Śnieżnik - reaktywacja
Niedziela, 27 listopada 2011
Km: | 26.48 | Km teren: | 26.48 | Czas: | 02:49 | km/h: | 9.40 |
Pr. maks.: | 49.00 | Temperatura: | 2.0°C | HRmax: | 171171 ( 95%) | HRavg | 140( 77%) |
Kalorie: | 2251kcal | Podjazdy: | 937m | Sprzęt: Bielik | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wstaję rano i widzę, że słońce zaczyna przebijać się przez chmury. Momentami widać Śnieżnik, więc chyba powtórzę wczorajszy wjazd, aby móc popodziwiać widoki z góry.
Ruszam najkrótszą drogą w kierunku schroniska. Na szczęście droga, choć w dużej części kamienna, ale całkiem przyzwoita dla roweru. Po 10 minutach jestem już na 900 m n.p.m., ale tu zaczyna się „spowolnienie” – jest dziś tak ładnie, że co kilkaset metrów zatrzymuję się na kolejne sesje zdjęciowe – a to strumyczek, a to mgiełka, a to oszronione drzewka itp., itd. :-)
Docieram wreszcie do schroniska. Dziś wygląda zupełnie inaczej niż wczoraj – widoczność idealna, nieco chmur, białe drzewa dookoła – prawdziwa sielanka.
Wchodzę do środka i serwuję sobie herbatkę z sokiem malinowym dla ogrzania oraz szarlotkę dla wzmocnienia – od razu lepiej! Coś większego zjem po zjeździe z góry.
Wjazd na szczyt dziś nieco trudniejszy niż wczoraj – w kilku miejscach leży „śniegopodobna” warstwa szadzi opadłej z drzew i tam trzeba bardziej uważać, a na samym szczycie wiatr duje że hej! Zapowiadali na dzisiaj mocne wiatry w całej Polsce, a co dopiero tutaj! Na szczęście byłem na szczycie jeszcze przed największymi podmuchami i dałem radę tu „posiedzieć” dość długo – szkoda było zjeżdżać przy takiej widoczności. :-)
Po zjeździe ze szczytu tradycyjny posiłek w schronisku – tym razem zaserwowałem sobie zestaw specjalności, czyli kwaśnicę i naleśniki z serem + oczywiście herbatkę z sokiem. Od razu zrobiło się dużo lepiej po wychłodzeniu na szczycie.
Ze schroniska ruszam w kierunku Czarnej Góry (podobnie jak wczoraj), ale dziś dojeżdżam aż na jej szczyt. Po drodze zupełnie inne widoki niż wczoraj – za mną panorama Śnieżnika jak na dłoni, a przede mną widoki na górskie doliny. Na Żmijowej Polanie odbijam w lewo – chcę dojechać zielonym szlakiem rowerowym aż na szczyt Czarnej Góry. Wg. mapy powinno to być możliwe, ale droga odpowiednia dla rowerów kończy się przy nadajniku telewizyjnym, a potem jest już tylko błądzenie po lesie – niby jakiś szlak jest, ale jechać, to się raczej tam nie da... No a na sam szczyt pozostaje jedynie szlak pieszy i trzeba się tam gramolić z rowerem. Na szczęście warto było, bo na samej górze czeka wieża widokowa i piękna panorama Sudetów – nawet Śnieżkę widać daleko na horyzoncie.
Ze szczytu schodzę/zjeżdżam szlakiem pieszym w kierunku Żmijowej Polany, a stamtąd szybki zjazd (z obowiązkowymi „hopkami”!) i po kilku minutach jestem na miejscu.
Wyjazd pod Śnieżnik uznaję za bardzo udany! Pobity i wyrównany rekord wysokości na rowerze, dwa dni podjazdów powyżej 900 m (przejechane bez problemu), żadnej gleby (nie licząc tej nie-rowerowej przy próbie podejścia do strumyka :-)), nie po raz pierwszy dzień po dniu ten sam szczyt a jakby zupełnie inny z powodu zmieniającej się pogody no i dwie karty pamięci zapełnione – będzie z czego wybierać!
Muszę też wspomnieć o Bielasie - spisał się rewelacyjnie! Żadnych problemów na podjazdach i w mroźnym wietrze. Być może pierwszy Bielik na Śnieżniku, w końcu to nie są tereny dla tych ptaków :-)
Ruszam najkrótszą drogą w kierunku schroniska. Na szczęście droga, choć w dużej części kamienna, ale całkiem przyzwoita dla roweru. Po 10 minutach jestem już na 900 m n.p.m., ale tu zaczyna się „spowolnienie” – jest dziś tak ładnie, że co kilkaset metrów zatrzymuję się na kolejne sesje zdjęciowe – a to strumyczek, a to mgiełka, a to oszronione drzewka itp., itd. :-)
Droga na Śnieżnik© Magic
Magiczna droga© Magic
Docieram wreszcie do schroniska. Dziś wygląda zupełnie inaczej niż wczoraj – widoczność idealna, nieco chmur, białe drzewa dookoła – prawdziwa sielanka.
Schronisko na Śnieżniku© Magic
Magiczne drzewko koło schroniska© Magic
Wchodzę do środka i serwuję sobie herbatkę z sokiem malinowym dla ogrzania oraz szarlotkę dla wzmocnienia – od razu lepiej! Coś większego zjem po zjeździe z góry.
Wjazd na szczyt dziś nieco trudniejszy niż wczoraj – w kilku miejscach leży „śniegopodobna” warstwa szadzi opadłej z drzew i tam trzeba bardziej uważać, a na samym szczycie wiatr duje że hej! Zapowiadali na dzisiaj mocne wiatry w całej Polsce, a co dopiero tutaj! Na szczęście byłem na szczycie jeszcze przed największymi podmuchami i dałem radę tu „posiedzieć” dość długo – szkoda było zjeżdżać przy takiej widoczności. :-)
Tablica informacyjna na szczycie© Magic
Spacer w chmurach© Magic
Widok ze Śnieżnika© Magic
No to jedziemy!© Magic
Po zjeździe ze szczytu tradycyjny posiłek w schronisku – tym razem zaserwowałem sobie zestaw specjalności, czyli kwaśnicę i naleśniki z serem + oczywiście herbatkę z sokiem. Od razu zrobiło się dużo lepiej po wychłodzeniu na szczycie.
Ze schroniska ruszam w kierunku Czarnej Góry (podobnie jak wczoraj), ale dziś dojeżdżam aż na jej szczyt. Po drodze zupełnie inne widoki niż wczoraj – za mną panorama Śnieżnika jak na dłoni, a przede mną widoki na górskie doliny. Na Żmijowej Polanie odbijam w lewo – chcę dojechać zielonym szlakiem rowerowym aż na szczyt Czarnej Góry. Wg. mapy powinno to być możliwe, ale droga odpowiednia dla rowerów kończy się przy nadajniku telewizyjnym, a potem jest już tylko błądzenie po lesie – niby jakiś szlak jest, ale jechać, to się raczej tam nie da... No a na sam szczyt pozostaje jedynie szlak pieszy i trzeba się tam gramolić z rowerem. Na szczęście warto było, bo na samej górze czeka wieża widokowa i piękna panorama Sudetów – nawet Śnieżkę widać daleko na horyzoncie.
Wieża widokowa na szczycie Czarnej Góry© Magic
Zaduma przed zachodem© Magic
Pożegnanie ze Śnieżnikiem - widok ze zbocza Czarnej Góry© Magic
Ze szczytu schodzę/zjeżdżam szlakiem pieszym w kierunku Żmijowej Polany, a stamtąd szybki zjazd (z obowiązkowymi „hopkami”!) i po kilku minutach jestem na miejscu.
Wyjazd pod Śnieżnik uznaję za bardzo udany! Pobity i wyrównany rekord wysokości na rowerze, dwa dni podjazdów powyżej 900 m (przejechane bez problemu), żadnej gleby (nie licząc tej nie-rowerowej przy próbie podejścia do strumyka :-)), nie po raz pierwszy dzień po dniu ten sam szczyt a jakby zupełnie inny z powodu zmieniającej się pogody no i dwie karty pamięci zapełnione – będzie z czego wybierać!
Muszę też wspomnieć o Bielasie - spisał się rewelacyjnie! Żadnych problemów na podjazdach i w mroźnym wietrze. Być może pierwszy Bielik na Śnieżniku, w końcu to nie są tereny dla tych ptaków :-)
komentarze
Co, do kulinariów. W schronisku na hali pod Śnieżnikiem, warto się skusić na "szarlotkę z jagodami". Specjalność kuchni. Niepowtarzalna, naprawdę. Zdjęcia piękne, trudno się oderwać.
salamandra - 20:34 poniedziałek, 20 stycznia 2014 | linkuj
Pierwsze dwa zdjęcia... coś wspaniałego! Jak Ty to robisz??? Po prostu chce się spakować natychmiast i jechać na tamten zakręt :D
czarniatko - 14:25 poniedziałek, 5 grudnia 2011 | linkuj
Przepiękne fotki, aż zachciało mi się śniegu i nart:))))
Nefre - 19:17 piątek, 2 grudnia 2011 | linkuj
Piękne zdjęcia znajomych terenów. A jakie kolory ma niebo. Pozdrawiam
domingo - 08:33 wtorek, 29 listopada 2011 | linkuj
Komentuj