | 20.50 | Czas: | 01:10 | km/h: | 21.94 |
Pr. maks.: | 38.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 207207 (115%) | HRavg | 147( 81%) |
Kalorie: | 1203kcal | Podjazdy: | 225m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kółeczko po pracy w celu przetestowania nowej oponki Maxis Wormdrive.
Muszę przyznać, że jeździ się porównywalnie z poprzednimi moimi oponami, więc bardzo dobrze! :-)
Jechałem dość późno, więc zwierzyny wyległo całkiem sporo - w czterech miejscach zauważyłem sarny lub jelenie korzystające z ładnej wiosny.
/1419631
Muszę przyznać, że jeździ się porównywalnie z poprzednimi moimi oponami, więc bardzo dobrze! :-)
Jechałem dość późno, więc zwierzyny wyległo całkiem sporo - w czterech miejscach zauważyłem sarny lub jelenie korzystające z ładnej wiosny.
/1419631
Kolejne podejście do trasy maratonu... i kolec na drodze
Poniedziałek, 6 maja 2013 Kategoria < 25, Kociewie, Okolice Turza, Polska, Teren
Km: | 21.49 | Km teren: | 18.00 | Czas: | 01:21 | km/h: | 15.92 |
Pr. maks.: | 37.50 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 1636kcal | Podjazdy: | 172m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś wracając rowerem od dentysty ze Starogardu spróbowałem ponownie przejechać trasę maratonu nad Jez. Zduńskim. Ponieważ ostatnio pogubiłem się nieco na szlaku chciałem tym razem przejechać odcinki, na których ostatnio miałem problem.
Wjeżdżam na trasę maratonu w okolicach jeziora Jamertal.
Jezioro objeżdżam i znajduję zgubiony poprzednio szlak. Niestety kawałek za jeziorem znów problemy. Jak się okazało kilka dni później, jakiś dowcipniś przewiesił jedną ze strzałek tak, że pokazywała inną drogę...
Po kilku próbach wreszcie odnalazłem właściwą, ale to nie był koniec przygód. Dojeżdżając do Jeziora Zduńskiego poczułem dziwną niestabilność przedniego koła... Po chwili już wiedziałem, że poszła dętka - przyjrzałem się przedniej oponie i znalazłem niewinnie wystający wbity kolec. Było już nieco późno, przednia opona w bardzo kiepskim stanie i nie chciało mi się bawić w lesie z naprawą dętki, zdecydowałem więc o zawezwaniu wozu technicznego :-), który odebrał mnie znad jeziora do domu.
/1419631
Wjeżdżam na trasę maratonu w okolicach jeziora Jamertal.
Jezioro Jamertal© Magic
Jezioro objeżdżam i znajduję zgubiony poprzednio szlak. Niestety kawałek za jeziorem znów problemy. Jak się okazało kilka dni później, jakiś dowcipniś przewiesił jedną ze strzałek tak, że pokazywała inną drogę...
Po kilku próbach wreszcie odnalazłem właściwą, ale to nie był koniec przygód. Dojeżdżając do Jeziora Zduńskiego poczułem dziwną niestabilność przedniego koła... Po chwili już wiedziałem, że poszła dętka - przyjrzałem się przedniej oponie i znalazłem niewinnie wystający wbity kolec. Było już nieco późno, przednia opona w bardzo kiepskim stanie i nie chciało mi się bawić w lesie z naprawą dętki, zdecydowałem więc o zawezwaniu wozu technicznego :-), który odebrał mnie znad jeziora do domu.
/1419631
Sparring w "dwójce"
Niedziela, 5 maja 2013 Kategoria < 25, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren, Złocieniec
Km: | 19.68 | Km teren: | 13.30 | Czas: | 01:15 | km/h: | 15.74 |
Pr. maks.: | 60.90 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 156156 ( 86%) | HRavg | 131( 72%) |
Kalorie: | 1091kcal | Podjazdy: | 190m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przedwczoraj jeżdżąc samochodem po okolicach zauważyłem strzałki wytyczające trasę maratonu - po dokładniejszym sprawdzeniu okazało się, że wczoraj był maraton MTB w Połczynie... Przegapiłem...
No i w związku z tym miałem na dziś bardzo ambitny plan - pojechać w kierunku Połczyna, przejechać trasę maratonu i wrócić. Plan ten załamał się już po niecałych dwóch kilometrach - na boisku w "Dwójce" spotkałem Leszka (kolegę z podstawówki, liceum i studiów), który przygotowywał się do rodzinnego meczu.
Ja co prawda nie gram w piłkę od ostatniej kontuzji (jakieś 10 lat temu), ale dałem się wciągnąć i stanąłem na bramkę. No i tak zleciało grubo ponad godzinę.
Tak więc musiałem pilnie zmienić plan - pojechałem w zupełnie przeciwnym kierunku - dziś objechałem zielony szlak rowerowy dookoła jeziora Kańsko.
Trasa prowadziła głównie lasem i polami. Było całkiem ciepło więc cieszyłem się chłodem lasu.
Nad Kańskiem odkryłem miejsce, gdzie rower rozpędził się do ponad 60 km/h - znałem wcześniej to miejsce, tyle tylko, że zawsze pod górkę tu jeździłem :-)
Trasa kończyła się nad jeziorami Rakowo - kolejnym dobrze mi znanym miejscu z dawnych lat...
/1419631
No i w związku z tym miałem na dziś bardzo ambitny plan - pojechać w kierunku Połczyna, przejechać trasę maratonu i wrócić. Plan ten załamał się już po niecałych dwóch kilometrach - na boisku w "Dwójce" spotkałem Leszka (kolegę z podstawówki, liceum i studiów), który przygotowywał się do rodzinnego meczu.
Ja co prawda nie gram w piłkę od ostatniej kontuzji (jakieś 10 lat temu), ale dałem się wciągnąć i stanąłem na bramkę. No i tak zleciało grubo ponad godzinę.
Boiska w "dwójce" - tu w wakacje grałem prawie codziennie© Magic
Tak więc musiałem pilnie zmienić plan - pojechałem w zupełnie przeciwnym kierunku - dziś objechałem zielony szlak rowerowy dookoła jeziora Kańsko.
Trasa prowadziła głównie lasem i polami. Było całkiem ciepło więc cieszyłem się chłodem lasu.
Jarosław - wieś na końcu świata© Magic
Czyżby uprawa barszczu Sosnowskiego?© Magic
Nad Kańskiem odkryłem miejsce, gdzie rower rozpędził się do ponad 60 km/h - znałem wcześniej to miejsce, tyle tylko, że zawsze pod górkę tu jeździłem :-)
Trasa kończyła się nad jeziorami Rakowo - kolejnym dobrze mi znanym miejscu z dawnych lat...
Złocieniec - krajobraz mojej młodości© Magic
/1419631
Czerwonym szlakiem po Pojezierzu Drawskim
Sobota, 4 maja 2013 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Pojezierze Drawskie, Polska, Teren, Złocieniec
Km: | 72.60 | Km teren: | 44.00 | Czas: | 03:47 | km/h: | 19.19 |
Pr. maks.: | 49.10 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | 163163 ( 90%) | HRavg | 139( 77%) |
Kalorie: | 3246kcal | Podjazdy: | 492m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pierwszych niezbyt pogodnych dniach długiego weekendu wreszcie przyszła piękna pogoda. Wyruszam więc ze Złocieńca na objazd czerwonego szlaku. Kieruję się do Bobrowa. I już tu są rzeczy warte uwiecznienia: byk przed sklepem, wielki parking ze sprzętem rolniczym oraz lokalny pałacyk.
Z Bobrowa szlak prowadzi przez Stare Kaleńsko w kierunku Jeziora Kaleńskiego - tu zatrzymuję się na chwilkę odpocząć nad wodą.
Po krótkim odpoczynku kieruję się dalej przez Siemczyno do Rzepowa. Dookoła pola, lasy, rzeki i jeziora - same ciekawe krajobrazy.
W Rzepowie odbijam na północny wschód - szlak prowadzi polną drogą do Warniłęgu, a później sympatyczną asfaltową drogą przez Uraz do Bolegorzyna.
Na górce za Urazem zatrzymuję się popodziwiać panoramę Jeziora Drawskiego, a chwilę później nieco zbaczam z drogi, żeby wjechać w mijany wąwóz jednej z rzeczek wpływających do jeziora.
W Bolegorzynie zatrzymuję się na chwilkę przy Muzeum PGR - niestety nie zachęca mnie ono, żeby wejść do środka...
Z Bolegorzyna jadę dalej szlakiem do Nowego Worowa, gdzie go opuszczam - wolę bezpieczniej wrócić ścieżką rowerową niż drogą gminną.
W Cieszynie odbijam ze ścieżki - muszę koniecznie zajechać w miejsce, gdzie wielokrotnie nabierałem pozytywnej energii do życia - nad jezioro Siecino.
Po dłuższym postoju nad Siecinem i powdychaniu tutejszego powietrza wracam na ścieżkę i powoli dojeżdżam do mety mojej dzisiejszej wyprawy. Zatrzymuję się jeszcze na chwilkę przy lokomotywie, która również kojarzy mi się z dzieciństwem :-)
Znów przez przypadek wyłączyłem Endo w trasie, więc całość podzielona na dwie części:
/1419631
/1419631
Corratec na corridzie© Magic
W doborowym towarzystwie© Magic
Pałacyk w Bobrowie© Magic
Z Bobrowa szlak prowadzi przez Stare Kaleńsko w kierunku Jeziora Kaleńskiego - tu zatrzymuję się na chwilkę odpocząć nad wodą.
Nad Jeziorem Kaleńskim© Magic
Wiosna wreszcie się przebiła© Magic
Po krótkim odpoczynku kieruję się dalej przez Siemczyno do Rzepowa. Dookoła pola, lasy, rzeki i jeziora - same ciekawe krajobrazy.
Z jednej strony zielono© Magic
...A z drugiej piaskowo :-)© Magic
Kościół w Rzepowie© Magic
W Rzepowie odbijam na północny wschód - szlak prowadzi polną drogą do Warniłęgu, a później sympatyczną asfaltową drogą przez Uraz do Bolegorzyna.
Na górce za Urazem zatrzymuję się popodziwiać panoramę Jeziora Drawskiego, a chwilę później nieco zbaczam z drogi, żeby wjechać w mijany wąwóz jednej z rzeczek wpływających do jeziora.
Uraz - jedna z ładniejszych panoram Jeziora Drawskiego© Magic
Droga w sam raz dla nas (rowerzystów) :-)© Magic
W Bolegorzynie zatrzymuję się na chwilkę przy Muzeum PGR - niestety nie zachęca mnie ono, żeby wejść do środka...
Muzeum PGR w Bolegorzynie© Magic
Z Bolegorzyna jadę dalej szlakiem do Nowego Worowa, gdzie go opuszczam - wolę bezpieczniej wrócić ścieżką rowerową niż drogą gminną.
To moja posiadłość!© Magic
Jadę dalej ścieżką rowerową© Magic
W Cieszynie odbijam ze ścieżki - muszę koniecznie zajechać w miejsce, gdzie wielokrotnie nabierałem pozytywnej energii do życia - nad jezioro Siecino.
Jezioro Siecino - energia jak zawsze© Magic
Siecino wiosną© Magic
Po dłuższym postoju nad Siecinem i powdychaniu tutejszego powietrza wracam na ścieżkę i powoli dojeżdżam do mety mojej dzisiejszej wyprawy. Zatrzymuję się jeszcze na chwilkę przy lokomotywie, która również kojarzy mi się z dzieciństwem :-)
Stokrotki już też się pojawiły© Magic
WLS 40 - lokomotywa z dzieciństwa :-)© Magic
Znów przez przypadek wyłączyłem Endo w trasie, więc całość podzielona na dwie części:
/1419631
/1419631