Trening na górze Golm
Sobota, 28 lipca 2012 Kategoria 25 - 50, Niemcy, Teren
Km: | 33.30 | Km teren: | 19.00 | Czas: | 01:48 | km/h: | 18.50 |
Pr. maks.: | 48.70 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | 169169 ( 93%) | HRavg | 135( 75%) |
Kalorie: | 1535kcal | Podjazdy: | 339m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Cały dzień nie mogłem się zebrać do wyjazdu... Gorrrrąco, duszno, a to deszczyk, a to wiatr... Nie chciało mi się i już. W końcu pod wieczór zdecydowałem, że skoro za dwa tygodnie mam wjechać na Śnieżkę, to muszę jednak nieco potrenować wjazdy.
Niecałe 2 km od miejsca, gdzie jestem znajduje się wzgórze Golm o wysokości 69 m n.p.m., więc całkiem przyzwoite do potrenowania. Samo miejsce ma bardzo smutną historię (strona o Golm na Wikipedii). Dziś, przejeżdżając obok, można się w ogóle nie domyślić, co tu się działo niecałe 70 lat temu - zadbana miejscowość Kamminke, buczynowy las, wyzywające wzgórza i piękny widok na Zalew Szczeciński a obok... mogiły, w których pochowanych jest ponad 24 tys. ofiar wojny. Tu niestety nie dojechałem, bo przed wjazdem stoi zakaz wjazdu dla rowerzystów :-(
Zdecydowałem się za to na dwie rundki po wzgórzu - najpierw wjazd leśną drogą najbliżej szczytu "jak się da", czyli na ok. 60 m n.p.m., później szybki zjazd, okrążenie wzgórza, przejazd przez Kamminke (tu kolejny, najbardziej stromy podjazd) i z powrotem na Golm. W sumie po 15 km jazdy miałem już 200 m podjazdów za sobą, ale byłem tylko nieco zmęczony, więc nie jest źle!
Miałem dziś nie robić zdjęć - to miał być jedynie trening, ale zjeżdżając drugi raz z Golm'a czuję się jak w Beskidach i stwierdzam, że jednak się zatrzymam, żeby zrobić choć jedno zdjęcie dokumentujące te tereny. Na dodatek przede mną pojawia się małe jeziorko ukryte pomiędzy górkami. Zatrzymuję się i przymierzam jak by to sfotografować gdy nagle widzę, że coś dużego odlatuje od jeziorka. Bielik!
Obserwuję jak leci pomiędzy drzewami. Nie mogę go sfotografować, bo jest za daleko i za wiele drzew go zasłania. Siada na gałęzi - widzę go, ale jest za bardzo zasłonięty innymi drzewami i gałęziami. Chyba nic z tego nie będzie... Ale nagle - leci drugi! Leci, leci i siada blisko pierwszego, tyle tylko, że tego widzę dużo lepiej! Jest daleko, ale jakoś pewnie wyjdzie na zdjęciu - tego spotkania się tu nie spodziewałem :-)
Po sesji przy jeziorku ruszam dalej. Komary zdecydowanie są przeciwne mojemu pobytowi tutaj - atakują z każdej strony, a ja nie mam się nawet jak opędzać... Zjeżdżam do drogi asfaltowej i dalej ścieżką rowerową kieruję się znaną drogą w kierunku Wolgastsee. Znów w górę i z górki, w górę i z górki... Za Korswandt'em ostatnie podjazdy - wjeżdżam na 30 m, żeby za chwilę poszybować na 20 m, ale teraz kolejny podjazd na 50 m i (uffff!) koniec na dziś! Szybciutko dojeżdżam z górki do Ahlbeck'u i kieruję się na plażę w Świnoujściu, żeby obejrzeć dzisiejszy zachód słońca - a było co oglądać!
Naładowany energią zachodzącego słońca pędzę 30 km/h po plaży i ostatecznie zjeżdżam do boksu zadowolony, że jednak udało mi się wykrzesać energię na dzisiejszą przejażdżkę :-)
Niecałe 2 km od miejsca, gdzie jestem znajduje się wzgórze Golm o wysokości 69 m n.p.m., więc całkiem przyzwoite do potrenowania. Samo miejsce ma bardzo smutną historię (strona o Golm na Wikipedii). Dziś, przejeżdżając obok, można się w ogóle nie domyślić, co tu się działo niecałe 70 lat temu - zadbana miejscowość Kamminke, buczynowy las, wyzywające wzgórza i piękny widok na Zalew Szczeciński a obok... mogiły, w których pochowanych jest ponad 24 tys. ofiar wojny. Tu niestety nie dojechałem, bo przed wjazdem stoi zakaz wjazdu dla rowerzystów :-(
Zdecydowałem się za to na dwie rundki po wzgórzu - najpierw wjazd leśną drogą najbliżej szczytu "jak się da", czyli na ok. 60 m n.p.m., później szybki zjazd, okrążenie wzgórza, przejazd przez Kamminke (tu kolejny, najbardziej stromy podjazd) i z powrotem na Golm. W sumie po 15 km jazdy miałem już 200 m podjazdów za sobą, ale byłem tylko nieco zmęczony, więc nie jest źle!
Miałem dziś nie robić zdjęć - to miał być jedynie trening, ale zjeżdżając drugi raz z Golm'a czuję się jak w Beskidach i stwierdzam, że jednak się zatrzymam, żeby zrobić choć jedno zdjęcie dokumentujące te tereny. Na dodatek przede mną pojawia się małe jeziorko ukryte pomiędzy górkami. Zatrzymuję się i przymierzam jak by to sfotografować gdy nagle widzę, że coś dużego odlatuje od jeziorka. Bielik!
Droga w masywie wzgórza Golm© Magic
Jeziorko za szczytem Golm© Magic
Obserwuję jak leci pomiędzy drzewami. Nie mogę go sfotografować, bo jest za daleko i za wiele drzew go zasłania. Siada na gałęzi - widzę go, ale jest za bardzo zasłonięty innymi drzewami i gałęziami. Chyba nic z tego nie będzie... Ale nagle - leci drugi! Leci, leci i siada blisko pierwszego, tyle tylko, że tego widzę dużo lepiej! Jest daleko, ale jakoś pewnie wyjdzie na zdjęciu - tego spotkania się tu nie spodziewałem :-)
Znów bielik na szlaku (a nawet para bielików)© Magic
Po sesji przy jeziorku ruszam dalej. Komary zdecydowanie są przeciwne mojemu pobytowi tutaj - atakują z każdej strony, a ja nie mam się nawet jak opędzać... Zjeżdżam do drogi asfaltowej i dalej ścieżką rowerową kieruję się znaną drogą w kierunku Wolgastsee. Znów w górę i z górki, w górę i z górki... Za Korswandt'em ostatnie podjazdy - wjeżdżam na 30 m, żeby za chwilę poszybować na 20 m, ale teraz kolejny podjazd na 50 m i (uffff!) koniec na dziś! Szybciutko dojeżdżam z górki do Ahlbeck'u i kieruję się na plażę w Świnoujściu, żeby obejrzeć dzisiejszy zachód słońca - a było co oglądać!
Wieczorna przejażdżka© Magic
Spacer o zachodzie© Magic
Idziemy do słońca© Magic
Zachód nad Ahlbeck'iem© Magic
Naładowany energią zachodzącego słońca pędzę 30 km/h po plaży i ostatecznie zjeżdżam do boksu zadowolony, że jednak udało mi się wykrzesać energię na dzisiejszą przejażdżkę :-)