Wschód pod Bereśnikiem
Poniedziałek, 31 października 2011
Km: | 8.10 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 8.84 |
Pr. maks.: | 48.70 | Temperatura: | 4.0°C | HRmax: | 169169 ( 93%) | HRavg | 136( 75%) |
Kalorie: | 759kcal | Podjazdy: | 381m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Przemiły wschód pod Bereśnikiem - zdjęcia już są!
Miałem wstać nieco wcześniej i wjechać na górę jeszcze przed wschodem. Budzik nastawiłem na 5.30, ale ponieważ były same chmury poleżałem jeszcze chwilę i ostatecznie wyjechałem ok. 7.00.
Początkowo same chmury, szaro, ponuro i na dodatek ostro w górę - po 2 km jestem już 200 m wyżej, a przecież były też płaskie odcinki... Po pół godziny jazdy zatrzymuję się na polance na stoku góry Gucka - jestem już na ponad 700 m n.p.m., słońce zaczyna powoli przebijać się przez chmury a przede mną piękna panorama gór: Pieniny i Małe Pieniny jak na dłoni, a w oddali widoczne szczyty Tatr.
Po krótkiej sesji fotograficznej ruszam dalej i jeszcze przed 8.00 jestem przy schronisku Pod Bereśnikiem. Liczyłem tu na herbatkę (bo wyjechałem bez śniadania), ale niestety bufet czynny dopiero od 9.00. Nie pomaga nawet dobra wola turystki, która oferuje mi herbatkę w torebce - herbatka jest, ale nie ma tym razem kubka :-( Obchodzę więc schronisko, podziwiam panoramę (chmury już w ogóle nie przesłaniają widoków), robię parę zdjęć i ruszam dalej na sam szczyt Bereśnika.
Szczyt jak to szczyt - cały zalesiony i bez widoków, więc tu się nie zatrzymuję, tylko jadę już w dół w kierunku Szczawnicy. Chwilę później wyjeżdżam z lasu i widzę na prawo jeszcze ładniejszą niż wcześniej panoramę gór - jest tak piękna, że nie zauważam trzech sarenek pasących się spokojnie na łące po lewej stronie. Spostrzegam je dopiero jak wolnym krokiem chowają się do lasu. Ponownie zatrzymuję się, tym razem, żeby uwiecznić najpiękniejsze dziś widoki górskie. Przy tej okazji zauważam też krogulca krążącego nad polaną.
Po tym ostatnim postoju wsiadam na rower i szybko (bo z górki) wracam do Szczawnicy na śniadanie. Zjazd jest tak ostry, że w dwóch miejscach muszę zsiąść z roweru - nie zsiadałem na podjeździe, a tu masz....
A po śniadaniu przejazd doliną Dunajca - o tym w następnym wpisie.
Miałem wstać nieco wcześniej i wjechać na górę jeszcze przed wschodem. Budzik nastawiłem na 5.30, ale ponieważ były same chmury poleżałem jeszcze chwilę i ostatecznie wyjechałem ok. 7.00.
Początkowo same chmury, szaro, ponuro i na dodatek ostro w górę - po 2 km jestem już 200 m wyżej, a przecież były też płaskie odcinki... Po pół godziny jazdy zatrzymuję się na polance na stoku góry Gucka - jestem już na ponad 700 m n.p.m., słońce zaczyna powoli przebijać się przez chmury a przede mną piękna panorama gór: Pieniny i Małe Pieniny jak na dłoni, a w oddali widoczne szczyty Tatr.
Poranne mgły - widok ze stoku Gucka nad Szczawnicą© Magic
Panorama Tatr© Magic
Po krótkiej sesji fotograficznej ruszam dalej i jeszcze przed 8.00 jestem przy schronisku Pod Bereśnikiem. Liczyłem tu na herbatkę (bo wyjechałem bez śniadania), ale niestety bufet czynny dopiero od 9.00. Nie pomaga nawet dobra wola turystki, która oferuje mi herbatkę w torebce - herbatka jest, ale nie ma tym razem kubka :-( Obchodzę więc schronisko, podziwiam panoramę (chmury już w ogóle nie przesłaniają widoków), robię parę zdjęć i ruszam dalej na sam szczyt Bereśnika.
Widok ze schroniska Pod Bereśnikiem© Magic
Panorama ze schroniska Pod Bereśnikiem© Magic
Szczyt jak to szczyt - cały zalesiony i bez widoków, więc tu się nie zatrzymuję, tylko jadę już w dół w kierunku Szczawnicy. Chwilę później wyjeżdżam z lasu i widzę na prawo jeszcze ładniejszą niż wcześniej panoramę gór - jest tak piękna, że nie zauważam trzech sarenek pasących się spokojnie na łące po lewej stronie. Spostrzegam je dopiero jak wolnym krokiem chowają się do lasu. Ponownie zatrzymuję się, tym razem, żeby uwiecznić najpiękniejsze dziś widoki górskie. Przy tej okazji zauważam też krogulca krążącego nad polaną.
Szczyt Bereśnika© Magic
Krajobraz za szczytem Bereśnika© Magic
Po tym ostatnim postoju wsiadam na rower i szybko (bo z górki) wracam do Szczawnicy na śniadanie. Zjazd jest tak ostry, że w dwóch miejscach muszę zsiąść z roweru - nie zsiadałem na podjeździe, a tu masz....
A po śniadaniu przejazd doliną Dunajca - o tym w następnym wpisie.