blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:947.65 km (w terenie 535.86 km; 56.55%)
Czas w ruchu:47:54
Średnia prędkość:19.78 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:8873 m
Maks. tętno maksymalne:180 (100 %)
Maks. tętno średnie:157 (87 %)
Suma kalorii:38234 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:63.18 km i 3h 11m
Więcej statystyk

Powtórka z wczoraj

Środa, 11 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: 32.55 Km teren: 10.00 Czas: 01:28 km/h: 22.19
Pr. maks.: 42.70 Temperatura: 15.0°C HRmax: 147147 ( 81%) HRavg 129( 71%)
Kalorie: 1015kcal Podjazdy: 293m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Przejazd podobny do wczorajszego - pierwszy odcinek dokładnie taki sam jak wczoraj, a drugi z małą zmianą. Było cieplej mimo tego, że wracałem już po zmroku. Dzięki temperaturze jechało się bardzo sympatycznie.
Z ciekawych spotkań sarna w pełnym pędzie przebiegająca parę metrów przed rowerem.

Poświąteczne kręcenie

Wtorek, 10 kwietnia 2012 Kategoria Okolice Tczewa, 25 - 50
Km: 32.70 Km teren: 11.00 Czas: 01:34 km/h: 20.87
Pr. maks.: 42.60 Temperatura: 12.0°C HRmax: 170170 ( 94%) HRavg 150( 83%)
Kalorie: 1267kcal Podjazdy: 243m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Rozruch po świątecznym obżarstwie i przeziębieniu. Po drodze dwie sarny, dwa jelenie i zając. Szczególnie ciekawe spotkanie z jeleniami mknącymi kawałek między drzewami równolegle ze mną.
A nad jeziorkami Rokickimi pojawił sie bąk. Dawno go tam nie słyszałem. Może wreszcie uda mi się go kiedyś wypatrzeć :-)


Przyrodniczy odlot! Pierwszy bocian na horyzoncie! Pierwszy borsuk na żywo!

Czwartek, 5 kwietnia 2012 Kategoria Teren, 25 - 50, Okolice Tczewa
Km: 46.86 Km teren: 31.86 Czas: 02:09 km/h: 21.80
Pr. maks.: 46.60 Temperatura: 5.0°C HRmax: 170170 ( 94%) HRavg 145( 80%)
Kalorie: 1827kcal Podjazdy: 462m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Po kilku dniach wiosennej zimy prawdziwie zaświeciło słońce. Takiej okazji nie mogłem zmarnować i zaraz po pracy ruszyłem "w teren" :-)
Z Tczewa w kierunku Turza przejechałem ulubioną moją ostatnio trasą przez Młynki i Wędkowy. Przed Małżewem krótki przystanek na fotografie zaoranego właśnie pola. W oddali widziałem stado saren, ale nie spodziewałem się jakie to zwierzaki dziś mi się zaprezentują...
Wczesnowiosenne pola pod Małżewem © Magic

Dalej jadę w kierunku Turza - tam dłuższa przerwa przy kominku i później decyduję, że pojadę dalej w kierunku Jeziora Zduńskiego. Wyruszam z Turza, ale jeszcze przed Boroszewem zauważam po lewej stronie stado saren na górce. Takiej okazji nie mogę odpuścić - zatrzymuję się na dłuższą sesję.
Sarny koło Boroszewa © Magic

Przyglądam się sarnom przez dłuższą chwilę. Są na tyle daleko, że nie przejmują się ani mną ani przejeżdżającym w międzyczasie quadom - za tymi nie przepadam...
Quady... Co ja mogę napisać o tych, co bez litości rozjeżdżają leśne drogi... © Magic

W międzyczasie udaje mi się wypatrzeć też dwa żurawie, ale wciąż głównym tematem są pasące się na polu sarny. Nagle zauważam po prawej stronie znajome kształty wynurzające się z rowu melioracyjnego - nie wierzę własnym oczom... Siedzę tu już z 15 minut i dopiero teraz zauważam, że na polu przechadza się... BOCIAN!!! JEEEEEST! Pierwszy bocian w tym roku! To znaczy, że wiosna idzie na dobre!
Pierwszy bocian A.D. 2012 © Magic

Spotkanie z bocianem napawa mnie tak optymistycznie, że lepiej chyba być nie może. Nawet mój cień dostaje tyle energii, że bez problemu unosi rower! :-)
Rowery w górę! © Magic

Jestem niesamowicie uradowany - już kilka tygodni wypatruję pierwszego bociana i wreszcie jest!
Obserwacja saren i bociana trwa na tyle długo, że muszę nieco skrócić swoją planowaną trasę - odpuszczam dziś Jezioro Żygowickie, a jadę przez Bojary w kierunku Jeziora Zduńskiego. Przed Bojarami zatrzymuję się na chwilkę, żeby uwiecznić dzisiejszy zachód słońca.
Zachód słońca © Magic

Zatrzymując się widzę uciekającego szaraka, ale jest już za daleko, żeby i jego sfotografować. Ale to wciąż nie były jeszcze wszystkie przyrodnicze atrakcje dzisiejszego dnia! Jadę dalej i chwilę póżniej, już w lesie, spostrzegam kątem oka (wiem, nie posiadam kąta oka z medycznego punktu widzenia ;-)), że po lewej stronie coś się rusza... Patrzę... Sarna? Nie! Dzik!! Nie... Niedźwiedź? No bez przesady! Wreszcie dociera do mnie, że właśnie zauważyłem pierwszego w swoim życiu żywego borsuka! Poznałem go po białych paskach po boku głowy. A widzieliście kiedyś spierdzialającego borsuka? Nie!? To żałujcie - wygląda jak podskakująca pluszowa piłeczka, tylko nieco duża :-) Niestety uciekł tak szybko, że o żadnym zdjęciu nie było nawet mowy... :-(
Teraz to już tak mi się micha cieszy, że gdybym właśnie jechał w maratonie, to żadne Banachy, Kaisery, Langi ani inne nie miałyby najmniejszych szans ;-)
Mijam Zduńskie, droga w kierunku Wędków rozjeżdżona jak nigdy - pewnie te czterokołowe przybłędy rozjeździły :-( Zauważam, że właśnie wschodzi księżyc - prawie w pełni. Towarzyszy mi już do końca. W drodze powrotnej przebiegają mi jeszcze przed nosem dwie sarny no i zauważam widziane wcześniej quady... Jeden chyba niedomaga, bo ciągnie się na linie za drugim. Chyba go panowie zajeździli.
No ale jakby nie patrzeć i tak dzisiejszy dzień był bardzo pozytywny rowerowo i przyrodniczo - prawdziwy Wielki Tydzień :-)
Księżyc © Magic


Niestety Endomondo znów mi pocięło trasę na dwa etapy:

Znów prószy śnieg...

Poniedziałek, 2 kwietnia 2012 Kategoria 25 - 50, Okolice Tczewa, Teren
Km: 25.21 Km teren: 17.50 Czas: 01:09 km/h: 21.92
Pr. maks.: 47.60 Temperatura: 4.0°C HRmax: 149149 ( 82%) HRavg 126( 70%)
Kalorie: 797kcal Podjazdy: 209m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Miała być wiosna a przyszła zima.
Po pracy wybrałem się na rowerek - tym razem z Turza przez Boroszewo i Jez. Zduńskie do Tczewa.
Jeszcze w Turzu pierwsza śnieżyca, ale później prawdziwe wiosenne słońce więc zdecydowałem, że jadę. Po drodze jednak pogoda znów się zmieniła i zaraz za autostradą powróciła śnieżyca. I tak już do końca...
Znów pada śnieg... © Magic

Śnieżne ślady © Magic

Śnieżna czapla © Magic

Kwiecień plecień - od lata do śnieżycy... (Otomin - Wieżyca - Tczew)

Niedziela, 1 kwietnia 2012 Kategoria >100 km, Kaszuby, Teren
Km: 106.44 Km teren: 50.00 Czas: 05:48 km/h: 18.35
Pr. maks.: 48.50 Temperatura: 4.0°C HRmax: 172172 ( 95%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: 4898kcal Podjazdy: 1146m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Opis w trakcie tworzenia - wkrótce c.d. :-)

Stało się - pierwsza "setka" w tym roku!

Niedzielnym porankiem wyruszam z Otomina w kierunku Wieżycy. Nie wiem, czy dojadę, ale spróbuję. Już na pierwszej prostej zdecydowanie odczuwam chłód polarnego powietrza - mrozi aż miło! Na szczęście, w odróżnieniu od wczorajszego dnia, świeci słońce i zachęca do jazdy.
Nad jeziorem dojeżdżam do czekających już Adama i Turysty. Pierwszą część dnia będziemy jechać razem czarnym szlakiem w kierunku nowego mostku na Raduni.
Turysta i Adam nad Jez. Otomińskim © Magic

Jezioro Otomińskie © Magic

Turysta na szlaku © Magic

Adam na szlaku © Magic

Trasa jest dość dobra choć momentami zdarzają się kawałki przykryte warstwą wczoraj spadłego śniegu. Na szczęście nie ma dużego błota aż do samego zjazdu do Raduni. Tu, niestety, jakiś ciągnik tak rozjeździł zjazd, że nikomu z nas nie udaje się go zjechać...
Dojazd do Raduni © Magic

Po drodze słyszymy odgłosy bliskich wystrzałów - niemal każdym razem w tym miejscu je słychać i zawsze zastanawiam się, czy przypadkiem nie wjadę jakiemuś zagubionemu myśliwemu na linię strzału :-)
Humor poprawia nam się zdecydowanie gdy dojeżdżamy do Raduni i ukazuje się naszym oczom odnowiony mostek na rzece - trzeba przyznać, że teraz jest to prawdziwy most na którym nie trzeba obawiać się niespodziewanej kąpieli.
Nowy mostek na Raduni © Magic

Po krótkiej sesji fotograficznej ruszamy dalej. Chwilę później mamy kolejną sesję, tym razem na bardzo przyzwoitym podjeździe, z którym po kolei "walczymy" :-)
Podjazd koło Widlina © Magic

Po pokonaniu podjazdu, dużo spokojniejszą drogą dojeżdżamy do Starej Piły, gdzie nasze trasy się rozchodzą - Adam i Turysta wracają w kierunku Gdańska a ja jadę na zachód mając w głowie nieśmiały plan dojechania do Wieżycy.
Opis przejechanej już części trasy możecie znaleźć na bikelogach Adama i Turysty.

Chwilę po pożegnaniu z chłopakami natrafiam na pierwszy na świecie prototyp latającego samochodu. Widać po nim, że poddawany jest dość poważnym testom wytrzymałościowymm ;-)
Latający Mercedes :-) © Magic

Po dokładnym przyjrzeniu się temu niespotykanemu wehikułowi kieruję się w stronę Babiego Dołu i Jaru Raduni. Coraz częściej mam przed sobą prawdziwie zimowe panoramy lub zjawiska typu "z lewej zima, z prawej wiosna". Muszę przyznać, że jest to dość ciekawe odczucie.
Jadę dalej i docieram do Babiego Dołu. Stąd kieruję się bezpośrednio w kierunku jaru. Już w Babim Dole mam problem "w prawo czy w lewo", ale to jeszcze nic. Jadę ostatecznie w prawo i docieram do mostu na Raduni. Zaraz za mostem, po lewej stronie, jest kilkunastometrowa skarpa na którą prowadzi niebieski szlak pieszy. Nie wiem, co mnie znów podkusiło, ale zdecydowałem się jechać dalej tym szlakiem. Problemy zaczęły się już na podejściu, którego nawet piechotą nie byłem w stanie bezproblemowo pokonać. W końcu, po kilku błotnych ślizgach z rowerem, staję na górze - pierwszy sukces! Próbuje jechać, ale samozaparcia starcza mi zaledwie na kilkadziesiąt metrów - krzaki, śnieg, gałęzie i korzenie powodują, że kolejne kilkaset metrów muszę przedzierać się ponad pół godziny piechotą...
Zimowy szlak pieszy nad Jarem Raduni © Magic

Cierpię ja, cierpi też rower zaczepiany co chwilę przez porastające szlak krzaczki i drzewka oraz leżący śnieg. Trudność potęguje brak okularów, które zepsuły się na początku dzisiejszej jazdy.
Zima mocno trzyma! © Magic

Mój nowy plan: Byle do kładki!
No i docieram do tej kładki... Fakt ten wcale nie podnosi mnie na duchu a wręcz przeciwnie - okazuje się, że kładka co prawda jest (i to nawet podwójna), ale ja za nic na nią dziś nie wejdę... Katastrofa! I co teraz?
Kładka na Raduni © Magic

Jar Raduni © Magic

Ostatecznie przedzieram się starym szlakiem w kierunku najbliższej leśnej drogi, na której wreszcie mogę znów popędzić rowerem.
Mijam stację Babi Dół - nie wiedziałem, że jest po tej stronie rzeki - i dalej kieruję się najbliższą drogą przez Kiełpino i Goręczyno w kierunku Wieżycy. Chciałem pojechać przez Ostrzyce, ale straciłem tak dużo czasu w Jarze Raduni, że musiałem znacznie przyspieszyć.
Pierwsze widoki z Wieżycą w tle © Magic

Po przedarciu się bardzo błotnistą drogą za Rątami i przejechaniu miejscowości Wieżyca rozpoczyna się kulminacja dzisiejszego dnia - ok. 130-metrowy podjazd na szczyt. Początkowo asfaltem, a później ostatnie 60 m do góry po leśnej ścieżce zasypanej śniegiem. Po śladach widzę, że jechały tędy już dziś dwa rowery, ale ślady wskazują, że raczej w dół.
Wjazd na Wieżycę © Magic

Ostatecznie docieram na szczyt bez większych problemów. Chciałem się tu nieco posilić, ale okazało się, że w stojącym tu "kiosku" nie mają ani napojów ani nawet batoników.
Na szczycie Wieżycy © Magic

Odpoczywając zauważam, że nadciągają niepokojące czarne chmury - od tego momentu przez ponad godzinę będę przed nimi uciekał.
Zjeżdżam szybko ze szczytu i kieruję się leśną drogą w kierunku Drozdowa i Piotrowa. Za Drozdowem zauważam tuż przy drodze dwie sarenki - stoją i jak gdyby nigdy nic tylko przyglądają się ciekawie przejeżdżającemu kolarzowi. Było to bardzo sympatyczne spotkanie - chyba nigdy sarna nie stała tak blisko ode mnie :-)
W Piotrowie zauważam natomiast strumyk, który okazuje się być początkiem rzeki Wierzycy (pisanej, nie wiem czemu, inaczej niż góra spod której wypływa). Żal patrzeć jak zaśmiecona jest ta "rzeka" na początku swojego biegu...
Wierzyca - początek w Piotrowie © Magic

Z Piotrowa kieruję się na Grabowo, Nową Karczmę, Wysin - chcę uniknąć tym razem standardowej drogi przez Przywidz. Zaraz za Wysinem dogania mnie czarna (a właściwie szara) chmura - najpierw zaczyna mocno wiać (na szczęście w plecy), a chwilę później zaczyna się prawdziwa śnieżyca. Jestem bliski wezwania "pojazdu technicznego", ale śnieżyca po kilku minutach przechodzi równie szybko jak przyszła. Od tej pory jedynie lekko prószy śnieg (z jednym chwilowym wyjątkiem, gdy znów dało przez chwilę czadu).
Prószy śnieg koło Pawłowa © Magic

Po drodze jestem świadkiem ciekawej konwersacji właścicielki psa, który na mnie naskoczył (niegroźnie), z samym pieskiem. Pani, bardzo groźnym tonem, zwróciła się do psa takimi słowami: "Fafik! Fafik! Bo dam w ryj!" Muszę przyznać, że pies bez potrzeby dodatkowych wyjaśnien zrozumiał doskonale ten przekaz :-)
Przed Pawłowem zauważam, że mój "podjazdomierz" wskazuje już ponad 1000 m podjazdów - a mówią, że góry są tylko w górach :-) Chciałem to jakoś uczcić, ale, że czas gonił coraz bardziej napiłem się tylko nieco z bidonu i popędziłem dalej - od Pawłowa właściwie już tylko asfaltami bez większych postojów.
Zatrzymałem się jedynie jeszcze przy poniższym ciekawym znaku. Przyszły mi przy nim dwa pytania do głowy:
1. Jaki kierowca będzie w stanie to wszystko przeczytać?
2. Czy jest firma, której ten znak dotyczy? :-)
Zakaz w Sobowidzu © Magic

Ostatecznie dojeżdżam do domu jeszcze przed zmrokiem, co jest dużym sukcesem!

Trasa przejazdu:

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum