blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(28)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Magic.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

50 - 100

Dystans całkowity:2764.02 km (w terenie 1594.36 km; 57.68%)
Czas w ruchu:147:41
Średnia prędkość:18.72 km/h
Maksymalna prędkość:62.80 km/h
Suma podjazdów:23699 m
Maks. tętno maksymalne:192 (106 %)
Maks. tętno średnie:178 (98 %)
Suma kalorii:145252 kcal
Liczba aktywności:42
Średnio na aktywność:65.81 km i 3h 30m
Więcej statystyk

Plamy na Słońcu

Sobota, 18 sierpnia 2012 Kategoria 50 - 100, Góry, Góry Izerskie, Krajoznawczo, Polska, Sudety, Teren
Km: 54.25 Km teren: 29.00 Czas: 02:43 km/h: 19.97
Pr. maks.: 58.60 Temperatura: 26.0°C HRmax: 164164 ( 91%) HRavg 120( 66%)
Kalorie: 1859kcal Podjazdy: 541m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Zachęcony przejażdżką oraz spacerem po Górach Izerskich decyduję się na ponowny wyjazd w te tereny. Ponieważ prognoza zapowiada niezły upał (a ja nie przepadam za upałami) postanawiam dzisiejszy dzień potraktować lajtowo - skorzystam z PKP oraz kolejki górskiej na Stóg Izerski aby potem spokojnie nacieszyć się górskimi ścieżkami bez potrzeby wylewania litrów potu na podjeździe. :-)
Ruszam z Goduszyna i po niecałych 2 km dojeżdżam do stacji w Rybnicy. Jestem nieco przed pociągiem, więc mogę pooglądać kolejną stację na moim szlaku "złotych lat PKP"...
Stacja kolejowa w Rybnicy © Magic

Po chwili nadjeżdża mój ekspress, który teleportuje mnie do Rębiszowa. Tu również jest co podziwiać, ale najbardziej przyciąga moją uwagę kolorowe graffiti wykonane przez lokalnych artystów na intensywnie pachnącym kibelku. Wpatrując się w nie dochodzę do wniosku, że jest ono duuuużo ciekawsze od oryginalnej, zniszczonej przez dziesiątki lat, elewacji...
Graffiti na stacji w Rębiszowie © Magic

Z Rębiszowa kieruję się najkrótszą drogą do Świeradowa i stacji kolejki na Stóg Izerski. Pierwsza część tego odcinka spokojna - jadę asfaltem i obserwuję rosnące przede mną góry.
Panorama Gór Izerskich z królującym Stogiem Izerskim © Magic

Za Orłowicami wjeżdżam na szutrową drogę i tu zaczyna się podjazd - niecałe 150 m do góry w kierunku dolnej stacji kolejki przez Zajęcznik. Męczę się tu nieco, głównie przez upał, ale za to raduję gdy wyjeżdżając z lasu pojawia się przede mną taki widok:
Stacja kolejki linowej na Stóg Izerski © Magic

Aby się znaleźć na stacji muszę jeszcze tylko zjechać i wjechać po 20 m, ale to przecież nie jest żaden problem! Na stacji szybko kupuję bilet i bez ociągania się wsiadam z Tranquill'kiem do wagonika aby rozkoszować się bezwysiłkową jazdą w górę.
Przy okazji mam jedną wskazówkę dla tych, co tu kiedyś dotrą: widząc kolejkę do kasy nie przejmujcie się, tylko poszukajcie tu okienka, przy którym nie ma kolejki! ;-) Nie wiem czemu tak jest, ale byłem tu dwa razy i dwa razy było to samo: do jednego okienka stoi z 20 osób, a w drugim okienku siedzi samotny/a kasjer/ka i nikt nie chce podejść. Zapewniam, że ci samotni kasjerzy nie gryzą - można i u nich kupić bilet i to dużo szybciej niż w tym obleganym okienku :-)
No ale wracam do podziwiania widoków.
Widok z kolejki na Stóg Izerski © Magic

...i widok na kolejkę z góry © Magic

Schronisko PTTK na Stogu Izerskim © Magic

Na górze wypijam kawkę (też podziwiając widoki) i decyduję, żę przynajmniej od schroniska na szczyt wjadę rowerem. Nie jest to długi odcinek, ale dość wymagający - ze względu na luźne duże kamienie trzeba tu też chwileczkę podprowadzić rower ku uciesze obserwujących pieszych :-) Za to odbiłem sobie na zjeździe - tam im miny nieco zrzedły ;-)
Na szczycie Stogu Izerskiego © Magic

Zjeżdżam żółto-zielonym szlakiem pieszym do Łącznika. Zjazd jest dość kamienisty, ale w większości przejezdny. W jednym odcinku jest nawet "objazd" dla rowerzystów, których jest tu dużo. Na przełęczy zastanawiam się skąd tu się wzięły opisy w języku niemieckim - wyraźnie jest to pozostałość po przedwojennych czasach, kiedy infrastruktura miała się tu dużo lepiej niż przez wiele lat po wojnie, w sumie nawet do dziś...
Drogowskaz na przełęczy Łącznik - zwracam uwagę na trampki w kolorze szlaku ;-) © Magic

Z przełęczy miałem zamiar jechać dalej żółtym szlakiem pieszym aż do granicy, ale napotkany rowerzysta wybił mi to z głowy. Twierdził, że "tam same bagna", a jego widok wydawał mi się dość poważnie potwierdzający te określenia. Zmieniam więc szybko plan i kieruję się Drogą Telefoniczną do Polany Izerskiej. Szlak fajny (bo w dół), ale głównie lasem. Droga dobrze utrzymana dla rowerzystów. Do polany dojeżdżam szybko, bez przystanków.
Polana Izerska © Magic

Tu skręcam w prawo i jeszcze raz w prawo szlakiem rowerowym nr 13 do Koziego Potoku i ponownie do żółtego szlaku. Początkowo szybko z górki na pazurki, ostro w dół, ale po dojechaniu do potoku zatrzymuję się na nieco dłuższą sesję - jest tu cicho, spokojnie i pięknie.
Droga wzdłuż Koziego Potoku © Magic

Kozi Potok © Magic

Po fotoprzystanku jadę dalej Drogą Borowinową w kierunku Hali Izerskiej i Chatki Górzystów. Widoki tu są już ciekawsze - więcej "szerokich widoków" na Góry Izerskie. Jadę i podziwiam...
Przystanek na Drodze Borowinowej © Magic

...aż w końcu pojawia się na horyzoncie Chatka Górzystów.
Chatka Górzystów na Hali Izerskiej © Magic

Dojeżdżam do chatki z planem posilenia się tutejszymi naleśnikami. Niestety, kolejka jest dziś dłuższa niż w niejednym supermarkecie, a kasa tylko jedna...
Ponieważ szkoda mi czasu na stanie w kolejce, rezygnuję z naleśników na rzecz znalezionego w plecaku starego Snickersa a zaoszczędzony czas wykorzystuję na obserwację i zastanawianie się, co można robić w górach w piękny dzień. A można dużo np.:
- można odpoczywać lub stać w kolejce ;-)
Odpoczynek na łonie natury (kolejka do posiłków w tle) © Magic

- można poddać swój rower gruntownemu specjalistycznemu przeglądowi
Coś mi tu nie gra... © Magic

- można nabierać energii do dalszego wysiłku
Moce przybywajcie! © Magic

- no i można napić się czegoś ciepłego :-)
A co będę stać w kolejce - tu się napiję! © Magic

- można też uczyć się sztuki podrywu (tego niestety nie mam na zdjęciu) - siedzę sobie na trawce i widzę jak pewien rowerzysta stoi obok mnie... Stoi, stoi, stoi, obserwuje, wypatruje, zastanawia się, aż wreszcie uaktywnia się jak przechodzi obok niego rowerzystka (ubrana typowo rowerowo) i odzywa się do niej zaczepnie "Śliczny masz strój". He, he, he, no myślałem, że w tym momencie zaśmieję się rubasznie, ale na szczęście się powstrzymałem. Dużo gorzej by było gdybym w tym momencie pił piwo lub coś podobnego - prysznic murowany :-)
Nie mogę tak jednak kontemplować w nieskończoność - ruszam dalej w kierunku schroniska Orle - może tam uda mi się coś zjeść. Po drodze nie mogę odmówić sobie kilku przystanków nad Izerą - no ta rzeka (i dopływy) jest niesamowita...
Mostek na Hali Izerskiej © Magic

... i drugi mostek nad rzeczką Kobyła © Magic

Rzeka Izera © Magic

Izera © Magic

Dojeżdżam do Orle i widzę pierwszą ciekawostkę - mnóstwo teleskopów porozstawianych koło schroniska. Widzę, że jakaś grupa astrologów rozgościła tu na dobre. Nie wiem jeszcze, że czeka mnie tu gwóźdź dzisiejszego programu - obserwacja plam na Słońcu. No ale to później...
Teleskopy przed schroniskiem Orle © Magic

Najpierw idę do baru zamówić coś do jedzenia. Niestety i tu jest kolejka, ale na szczęście dużo mniejsza niż w Chatce Górzystów. Po dłuższym oczekiwaniu otrzymuję wreszcie naleśniczki i wracam do stolika na zewnątrz a tu druga niespodzianka dnia - nadchodzi znany większości rowerzystów Henio Sytner z całą ekipą Wakacji na Dwóch Kółkach. Trochę ich jest, a jakie mają fajne rowery!
Henryk Sytner na czele ekipy Wakacji na Dwóch Kółkach © Magic

Trochę się pokręcili, coś zjedli i ruszyli dalej rowerami, a ja wracam do swojego naleśnika. Na koniec pobytu koło Orle udało mi się jeszcze popatrzeć przez teleskopy i nawet sfotografować plamy i wybuchy na Słońcu (oczywiście dzięki uprzejmości właścicieli teleskopów)! Najlepiej było przy pierwszym spojrzeniu - zaglądam w teleskop i widzę białe koło. "Gdzie to Słońce" myślę sobie. "Nie dość, że nie widać Słońca, to jeszcze jakieś plamki mi tu się pokazują - coś zabrudzony ten teleskop". Ostatecznie okazało się, że to białe koło to właśnie Słońce a nie pole widzenia teleskopu. :-) A te plamki, to plamy na Słońcu, które, jak twierdzili panowie, jest teraz bardzo aktywne.
Wybuchy na Słońcu © Magic

Popatrzyłem jeszcze trochę co tamci na Słońcu wyprawiają i ruszam w dalszą drogę. Podobnie jak cztery dni wcześniej jadę w kierunku Jakuszyc, ale tym razem nie robię błędu i nie skracam sobie drogi, tylko, jak Bóg przykazał, jadę szlakiem rowerowym ER-2, co oznacza, że prawie całą drogę jadę w dół, co z kolei mnie bardzo cieszy. Przed Jakuszycami zauważam jeszcze pomiędzy drzewami skocznie narciarskie w Harrachovie - jako kibic nie mogę ich nie uwiecznić.
Skocznie narciarskie w Harrachovie © Magic

Chwilę później jestem w Jakuszycach.
Jakuszyce - tu odbywają się biegi narciarskie (i nie tylko) © Magic

Teraz pozostał mi już tylko zjazd do Piechowic. Tym razem nie jadę główną drogą lecz równoległym szlakiem rowerowym, ale prędkości i tak przekraczają 50 km/h. Trzeba tylko uważać na dziury. Zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy Kruczych Skałach, gdzie oglądam (i słucham) skok dziewczyny na bungee oraz zauważam betoniarkę do produkcji kamieni :-)
Kamienna pod Kruczymi Skałami © Magic

Betoniarka do produkcji kamieni ;-) © Magic

Bungee jumping w Kruczych Skałach © Magic

Z Kruczych Skał jadę dalej, mknę przez Szklarską Porębę i dalej główną drogą. Fajnie jest tak pędzić na równi z samochodami. Nieco żałuję, że w tym pędzie przejechałem zjazd do Wodospadu Szklarki - skręcam za to na mostek nad Kamienną nieco później, przed Piechowicami. Zaraz za rzeką drugi mostek, tym razem nad tajemniczym rurociągiem - boję się myśleć co nim płynie i co by było, gdyby wody rzeki go przerwały... Brrrr...
Rurociąg pomiędzy Szklarską Porębą a Piechowicami © Magic

Ścieżka za to jest całkiem sympatyczna - fajnie się jedzie lasem wśród skał.
Ścieżka wzdłuż Kamiennej przed Piechowicami © Magic

Ostatecznie dojeżdżam do Piechowic do pizzerii "U Bazyla", gdzie smakowicie kończę dzisiejszą przygodę.
Pizzeria "U Bazyla" © Magic

Pizzę od Bazyla polecam wszystkim smakoszom pizzy! :-)
A tutejsze szlaki przekonują mnie, że to nie przypadek, że tu trenuje Maja Włoszczowska... Szkoda, że ma kontuzję, bo bym się z nią pościgał (tzn. spróbował utrzymać na kole) ;-)


Góry Izerskie i Karkonosze

Wtorek, 14 sierpnia 2012 Kategoria 50 - 100, Góry, Karkonosze, Krajoznawczo, Polska, Sudety, Teren, Góry Izerskie
Km: 80.85 Km teren: 53.00 Czas: 05:25 km/h: 14.93
Pr. maks.: 56.20 Temperatura: 23.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 133( 73%)
Kalorie: 4660kcal Podjazdy: 1601m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Po wjeździe na Śnieżkę i wczorajszym spacerze w Karkonoszach wybrałem się na przejażdżkę po Górach Izerskich i Karkonoszach.
Startuję z Goduszyna koło Jeleniej Góry i kieruję się na Rozdroże Izerskie. Początkowo jadę asfaltowymi drogami, żeby jak najszybciej dotrzeć w góry.
Droga koło Rybnicy z panoramą Karkonoszy i Gór Izerskich © Magic

Zatrzymuję się tylko na chwilę przy ciekawych budynkach, robię zdjęcia i jadę dalej. Pogoda dopisuje, więc mogę spokojnie jechać. Z rana było chłodno, ale bardzo szybko zrobiło się gorąco...
Lokalna architektura © Magic

Zaraz za Kopańcem wjeżdżam na lokalny szlak rowerowy, który wg mapy powinien doprowadzić mnie do Rozdroża Izerskiego. Początkowo jedzie się sympatycznie polami, choć nieco niepokoją mnie wysokie trawy na drodze. Kilometr później moje obawy potwierdzają się - polna droga stopniowo zamienia się w płynący strumień i niby to wciąż jest droga, ale rowerem jechać się nie da a pieszo co jakiś czas wpadam po kostki w wodę/błoto... Klnę, że podkusiło mnie tędy jechać - na szczęście był to dziś jedyny tak nieprzejezdny odcinek. Po paru minutach podejścia teren wypłaszcza się, woda znika, a teraz przeszkodami stają się pościnane drzewa leżące w poprzek drogi.
Roboty leśne na zboczu Kopania © Magic

Z tego miejsca ruszam dużo szybciej do Rozdroża - teraz lasem prowadzi dobra droga leśna z niewielkimi podjazdami a później droga szutrowa.
Na Rozdrożu Izerskim bez większych zmian. Ok. 10 lat temu gdy tu byłem stała już ta sama okazała ruina schroniska i widać było w górze kamieniołom.
Ruina schroniska na Rozdrożu Izerskim (767 m n.p.m.) © Magic

Wnętrze budynku gospodarczego... © Magic

Widok na kopalnię kwarcu w Górach Izerskich © Magic

Po krótkim odpoczynku i sesji zdjęciowej ruszam, tym razem już ostro do góry na Rozdroże Pod Kopą (czyli jakieś 250 m podjazdu). Na tym odcinku nieźle się spociłem :-)
Turyści na Rozdrożu Pod Kopą © Magic

Z Rozdroża Pod Kopą wreszcie zaczyna się eldorado - teraz już prawie wyłącznie w dół w kierunku Chatki Górzystów na Hali Izerskiej. Początkowo dość spokojnie, jakieś 40 km/h dobrą szutrową drogą a przed Jagnięcym Jarem skręt w prawo i tu osiągam niemal 60 km/h. Szkoda, że w dół tak szybko się zjeżdża :-)
Około kilometr przed schroniskiem dobra droga zamienia się w typowy górski szlak pieszy (w końcu jadę żółtym szlakiem) i nawet w dół ciężko tu jechać pomiędzy kamieniami. Muszę więc często zsiadać z roweru. Po chwili docieram do przeuroczego wąwozu z mostkiem nad przepływającym tędy strumykiem.
Zjazd do strumyka © Magic

Górski strumyk © Magic

Po przejechaniu strumyka i krótkiego podjazdu docieram do Chatki Górzystów, gdzie serwuję sobie przyzwoitego naleśnika z serem i pieczarkami :-)
Chatka Górzystów na Hali Izerskiej © Magic

Naleśniczek z Chatki Górzystów © Magic

Chatka wyraźnie opanowana jest przez rowerzystów - widać, że te regiony są nam bardzo przyjazne. Jem sobie powoli obiadek, obserwuję kręcących się dookoła turystów i kontempluję otaczające widoki.
Przypomina mi się jak tu byłem ostatnio - jakieś dwadzieścia lat temu w długi weekend majowy. Wówczas byłem tu tylko ja z kolegą i ktoś z obsługi - cisza i spokój, a dziś - pełno ludzi.
Panorama Gór Izerskich z Chatki Górzystów © Magic

Widok z Chatki Górzystów © Magic

Po dłuższym postoju w Chatce Górzystów ruszam w kierunku Jakuszyc. Jeszcze na Hali Izerskiej zatrzymuję się kilka razy, żeby uwiecznić to wyjątkowe miejsce.
Mostek nad Jagnięcym Potokiem © Magic

Droga w Górach Izerskich © Magic

Rzeka Izera © Magic

Docieram do schroniska Orle - tu nigdy nie byłem i jestem dość zaskoczony architekturą tego schroniska - jest to jedno z niewielu w pełni murowanych schronisk a wygląda podobnie do jakiejś kaplicy lub mini-pałacyku. Po krótkich poszukiwaniach w Internecie okazuje się, że kiedyś była tu huta szkła.
Schronisko Orle w Górach Izerskich © Magic

Ze schroniska kieruję się na Jakuszyce. Zamiast jechać dalej Międzynarodowym Szlakiem Rowerowym ER-2 (którym chciałem później dojechać aż do Karpacza) "skracam" sobie drogę i wjeżdżam na czerwony szlak krótszą drogą. Nie wiem jeszcze, że oznacza to konieczność pokonania kolejnego ok. 200-metrowego podjazdu :-)
Za to jak już wjechałem na górę, zaczął się szybciutki zjazd do Jakuszyc. Znów mogłem potrenować nieco "hopki" nad przeszkodami i progami odwadniającymi.
Jakuszyce - ośrodek szkolenia biathlonistów © Magic

Z Jakuszyc zaczyna się długi i mocny zjazd do Szklarskiej Poręby - jadę tą drogą spory kawałek (na szczęście ruch samochodowy jest niewielki) i skręcam dopiero w drogę do wodospadu Kamieńczyk. Do wodospadu nie dojeżdżam - kieruję się na Szklarską zjeżdżając bardzo kamienistym szlakiem - widzę momentami jak piesi turyści z niedowierzaniem patrzą na mój zjazd. No ale przecież ktoś tędy wytyczył szlak rowerowy... ;-)
W Szklarskiej próbuję podążać za szlakiem ER-2 ale jego oznaczenie pozostawia bardzo dużo do życzenia. Gubię go kilka razy, ale na szczęście odnajduję już na wyjeździe z miasta. Szlak prowadzi dalej Drogą Pod Reglami. Mijam Jagniątków i Przesiekę.
Górska Chata w Przesiece © Magic

Myślałem, że będzie spokojnie a tu nagle w Przesiece zaczyna się bardzo wymagający podjazd... Jadę, jadę, jadę... 10 km/h... 9 km/h... 8 km/h.... I bardziej i bardziej i bardziej pionowo... Wreszcie w pewnym momencie zauważam, że jestem na drodze do Przełęczy Karkonoskiej, a to z kolei oznacza, że przez przypadek znalazłem się na najbardziej wymagającym odcinku najtrudniejszego w Polsce podjazdu szosowego (Rowerowa Baza Podjazdów). Na szczęście szlak ER-2 zahacza tylko o ok. 1/3 całego podjazdu ale i ta 1/3 w zupełności mi wystarcza! :-) Dojeżdżam do Drogi Sudeckiej, gdzie chwilę odpoczywam i z przyjemnością żegnam się z podjazdem na Przełęcz Karkonoską.
Niestety, później wcale nie jest łatwiej - w dół i do góry, w dół i do góry. Dojeżdżam tak do Przełęczy pod Czołem (czyli granicy Karpacza) skąd pozostaje mi już tylko zjechać do Miłkowa do "bazy". Na mapie wygląda to bardzo niewinnie, ale ścieżki leśne okazują się w kilku miejscach być bardzo podobne do stromego nasypu kolejowego - pełno luźnych kamieni. Jakoś udaje mi się je przebrnąć i ostatecznie przed zachodem docieram na miejsce. Wreszcie mogę odpocząć!
Dom z Bali - moja baza © Magic



Rundka po wyspie Uznam

Piątek, 27 lipca 2012 Kategoria 50 - 100, Krajoznawczo, Niemcy, Teren
Km: 51.76 Km teren: 17.00 Czas: 02:38 km/h: 19.66
Pr. maks.: 45.90 Temperatura: 25.0°C HRmax: 166166 ( 92%) HRavg 130( 72%)
Kalorie: 2095kcal Podjazdy: 358m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Mam wolny dzień w Świnoujściu. Wybieram się więc pojeździć nieco po niemieckich ścieżkach rowerowych. Na początek jadę w kierunku granicy, przejeżdżam przez lasek, mijam teren wojskowy i nagle, nie wiadomo skąd, zaczyna się podjazd - wjeżdżam na ok. 50 m n.p.m. i znajduję się niemal na szczycie Góry Słowiańskiej. Nie wiedziałem, że tu jest taka górka! Jestem już na granicy, stąd kieruję się w kierunku morza.
Granica polsko-niemiecka © Magic

Krążę nieco wzdłuż granicy. Jeżdżąc po lesie zauważam wiele pozostałości betonowych umocnień. Jestem zaskoczony jak wiele tego jest tu poukrywane - widać granica przyjaźni Polska-DDR musiała bardzo tej przyjaźni pilnować :-)
Dojeżdżam wreszcie do plaży - zarówno w Polsce jak i w Niemczech pełno dziś plażowiczów korzystających z nielicznych tego lata ładnych dni. Różnica jest taka, że w Polsce wygląda, że ludzie są jakby bardziej poubierani... A mówią, że w Niemczech taki dobrobyt - to skąd tam tyle golasów??? ;-)
Ośmieliłem się nawet zdefiniować nowe prawo społeczno-psychologiczne: im ktoś jest brzydszy, tym bardziej skłonny do publicznego obnażania się. ;-) Może dlatego w Polsce tak mało nudystów... A tam - pełno gołych brzydali a żadnej "syrenki"...
Plaża w Świnoujściu © Magic

Odpuszczam sobie te życiowe rozważania i jadę dalej - ścieżką rowerową w kierunku Bansin. Chcę przejechać spory odcinek ścieżki nadmorskiej a później dostać się na południe do Dargen i wrócić do Świnoujścia ścieżką wzdłuż Zalewu Szczecińskiego.
Na promenadzie w Ahlbeck'u © Magic

W pewnym momencie zaczynam się zastanawiać, czy za daleko nie zajechałem - czuję się jak w Peru! :-)
Na deptaku w Ahlbeck jest naprawdę międzynarodowo.
Dojechałem do Peru ;-) © Magic

Przejeżdżam Ahlbeck, Heringsdorf i Bansin i wreszcie wjeżdżam do lasu. Jadę pod górkę i po chwili jestem na klifie Langer Berg ponad 50 m n.p.m. Widok na Bałtyk jest tu imponujący. Na wschodzie widać polskie wybrzeże daleko poza Międzyzdroje.
Klif za miejscowością Bansin (Langer Berg) - widok na Świnoujście © Magic

Jazda po klifie jest ciekawa - w górę i w dół, w górę i w dół - prawdziwe interwały jak by to nazwał Czesiek Lang. Ostatecznie skręcam jednak w lewo i przez Pudaglę jadę w kierunku Dargen. Początkowo odcinek przez las a później spory kawałek ścieżką rowerową wzdłuż drogi 111.
Nad Schmollensee widzę stada kormoranów okupujące wszystkie stojące na brzegu drzwa. Zauważam też, że kormorany nagle znikają z dalszych drzew - czyżby był tu gdzieś bielik? Jest! Siedzi sobie spokojnie i obserwuje jeziorko. Zatrzymuję się i zaczynam jego obserwować...
Kormorany nad Schmollensee © Magic

Bielik na czatach © Magic

Po krótkiej sesji wsiadam na rower i jadę dalej - muszę się spieszyć, bo mi obiad ucieknie :-) Robię po drodze jeszcze kilka zdjęć, ale nie zatrzymuję się już nigdzie na dłużej.
Prace w polu ruszyły na dobre © Magic

Pole w okolicy Dargen © Magic

Ścieżka rowerowa na wyspie Uznam © Magic

Końcówka pod dość silny wiatr - nie spodziewałem się, że tak będzie dziś wiało :-( Dzień był bardzo gorący i duszny - na szczęście większość trasy prowadziła lasami - w odkrytym terenie było dużo mniej przyjemnie...

Skandia Maraton Bytów

Niedziela, 22 lipca 2012 Kategoria 50 - 100, Kaszuby, Maraton, Polska, Teren
Km: 59.00 Km teren: 50.00 Czas: 02:32 km/h: 23.29
Pr. maks.: 52.30 Temperatura: 20.0°C HRmax: 180180 (100%) HRavg 164( 91%)
Kalorie: 2981kcal Podjazdy: 778m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś pojechałem w maratonie w Bytowie. Po ostatnich tygodniach bez jeżdżenia myślałem, że może być ciężko, ale dałem radę i dojechałem do mety!
Trasa niezbyt trudna - trochę piachu, trochę błota, ale ogólnie do przejechania bez zatrzymań.
Już na 12 kilometrze pierwszy sygnał - "stan przedskurczowy" jak to nazwałem. Poczułem, że może mnie zaraz złapać, więc natychmiast nieco odpuściłem i jechałem już dalej nieco spokojniej. Brak jazdy dawał znać o sobie...
Na 20 kilometrze poczułem z kolei plecy i tak już do końca :-(
Ale dałem radę a to najważniejsze! :-)

W poszukiwaniu śladów trąby...

Niedziela, 15 lipca 2012 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 68.70 Km teren: 44.00 Czas: 03:11 km/h: 21.58
Pr. maks.: 46.20 Temperatura: 20.0°C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 132( 73%)
Kalorie: 2562kcal Podjazdy: 648m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Rano z przerażeniem oglądałem wiadomości z Borów Tucholskich. W końcu to całkiem niedaleko...
Jak już się zebrałem, zdecydowałem, że pojadę na działkę nieco wydłużoną drogą. Ruszyłem przez Śliwiny i dalej zielonym szlakiem pieszym w kierunku Pelplina.
Nieco się zawahałem w Waćmierku, ale śmiało pojechałem skrótem obok miejsca, gdzie przy drodze stoi wyglądający na bardzo wygodny fotel - na szczęście dziś był pusty :-) Zaraz za Waćmierkiem krótki postój fotograficzny na górce na której stoi krzyż. Bardzo kontrastuje z "fotelowym miejscem" kilkaset metrów wcześniej.
Krzyż koło Waćmierka © Magic

Nieco dalej, zaraz za lasem natrafiam na pierwszy "ślad trąby". Nie jest to oczywiście pozostałość po trąbie powietrznej z Borów Tucholskich, ale świadczy o tym, że i tu nieźle wiało...
"Ślad trąby" © Magic

Podobnych widoków widziałem jeszcze kilka po drodze. To lato nie ma litosci dla przyrody i ludzi...
Z Waćmierka jadę przez Waćmierz i później kieruję się na leśniczówkę Bukowiec. Wciąż zielonym pieszym szlakiem przejeżdżam kawałek lasu, aby po paru kilometrach skręcić na mostek na Wierzycy w okolicy Rajkowskiego Młyna.
Mostek na Wierzycy © Magic

Chwilę później natrafiam na bardzo fajnie ulokowane gniazdo, które na dłużej przyciąga moją uwagę. :-)
Dwa maluchy © Magic

Z Klonówki kieruję się już do Turza. Jadę przez Rywałd, Szpęgawsk, naokoło Jeziora Zduńskiego i Boroszewo. Po dłuższej przerwie w Turzu, tuż przed zachodem wyruszam do Tczewa. Teraz dużo szybciej, aby zdążyć przed zmrokiem. Udaje mi się jeszcze jedynie sfotografować zachód nad jeziorami lubiszewskimi.
Zachód nad Lubiszewem © Magic



Dłuższa rundka przed finałem

Niedziela, 1 lipca 2012 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 53.70 Km teren: 41.70 Czas: 02:29 km/h: 21.62
Pr. maks.: 44.60 Temperatura: 27.0°C HRmax: 167167 ( 92%) HRavg 138( 76%)
Kalorie: 2189kcal Podjazdy: 467m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Przejazd przez Turze, Boroszewo, Ciecholewy, Szpęgawsk. Dłuższa rundka.
Ponieważ czerwiec był mizerny rowerowo zdecydowałem, że w lipcu przejadę 1000 km - zobaczymy na ile uda mi się ten plan zrealizować... Pierwszy dzień lipca OK! :-)

Jeszcze wiosenna wycieczka do Pelplina

Niedziela, 17 czerwca 2012 Kategoria 50 - 100, Kociewie, Krajoznawczo, Okolice Tczewa, Polska, Teren
Km: 80.25 Km teren: 52.00 Czas: 03:42 km/h: 21.69
Pr. maks.: 53.20 Temperatura: 23.0°C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 134( 74%)
Kalorie: 3062kcal Podjazdy: 693m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Ciężko mi było się zebrać po wczorajszym meczu, ale jakoś się podniosłem i ruszyłem. Tym razem na południe, w kierunku Pelplina. Miało być bardzo ciepło więc ubrałem jedynie koszulkę z krótkim rękawem. Początkowo było mi chłodno, ale później zrobiło się ciepło, zgodnie z prognozami.
Po ostatnich opadach zieleń nabrała głębi - pola i lasy stały się intensywnie zielone. Pierwszy przystanek w leśniczówce Bukowiec. Lubię spokój tego miejsca. Od ostatniej mojej wizyty pojawiła się tu kapliczka św. Huberta - muszę przyznać, że całkiem sympatyczna.
Podjeżdżając do leśniczówki zauważyłem zająca, który beztrosko przechadzał się po terenie leśniczówki - ciekawe, czy miał zgodę leśniczego :-)
Leśniczówka Bukowiec © Magic

Kapliczka św. Huberta koło leśniczówki Bukowiec © Magic

Dębowy listek © Magic

Z leśniczówki ruszam lasem do Pelplina. Ten odcinek bardzo lubię - jazda lasem, cisza, spokój i ten zapach...W jednym poprzednich wcieleń musiałem być leśniczym albo myśliwym :-)
Pole koło Pelplina © Magic

Panorama Pelplina © Magic

Bazylika w Pelplinie © Magic

Z Pelplina ruszam początkowo w kierunku Starogardu Gd., ale za autostradą skręcam w leśną drogę wzdłuż Wierzycy. Nieco się nią kręcę aż trafiam na niebieski szlak pieszy, którym niespodziewanie docieram do elektrowni wodnej Kolincz. Po drodze niemal rozjechałbym padalca, ale w ostatniej chwili go zauważyłem i jeszcze nawet pozwolił mi się sfotografować :-)
Padalec na drodze © Magic

Elektrownia wodna Kolincz na Wierzycy © Magic

Dalej miałem jechać w kierunku Starogardu Gd. - być może wreszcie bym dojechał do siedliska w Owidzu, ale głód zmusił mnie do zmiany planu i pojechałem w kierunku restauracji w Zabagnie, gdzie zawsze można zjeść dobrą rybkę. Tym razem padło na szczupaka.
Maki na polu © Magic

Po smacznym obiedzie kieruję się już do Turza - jadę wzdłuż Jez. Zduńskiego a później przez Boroszewo, gdzie jak zwykle odwiedzam sklepik. W Turzu mogę się nacieszyć pierwszym gotowym pomieszczeniem - oczywiście na rowery :-) Sam malowałem!
Tu będą stały rowery © Magic

Po dłuższym postoju w Turzu wracam standardową trasą do domu. Widzę jeszcze jednego zająca na polu, ale zanim wyciągnąłem aparat ten już umknął.
Dzień bardzo przyjemny - nie za ciepło, nie za chłodno - a na dodatek ta wiosenna przyroda! No ale to już tylko tydzień i będzie lato :-)

Mapka do Turza. Z Turza standardową trasą.

Błogie Boże Ciało w Biłgoraju i okolicach

Czwartek, 7 czerwca 2012 Kategoria 50 - 100, Polska, Teren, Roztocze, Krajoznawczo
Km: 87.01 Km teren: 49.00 Czas: 04:55 km/h: 17.70
Pr. maks.: 50.80 Temperatura: 16.0°C HRmax: 158158 ( 87%) HRavg 124( 68%)
Kalorie: 3676kcal Podjazdy: 303m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Nad opisem już pracuję...

Skandia Maraton - Gdańsk

Niedziela, 3 czerwca 2012 Kategoria 50 - 100, Polska, Teren, Trójmiejski PK, Maraton
Km: 66.00 Km teren: 60.00 Czas: 03:36 km/h: 18.33
Pr. maks.: 46.20 Temperatura: 12.0°C HRmax: 192192 (106%) HRavg 178( 98%)
Kalorie: 4777kcal Podjazdy: 1158m Sprzęt: Bielik Aktywność: Jazda na rowerze
Pierwszy mój maraton w tym sezonie i od razu "z grubej rury" :-)
Przed maratonem zastanawiałem się, czy uda się wyciągnąć 20 km/h - niestety nic z tego. Organizator zadbał tym razem o moc wrażeń - praktycznie na trasie niemal nie było płaskich odcinków, co widać na profilu wysokościowym. Od samego początku w górę i w dół, w górę i w dół, w górę i w dół itd. Na dodatek kilka zjazdów na trasie wymagało maksymalnej koncentracji. Udało mi się przejechać bez żadnych przykrych przygód, choć był taki moment, gdy poczułem na szybkim zjeździe jak mi "odlatuje" tylne koło po kontakcie z wystającym konarem - na szczęście zaraz szczęśliwie wylądowało, ale mi za to zrobiło się jeszcze cieplej niż wcześniej od samej jazdy :-)
Całą trasę niepokoił mnie pulsometr - niemal nie schodził poniżej 100% HR... Chyba mu wpiszę, że mam 24 lata, żeby mnie nie wkurzał :-)))
Ostateczny wynik 3:35:58 i 167 miejsce na 298 startujących i 262 sklasyfikowanych zawodników - może być ;-)

Sasek - Wielbark - Szczytno - Sasek

Sobota, 26 maja 2012 Kategoria Mazury, Polska, 50 - 100
Km: 59.82 Km teren: 19.00 Czas: 02:51 km/h: 20.99
Pr. maks.: 43.90 Temperatura: 18.0°C HRmax: 157157 ( 87%) HRavg 131( 72%)
Kalorie: 2281kcal Podjazdy: 156m Sprzęt: Tranquill Aktywność: Jazda na rowerze
Plan był ambitny, ale po długim wieczorze najpierw dość ciężko było wstać, a później pojawiły się komplikacje i w ten sposób przez pół dnia robiłem za koniuszego :-)
Pobudka w Sasku © Magic

Nigdzie nie pójdę - tak będę leżał! :-) © Magic

Tak więc udało mi się wsiąść na rower dopiero po obiedzie. Ruszyłem z Saska zielonym szlakiem rowerowym w kierunku zachodnim.
Droga wzdłuż jeziora Głęboczek © Magic

Rzeka Omulew w Wesołowie © Magic

Chciałem przejechać cały szlak, ale, niestety, był tak rzadko znakowany, że już w Wesołowie go zgubiłem. Ponieważ czasu zostało mi nie za dużo zdecydowałem, że do Wielbarka pojadę asfaltem.
Dzięcioł nad rzeką Omulew © Magic

Brakowało mi mapy tego regionu - nie dostałem odpowiedniej na stacji Orlenu, ale w sklepie w Wielbarku pani znalazła "pod ladą" reklamówkę okolic z bardzo przyzwoitą mapką i opisami szlaków turystycznych. Muszę przyznać, że miałem spore szczęście :-)
Rowerowa rodzina rośnie :-) © Magic

Za Wielbarkiem wjechałem na dość długi terenowy odcinek - ponieważ jest sucho cierpiałem na nim dość mocno, bo piachu było tam więcej niż w piaskownicach. Straciłem na tym odcinku tyle czasu, że później musiałem znacznie przyspieszyć, żeby zdążyć na kolację. W związku z tym przemknąłem tylko obok Szczytna i jeziorek przy drodze do Saska. Kolejne zdjęcia udało mi się zrobić dopiero późnym wieczorem przy nalewce :-)
Zachód księżyca nad jeziorem Sasek Mały © Magic

kategorie bloga

Moje rowery

Bielik 1662 km
Tranquill 11764 km
Penny - rower żony :-) 1425 km
Rower taty 1251 km
Inne rowery, taki np. Jaguar :-) 177 km
Trenażer 500 km
Ferrari 3169 km
Kajak 85 km

szukaj

archiwum