Pojezierze Drawskie
Sobota, 28 kwietnia 2012 Kategoria >100 km, Teren, Pojezierze Drawskie, Złocieniec, Polska
Km: | 106.24 | Km teren: | 71.00 | Czas: | 05:28 | km/h: | 19.43 |
Pr. maks.: | 44.90 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | 167167 ( 92%) | HRavg | 134( 74%) |
Kalorie: | 4632kcal | Podjazdy: | 885m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
W związku z nagłą zmianą planów i przełożeniem wyjazdu do Niemiec o jeden dzień trafiła mi się okazja pojeżdżenia ścieżkami stron rodzinnych. Długo się zastanawiałem jak pojechać i wreszcie zdecydowałem, że ruszę dookoła Lubia a później w kierunku Siecina. Pogoda naprawdę dopisała – pierwszy raz w tym roku temperatura była na tyle wysoka (22 stopnie C), że mogłem wyruszyć w koszulce z krótkim rękawkiem, a i tak było mi momentami za ciepło.
Ruszam w kierunku jeziorek Rakowo, po drodze fotografuję jeszcze dwa kamienie pamiątkowe – jeden z nich po raz pierwszy dojrzałem dopiero parę lat temu mimo, że przez wiele lat przechodziłem koło niego niemal codziennie idąc do szkoły :-) Dalej, zielonym szlakiem rowerowym, objeżdżam jeziorka i kieruję się nad jezioro Kańsko. Tutaj zbaczam lekko ze szlaku, aby podjechać również z drugiej strony jeziora. Po drodze przejeżdżam ciekawy fragment szlaku poprowadzony okazałym bukowym lasem. Na drzewach pojawiły się już pąki – wkrótce pewnie bardzo się tu zazieleni.
Znad Kańska jadę w kierunku Kosobud, gdzie „wskakuję” na tym razem żółty szlak rowerowy którym kieruję się w kierunku czerwonego szlaku prowadzącego dookoła jeziora Lubie. W Kosobudach zatrzymuję się jeszcze przy kościele oraz cmentarzu ewangelickim. Tu przeżywam dość wstrząsające chwile widząc, że wszystkie metalowe krzyże zostały usunięte z nagrobków – widać ludzie nie są w stanie uszanować nawet takich miejsc... Przykre... Bardzo...
Między Linownem a Gudowem wjeżdżam na czerwony szlak, którym będę jechał (z małymi przerwami) aż do Sienicy. W Gudowie pierwszy raz dojeżdżam nad samo Lubie – jezioro jest dziś spokojne, a przy ładnej pogodzie wygląda naprawdę zachęcająco.
Zaraz za Gudowem opuszczam na chwilę czerwony szlak i przerzucam się na zielony pieszy, aby pojechać wzdłuż samego brzegu jeziora – szlak poprowadzony jest naprawdę fajną ścieżką, jak to nazywam „jeziorówką” – jedzie się nią fajnie, a jednocześnie jest małym wyzwaniem terenowym. W pewnym momencie atakują mnie gałęzie – najpierw tylne, a potem przednie koło. Na szczęście są na tyle słabe, że koła nie cierpią a ja mogę jechać dalej. Chciałem sobie nieco skrócić drogę, ale zapomniałem, że przede mną jest Drawa no i w pewnym momencie muszę zawrócić – na szczęście tylko mały kawałeczek. W tym miejscu spotykam też pierwsze zwierzaki – wiewiórkę, dwa zające i koziołka. Wracam do czerwonego szlaku rowerowego i jadąc nim przejeżdżam kolorowy mostek na Drawie – to pierwszy mój dzisiejszy przejazd przez tą rzekę.
Dalej jadę przez Mielenko i Karwice, tutaj już wzdłuż południowego brzegu Lubia. Ścieżka jest poprowadzona bardzo miłymi leśnymi drogami choć oczywiście zdarzają się fragmenty piaszczyste lub zniszczone przez leśników. Czasami prześwitują widoki na samo jezioro po lewej stronie. Karwice to teren wojskowy, który dawniej był niedostępny dla zwykłych „obywateli”. W czasie stanu wojennego przebywało tu wielu ówczesnych decydentów.
Między Karwicami a Sienicą spotykam po raz drugi dziś Drawę – krążę nieco w tym miejscu, bo wiem, że płynie tu bardzo ładnym wąwozem i warto się jej nieco przyjrzeć. Jest to miejsce, które zapewne dużo lepiej pamiętają przepływający tędy kajakarze, szczególnie ci, którzy zaliczyli wywrotki na tym, zaliczanym do górskich, fragmencie rzeki. Dziś też płynie tędy jakiś niemiecki spływ i też mają problemy z podpłynięciem.
W Sienicy zatrzymuję się na dłużej, żeby się posilić i napić – pogoda sprawia, że piję dziś naprawdę dużo – woda „wychodzi” ze mnie bardzo szybko.
Z Sienicy kieruję się, tym razem asfaltem, w kierunku Wierzchowa. Tu z kolei w stanie wojennym więziono wielu działaczy Solidarności.
W Wierzchowie wjeżdżam na czarny szlak rowerowy, którym objeżdżam kolejne jezioro – Wąsosze i dojeżdżam do Bobrowa.
W Bobrowie spotykam pozującego do zdjęć bociana, więc spędzam tu nieco więcej czasu.
Chwilę później „przeskakuję” na czerwony szlak rowerowy, którym jadę do Siemczyna. Na tym odcinku zaczynam odczuwać zmęczenie – wyraźnie pobolewa mnie prawy nadgarstek, co powoduje, że coraz mocniej zastanawiam sie nad powrotem.
Jednak w Siemczynie podejmuję decyzję, że wrócę przez Cieszyno, więc jadę w tamtym kierunku. W Głęboczku po raz trzeci dziś „spotykam” Drawę. Później jeszcze kawałek przez las i wjeżdżam na ścieżkę rowerową Połczyn- Złocieniec, którą wracam w kierunku Złocieńca.
W Złocieńcu ostatnie spotkanie z Drawą i tuż przed zachodem dojeżdżam na miejsce. Dzień był naprawdę udany :-)
Kamień pamiątkowy przy ulicy Drawskiej© Magic
Ruszam w kierunku jeziorek Rakowo, po drodze fotografuję jeszcze dwa kamienie pamiątkowe – jeden z nich po raz pierwszy dojrzałem dopiero parę lat temu mimo, że przez wiele lat przechodziłem koło niego niemal codziennie idąc do szkoły :-) Dalej, zielonym szlakiem rowerowym, objeżdżam jeziorka i kieruję się nad jezioro Kańsko. Tutaj zbaczam lekko ze szlaku, aby podjechać również z drugiej strony jeziora. Po drodze przejeżdżam ciekawy fragment szlaku poprowadzony okazałym bukowym lasem. Na drzewach pojawiły się już pąki – wkrótce pewnie bardzo się tu zazieleni.
Jezioro Kańsko - w tle szpital nad jeziorem© Magic
Pierwsze stokrotki© Magic
Znad Kańska jadę w kierunku Kosobud, gdzie „wskakuję” na tym razem żółty szlak rowerowy którym kieruję się w kierunku czerwonego szlaku prowadzącego dookoła jeziora Lubie. W Kosobudach zatrzymuję się jeszcze przy kościele oraz cmentarzu ewangelickim. Tu przeżywam dość wstrząsające chwile widząc, że wszystkie metalowe krzyże zostały usunięte z nagrobków – widać ludzie nie są w stanie uszanować nawet takich miejsc... Przykre... Bardzo...
Kościół w Kosobudach© Magic
Złomiarze tu byli...© Magic
Między Linownem a Gudowem wjeżdżam na czerwony szlak, którym będę jechał (z małymi przerwami) aż do Sienicy. W Gudowie pierwszy raz dojeżdżam nad samo Lubie – jezioro jest dziś spokojne, a przy ładnej pogodzie wygląda naprawdę zachęcająco.
Jezioro Lubie w Gudowie© Magic
Zaraz za Gudowem opuszczam na chwilę czerwony szlak i przerzucam się na zielony pieszy, aby pojechać wzdłuż samego brzegu jeziora – szlak poprowadzony jest naprawdę fajną ścieżką, jak to nazywam „jeziorówką” – jedzie się nią fajnie, a jednocześnie jest małym wyzwaniem terenowym. W pewnym momencie atakują mnie gałęzie – najpierw tylne, a potem przednie koło. Na szczęście są na tyle słabe, że koła nie cierpią a ja mogę jechać dalej. Chciałem sobie nieco skrócić drogę, ale zapomniałem, że przede mną jest Drawa no i w pewnym momencie muszę zawrócić – na szczęście tylko mały kawałeczek. W tym miejscu spotykam też pierwsze zwierzaki – wiewiórkę, dwa zające i koziołka. Wracam do czerwonego szlaku rowerowego i jadąc nim przejeżdżam kolorowy mostek na Drawie – to pierwszy mój dzisiejszy przejazd przez tą rzekę.
Dalej jadę przez Mielenko i Karwice, tutaj już wzdłuż południowego brzegu Lubia. Ścieżka jest poprowadzona bardzo miłymi leśnymi drogami choć oczywiście zdarzają się fragmenty piaszczyste lub zniszczone przez leśników. Czasami prześwitują widoki na samo jezioro po lewej stronie. Karwice to teren wojskowy, który dawniej był niedostępny dla zwykłych „obywateli”. W czasie stanu wojennego przebywało tu wielu ówczesnych decydentów.
Magic nad Lubiem© Magic
Między Karwicami a Sienicą spotykam po raz drugi dziś Drawę – krążę nieco w tym miejscu, bo wiem, że płynie tu bardzo ładnym wąwozem i warto się jej nieco przyjrzeć. Jest to miejsce, które zapewne dużo lepiej pamiętają przepływający tędy kajakarze, szczególnie ci, którzy zaliczyli wywrotki na tym, zaliczanym do górskich, fragmencie rzeki. Dziś też płynie tędy jakiś niemiecki spływ i też mają problemy z podpłynięciem.
Kajakarze na Drawie© Magic
W Sienicy zatrzymuję się na dłużej, żeby się posilić i napić – pogoda sprawia, że piję dziś naprawdę dużo – woda „wychodzi” ze mnie bardzo szybko.
Na ławeczce w Sienicy - niebo nad głową...© Magic
Z Sienicy kieruję się, tym razem asfaltem, w kierunku Wierzchowa. Tu z kolei w stanie wojennym więziono wielu działaczy Solidarności.
Zakład karny w Wierzchowie© Magic
Kościół w Wierzchowie© Magic
W Wierzchowie wjeżdżam na czarny szlak rowerowy, którym objeżdżam kolejne jezioro – Wąsosze i dojeżdżam do Bobrowa.
Nad Wąsoszem© Magic
W Bobrowie spotykam pozującego do zdjęć bociana, więc spędzam tu nieco więcej czasu.
Hej! Ty na dole! Zrobisz tak???© Magic
Chwilę później „przeskakuję” na czerwony szlak rowerowy, którym jadę do Siemczyna. Na tym odcinku zaczynam odczuwać zmęczenie – wyraźnie pobolewa mnie prawy nadgarstek, co powoduje, że coraz mocniej zastanawiam sie nad powrotem.
Linia kolejowa Szczecinek-Runowo (Czy te tory są proste?)© Magic
Jednak w Siemczynie podejmuję decyzję, że wrócę przez Cieszyno, więc jadę w tamtym kierunku. W Głęboczku po raz trzeci dziś „spotykam” Drawę. Później jeszcze kawałek przez las i wjeżdżam na ścieżkę rowerową Połczyn- Złocieniec, którą wracam w kierunku Złocieńca.
W Złocieńcu ostatnie spotkanie z Drawą i tuż przed zachodem dojeżdżam na miejsce. Dzień był naprawdę udany :-)