Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2012
Dystans całkowity: | 428.38 km (w terenie 284.34 km; 66.38%) |
Czas w ruchu: | 24:54 |
Średnia prędkość: | 17.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.00 km/h |
Suma podjazdów: | 4565 m |
Maks. tętno maksymalne: | 179 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 150 (83 %) |
Suma kalorii: | 19167 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 35.70 km i 2h 04m |
Więcej statystyk |
Jazda na budowie
Czwartek, 29 marca 2012
Km: | 32.73 | Km teren: | 15.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 22.57 |
Pr. maks.: | 48.70 | Temperatura: | 6.0°C | HRmax: | 164164 ( 91%) | HRavg | 138( 76%) |
Kalorie: | 1131kcal | Podjazdy: | 291m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś, pod wpływem przeżyć z ostatniego roku, rozpoczynam nowy cykl przypowieści p.t. "Jazda na budowie". Oj, będzie wesoło ;-)
Ale najpierw co nieco o dzisiejszym wyjeździe. Ponieważ nie padało, zdecydowałem się pojeździć. Już po niecałym kilometrze wypadł mi klocek z hamulca - tego się nie spodziewałem! A że nie chciało mi się tracić czasu na grzebanie, odkręciłem tylko hamulec i ruszyłem dalej mając nadzieję, że z jednym hamulcem (niestety przednim) bez problemu sobie poradzę. No i udało się!
Dziś, z braku transportu, musiałem też i pod wiatr jechać, ale schowałem się w lesie i było całkiem fajnie. Powrót tuż przed zmrokiem, więc najkrótszą drogą do domu.
No a teraz "Jazda na budowie" odc. I. Dialog z budowlańcem.
Background (tzn. tło akcji): Ekipa miała skończyć prace na budowie w listopadzie. Skończyła dużo później a potem zaczęły się regularne naprawy niedoróbek. Ekipa przyjeżdża naprawiać jak się da, tzn. czasem przyjedzie a czasem nie. Wczoraj mieli być - tak było ustalone przedwczoraj.
Przyjeżdżam na budowę i patrzę, że nic nie zrobione, dzwonię i oto dialog:
Ja: Dzień dobry!
Szef ekipy: No dzień dobry!
Ja: Jestem na budowie i widzę, że nic dziś nie zostało zrobione?
Szef: No tak...
Ja: Dlaczego?
Szef: Yyyyyyyyyy... Zapomniałem...
A życie toczy się dalej... CDN.
Ale najpierw co nieco o dzisiejszym wyjeździe. Ponieważ nie padało, zdecydowałem się pojeździć. Już po niecałym kilometrze wypadł mi klocek z hamulca - tego się nie spodziewałem! A że nie chciało mi się tracić czasu na grzebanie, odkręciłem tylko hamulec i ruszyłem dalej mając nadzieję, że z jednym hamulcem (niestety przednim) bez problemu sobie poradzę. No i udało się!
Dziś, z braku transportu, musiałem też i pod wiatr jechać, ale schowałem się w lesie i było całkiem fajnie. Powrót tuż przed zmrokiem, więc najkrótszą drogą do domu.
No a teraz "Jazda na budowie" odc. I. Dialog z budowlańcem.
Background (tzn. tło akcji): Ekipa miała skończyć prace na budowie w listopadzie. Skończyła dużo później a potem zaczęły się regularne naprawy niedoróbek. Ekipa przyjeżdża naprawiać jak się da, tzn. czasem przyjedzie a czasem nie. Wczoraj mieli być - tak było ustalone przedwczoraj.
Przyjeżdżam na budowę i patrzę, że nic nie zrobione, dzwonię i oto dialog:
Ja: Dzień dobry!
Szef ekipy: No dzień dobry!
Ja: Jestem na budowie i widzę, że nic dziś nie zostało zrobione?
Szef: No tak...
Ja: Dlaczego?
Szef: Yyyyyyyyyy... Zapomniałem...
A życie toczy się dalej... CDN.
10 w skali Beauforta!
Środa, 28 marca 2012
Km: | 19.14 | Km teren: | 11.14 | Czas: | 00:47 | km/h: | 24.43 |
Pr. maks.: | 52.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | 156156 ( 86%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | 594kcal | Podjazdy: | 193m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jadąc z pracy usłyszałem w prognozie "Na morzu 10 w skali Beauforta".
Wpadłem więc na pomysł, żeby dostać się do Turza w jakiś sposób samochodem (z rowerem) a później, z wiatrem, spokojnie wrócić rowerkiem.
No i udało się!
Jak miło się pedałowało. Świetne uczucie jechać tą samą trasę na przełożeniach o co najmniej dwa wyższych niż normalnie. Wiatr mi w ogóle nie przeszkadzał! :-) Na dodatek dziś nie wziąłem plecaka foto, więc było też dużo lżej.
Jedyna zła wiadomość to to, że wyjeżdżając miałem słońce, a pod koniec trasy już go nie było i prawdopodobnie przez parę dni będzie z nim problem... Zobaczymy.
A na koniec spotkanie z ludzką głupotą... Ktoś podpalił trawę wzdłuż torów w Tczewie. Skończyło się to poważnym pożarem w pobliżu zakładów. Straż nie mogła sobie poradzić, bo wiatr przenosił ogień w trawie szybciej niż strażacy gasili... Na szczęście udało się ugasić i ogień nie dotarł na pobliske osiedle.
Wpadłem więc na pomysł, żeby dostać się do Turza w jakiś sposób samochodem (z rowerem) a później, z wiatrem, spokojnie wrócić rowerkiem.
No i udało się!
Jak miło się pedałowało. Świetne uczucie jechać tą samą trasę na przełożeniach o co najmniej dwa wyższych niż normalnie. Wiatr mi w ogóle nie przeszkadzał! :-) Na dodatek dziś nie wziąłem plecaka foto, więc było też dużo lżej.
Jedyna zła wiadomość to to, że wyjeżdżając miałem słońce, a pod koniec trasy już go nie było i prawdopodobnie przez parę dni będzie z nim problem... Zobaczymy.
Zachód nad Lubiszewem© Magic
A na koniec spotkanie z ludzką głupotą... Ktoś podpalił trawę wzdłuż torów w Tczewie. Skończyło się to poważnym pożarem w pobliżu zakładów. Straż nie mogła sobie poradzić, bo wiatr przenosił ogień w trawie szybciej niż strażacy gasili... Na szczęście udało się ugasić i ogień nie dotarł na pobliske osiedle.
Pożar przy torach w Tczewie© Magic
Wieczorny relaks
Poniedziałek, 26 marca 2012
Km: | 44.97 | Km teren: | 32.00 | Czas: | 02:11 | km/h: | 20.60 |
Pr. maks.: | 40.60 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | 159159 ( 88%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | 1655kcal | Podjazdy: | 433m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tym razem nieco wydłużona "popracowa" przejażdżka leśnymi szlakami w okolicach Tczewa. Byłoby nieco dłużej, ale wciąż jeszcze za szybko robi się ciemno, choć już jest dużo lepiej. Wiatr nieco przeszkadzał na otwartej przestrzeni, ale w lesie prawie go nie było czuć.
Po drodze parę spotkań z sarnami.
Po drodze parę spotkań z sarnami.
Pajtuńskie "galopady"
Niedziela, 25 marca 2012
Km: | 28.39 | Km teren: | 27.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 11.75 |
Pr. maks.: | 36.90 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 161161 ( 89%) | HRavg | 120( 66%) |
Kalorie: | 1504kcal | Podjazdy: | 537m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym długim etapie terenowym dziś zdecydowałem się na dwie rundki z końskimi "zastępami" - pierwsza wokół jeziora Serwent i druga w okolicach Pajtuńskiego Młyna.
W trakcie objazdu jeziora Serwent napotkaliśmy stadko okazałych jeleni - niestety zbyt szybko uciekły, żeby je sfotografować. Były tak okazałe, że jak uciekały w las pomyślałem sobie "Po co oni konno wjeżdżają w las??? Ja tam nie jadę!" (Myślałem, że to jeźdźcy, z którymi objeżdżałem jezioro)
:-)
Trasa rundy wokół jeziora Serwent:
Trasa rundki poobiedniej:
Galop po pajtuńskich polach© Magic
W trakcie objazdu jeziora Serwent napotkaliśmy stadko okazałych jeleni - niestety zbyt szybko uciekły, żeby je sfotografować. Były tak okazałe, że jak uciekały w las pomyślałem sobie "Po co oni konno wjeżdżają w las??? Ja tam nie jadę!" (Myślałem, że to jeźdźcy, z którymi objeżdżałem jezioro)
:-)
Przeprawa przez Kośną© Magic
Trasa rundy wokół jeziora Serwent:
Trasa rundki poobiedniej:
Serwent, Kośno i... topienie Marzanny!
Sobota, 24 marca 2012
Km: | 50.94 | Km teren: | 48.00 | Czas: | 04:03 | km/h: | 12.58 |
Pr. maks.: | 39.90 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 179179 ( 99%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | 3131kcal | Podjazdy: | 474m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś wybieram się w teren z zaprzyjaźnionymi jeźdźcami z Pajtuńskiego Młyna. Wyruszamy spod samego młyna. Pogoda dopisuje - jest słonecznie, a na dodatek niemal bezwietrznie (co ostatnio jest rzadkością).
Jedziemy przez Pajtuny w kierunku Prejłowa i dalej jeziora Serwent. Oprócz koni jest też z nam India, która pilnuje porządku w stadzie ;-)
Dojeżdżamy do jeziora i tam zawracamy w kierunku Purdy. Jezioro częściowo już zrzuciło pokrywę lodową (więc wiosna idzie!), ale na spora jego powierzchnia jest jeszcze zmrożona.
Przed Purdą odłączam się od jeźdźców, którzy wracają do młyna - ja jadę dalej w kierunku jeziora Kośno pooddychać leśnymi wiosennymi klimatami. Mijam miejscowość Krzywonoga i dojeżdżam do drogi nr 53, gdzie kończy się jezioro Kośno a zaczyna rzeka Kośna. Tą rzeką spływałem dwa lata temu do Pajtun. Po krótkim poszukiwaniu udaje mi się (z pomocą miejscowych) odnaleźć szlak krajoznawczy wokół jeziora. Dziś chcę przejechać cały ten szlak.
Wjeżdżam na ścieżkę wzdłuż brzegu jeziora - ścieżka nie jest zbyt wygodna dla rowerów, ale jadę - muszę sobie jakoś poradzić. Ok. kilometra dalej dojeżdżam do pięknie ulokowanego punktu widokowego. Tu odpoczywam przy odgłosach otaczającej natury - a to odezwie się myszołów, a to dzięcioł, a to żuraw i chyba nawet bielik gdzieś w oddali - jest co słuchać...
No, ale muszę jechać dalej. Jestem w środku lasu, ale i tak od czasu do czasu daje o sobie znać cywilizacja :-)
Jadę ścieżką, która w większości swojego biegu jest dość trudna - co chwilę muszę omijać kupki gałęzi, większe "błotka" i najczęściej grzęznę w piaszczystym podłożu. Trzeba się więc nakręcić, ale czego się nie robi dla przyrody :-)
Po dłuższym czasie dojeżdżam do miejscowości Łajs położonej na południu jeziora i na granicy Warmii i Mazur. Stąd kieruję się już do Pajtuńskiego Młyna.
Znów jadę wzdłuż brzegu jeziora ścieżką przyrodniczą. Z tej strony jest chyba jeszcze mniej przyjemnie rowerowo - ścieżka przygotowana dla turystów pieszych (takie są zresztą jej założenia).
Po objechaniu całego jeziora wjeżdżam na dużo lepszą drogę leśną do Purdki. W Purdce udaje mi się przeprawić przez Kośną dzięki zbudowanej tu kładce dla pieszych. Skraca mi ona drogę do Purdy i dalej Pajtuńskiego Młyna.
Kawałek dalej, przed Purdą, wypatruje pasące się na łące żurawie.
Próbuję zrobić im jakieś ciekawe zdjęcie, ale, niestety, kończy mi się karta i muszę zrezygnować z tego planu. Dzięki temu ruszam szybciej w kierunku młyna, gdzie zdążam jeszcze pożegnać Marzannę, co pozwala mi wierzyć w całkowite odejście zimy. Ale zołza nie chciała odpłynąć ;-)
Pajtuński Młyn© Magic
Jedziemy przez Pajtuny w kierunku Prejłowa i dalej jeziora Serwent. Oprócz koni jest też z nam India, która pilnuje porządku w stadzie ;-)
India - przewodnik stada :-)© Magic
Dojeżdżamy do jeziora i tam zawracamy w kierunku Purdy. Jezioro częściowo już zrzuciło pokrywę lodową (więc wiosna idzie!), ale na spora jego powierzchnia jest jeszcze zmrożona.
Jezioro Serwent© Magic
Przed Purdą odłączam się od jeźdźców, którzy wracają do młyna - ja jadę dalej w kierunku jeziora Kośno pooddychać leśnymi wiosennymi klimatami. Mijam miejscowość Krzywonoga i dojeżdżam do drogi nr 53, gdzie kończy się jezioro Kośno a zaczyna rzeka Kośna. Tą rzeką spływałem dwa lata temu do Pajtun. Po krótkim poszukiwaniu udaje mi się (z pomocą miejscowych) odnaleźć szlak krajoznawczy wokół jeziora. Dziś chcę przejechać cały ten szlak.
Ujście Kośny z jeziora Kośno© Magic
Wjeżdżam na ścieżkę wzdłuż brzegu jeziora - ścieżka nie jest zbyt wygodna dla rowerów, ale jadę - muszę sobie jakoś poradzić. Ok. kilometra dalej dojeżdżam do pięknie ulokowanego punktu widokowego. Tu odpoczywam przy odgłosach otaczającej natury - a to odezwie się myszołów, a to dzięcioł, a to żuraw i chyba nawet bielik gdzieś w oddali - jest co słuchać...
Punkt widokowy nad j. Kośno.© Magic
No, ale muszę jechać dalej. Jestem w środku lasu, ale i tak od czasu do czasu daje o sobie znać cywilizacja :-)
Nawet w lesie cywilizacja nie daje spokoju :-)© Magic
Jadę ścieżką, która w większości swojego biegu jest dość trudna - co chwilę muszę omijać kupki gałęzi, większe "błotka" i najczęściej grzęznę w piaszczystym podłożu. Trzeba się więc nakręcić, ale czego się nie robi dla przyrody :-)
Ścieżka nad jeziorem© Magic
Po dłuższym czasie dojeżdżam do miejscowości Łajs położonej na południu jeziora i na granicy Warmii i Mazur. Stąd kieruję się już do Pajtuńskiego Młyna.
Jezioro Kośno widziane z Łajsu© Magic
Znów jadę wzdłuż brzegu jeziora ścieżką przyrodniczą. Z tej strony jest chyba jeszcze mniej przyjemnie rowerowo - ścieżka przygotowana dla turystów pieszych (takie są zresztą jej założenia).
Po objechaniu całego jeziora wjeżdżam na dużo lepszą drogę leśną do Purdki. W Purdce udaje mi się przeprawić przez Kośną dzięki zbudowanej tu kładce dla pieszych. Skraca mi ona drogę do Purdy i dalej Pajtuńskiego Młyna.
Kładka na Kośnej w Purdce© Magic
Kawałek dalej, przed Purdą, wypatruje pasące się na łące żurawie.
Żurawie koło Purdy© Magic
Próbuję zrobić im jakieś ciekawe zdjęcie, ale, niestety, kończy mi się karta i muszę zrezygnować z tego planu. Dzięki temu ruszam szybciej w kierunku młyna, gdzie zdążam jeszcze pożegnać Marzannę, co pozwala mi wierzyć w całkowite odejście zimy. Ale zołza nie chciała odpłynąć ;-)
Topienie Marzanny w Pajtuńskim Młynie© Magic
(Wczoraj) Przyszła wiosna!
Czwartek, 22 marca 2012
Km: | 32.16 | Km teren: | 12.00 | Czas: | 01:22 | km/h: | 23.53 |
Pr. maks.: | 43.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 148( 82%) |
Kalorie: | 1212kcal | Podjazdy: | 272m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejazd do Turza (przed zachodem) i z powrotem (w ciemnościach).
Po drodze dwa spotkania z sarnami i jedno z zającem - wszystkie zwierzaki zachowywały się jakbym to ja dla nich był atrakcją a nie one dla mnie :-)
Tam:
...I z powrotem:
Po drodze dwa spotkania z sarnami i jedno z zającem - wszystkie zwierzaki zachowywały się jakbym to ja dla nich był atrakcją a nie one dla mnie :-)
Droga przed Małżewem© Magic
Zachód w Turzu© Magic
Tam:
...I z powrotem:
Powrót w ulubione tereny
Niedziela, 18 marca 2012
Km: | 56.00 | Km teren: | 42.20 | Czas: | 03:03 | km/h: | 18.36 |
Pr. maks.: | 44.10 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 155155 ( 86%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | 2211kcal | Podjazdy: | 586m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po wczorajszym dłuższym wyjeździe dziś zdecydowałem pokręcić się po ulubionych moich terenach rowerowych w okolicy Tczewa.
Najpierw przejazd do Turza, później w kierunku jezior Żygowickiego i Zduńskiego.
Nad J. Żygowickim robię postój. Na niebie zauważam jednego, potem dwa myszołowy. Po kilku minutach widzę krążące pięć myszołowów, a w oddali jeszcze kilka błotniaków - widać też lubią te tereny.
Jadę dalej przez Ciecholewy - tu zauważam (a raczej słyszę) w oddali całe stado żurawi, a nieco bliżej jeszcze dwa pasące się żurawie. Zatrzymuję się na chwilę na parę kolejnych zdjęć. Nie wiem czemu przy tej okazji zgłupiało mi Endomondo i musiałem zakończyć poprzedni szlak oraz zacząć nowy...
Z Ciecholew jadę zielonym szlakiem rowerowym w kierunku Szpęgawska a póżniej Jeziora Zduńskiego. Po okrążeniu jeziora leśną ścieżką zatrzymuję się na dawnym kąpielisku na ostatnie dziś fotki.
Robi się coraz bardziej mglisto i chłodno, więc szybciej ruszam w kierunku Tczewa (przez Młynki). Wieczorem przyszła pierwsza w tym roku burza.
Najpierw przejazd do Turza, później w kierunku jezior Żygowickiego i Zduńskiego.
Nad J. Żygowickim robię postój. Na niebie zauważam jednego, potem dwa myszołowy. Po kilku minutach widzę krążące pięć myszołowów, a w oddali jeszcze kilka błotniaków - widać też lubią te tereny.
Leśniczówka Żygowice© Magic
Myszołów nad J. Żygowickim.© Magic
Jadę dalej przez Ciecholewy - tu zauważam (a raczej słyszę) w oddali całe stado żurawi, a nieco bliżej jeszcze dwa pasące się żurawie. Zatrzymuję się na chwilę na parę kolejnych zdjęć. Nie wiem czemu przy tej okazji zgłupiało mi Endomondo i musiałem zakończyć poprzedni szlak oraz zacząć nowy...
Żurawie w Ciecholewach© Magic
Z Ciecholew jadę zielonym szlakiem rowerowym w kierunku Szpęgawska a póżniej Jeziora Zduńskiego. Po okrążeniu jeziora leśną ścieżką zatrzymuję się na dawnym kąpielisku na ostatnie dziś fotki.
Jezioro Zduńskie© Magic
Pałka wodna© Magic
Robi się coraz bardziej mglisto i chłodno, więc szybciej ruszam w kierunku Tczewa (przez Młynki). Wieczorem przyszła pierwsza w tym roku burza.
Wiosna tuż tuż! (Przyleciały żurawie)
Sobota, 17 marca 2012
Km: | 61.22 | Km teren: | 51.00 | Czas: | 04:07 | km/h: | 14.87 |
Pr. maks.: | 43.60 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 144( 80%) |
Kalorie: | 3625kcal | Podjazdy: | 717m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Zrobiło się tak ciepło i wiosennie, że zdecydowałem się na pierwszy w tym roku przyrodniczo-fotograficzny wypad rowerowy.
Ruszam z Tczewa do Turza - tam pierwszy przystanek. Po krótkiej przerwie ruszam w kierunku Wyczechowa, celu dzisiejszego przejazdu. Jadę "na GPS", tzn. wybieram takie leśne i polne drogi, które prowadzą tam, gdzie trzeba :-)
A że nie wszystkie leśne drogi łączą się z innymi, już za Turzem muszę się nieco poprzedzierać leśną ścieżką. Na szczęście nie jest źle - dojeżdżam do zagrody, od której prowadzi prawdziwa polna droga. Jedyny problem to kilka psów, od których muszę się nieco pooganiać - na szczęscie małe i niegroźne, ale bardzo hałaśliwe.
Kawałek dalej zauważam ślicznego żółtego trznadla, który wyraźnie pozuje do zdjęć, więc tu decyduję się na pierwszą dziś "sesję" fotograficzną.
Dalej mijam Gołębiewko i dojeżdżam do Mirowa. Tu znajduje się jedna z większych w okolicy żwirowni. Przejeżdżając przez żwirownię zauważam taki znak:
Zastanawia mnie, skąd tu znaki dla rowerzystów? ;-)
Droga przez las za żwirownią jest najgorszym dziś odcinkiem - leśnicy tak rozjeździli ten kawałek lasu, że cały czas trzeba walczyć z błotem i kilka razy muszę schodzić z roweru, żeby "przeskoczyć" kolejne koleiny o głebokości połowy koła.
Z Mirowa przez Postołowo, Cząstkowo, Błotnię i Miłowo dojeżdżam do Jeziora Przywidzkiego. Tu robię kolejny przystanek - w tym miejscu zawsze znajdzie się jakiś ciekawy temat dla fotografa :-)
Znad jeziora kieruję się najkrótszą drogą w kierunku Wyczechowa. Niestety, nie jest to najlepszy wybór i znów muszę się nieco poprzedzierać błotnistym szlakiem mocno do góry, ale wynagradza mi to spotkanie z żurawiami pasącymi się na łące zaraz za lasem. Stoją tam dwa żurawie, ale chwilę później na niebie pojawia się duży klucz przelatujących żurawi i zaczynają ze sobą ciekawą "rozmowę". Lubię obserwować te ptaki...
Kawałek za Pomlewem mam kolejne ciekawe "przyrodnicze spotkanie". Tuż przed Hutą wjeżdżam dawno zapomnianą drogą w las. Droga ta prowadzi na szczyt wzniesienia, gdzie na samej górze obozuje pokaźne stado jeleni. Pierwszy raz widziałem stado ok. 20-30 jeleni, które uciekło mi niemal spod kół! Ziemia się zatrzęsła, a najbliższy z nich przebiegł jakieś 15-20 metrów przede mną. Muszę przyznać, że takiego stadka jeszcze nie widziałem... Dla uspokojenia zrobiłem jeszcze ostatnie dziś zdjęcie zachodu nad Górną Hutą.
Kilkanaście minut później jestem na miejscu - udało mi się dojechać tuż przed zmrokiem.
Ruszam z Tczewa do Turza - tam pierwszy przystanek. Po krótkiej przerwie ruszam w kierunku Wyczechowa, celu dzisiejszego przejazdu. Jadę "na GPS", tzn. wybieram takie leśne i polne drogi, które prowadzą tam, gdzie trzeba :-)
A że nie wszystkie leśne drogi łączą się z innymi, już za Turzem muszę się nieco poprzedzierać leśną ścieżką. Na szczęście nie jest źle - dojeżdżam do zagrody, od której prowadzi prawdziwa polna droga. Jedyny problem to kilka psów, od których muszę się nieco pooganiać - na szczęscie małe i niegroźne, ale bardzo hałaśliwe.
Kawałek dalej zauważam ślicznego żółtego trznadla, który wyraźnie pozuje do zdjęć, więc tu decyduję się na pierwszą dziś "sesję" fotograficzną.
Krajobraz koło Kobierzyna© Magic
Wiosenny trznadel© Magic
Dalej mijam Gołębiewko i dojeżdżam do Mirowa. Tu znajduje się jedna z większych w okolicy żwirowni. Przejeżdżając przez żwirownię zauważam taki znak:
Co ma wspólnego ten nakaz z rowerzystami? :-)© Magic
Zastanawia mnie, skąd tu znaki dla rowerzystów? ;-)
Droga przez las za żwirownią jest najgorszym dziś odcinkiem - leśnicy tak rozjeździli ten kawałek lasu, że cały czas trzeba walczyć z błotem i kilka razy muszę schodzić z roweru, żeby "przeskoczyć" kolejne koleiny o głebokości połowy koła.
Z Mirowa przez Postołowo, Cząstkowo, Błotnię i Miłowo dojeżdżam do Jeziora Przywidzkiego. Tu robię kolejny przystanek - w tym miejscu zawsze znajdzie się jakiś ciekawy temat dla fotografa :-)
Jezioro Przywidzkie© Magic
Resztki zimy na jeziorze© Magic
Odpoczynek nad jeziorem© Magic
Znad jeziora kieruję się najkrótszą drogą w kierunku Wyczechowa. Niestety, nie jest to najlepszy wybór i znów muszę się nieco poprzedzierać błotnistym szlakiem mocno do góry, ale wynagradza mi to spotkanie z żurawiami pasącymi się na łące zaraz za lasem. Stoją tam dwa żurawie, ale chwilę później na niebie pojawia się duży klucz przelatujących żurawi i zaczynają ze sobą ciekawą "rozmowę". Lubię obserwować te ptaki...
Przyleciały żurawie© Magic
Kawałek za Pomlewem mam kolejne ciekawe "przyrodnicze spotkanie". Tuż przed Hutą wjeżdżam dawno zapomnianą drogą w las. Droga ta prowadzi na szczyt wzniesienia, gdzie na samej górze obozuje pokaźne stado jeleni. Pierwszy raz widziałem stado ok. 20-30 jeleni, które uciekło mi niemal spod kół! Ziemia się zatrzęsła, a najbliższy z nich przebiegł jakieś 15-20 metrów przede mną. Muszę przyznać, że takiego stadka jeszcze nie widziałem... Dla uspokojenia zrobiłem jeszcze ostatnie dziś zdjęcie zachodu nad Górną Hutą.
Zachód słońca w Górnej Hucie© Magic
Kilkanaście minut później jestem na miejscu - udało mi się dojechać tuż przed zmrokiem.
Tczew oraz przejazd z Otomina do Osowej
Piątek, 16 marca 2012
Km: | 25.68 | Km teren: | 9.00 | Czas: | 01:27 | km/h: | 17.71 |
Pr. maks.: | 40.10 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | 152152 ( 84%) | HRavg | 124( 68%) |
Kalorie: | 947kcal | Podjazdy: | 300m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Znów przejazd po Tczewie do serwisu, a później test roweru po wymianie napędu - przejazd z Otomina do Osowej, początkowo leśnymi szlakami, a później już asfaltem.
Rowerek chodzi aż miło :-)
Na szlakach już całkiem wiosennie - miło się jeździ po zimowej przerwie.
Rowerek chodzi aż miło :-)
Na szlakach już całkiem wiosennie - miło się jeździ po zimowej przerwie.
Wiosna idzie - leśna droga koło Otomina© Magic
W poszukiwaniu serwisu
Czwartek, 15 marca 2012
Km: | 7.71 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:25 | km/h: | 18.50 |
Pr. maks.: | 32.60 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 211kcal | Podjazdy: | 34m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przejazd po Tczewie od serwisu do serwisu.