Powrót z Fojutowa - w poszukiwaniu bocianów
Niedziela, 28 sierpnia 2011
Km: | 123.70 | Km teren: | 89.00 | Czas: | 06:14 | km/h: | 19.84 |
Pr. maks.: | 43.70 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | 154154 ( 85%) | HRavg | 132( 73%) |
Kalorie: | 4349kcal | Podjazdy: | 792m | Sprzęt: Tranquill | Aktywność: Jazda na rowerze |
Miała być dystansowa życiówka, ale niespodziewane nocne perypetie żołądkowe i spore odwodnienie postawiły całe przedsięwzięcie pod dużym znakiem zapytania. Zdecydowałem się jednak wyruszyć. Na początku dość słabo i ostrożnie, ale z czasem się zozkręcałem. Pogoda też się poprawiała i w chmurach zaczęły się pojawiać "dziury". Dzisiejsze kilkanaście stopni po wczorajszych 30-34 dawało się nieco we znaki. Ostatecznie udało się zrobić ponad setkę, a trasa była bardzo ciekawa: Fojutowo-Ostrowite-Łąg-Wieck-Wojtal-Konarzyny-Stara Kiszewa-Maliki-Pinczyn-Krąg-Trzcińsk-Turze-Tczew. Wiele pięknych widoków i bliskie spotkania z sarnami. Widziałem też chyba już ostatniego w tym roku bociana, który jeszcze nie odleciał - reszta gniazd już pusta :(
Wyruszyłem około 11.00 z Fojutowa. Początek trasy zdecydowanie leśno-polno-jeziorowy. Drogi piaszczyste, ale po nocnym deszczu niezbyt uciążliwe.
Po chwili pierwsza ciekawostka na trasie: budynek straży w Łosinach z tytułem "Straż roku 2006". Nie udało mi się dojrzeć w pobliżu żadnego strażaka ani wozu strażackiego ;-)
Ok. 13-14 km dojeżdżam do jeziora Ostrowite. Tu nieco odpoczywam - jest całkiem pusto i bardzo spokojnie. Chłód wyraźnie nie sprzyja plażowiczom.
Po krótkim postoju na "sprawdzenie pozycji" ruszam dalej. Wypogadza się nieco a krajobrazy stają się coraz ciekawsze. Dominują bory sosnowe (w końcu to niemal centrum Borów Tucholskich), ale zdarzają się też łąki i pola.
Po minięciu pól i łąk w okolicach Łęgu wjeżdżam ponownie do lasu. Tym razem jadę drogą asfaltową, którą kieruję się do Wiecka i Wojtala. Przed Wieckiem przekraczam Wdę i za chwilę szukam jakiegoś dojazdu do rzeki, żeby chwilkę odpocząć. Okazuje się, że wcale nie jest to takie łatwe jak by się mogło wydawać... Niestety prawie cały brzeg to teraz "teren prywatny" i oczywiście "wstęp wzbroniony" :( Szczęśliwie właścicielka jednego z domków stojących na brzegu pozwala mi zejść (zejść, bo jest tam całkiem spora skarpa) nad rzekę, za co jestem bardzo wdzięczny, a tam ukazuje się moim oczom przepiękny widok - jest to jeden z najbardziej uroczych zakątków, jakie widziałem nad wodą.
Odpoczywam tam kilkanaście minut, a w międzyczasie przepływa kilkanaście kajaków. Udaj mi się też wyłowić płynącą puszkę po piwie - niestety śmieci jest coraz więcej wszędzie...
Mógłbym tu zostać dużo dłużej, ale czas jechać dalej. Dojeżdżam do Wojtala, gdzie mam możliwość sfotografowania kolejnego symbolu "złotych czasów PKP" i za chwilę wjeżdżam na kolejny 10-kilometrowy leśny odcinek aż do Konarzyn.
Z Konarzyn, ponownie asfaltem, docieram do Starej Kiszewy i Zamku Kiszewskiego (Link do opisu historii zamku). Tutaj chwilę odpoczywam i w nadziei, że mój żołądek doszedł już do siebie jem pierwszy po drodze batonik.
Zaraz za zamkiem zauważam ostatniego chyba bociana, który opóźnił swój odlot do ciepłych krajów. Bocian bacznie mnie obserwuje, a gdy nieco się już oddalam klekocze radośnie (nie wiem czemu, bo w okolicy nie widzę drugiego).
Z Zamku Kiszewskiego, aby ominąć ruchliwą drogę, przez Maliki dojeżdżam do Pinczyna. Tutaj odwiedzam Diabelski Kamień i kieruję się w kierunku Semlina.
Próbuję skrócić sobie drogę przez pole kukurydzy. Jadąc drogą pomiędzy kukurydzą niemal wpadam na dwie sarenki spokojnie dotąd pasące się przy drodze. Niestety uciekły dużo szybciej niż ja byłem w stanie sięgnąć po aparat :( Jadę dalej, ale droga się kończy a ja muszę zarządzić odwrót witany całkiem przyjaźnie przez dwa małe pieski pilnujące gospodarstwa na końcu drogi (dobrze, że to akurat one tu pilnują).
Po krótkim błądzeniu i odwrocie docieram do drogi na Semlin i jadę dalej przez Krąg i Bączek. Przed Linowcem próbuję nieco skrócić drogę wjeżdżając do lasu i niewiele brakuje, żebym musiał za chwilę się wracać. Na szczęście udaje mi się przedrzeć leśną drogą zarośniętą po pachy na drugą stronę lasu. Dalej już dużo przyjemniejszy odcinek aż do jeziorka Żygowickiego - jednego z moich ulubionych leśnych przystanków. Na miejscu zastaję dopalające się ognisko i... mnóstwo śmieci :( Mimo wszystko decyduję się na kolejny odpoczynek w tym miłym miejscu - rowerowi też się należy po przejechaniu "setki" :)
Po odpoczynku ruszam szybciej znanymi trasami w kierunku Turza, gdzie mam umówione spotkanie. Po spotkaniu jeszcze szybciej (bo zrobiło się chłodno pod wieczór) pędze do domu na zasłużony odpoczynek.
Wyruszyłem około 11.00 z Fojutowa. Początek trasy zdecydowanie leśno-polno-jeziorowy. Drogi piaszczyste, ale po nocnym deszczu niezbyt uciążliwe.
Po chwili pierwsza ciekawostka na trasie: budynek straży w Łosinach z tytułem "Straż roku 2006". Nie udało mi się dojrzeć w pobliżu żadnego strażaka ani wozu strażackiego ;-)
Łosiny - straż roku 2006© Magic
Ok. 13-14 km dojeżdżam do jeziora Ostrowite. Tu nieco odpoczywam - jest całkiem pusto i bardzo spokojnie. Chłód wyraźnie nie sprzyja plażowiczom.
Jezioro Ostrowite© Magic
Wędkarze nad jez. Ostrowite© Magic
Po krótkim postoju na "sprawdzenie pozycji" ruszam dalej. Wypogadza się nieco a krajobrazy stają się coraz ciekawsze. Dominują bory sosnowe (w końcu to niemal centrum Borów Tucholskich), ale zdarzają się też łąki i pola.
Łąki koło Kręgu© Magic
Droga przed Łęgiem© Magic
Bór przed Łęgiem© Magic
Po minięciu pól i łąk w okolicach Łęgu wjeżdżam ponownie do lasu. Tym razem jadę drogą asfaltową, którą kieruję się do Wiecka i Wojtala. Przed Wieckiem przekraczam Wdę i za chwilę szukam jakiegoś dojazdu do rzeki, żeby chwilkę odpocząć. Okazuje się, że wcale nie jest to takie łatwe jak by się mogło wydawać... Niestety prawie cały brzeg to teraz "teren prywatny" i oczywiście "wstęp wzbroniony" :( Szczęśliwie właścicielka jednego z domków stojących na brzegu pozwala mi zejść (zejść, bo jest tam całkiem spora skarpa) nad rzekę, za co jestem bardzo wdzięczny, a tam ukazuje się moim oczom przepiękny widok - jest to jeden z najbardziej uroczych zakątków, jakie widziałem nad wodą.
Wda koło Wiecka© Magic
Odpoczywam tam kilkanaście minut, a w międzyczasie przepływa kilkanaście kajaków. Udaj mi się też wyłowić płynącą puszkę po piwie - niestety śmieci jest coraz więcej wszędzie...
Spływ na Wdzie© Magic
Mógłbym tu zostać dużo dłużej, ale czas jechać dalej. Dojeżdżam do Wojtala, gdzie mam możliwość sfotografowania kolejnego symbolu "złotych czasów PKP" i za chwilę wjeżdżam na kolejny 10-kilometrowy leśny odcinek aż do Konarzyn.
Seria Złote czasy PKP - Wojtal© Magic
Wojtal - czy coś jeszcze tędy jeździ?© Magic
Z Konarzyn, ponownie asfaltem, docieram do Starej Kiszewy i Zamku Kiszewskiego (Link do opisu historii zamku). Tutaj chwilę odpoczywam i w nadziei, że mój żołądek doszedł już do siebie jem pierwszy po drodze batonik.
Zamek Kiszewski© Magic
Zaraz za zamkiem zauważam ostatniego chyba bociana, który opóźnił swój odlot do ciepłych krajów. Bocian bacznie mnie obserwuje, a gdy nieco się już oddalam klekocze radośnie (nie wiem czemu, bo w okolicy nie widzę drugiego).
Ostatni bocian© Magic
Z Zamku Kiszewskiego, aby ominąć ruchliwą drogę, przez Maliki dojeżdżam do Pinczyna. Tutaj odwiedzam Diabelski Kamień i kieruję się w kierunku Semlina.
Diabelski Kamień w Pinczynie© Magic
Próbuję skrócić sobie drogę przez pole kukurydzy. Jadąc drogą pomiędzy kukurydzą niemal wpadam na dwie sarenki spokojnie dotąd pasące się przy drodze. Niestety uciekły dużo szybciej niż ja byłem w stanie sięgnąć po aparat :( Jadę dalej, ale droga się kończy a ja muszę zarządzić odwrót witany całkiem przyjaźnie przez dwa małe pieski pilnujące gospodarstwa na końcu drogi (dobrze, że to akurat one tu pilnują).
Po krótkim błądzeniu i odwrocie docieram do drogi na Semlin i jadę dalej przez Krąg i Bączek. Przed Linowcem próbuję nieco skrócić drogę wjeżdżając do lasu i niewiele brakuje, żebym musiał za chwilę się wracać. Na szczęście udaje mi się przedrzeć leśną drogą zarośniętą po pachy na drugą stronę lasu. Dalej już dużo przyjemniejszy odcinek aż do jeziorka Żygowickiego - jednego z moich ulubionych leśnych przystanków. Na miejscu zastaję dopalające się ognisko i... mnóstwo śmieci :( Mimo wszystko decyduję się na kolejny odpoczynek w tym miłym miejscu - rowerowi też się należy po przejechaniu "setki" :)
Ostatnie wakacyjne ognisko© Magic
Odpoczynek© Magic
Jezioro Żygowickie© Magic
Po odpoczynku ruszam szybciej znanymi trasami w kierunku Turza, gdzie mam umówione spotkanie. Po spotkaniu jeszcze szybciej (bo zrobiło się chłodno pod wieczór) pędze do domu na zasłużony odpoczynek.
komentarze
Fajna wycieczka jeszcze w tych miejscach nie bylem ;]]
przemek1995 - 19:40 niedziela, 28 sierpnia 2011 | linkuj
Komentuj