Serwent, Kośno i... topienie Marzanny!
Sobota, 24 marca 2012
Km: | 50.94 | Km teren: | 48.00 | Czas: | 04:03 | km/h: | 12.58 |
Pr. maks.: | 39.90 | Temperatura: | 10.0°C | HRmax: | 179179 ( 99%) | HRavg | 133( 73%) |
Kalorie: | 3131kcal | Podjazdy: | 474m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś wybieram się w teren z zaprzyjaźnionymi jeźdźcami z Pajtuńskiego Młyna. Wyruszamy spod samego młyna. Pogoda dopisuje - jest słonecznie, a na dodatek niemal bezwietrznie (co ostatnio jest rzadkością).
Jedziemy przez Pajtuny w kierunku Prejłowa i dalej jeziora Serwent. Oprócz koni jest też z nam India, która pilnuje porządku w stadzie ;-)
Dojeżdżamy do jeziora i tam zawracamy w kierunku Purdy. Jezioro częściowo już zrzuciło pokrywę lodową (więc wiosna idzie!), ale na spora jego powierzchnia jest jeszcze zmrożona.
Przed Purdą odłączam się od jeźdźców, którzy wracają do młyna - ja jadę dalej w kierunku jeziora Kośno pooddychać leśnymi wiosennymi klimatami. Mijam miejscowość Krzywonoga i dojeżdżam do drogi nr 53, gdzie kończy się jezioro Kośno a zaczyna rzeka Kośna. Tą rzeką spływałem dwa lata temu do Pajtun. Po krótkim poszukiwaniu udaje mi się (z pomocą miejscowych) odnaleźć szlak krajoznawczy wokół jeziora. Dziś chcę przejechać cały ten szlak.
Wjeżdżam na ścieżkę wzdłuż brzegu jeziora - ścieżka nie jest zbyt wygodna dla rowerów, ale jadę - muszę sobie jakoś poradzić. Ok. kilometra dalej dojeżdżam do pięknie ulokowanego punktu widokowego. Tu odpoczywam przy odgłosach otaczającej natury - a to odezwie się myszołów, a to dzięcioł, a to żuraw i chyba nawet bielik gdzieś w oddali - jest co słuchać...
No, ale muszę jechać dalej. Jestem w środku lasu, ale i tak od czasu do czasu daje o sobie znać cywilizacja :-)
Jadę ścieżką, która w większości swojego biegu jest dość trudna - co chwilę muszę omijać kupki gałęzi, większe "błotka" i najczęściej grzęznę w piaszczystym podłożu. Trzeba się więc nakręcić, ale czego się nie robi dla przyrody :-)
Po dłuższym czasie dojeżdżam do miejscowości Łajs położonej na południu jeziora i na granicy Warmii i Mazur. Stąd kieruję się już do Pajtuńskiego Młyna.
Znów jadę wzdłuż brzegu jeziora ścieżką przyrodniczą. Z tej strony jest chyba jeszcze mniej przyjemnie rowerowo - ścieżka przygotowana dla turystów pieszych (takie są zresztą jej założenia).
Po objechaniu całego jeziora wjeżdżam na dużo lepszą drogę leśną do Purdki. W Purdce udaje mi się przeprawić przez Kośną dzięki zbudowanej tu kładce dla pieszych. Skraca mi ona drogę do Purdy i dalej Pajtuńskiego Młyna.
Kawałek dalej, przed Purdą, wypatruje pasące się na łące żurawie.
Próbuję zrobić im jakieś ciekawe zdjęcie, ale, niestety, kończy mi się karta i muszę zrezygnować z tego planu. Dzięki temu ruszam szybciej w kierunku młyna, gdzie zdążam jeszcze pożegnać Marzannę, co pozwala mi wierzyć w całkowite odejście zimy. Ale zołza nie chciała odpłynąć ;-)
Pajtuński Młyn© Magic
Jedziemy przez Pajtuny w kierunku Prejłowa i dalej jeziora Serwent. Oprócz koni jest też z nam India, która pilnuje porządku w stadzie ;-)
India - przewodnik stada :-)© Magic
Dojeżdżamy do jeziora i tam zawracamy w kierunku Purdy. Jezioro częściowo już zrzuciło pokrywę lodową (więc wiosna idzie!), ale na spora jego powierzchnia jest jeszcze zmrożona.
Jezioro Serwent© Magic
Przed Purdą odłączam się od jeźdźców, którzy wracają do młyna - ja jadę dalej w kierunku jeziora Kośno pooddychać leśnymi wiosennymi klimatami. Mijam miejscowość Krzywonoga i dojeżdżam do drogi nr 53, gdzie kończy się jezioro Kośno a zaczyna rzeka Kośna. Tą rzeką spływałem dwa lata temu do Pajtun. Po krótkim poszukiwaniu udaje mi się (z pomocą miejscowych) odnaleźć szlak krajoznawczy wokół jeziora. Dziś chcę przejechać cały ten szlak.
Ujście Kośny z jeziora Kośno© Magic
Wjeżdżam na ścieżkę wzdłuż brzegu jeziora - ścieżka nie jest zbyt wygodna dla rowerów, ale jadę - muszę sobie jakoś poradzić. Ok. kilometra dalej dojeżdżam do pięknie ulokowanego punktu widokowego. Tu odpoczywam przy odgłosach otaczającej natury - a to odezwie się myszołów, a to dzięcioł, a to żuraw i chyba nawet bielik gdzieś w oddali - jest co słuchać...
Punkt widokowy nad j. Kośno.© Magic
No, ale muszę jechać dalej. Jestem w środku lasu, ale i tak od czasu do czasu daje o sobie znać cywilizacja :-)
Nawet w lesie cywilizacja nie daje spokoju :-)© Magic
Jadę ścieżką, która w większości swojego biegu jest dość trudna - co chwilę muszę omijać kupki gałęzi, większe "błotka" i najczęściej grzęznę w piaszczystym podłożu. Trzeba się więc nakręcić, ale czego się nie robi dla przyrody :-)
Ścieżka nad jeziorem© Magic
Po dłuższym czasie dojeżdżam do miejscowości Łajs położonej na południu jeziora i na granicy Warmii i Mazur. Stąd kieruję się już do Pajtuńskiego Młyna.
Jezioro Kośno widziane z Łajsu© Magic
Znów jadę wzdłuż brzegu jeziora ścieżką przyrodniczą. Z tej strony jest chyba jeszcze mniej przyjemnie rowerowo - ścieżka przygotowana dla turystów pieszych (takie są zresztą jej założenia).
Po objechaniu całego jeziora wjeżdżam na dużo lepszą drogę leśną do Purdki. W Purdce udaje mi się przeprawić przez Kośną dzięki zbudowanej tu kładce dla pieszych. Skraca mi ona drogę do Purdy i dalej Pajtuńskiego Młyna.
Kładka na Kośnej w Purdce© Magic
Kawałek dalej, przed Purdą, wypatruje pasące się na łące żurawie.
Żurawie koło Purdy© Magic
Próbuję zrobić im jakieś ciekawe zdjęcie, ale, niestety, kończy mi się karta i muszę zrezygnować z tego planu. Dzięki temu ruszam szybciej w kierunku młyna, gdzie zdążam jeszcze pożegnać Marzannę, co pozwala mi wierzyć w całkowite odejście zimy. Ale zołza nie chciała odpłynąć ;-)
Topienie Marzanny w Pajtuńskim Młynie© Magic