No i wjechałem!!! (Uphill Race Śnieżka 2012)
Niedziela, 12 sierpnia 2012 Kategoria 25 - 50, Góry, Polska, Spręż :-), Sudety, Teren, Uphill, Karkonosze
Km: | 30.21 | Km teren: | 21.00 | Czas: | 03:14 | km/h: | 9.34 |
Pr. maks.: | 54.70 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | 177177 ( 98%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 3146kcal | Podjazdy: | 1130m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
No i wreszcie nadszedł ten dzień! To był mój główny cel rowerowy 2012 - wjechać na Śnieżkę. Do sprawy podszedłem profesjonalnie - nie muszę być w pierwszej dzisiątce, wystarczy, że wjadę. :-)
Mając na uwadze moje duże zaległości treningowe w tym roku nieco się obawiałem, że może być ciężko, ale przecież nie niemożliwie!
Przygotowania zaczynam od testu aparatu - biorę ze sobą "malucha" na wypadek gdyby "duży" nie zdążył na górę na czas. :-)
Później przygotowuję resztę sprzętu (rower jest gotowy od wczoraj).
Powoli ustawiam się na starcie - widać napięcie wśród startujących a ja na "luziku" nucę sobie "Jedziemy autosstopem..." ;-)
Start ze stadionu ok. 9.55, a później start ostry ok. 10.00. Zaczynam dość ostrożnie - w końcu moim celem jest wjechać na szczyt a nie wypstrykać się w połowie drogi. Do kościoła Wang idzie bardzo fajnie - po asfalcie ciągnę bez problemów. Dobrze, że jest chłodno (na dole ok. 15 stopni) - lubię taką pogodę i nie topię się na podjeździe.
Zaraz za Wangiem zaczynają się "schody" - zjeżdżamy z asfaltu, zaczyna się nie zawsze równa droga po kocich łbach i chwilę później kamieniach. Na dodatek nachylenie podjazdu robi się bardzo duże - ok. 5 kilometra muszę zejść z roweru pierwszy raz - podprowadzam ok. 200 m a jak nachylenie się nieco zmniejsza wsiadam i jadę dalej. Myślałem, że będzie źle, ale okazuje się, że później dość długo jest nieco spokojniej i daję radę jechać. Niestety nie wiem jak szybko jechałem - mój licznik odmówił współpracy i mogłem obserwować jedynie pulsometr.
Droga robi się coraz bardziej nierówna - bardzo odczuwają to moje plecy, które stają się głównym moim "oporem" w jeździe - nogi dają radę - żadnych skurczów, puls na poziomie 90% (więć dość spokojnie) a ja nie mogę przyspieszyć... Najważniejsze, że jadę! Momentami ciężko mi skupić się na tym, co dzieje się dookoła, ale wiem, że jadę i to się liczy :-)
Po raz drugi podprowadzam rower w okolicach Strzechy Akademickiej - chwilowe nachylenie jest tam tak duże, że muszę zejść z roweru a na dodatek bardzo już bolą mnie plecy. Pierwsi zawodnicy pewnie już wjechali na szczyt a ja dopiero posilam się tu w bufecie :-(
Po krótkim przystanku przy schronisku moje plecy czują się dużo lepiej. Dzięki temu przyspieszam nieco i bez większych problemów dojeżdżam do Spalonej Strażnicy, gdzie zaczyna się jedyny większy zjazd na trasie - wreszcie mogę nieco odsapnąć! Nie mogę jednak za bardzo się rozpędzić, bo droga bardzo nierówna a nie schowałem wcześniej GPS'a do kieszeni i obawiam się, że spadnie mi z kierownicy.
Wreszcie dojeżdżam do Śląskiego Domu, skąd zaczyna się ostateczny podjazd na szczyt. Beata już jest pod Śnieżką, więc z tego odcinka mam nieco więcej zdjęć. Jestem tak zmęczony, że ciężko mi mówić, przejdę więc na mowę obrazów :-)
Po niezbyt długim odpoczynku, wypiciu trzech gorących herbat i zjedzeniu kanapki od organizatora trzeba zjechać. Zjazd odbywa się w zorganizowanej kolumnie za samochodem technicznym tak, aby zawodników fantazja nie poniosła za bardzo...
Podczas zjazdu dwa dłuższe przystanki na zebranie grupy - koło Domu Śląskiego oraz koło Strzechy Akademickiej.
Po około czterech godzinach od wyjazdu jesteśmy z powrotem na stadionie w Karpaczu. Zdecydowanie się ociepliło i bardzo miło kończy się ten ciekawy dzień.
Mój cel na rok 2012 został osiągnięty! Pozostał mi jeszcze tylko dojazd do domu...
Czas samego Uphill Race: 1.51:32 (322 miejsce open / 384 startujących)
Dystans: 13,5 km
Przewyższenie: ponad 1000 m
Do góry:
Na dół:
Powrót do domu:
Mając na uwadze moje duże zaległości treningowe w tym roku nieco się obawiałem, że może być ciężko, ale przecież nie niemożliwie!
Przygotowania zaczynam od testu aparatu - biorę ze sobą "malucha" na wypadek gdyby "duży" nie zdążył na górę na czas. :-)
Coś tu chyba jest nie tak ;-)© Magic
Później przygotowuję resztę sprzętu (rower jest gotowy od wczoraj).
Na GPS'ie mój dzisiejszy plan wygląda bardzo niewinnie© Magic
Powoli ustawiam się na starcie - widać napięcie wśród startujących a ja na "luziku" nucę sobie "Jedziemy autosstopem..." ;-)
Uphill Race Śnieżka 2012 - Start© Magic
Zaraz ruszamy - ja w bojowym nastroju!© Magic
Start ze stadionu ok. 9.55, a później start ostry ok. 10.00. Zaczynam dość ostrożnie - w końcu moim celem jest wjechać na szczyt a nie wypstrykać się w połowie drogi. Do kościoła Wang idzie bardzo fajnie - po asfalcie ciągnę bez problemów. Dobrze, że jest chłodno (na dole ok. 15 stopni) - lubię taką pogodę i nie topię się na podjeździe.
Zaraz za Wangiem zaczynają się "schody" - zjeżdżamy z asfaltu, zaczyna się nie zawsze równa droga po kocich łbach i chwilę później kamieniach. Na dodatek nachylenie podjazdu robi się bardzo duże - ok. 5 kilometra muszę zejść z roweru pierwszy raz - podprowadzam ok. 200 m a jak nachylenie się nieco zmniejsza wsiadam i jadę dalej. Myślałem, że będzie źle, ale okazuje się, że później dość długo jest nieco spokojniej i daję radę jechać. Niestety nie wiem jak szybko jechałem - mój licznik odmówił współpracy i mogłem obserwować jedynie pulsometr.
Droga robi się coraz bardziej nierówna - bardzo odczuwają to moje plecy, które stają się głównym moim "oporem" w jeździe - nogi dają radę - żadnych skurczów, puls na poziomie 90% (więć dość spokojnie) a ja nie mogę przyspieszyć... Najważniejsze, że jadę! Momentami ciężko mi skupić się na tym, co dzieje się dookoła, ale wiem, że jadę i to się liczy :-)
Po raz drugi podprowadzam rower w okolicach Strzechy Akademickiej - chwilowe nachylenie jest tam tak duże, że muszę zejść z roweru a na dodatek bardzo już bolą mnie plecy. Pierwsi zawodnicy pewnie już wjechali na szczyt a ja dopiero posilam się tu w bufecie :-(
Przełęcz pod Śnieżką© Magic
Po krótkim przystanku przy schronisku moje plecy czują się dużo lepiej. Dzięki temu przyspieszam nieco i bez większych problemów dojeżdżam do Spalonej Strażnicy, gdzie zaczyna się jedyny większy zjazd na trasie - wreszcie mogę nieco odsapnąć! Nie mogę jednak za bardzo się rozpędzić, bo droga bardzo nierówna a nie schowałem wcześniej GPS'a do kieszeni i obawiam się, że spadnie mi z kierownicy.
Wreszcie dojeżdżam do Śląskiego Domu, skąd zaczyna się ostateczny podjazd na szczyt. Beata już jest pod Śnieżką, więc z tego odcinka mam nieco więcej zdjęć. Jestem tak zmęczony, że ciężko mi mówić, przejdę więc na mowę obrazów :-)
Jestem i ja! Już na zboczu Śnieżki.© Magic
Wciąż w bojowym nastroju!© Magic
Pnę się metr po metrze...© Magic
I dalej w chmury!© Magic
Nawet język nie pomaga! :-)© Magic
Ostatnia prosta - stromo i jeszcze te przeklęte kamienie... Ale jadę!© Magic
Gonią mnie jakieś potwory... Nie dam się!© Magic
I jest - meta - wjechałem na Śnieżkę!© Magic
Szczęście na szczycie - dostałem nawet medal zdobywcy :-)© Magic
Ja, mój rower, medal i Śnieżka© Magic
A to moja ekipa techniczna - również spisała się na medal! :-)© Magic
Po niezbyt długim odpoczynku, wypiciu trzech gorących herbat i zjedzeniu kanapki od organizatora trzeba zjechać. Zjazd odbywa się w zorganizowanej kolumnie za samochodem technicznym tak, aby zawodników fantazja nie poniosła za bardzo...
Uczestnicy gotowi do zjazdu© Magic
No i ruszamy w dół© Magic
Podczas zjazdu dwa dłuższe przystanki na zebranie grupy - koło Domu Śląskiego oraz koło Strzechy Akademickiej.
Peleton pod Śnieżką© Magic
Ostatni przystanek pod Strzechą Akademicką© Magic
Po około czterech godzinach od wyjazdu jesteśmy z powrotem na stadionie w Karpaczu. Zdecydowanie się ociepliło i bardzo miło kończy się ten ciekawy dzień.
Mój cel na rok 2012 został osiągnięty! Pozostał mi jeszcze tylko dojazd do domu...
Czas samego Uphill Race: 1.51:32 (322 miejsce open / 384 startujących)
Dystans: 13,5 km
Przewyższenie: ponad 1000 m
Do góry:
Na dół:
Powrót do domu:
komentarze
Siemka - możesz powiedzieć ile wcześniej się przygotowywałeś do startu - na jakim rowerze jechałeś - i jakie ewentualnie wskazówki dla gościa który chce wjechać pierwszy raz dot. stroju . roweru , wcześniejszych treningów itp. proszę o info na daniel@ciesla.pl będę bardzo wdzięczny - pozdrawiam
daniel - 12:29 piątek, 12 kwietnia 2013 | linkuj
Gratuluję kondycji:))) bardzo ładne zdjęcia ..pozdrawiam:)
misia3 - 19:07 sobota, 18 sierpnia 2012 | linkuj
Gratulacje, super impreza:))) Podoba mi się zdjęcie w chmurach
Nefre - 23:34 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
rok temu dojechałam do świątyni dalej z buta (wcale nie było lekko wjechać a na tych kocich łbach od świątyni wydawało się mniej stromo) wejście doskonale pamiętam więc podziwiam i gratuluje. Dobra z Was ekipa POZDRAWIAM
fruzia - 21:33 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Gratulacje! WIdzę ze zdjęć że nie było zbyt ciepło. Ale może to i lepiej. Fajna relacja, znalazlem też taki opis wjazdu na dziko – bez schodzenia z roweru!
adas172002 - 18:08 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Gratulacje! :)
Może też kiedyś tam wjadę...
Fajna relacja. Turysta - 17:46 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Może też kiedyś tam wjadę...
Fajna relacja. Turysta - 17:46 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
że Coooooooooooooo na 13 km??????
Kurdę chyba bym nie wyjechał :/ gello1 - 08:16 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Kurdę chyba bym nie wyjechał :/ gello1 - 08:16 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
A najlepsze jest przewyższenie: ponad 1 tys m. na 13 km :D
czarniatko - 07:51 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
RObi wrażenie IMPRA. No i zdjęcia fajne to ukazują:]
Gratulacje!!!!!! gello1 - 07:16 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Gratulacje!!!!!! gello1 - 07:16 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Gratulacje. Fajnie się to czyta :D. Tak zazdroszczę, że może kiedyś też się skuszę :)
czarniatko - 23:21 czwartek, 16 sierpnia 2012 | linkuj
Gratulacje! Fajnie jak marzenia się spełniają.
Pozdrawiam sikorski33 - 23:04 czwartek, 16 sierpnia 2012 | linkuj
Komentuj
Pozdrawiam sikorski33 - 23:04 czwartek, 16 sierpnia 2012 | linkuj